Zalowala, ze nie stac ja na sok pomaranczowy. Chlopcu przydalyby sie witaminy, a poza tym ten cudowny, kwaskowy smak… W koncu zdecydowala sie na mleko w proszku. Chlopak pewnie bedzie grymasil, ale trudno, po tylu latach doswiadczen z dziecmi zdazyla sie na to uodpornic.

Kielbasa nie wchodzila w rachube. Bekon tez. W koszu z przecenami znalazla przeterminowany chleb i kilka maczystych jablek. Zetrze je na papke, bedzie czym smarowac tosty. Podazajac tym torem myslenia, wziela tez porcje przecenionej wolowiny oraz nadplesniale marchewki i cebule. Idealne skladniki na gulasz.

Mimo ze skrupulatnie liczyla kazdy grosz, jej zakupy wypelnily tylko dwie reklamowki. Spojrzala wyczekujaco na Mela w nadziei, ze pojdzie na zaplecze i podtrzyma ich mala tradycje.

Tymczasem on bacznie sie przygladal chlopcu, ktory nadal stal przy polce z batonami.

– To pani znajomy? – spytal sztywno.

– Pomogl mi porabac drewno.

To go troche uspokoilo, ale wciaz mial niepewna mine.

– Do domu bym go raczej nie wpuszczal – mruknal do siebie, lecz na tyle glosno, ze Rita byla przekonana, iz chlopiec to uslyszal.

– Pilnuj swojego nosa, Mel. A o mnie sie nie martw. – Zabrala obie torby, z pewnym wysilkiem sciagajac je z lady, a Mel az sie zaczerwienil.

– Przepraszam, Rito, pomoge pani…

Lecz ona nie miala juz ochoty zadawac sie z takimi jak on. Sama poszla do wyjscia.

– Chlopcze! – zawolala, poniewaz nie lubila wymawiac imienia Scott. Uwazala, ze nie pasuje do niego tak samo jak stara koszula jej brata. – Wychodzimy!

Chlopak poslusznie podbiegl i razem wyszli ze sklepu. Trzymal rece w kieszeniach. Rita musiala trzy razy chrzaknac, zanim sie domyslil i wzial od niej jedna reklamowke. A potem tak jak poprzednio, w milczeniu, powlekli sie do domu.

Pokonawszy trzy czwarte drogi, Rita musiala przystanac, zeby zlapac oddech. Brzuch jej burczal, skarzac sie na skromne sniadanie, bo przeciez oddala swojego tosta chlopcu. W jej wieku cialo i tak coraz bardziej sie kurczy, a dziecko potrzebuje kalorii, zeby rosnac.

Podniosla wzrok i zobaczyla, ze Scott je kit kata.

– Chcesz? – spytal grzecznie, zanim zlapala go za ucho.

– Skad masz tego batona?

– Auc!

– Odpowiadaj! Zaplaciles za niego? Podszedles do kasy i polozyles na ladzie pieniadze, kiedy nie patrzylam?

– Ja… ja…

– Ukradles go!

– Ja tylko chcialem pomoc! Ciocia nie ma pieniedzy, a on ma taki duzy sklep i tyle jedzenia. Co dla niego znaczy jeden maly batonik? Nawet nie zauwazy!

– Pokaz kieszenie.

Puscila go i zmusila, zeby je wywrocil. Byly tam dwa batony, paczka orzeszkow i trzy opakowania suszonej wolowiny. Pokrecila glowa z oburzeniem.

– Coz, nie mamy innego wyjscia – rzekla, podniosla zakupy i pomaszerowala z powrotem w dol wzgorza.

– Ciociu, gdzie idziesz? – Chlopiec z trudem ja dogonil. Kiedy Rita jest zla, wstepuja w nia dodatkowe sily, a teraz byla porzadnie wsciekla.

– Zabieram cie z powrotem do sklepu, mlodziencze. Oddasz Melowi wszystko, co zabrales, a w ramach przeprosin zamieciesz mu podloge na zapleczu.

Chlopiec przystanal.

– Ale dlaczego? Ciocia nie ma co jesc, wiec chcialem pomoc. Widzisz? Moge sie na cos przydac. Nie lubisz suszonej wolowiny? Powiedz, co lubisz, to wezme nastepnym razem. Ale jajka to musisz kupowac, bo je ciezko ukrasc.

Teraz ona stanela. Tylko po to, zeby spiorunowac go wzrokiem.

– Nie wolno krasc.

– Widzialem spizarnie. Jest pusta. Moge pomoc.

– Bog pomaga tym, ktorzy sami sobie pomagaja.

– No wlasnie! – Oczy mu sie zaswiecily. Rita zrozumiala, ze nie najlepiej dobrala przyslowie.

– Dziecko! Bogacenie sie kosztem innych to grzech. Tak, jestem biedna, mam pusto w spizarni, ale za to jestem silna i sprytna. Dam sobie rade bez uciekania sie do przestepstwa. A teraz marsz!

Kopnela go w noge, zeby sie ruszyl.

Spojrzal na nia gniewnie, ale pobiegl przed siebie, bardziej skonsternowany niz zly. Na dole jednak sie zbuntowal i za nic nie chcial wejsc do sklepu.

Rita wziela od niego wszystkie rzeczy, sama weszla do srodka i polozyla je na ladzie.

– Bardzo przepraszam – rzekla do Mela. – To sie juz wiecej nie powtorzy.

– Bedzie pani miala przez niego klopoty – mruknal Mel, krzyzujac rece na piersiach.

Rita spojrzala na niego wyniosle.

– Powiedzial, ze tylko chcial pomoc. – Na odchodnym jeszcze raz zmierzyla go wzrokiem i opuscila sklep z taka godnoscia, na jaka tylko stac stara, schorowana kobiete.

Chlopak czekal po drugiej stronie ulicy. Powlokl sie za nia i z kazda chwila byl coraz bardziej przygaszony. Juz zblizali sie do domu, gdy wreszcie wybuchnal.

– To bylo glupie! Ty jestes glupia! Te batoniki byly moje. Zarobilem na nie. Jakim prawem je oddalas?

– Zasady sa zasadami.

– Nieprawda! – zawolal. – Ty nic nie wiesz! – Chwycil jej drogocenna torbe z zakupami i cisnal nia o ziemie. Rita uslyszala, jak tluka sie jajka, zobaczyla zoltka wylewajace sie do wnetrza reklamowki.

– Dziecko, cos ty najlepszego zrobil? Teraz oboje bedziemy chodzic glodni.

– I dobrze! Bardzo dobrze! – krzyczal chlopiec.

Zamierzyl sie reka. Rita byla pewna, ze zaraz ja uderzy, strzeli prosto w twarz. Ale on w ostatniej chwili opuscil reke, odwrocil sie i uciekl.

Patrzyla za nim, jak przebiera swymi chudymi nozkami w strone sasiedniego wzniesienia, gdzie stal stary rozpadajacy sie wiktorianski dom. Chciala sie na niego gniewac, ale bardziej ja ciekawilo, co go tam czeka.

Minela kolejna minuta. Rita z trudem schylila sie po zakupy i ostroznie wziela je w rece. Zaniosla do kuchni, a tam gumowa szpatulka wydobyla rozlane zoltka i przelala do miski.

Robila rzecz, ktora umiala najlepiej – ratowala to, co jeszcze dalo sie uratowac.

25

Pan Hamburger cos knuje.

Czuje, jak mnie obserwuje, kiedy mysli, ze tego nie zauwaze. Na przyklad kiedy ogladam telewizje, staje w drzwiach i caly czas sie gapi. Potem drapie sie w jaja i wychodzi.

Ostatnio duzo czasu spedza sam. Wychodzi sie przejsc albo zamyka u siebie w pokoju. Wyczuwam te jego ponure nastroje. Czasem pokrywaja sie z moimi. Jestesmy jak ojciec i syn, wzajemnie soba gardzacy.

Juz mnie nawet nie dotyka; jestem za stary. Nie moge tez lowic dla niego zdobyczy jak dawniej. Blady nastolatek na placu zabaw od razu wzbudza podejrzenia. Ludzie sie boja, ze jestem jakims chuliganem albo dealerem. Gdybyz oni wiedzieli.

Ciagle jestem niski. On mnie kiepsko karmi, to chyba rozpaczliwa proba powstrzymania procesu dojrzewania. W koncu ciagle czerpie zyski z filmow, ale to tez bez porownania. W swiecie porno prawdziwe pieniadze zarabia sie na dzieciach, a nie na chuderlawych nastolatkach.

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату