– Nie moge. Musze zostac w pracy.

– Ale przeciez uwielbiasz bitki.

– To zostawcie mi troche – ucial, lekko juz zirytowany. Kimberly zrozumiala i zamknela sie. Mac tez umilkl. Cisza nieznosnie sie przedluzala.

– Ciezkie sledztwo? – odwazyla sie w koncu zagadnac Kimberly.

– Wiesz, jak to jest.

– Wiem.

– Nie czekaj na mnie.

– Dobrze, skoro tak.

– To nie moze tak dluzej trwac – powiedzial znienacka. – Ty pracujesz do pozna, ja pracuje do pozna, mijamy sie w nocy, ledwie cmokajac w policzek. Co to za zycie?

– Nasze – powiedziala czule.

– W koncu cos peknie.

– Jak chcesz, jestem gotowa porozmawiac. W kazdej chwili.

– Jasne, bo akurat nie masz nic do roboty.

Nieskrywana wrogosc w jego glosie bardzo ja zaskoczyla. Znowu zamilkla, czujac, ze weszla na pole minowe i nie bardzo wie, gdzie zrobic nastepny krok.

– A zreszta – mruknal Mac. – Jestem zmeczony i tyle. -I odlozyl sluchawke.

Kiedy znowu zadzwonil telefon, odebrala bez namyslu. Myslala, ze Sal ma dla niej nowe wiadomosci. Miala tez nadzieje, ze Mac dzwoni z przeprosinami.

W sluchawce panowala jednak cisza.

Wtedy juz wiedziala.

Usiadla na krzesle, szukajac po kieszeniach dyktafonu.

– Dlaczego to pani nic nie obchodzi? – spytal wysoki glos o metalicznym brzmieniu. Tym razem miala wrazenie, ze slyszy lekkie znieksztalcenia, jakby slady obrobki elektronicznej.

– Jestem, jestem, slucham – odparla, wydobywajac dyktafon. Polozyla go przed soba na biurku i wlaczyla.

– Zadnego zainteresowania, nic – mowil z wyrzutem glos w sluchawce. – Nic pani nie zrobila…

– Spotkajmy sie – powiedziala spokojnie. – Porozmawiajmy osobiscie. Chce pomoc.

– To nie jest moja wina. „«Zapraszam w moje progi», rzekl pajak do muchy”. I one same przychodza.

– Jak sie nazywasz? Potrzebny mi twoj adres, numer telefonu. Zarejestruje cie jako tajnego informatora. Poza nami nikt nie bedzie o tym wiedzial.

Ale rozmowca jej nie sluchal. Jego glos zamienil sie w placzliwy lament, pelen pretensji i zlosci.

– Dlaczego pani odpuscila? Zapomniala o nas, zostawila uwiezionych w jego sieci. Teraz kolej na pania. Wpadnie pani w jego rece. Ale ja mam to gdzies. Nie zamierzam sie tym przejmowac. Niczemu nie jestem winien.

– Veronica Jones – rzucila ostro. – Inne kobiety… Dobrze wiem, co on zrobil, ale potrzebuje dowodu. Gdzie ukrywa ciala? Jesli pomozesz mi je odnalezc, bede mogla go powstrzymac.

Glos jednak nie odpowiedzial. W sluchawce byla cisza, a potem cos zaczelo trzeszczec na laczach. Wtem, gdy juz miala rezygnowac:

– Niedlugo czeka mnie egzamin. Zawahala sie, ale postanowila zaryzykowac.

– Jaki egzamin, matura? Konczysz szkole, jak Tommy Mark Evans?

– To nie byla moja wina! – zawolal glos. – Pani nie wie, jak to jest. Kiedy on cos postanowi, to tak musi byc!

– Wiec spotkaj sie ze mna. Wszystko mi opowiesz, wytlumaczysz. Pozwol sobie pomoc.

– Nie. Za pozno. Juz miala pani szanse. Teraz moja kolej. Mam zamiar zdac ten egzamin.

– Nie bardzo wiem, o czym mowisz.

– Musze tylko pania zabic.

– Slucham?

Rozmowca byl wyraznie poruszony.

– Mnie tez ktos kiedys kochal. Dawno temu. Tak dawno, ze nawet nie pamietam jej twarzy. Ale ona juz nie istnieje. To wszystko, co mi zostalo. Chce dalej zyc, chce sie uwolnic. Dlatego pania zabije.

– Daj sobie pomoc!

– Pozegnaj sie – szepnal ponuro glos i rozlaczyl sie.

Zapadala juz noc, kiedy Kimberly opuszczala biuro. Zjechala winda do holu, wyszla na zewnatrz i skierowala sie w strone pietrowego parkingu. Bylo dosc zimno, najwyzej piec stopni, wiec otulila sie szczelnie plaszczem, a szyje owinela szalikiem.

Na terenie rozleglego kompleksu panowal spokoj i cisza. Kimberly szla chodnikiem wzdluz nasypu; po prawej miala plytki strumien, po lewej parking. Reke trzymala w kieszeni zacisnieta na peku kluczy. Najwiekszy z nich wsunela miedzy palce niczym kastet.

Szeleszczacy w zaroslach wiatr wichrzyl jej wlosy na karku i muskal postawiony kolnierz plaszcza.

Obejrzala sie za siebie i przyspieszyla kroku.

Cienie coraz bardziej sie wydluzaly, sledzac ja az do samego parkingu. Dojrzala ciemna sylwetke swego samochodu. Dopiero sprawdziwszy dokladnie jego wnetrze, w tym tylne siedzenia i bagaznik, troche sie uspokoila. Ale mimo to siadajac za kierownica, zamykajac drzwi i blokujac wszystkie zamki, czula, jak trzesa jej sie rece. Dziecko w brzuchu sie poruszylo.

– Nie boj sie, malenka – szepnela. – Nic sie nie dzieje, jestes bezpieczna.

Ale juz nie byla pewna, kogo probuje przekonac: ja czy siebie.

27

„Czas spedzony wsrod pajakow kazdego skutecznie wyleczylby z sentymentalizmu wobec natury”.

(Burkhard Bilger, Spider Woman, „New Yorker”, 5 marca 2007)

Kolacja okazala sie katastrofa. Mieso bylo za twarde, a sos przypalony. To przypomnialo Kimberly, dlaczego sie przerzucila na gotowe dania. Ojciec i Rainie byli bardzo taktowni. Chwalili fasolke szparagowa z mikrofalowki i przesuwali po talerzu kawalki miesa, pozorujac jedzenie.

Jezeli zastanawiala ich nieobecnosc Maca, ani slowem sie do tego nie przyznali, a Kimberly tez nie byla w nastroju, by poruszac ten temat. Zreszta o czym tu gadac? Musial zostac w pracy. Nie pierwszy raz.

– Bylismy dzis w oceanarium – zagadnela pogodnie Rainie. – Niesamowite miejsce. Najbardziej podobalo mi sie glaskanie plaszczek.

– Uhm – mruknela Kimberly.

– A tobie, Quincy, co sie najbardziej podobalo?

Ojciec Kimberly zamrugal gwaltownie powiekami.

– Yyy… bielugi.

– Tak, one tez byly sliczne. I jakie chetne do zabawy. Nie mialam pojecia!

– Uhm – mruknela po raz drugi Kimberly.

– A jutro moglibysmy sie wybrac do muzeum Coca-Coli. Dopoki tu nie przyjechalam, nie zdawalam sobie sprawy, ze caly stan moze otaczac kultem napoj gazowany. Co ty na to, Quincy?

– Niezly pomysl. – Podchwycil wymuszony entuzjazm zony.

Kimberly odlozyla widelec.

– Tato, jaka byla mama, kiedy chodzila w ciazy?

To momentalnie ucielo rozmowe.

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату