26
Na widok buta Harold wpadl w zachwyt.
– A niech mnie, czy ty wiesz, co to jest? – wykrzyknal. – Oryginalny Limmer. Skad go masz? Wiesz, co to oznacza?
Kimberly nie miala pojecia, co to jest Limmer ani co to oznacza. Dlatego poprosila Harolda, zeby opuscil przestronne biuro Wydzialu Antyterrorystycznego i zjechal na trzecie pietro do ciasnej klitki mieszczacej Wydzial Kryminalny. Agenci z Antyterrorystycznego nie lubili opuszczac swego sanktuarium. W koncu mieli do dyspozycji cale pietro wyposazone w telewizory, w ktorych 24 godziny na dobe lecial Fox News. W Kryminalnym natomiast mozna bylo znalezc… kartonowe pudla, jakies mapy oraz pare rolek porozrzucanej zoltej tasmy policyjnej dla dopelnienia dekoracji.
Na szczescie prosba Kimberly zaintrygowala Harolda. To urodzony naukowiec, ciekawy wszystkiego. Za to go miedzy innymi lubila.
Kimberly zaanektowala nieuzywane biurko pod samym oknem. Tam na arkuszu papieru pakowego postawila ciemnobrazowy but turystyczny. Obok rozlozyla swoj zestaw narzedzi ze stali nierdzewnej: pilnik, pesete, skrobak i komplet szpikulcow w roznych rozmiarach. Pewnie, ze wystarczylyby patyczki po lodach, tak czesto uzywane przez technikow kryminalistycznych, ale nie wygladaloby to ani w czesci tak bajerancko.
Wykonala juz wstepne ogledziny buta, odnotowujac jego wyglad, kolor, rozmiar, marke oraz wzor podeszwy. Zapisala w protokole, ze to but meski w rozmiarze 10 z bardzo przetarta wysciolka na piecie i duzym palcu. Mial gumowa podeszwe i wygladal na uszyty w calosci ze skory. Sznurowki byly w kolorze brazowym z wpleciona ciemnozielona nitka. Kimberly obfotografowala go ze wszystkich stron.
Nastepnie przystapila do zeskrobywania z podeszwy zaschnietego blota, pozostalosci materii roslinnej i innych sladow. Wyselekcjonowane probki powedrowaly do szklanych fiolek, w ktorych zostana odeslane do laboratorium FBI. Reszta sladow zostala na papierze, ktory Kimberly teraz ostroznie poskladala i wlozyla do duzej szarej koperty. Na razie wyladuja w depozycie. Na koniec z gipsu dentystycznego zrobila odlew podeszwy, zeby go potem porownac z ewentualnymi sladami znalezionymi na miejscu przestepstwa.
Zycie technika kryminalistycznego to zmudna metodyczna praca i cwiczenie cierpliwosci. Segregujesz, opisujesz i chowasz, bo a nuz kiedys… Tyle ze Kimberly nie miala ochoty czekac. Pragnela jak najszybciej znalezc odpowiedz. Harold, byly przyrodnik i pracownik Federalnej Sluzby Lesnej, wydawal sie najlepszym wyborem.
– A to cos szczegolnego? – zapytala, podnoszac glowe.
– No pewnie. To buty z gornej polki, produkuje je mala rodzinna firma z New Hampshire. Nie kupisz ich w byle supermarkecie. To buty dla prawdziwego entuzjasty.
– Z gornej polki, powiadasz? – zaciekawila sie. – Czyli co, robione na zamowienie? W ograniczonych ilosciach? Latwo je namierzyc?
– Coz… – rzekl przeciagle Harold, wzial od niej szpikulec i sam zaczal dlubac przy bucie. – Za moich czasow Limmer szyl je na indywidualne zamowienia, ale jesli mnie pamiec nie myli, podpisali umowe z jakas zewnetrzna firma na wyprodukowanie krotkiej serii obuwia turystycznego dla masowego odbiorcy. Najwazniejsze wiec bedzie ustalenie, z jakim butem my mamy do czynienia.
Zalozyl gumowe rekawiczki, podniosl but i dokladnie mu sie przyjrzal.
– Czujesz, jaki ciezki, skubaniec? Wazy spokojnie z kilogram. Nylonowe wzmocnienia, dwuwarstwowa wysciolka, podeszwa z vibramu. Fajne.
– Skoro sa takie wyjatkowe, to czemu o nich wczesniej nie slyszalam? Tez laze po gorach.
Harold spojrzal na nia z politowaniem.
– Kiedy ostatnio chodzilas po Szlaku Appalachow?
– Hm – zastanawiala sie intensywnie. – Czeka na swoja kolej.
– No wlasnie. Jestes zwykla amatorka. Te buty sa dla zawodowcow.
Kimberly rzucila pod nosem pogardliwa uwage, ale nie mogla zaprzeczyc.
– Wiec gdybym zadzwonila do producenta, to on bylby w stanie mi powiedziec, kto je kupil?
– Mozliwe, zwlaszcza jezeli byly szyte na miare. Moge? – Pokazal na podeszwe.
Kimberly wzruszyla ramionami; od godziny ogladala ten but i jak na razie nabawila sie tylko bolu glowy.
Poszla sobie nalac wody. Harold tymczasem przysunal krzeslo i zabral sie do roboty.
– Duzo roznych mineralow – stwierdzil, przesiewajac grudki zeschnietego blota. – Kwarc, skalen, a nawet ametyst. Masz latarke?
Kimberly wyjela spod biurka walizke z przyborami i podala Haroldowi latarke.
– Lupa.
Podala lupe.
– Szklanka wody.
Przewrocila oczami, ale poslusznie po nia poszla.
Harold nie napil sie, tylko za pomoca kroplomierza nabral odrobine wody i nalal ja do fiolki, potem wrzucil do niej grudke ziemi i dolal jeszcze troche. Potrzasnal naczyniem i ostroznie zlal plyn znad osadu do drugiej fiolki.
– Widzisz te polyskujace drobinki? – Uniosl do gory pierwsze naczynie, pozbawione teraz brudnej wody. – To ziemia bogata w metale i mineraly. Masz mikroskop?
Kimberly uniosla brwi.
– Haroldzie, my tylko zbieramy slady, nie badamy ich. Nikt tu nie ma mikroskopu.