– Wszystko jest mozliwe. Jeszcze nie jest za pozno…
– I co, pojde do pracy? Bede chodzil w krawacie? Przeciez ja nie skonczylem nawet czwartej klasy. Kto mnie zatrudni? Umiem sie tylko pieprzyc, porywac male dzieci i zabijac prostytutki. Gdzie sie przydadza takie kwalifikacje? Prosze mi znalezc ogloszenie…
– Jestes mlody, cale zycie przed toba…
– Ona nie wie, co ja zrobilem. Mysli, ze to Dinchara, ale nie, to by bylo zbyt proste. On mi dal do reki pistolet. „Nacisnij spust, chlopcze. Nie badz dupkiem. Wiesz, ze gdyby mogla, zaraz by do niego wrocila”. No wiec nacisnalem i zabilem go. Ona sie w koncu dowie, to tylko kwestia czasu. Albo Dinchara jej powie, tak dla zabawy.
– Zastrzeliles Tommy'ego Marka Evansa.
– Musialem. Pani nie rozumie. Chodzilo o trening przed egzaminem.
W ranach zebrala sie krew. Zaczynala teraz powoli splywac po jego twarzy niczym struzki lez. Chlopak ponownie uniosl pistolet, precyzyjnie wycelowal.
Dlon Kimberly blyskawicznie znalazla sie na torbie, palce goraczkowo majstrowaly przy suwaku. Po jaka cholere ja zamykala? Nie ma mowy, nie zdazy. Uniesiony pistolet, lufa wymierzona prosto w nia…
Podniosla torbe i zakryla nia brzuch, jakby to mialo w czyms pomoc.
– Nie moge byc ojcem – wyszeptal chlopak. – Nie moge miec kontaktu z malymi dziecmi. Umiem tylko robic im krzywde.
I nagle, ulamek sekundy pozniej, lufa pistoletu obrocila sie, dotknela jego skroni.
– Nieeee! – krzyknela Kimberly.
– Nie pozwolcie, zeby wasze dziecko spotkalo kiedys kogos takiego jak ja. Nie pozwolcie mu wpasc w rece Pana Hamburgera.
Nacisnal spust.
Huk wystrzalu ja ogluszyl. A moze to byl jej wlasny krzyk rozpaczliwie probujacy cofnac czas, kiedy fragment czaszki chlopca oderwal sie i wystrzelil na sciane, obryzgujac szara masa stolik przy lozku.
Wciaz krzyczala, kiedy ojciec wywazal drzwi do pokoju, kiedy do srodka wpadli Sal i Rainie, kiedy cialo chlopca w koncu runelo na podloge z gluchym lomotem i zobaczyla, jak jedno niewidzace oko wpatruje sie w nia oskarzycielsko. Nawet nie zdazyla sie dowiedziec, jak mial na imie.
Kobieta, ktora byla kiedys moja matka, czekala tam, gdzie obiecywala. Siedziala przy metalowym stoliku przed wejsciem do ruchliwej kawiarni. Zalozyla noge na noge i nerwowo splotla dlonie na kolanie.
Obserwowalem ja z drugiej strony ulicy, ukryty w cieniu bramy. Zbieralem sie, zeby wyjsc, ale nogi nie byly jeszcze gotowe. Stalem, patrzylem i czulem coraz wiekszy ciezar w piersiach.
Za pierwszym razem odlozyla sluchawke. Za drugim zarzucila mi, ze jej robie okrutny kawal. Potem sie rozplakala i to mnie tak przygnebilo, ze sie rozlaczylem.
Przy trzecim telefonie wzialem sie w garsc. Powiedzialem wprost, ze mam informacje o jej zaginionym synu i chcialbym sie z nia spotkac, bo jest szansa, ze bede mogl pomoc.
Nie wiem, dlaczego tak zrobilem. Czemu nie powiedzialem, ze to ja jestem jej ukochanym synkiem. Porwano mnie prosto z lozka, kiedy bylem za maly, zeby sie bronic. Przez ostatnie dziesiec lat doswiadczalem okropnosci nie do opisania. Ale teraz doroslem i Pan Hamburger mnie nie chce. Moze moglbym wrocic do domu. Znow stac sie jej ukochanym synkiem.
To wszystko chcialem jej powiedziec. Chcialem zobaczyc ten usmiech, ktory pamietalem z dnia moich szostych urodzin, kiedy zaprowadzila mnie do garazu, gdzie czekal nowiutki, lsniacy rowerek obwiazany czerwona kokarda. Chcialem znow zobaczyc, jak odrzuca do tylu swoje dlugie ciemne wlosy, tak jak wtedy, gdy sie nachylala nade mna, zeby mi pomoc w lekcjach. Chcialem przytulic sie do niej na sofie i razem z nia obejrzec Nieustraszonego.
Chcialem znowu miec dziewiec lat. Ale nie mialem.
Zauwazylem swoje odbicie w szybie wystawowej: podkrazone oczy, zapadniete policzki, dlugie, skudlacone wlosy. Wygladalem jak zakapior, typ, ktorego w supermarkecie sledza ochroniarze, a inni rodzice niechetnie widzieliby w towarzystwie swego syna. Nie dostrzegalem w sobie zadnych rysow matki. Widzialem tylko Pana Hamburgera.
Po drugiej stronie ulicy matka wiercila sie nerwowo na krzesle. Bez przerwy krecila obraczka na palcu i co chwila ogladala sie przez lewe ramie, jakby czekajac, kiedy sie pojawie.
Nagle mnie oswiecilo. To nie mnie wypatrywala. Ona sie z kims porozumiewala.
Podazylem za jej wzrokiem i w koncu dostrzeglem policjanta w mundurze, ktory stal tuz za rogiem. Akurat sie do niej odwrocil, marszczac brwi, jakby w przestrodze, ze ma sie uspokoic, i wtedy zobaczylem jego twarz.
Wstrzymalem oddech.
Sa rzeczy, o ktorych sie nie dowiesz, dopoki ich nie doswiadczysz na wlasnej skorze.
Nie ma powrotu do domu. Chlopiec wychowany przez wilki zawsze znajdzie w sobie tylko wilcze cechy.
Matczyna milosc moze sie wypalic.
Wrocilem do mieszkania piec po trzeciej. Pamietam, bo kiedy wszedlem, pierwsze, co mi sie rzucilo w oczy, to zegar na scianie. Wskazywal pietnasta piec i wydalo mi sie to zabawne. Taka normalna godzina, normalny dzien, normalne popoludnie.
Na tak nienormalna rzecz.
Nie zdjalem plaszcza ani butow. W koncu nie odwazylem sie podejsc do matki. Zamiast tego udalem sie kilka przecznic dalej do sklepu zoologicznego. Teraz w jednej rece trzymalem papierowa torbe, a w drugiej nowiutki kij bejsbolowy. Drzwi wejsciowe zostawilem otwarte na osciez i wszedlem prosto do sypialni Pana Hamburgera.
Spal na wznak z jedna reka nad glowa, a druga na tlustym brzuchu. Byl rozebrany, koldra owinela mu sie wokol bioder. Na drugim krancu lozka lezal zwiniety w klebek chlopiec. Tez nagi, niczym nie przykryty, drzal we snie z zimna.
Dotknalem jego ramienia. Otworzyl oczy.
– Wstawaj – rozkazalem.
Malec patrzyl na mnie, nic nie rozumiejac. Pochylilem sie nad nim.
– Rusz ten swoj chudy tylek z lozka, bo ci rozlupie czaszke.
Wygramolil sie i uciekl z pokoju. Wyszedl z mieszkania? Pobiegl do sasiadow? Na policje?
Mialem to wszystko gdzies. Jego, policje, sasiadow. Przyszedlem tu w jednym celu i nic nie moglo mnie powstrzymac.
Otwarlem papierowa torbe i wyjalem pudelko. Chcialem kupic pitbulla albo pytona, ale z trzydziestoma dolarami w kieszeni nie mialem wielkiego wyboru. Pamietalem, co mi powiedzial sprzedawca: pajaki swietnie sie nadaja na zwierzeta domowe, tak naprawde nie znosza kasac. Atakuja tylko wtedy, gdy sie je porzadnie wkurzy.
Otwarlem wiec pudelko i zrzucilem wielkiego czarnego pajaka na sam srodek klatki piersiowej Pana Hamburgera. To byla samica. Potem pociagnalem ja za noge, mocno, zeby sie na pewno wkurzyla.
Ptasznik od razu zatopil kly w owlosionym cielsku. Pan Hamburger zerwal sie z wrzaskiem.
Potem wszystko dzialo sie bardzo szybko. Pan Hamburger spojrzal w dol i zobaczyl wielkiego