W tym krwi na wlosach i policzkach Kimberly, ktorej intensywnego, metalicznego zapachu nie mogla sie pozbyc z nozdrzy.

I ten glos chlopca, ktory probowal powiedziec, jak bardzo jest tym wszystkim zmeczony…

Najtrudniejszy do zaakceptowania byl bezsens calej sytuacji. Czlowiek przychodzi na swiat i bez jakiejkolwiek swojej winy zostaje pozbawiony wszelkich szans. Kimberly przycisnela dlonie do oczu, wolalaby nigdy nie zobaczyc tego, co widziala i nie wiedziec tego, co uslyszala.

– Przyznal, ze to Dinchara zamordowal prostytutki – wyszeptala w koncu. Trzesaca sie reka wziela od Sala szklanke wody. Nie chcialo jej sie pic, ale sie zmusila do kilku lykow – bedac w ciazy, nie mogla ryzykowac odwodnienia.

Teraz Sal milczal.

– To ten chlopak zastrzelil Tommy'ego Marka Evansa. Na polecenie Dinchary. To miala byc wprawka przed tak zwanym egzaminem. Jest jeszcze drugi chlopak, mlodszy. Nastolatek nazywal go swoim „nastepca”.

– Gdzie?

– Gdzies blisko. Podobno Dinchara wie, ze wypytujemy o niego w miescie. Kto wie, moze nawet szlismy obok niego. Nie wiem, ale na pewno mieszka w tych stronach.

– Co jeszcze?

Przymknela oczy i przylozyla szklanke do czola. Gdy je znow otworzyla, zobaczyla, ze rozmazala krew na szkle. Na ten widok zrobilo jej sie niedobrze. Z trudem powstrzymala sie od wymiotow.

– Pomagal mu pozbywac sie cial. Przymocowywali je do noszy i taszczyli na szczyt Blood Mountain. Ale nie glownym szlakiem, Dinchara mial swoj wlasny, gdzies wyzej, skad mogl wygodnie obserwowac, co sie dzieje na dole. To nam powinno pomoc zawezic obszar poszukiwan.

– To dobrze.

W koncu zwrocila ku niemu twarz. Nerwy zaczynaly puszczac i coraz trudniej jej bylo utrzymac spokoj.

– Dobrze? Przed chwila na moich oczach nastoletni chlopak palnal sobie w leb, a ty masz tylko tyle do powiedzenia? Dinchara go uprowadzil. Gwalcil, deprawowal, w koncu zrobil z niego przestepce, az chlopak nie wytrzymal i wolal umrzec, niz ryzykowac przyszlosc z wlasnym dzieckiem. Nic nie jest dobrze!

Sal popatrzyl na nia dziwnie.

– Kimberly, przeciez to nie twoja wina…

– Nie? A to, ze rodzicom odebrano dziecko? Ze nikt go nie uratowal? Ze Dinchara tyle razy wykorzystywal je jako narzedzie zbrodni i nikt tego nie zauwazyl? Jestesmy glinami, Sal. Jesli nie my zawinilismy, to kto?

– Ten chlopak zabil Evansa…

– Bo nie mial wyjscia!

– Rownie dobrze mogl zabic ciebie.

– Wiesz co? Wcale nie czuje sie lepiej!

I nagle w tej narastajacej histerii cos sobie przypomniala.

– O cholera! Ginny Jones. Czeka na niego na parkingu. Predko, musimy ja znalezc, zanim uslyszy syreny!

Quincy i Rainie przyjechali tu jako cywile, ale coz znacza takie drobiazgi. Poruszali sie szybko i bezglosnie po czarnym, lsniacym od deszczu asfalcie. Quincy szedl pierwszy, Rainie za nim. Najgorsza burza juz przeszla, zostal po niej tylko ulewny deszcz i wyjacy wiatr. Trudno bylo cos uslyszec, jeszcze trudniej zobaczyc. Quincy'emu ta pogoda przypomniala inne, nie tak dawne zdarzenie, kiedy razem z przyszlym zieciem brneli przez tereny wystawy rolniczej okregu Tillamook, rozpaczliwie probujac dojrzec czlowieka, ktory przetrzymywal Rainie dla okupu.

Tamten dzien nie zakonczyl sie tak, jak planowali. A dzisiaj?

Swiatla latarni odbijaly sie w zachlapanych deszczem szybach samochodow, co znieksztalcalo widok i utrudnialo zagladanie do srodka, przy czym kierowca doskonale widzial, co sie dzieje na zewnatrz. Quincy doszedl do wniosku, ze zle sie za to zabrali. Nie musza sprawdzac kazdego auta po kolei, wystarczy, ze sie przyjrza rurom wydechowym.

Podstawowa zasada przy napadach na banki: samochod, ktorym maja uciec zlodzieje, zawsze czeka na nich z wlaczonym silnikiem, gotowy do drogi.

Dal znak Rainie, zeby sprawdzila prawy rzad aut, blizszy ulicy. Sam zajal sie lewym. Poruszal sie ostroznie na ugietych nogach. Nagle na wprost, tuz przy wyjezdzie w boczna uliczke zobaczyl maly samochod z zapalonym silnikiem.

Zamachal do Rainie. Ta ruszyla w tamta strone, a on w ostatniej chwili zdal sobie sprawe, ze chyba maja problem. Ginny byla uzbrojona co najmniej w samochod, a niewykluczone, ze takze w pistolet. Im pozostalo liczyc tylko na wlasna inteligencje i urok osobisty.

Quincy uruchomil plan B. Podniosl z ziemi duzy kamien, zamknal go w dloni i calosc owinal plaszczem. Cztery kroki pozniej ukazal sie znienacka w oknie kierowcy. Wystraszona Ginny Jones wybaluszyla oczy. Quincy uderzyl owinieta piescia w szybe, rozbijajac ja w drobny mak, i wyrwal kluczyk ze stacyjki.

Dziewczyna wrzasnela.

Quincy otworzyl drzwi i obdarzyl ja najlepszym ze swych drapieznych usmiechow.

– Zle wiesci – oznajmil – moja corka wciaz zyje, a ty pojdziesz ze mna.

Ginny znow zaczela krzyczec.

– Uspokoj sie – powiedziala Rainie, materializujac sie u boku Quincy'ego. – Nas to nie wzrusza.

Wyciagneli ja z auta prosto w burzowa noc. Akurat nadjezdzaly pierwsze radiowozy.

Wprowadzili Ginny schodami na pietro, skrecili w korytarz. Kimberly ich zauwazyla i zerwala sie na rowne nogi.

– Kimberly, nie! – wykrzyknal Quincy, ale ona juz napierala barkiem na klatke piersiowa Ginny, przewracajac sie razem z nia na ziemie. Ginny wydawala z siebie jakies bezladne okrzyki, a Kimberly wrzeszczala na caly glos:

– Gralas w rosyjska ruletke z moim dzieckiem! Ty klamliwa dziwko! Jak smiesz narazac zycie mojego dziecka!

Rainie probowala zlapac jedna, a Quincy druga, ale byly za szybkie. Ginny uderzyla Kimberly w twarz, tamta w odwecie zaczela ja szarpac za wlosy.

– Gdzie jest ten maly? Pytam po raz ostatni. Gdzie Dinchara trzyma tego chlopca!

A Ginny zawodzila:

– Gdzie on jest, gdzie on jest, gdzie on jest? Co pani zrobila Aaronowi?

– Nie mialas prawa narazac mojego zycia! Chcialam pomoc, wystarczylo powiedziec prawde!

– Aaron, Aaron, Aaron!

W koncu Sal wkroczyl do akcji. Chwycil Kimberly pod pachy i odciagnal od szamoczacej sie Ginny, przy okazji szepczac jej do ucha:

– Uspokoj sie, nie rob przedstawienia.

Kimberly przestala sie szarpac i wtedy zobaczyla stojacych w progu dwoch zastepcow szeryfa Wyatta, ktorzy z rekami na kaburach gapili sie wytrzeszczonymi oczami na cale to zamieszanie.

– Agent specjalny Martignetti – przedstawil sie krotko Sal. Jedna reka pokazal identyfikator, a druga mocno przytrzymywal Kimberly za ramie. Nabuzowana adrenalina wciaz miala zacisniete piesci. Probowala opanowac gniew. Nie udalo sie. Miala ochote krzyczec. A potem zwinac sie w klebek i wyplakac na ramieniu meza.

Rainie i Quincy przedstawili najpierw siebie, potem Ginny Jones. Napiecie powoli opadalo. Policjanci opuscili rece i wszyscy gleboko odetchneli.

– Prosze pani – odezwal sie starszy, oceniajac sytuacje i szczegolna uwage zwracajac na krew we wlosach Kimberly. – Jest pani ranna? Mam wezwac lekarza?

– Nie trzeba. – Znow spojrzala na Ginny, ktora z pomoca Rainie wreszcie sie podniosla. Dziewczyna skrzywila sie do niej, przybierajac wyzywajaca poze i unoszac podbrodek.

– Suka – wycedzila bezglosnie.

Tego juz bylo za wiele. Kimberly starla krew z policzka, podeszla i z cala premedytacja umazala nia odsloniety obojczyk dziewczyny.

– Co jest, kurwa…

– To od Aarona – oznajmila Kimberly. – Oblal egzamin.

Ginny wpadla w szal, rzucila sie z wrzaskiem na Kimberly i obie znow znalazly sie na podlodze. Tym razem nie tylko Quincy, Rainie i Sal, lecz takze policjanci zupelnie nie wiedzieli, co robic.

Pol godziny pozniej Ginny i Kimberly siedzialy naprzeciwko siebie w opustoszalej sali jadalnej hotelu.

Вы читаете Pozegnaj sie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату