ptasznika uczepionego jego piersi. W panice probowal go stracic reka, ale ostre wloski powbijaly mu sie w palce. Zaczal jeszcze glosniej wrzeszczec.
Unioslem kij bejsbolowy.
Pan Hamburger spojrzal na mnie i krzyknal:
– Rany boskie, zdejmij go ze mnie! Zdejmij natychmiast!
Zamachnalem sie i trafilem go prosto w nos.
Rozlegl sie chrzest lamanej kosci. Trysnela krew. Pan Hamburger z gluchym odglosem zwalil sie plecami na materac. Jedna reka trzymal sie za zgruchotany nos, a druga wciaz usilowal zrzucic pajaka.
– Aaargh – zarzezil.
W koncu odczepil ptasznika. Zapamietalem widok zawieszonego w powietrzu czarnego wlochatego pajaka, ktory wciaz trzymal w zebach kawalek ludzkiej skory. W dziurze, ktora po niej zostala, zbierala sie krew. Pan Hamburger zrzucil pajaka na ziemie i zaczal sie podnosic z wscieklym rykiem.
No wiec go uderzylem. W prawe kolano. Az chrupnelo. W lewe kolano. To samo. I znowu krzyk.
– Oj, chlopcze, chlopcze, co ty najlepszego wyprawiasz… Nie wiesz, ze cie zaraz zabije? Ojojoj…
Pomyslalem sobie wtedy, na chlodno, ze spokojem, o jaki nigdy siebie nie podejrzewalem, ze z tego faceta to straszny mieczak.
Lezal na boku i trzymal sie kurczowo zakrwawionej poscieli. Gdyby zdolal sie podniesc, zaraz by sie na mnie rzucil. Widzialem to w jego oczach. Nawet teraz, na chwile przed spotkaniem ze Stworca, ani myslal o skrusze. Palal zadza mordu.
Bylem ciekaw, czy ja tez tak wygladam, ale zamiast wstydu pierwszy raz w zyciu czulem sile, moc i wladze.
Jeszcze raz zamachnalem sie kijem, uderzajac tym razem w twarz. Trafilem w szczeke, uslyszalem trzask lamiacych sie zebow. Potem zamierzylem sie na kosc policzkowa. Stalem nad tym lozkiem i mlocilem kijem, az zabolaly mnie rece i stopniowo zaczelo do mnie docierac, ze ten czlowiek przestal wydawac jakiekolwiek odglosy. Jedyne co slyszalem, to gluche, mokre plasniecia, a wilgoc, ktora czulem na policzkach, to nie byly lzy, lecz krew i rozprysniety mozg Pana Hamburgera sciekajace z kija na moje wlosy i ciuchy.
Nie pamietam dokladnie, ale wtedy chyba zaczalem sie smiac. Wiedzialem tylko, ze nie moge przestac bic, bo w kazdej chwili Pan Hamburger moze otworzyc oczy, wstac z lozka i znowu sie na mnie rzucic. Tak bylo w filmach. Cokolwiek robiles, bestia zawsze zmartwychwstawala.
W koncu jednak rece nie wytrzymaly. Kij opadal, a ja nie mialem sily go podniesc. Zdyszany i spocony klapnalem na podlodze z zakrwawiona glowa wtulona w zakrwawione dlonie.
Czekalem chwile, nie wiem na co. Pukanie sasiadow do drzwi? Kroki policjantow na schodach? Chlopca, ktory wroci do domu i zobaczy, ze w koncu to zrobilem: Pan Hamburger nie zyje.
Po jakims czasie, kiedy nic sie nie dzialo, poszedlem do lazienki, wlokac za soba kij. Katem oka zauwazylem, ze chlopiec wychodzac, zamknal za soba drzwi. Moze dlatego sasiedzi nie przyszli? Albo Pan Hamburger mial talent do wyszukiwania mieszkan, gdzie sasiedzi mieli wszystko w nosie.
Odkrecilem wode w wannie, wszedlem do niej w ubraniu i probowalem zmyc zaschnieta krew. Ani na moment nie wypuszczalem kija z reki. Nigdy nic nie wiadomo.
W pokoju zwalilem mokre ciuchy na jedna zakrwawiona sterte. Wyjalem druga pare dzinsow, stara koszulke, bluze – te kilka ubran, ktore mi zostaly.
W ostatniej chwili mnie oswiecilo. Wyjalem z szafy Pana Hamburgera torbe podrozna, poszedlem do przedpokoju i napakowalem ja gotowka i kasetami z filmami porno. Zwazywszy, ze w wiekszosci tych amatorskich produkcji gralem glowna role, uznalem, ze przynajmniej tyle mi sie nalezy.
Goraczkowo myslalem, co by tu jeszcze zabrac; w tym domu bylo tak niewiele wartosciowych rzeczy. On wydawal forse na gorzale, prochy i dziwki. Mnie nie kupil nawet cholernej gry wideo.
Znow ogarnela mnie wscieklosc i przez moment w przyplywie szalenstwa chcialem wrocic do pokoju i stluc go tym kijem od nowa. Musialem sie wziac w garsc, skupic. Chlopak nie wracal. Pewnie juz dawno wygadal wszystko na policji.
Musialem jak najszybciej sie stamtad wydostac.
W ostatniej chwili, kiedy szedlem juz do drzwi, dostrzeglem katem oka jakis ruch. Potknalem sie, po omacku zlapalem za kij i blyskawicznie sie odwrocilem w strone sypialni Pana Hamburgera.
Zamachnalem sie i wtedy zdalem sobie sprawe, ze to nie jego stopa sie poruszyla pod koldra. Biale faldy sie rozchylily i wypelzl spod nich czarny wlochaty pajak.
Samica ptasznika zyla i mozolnie wspinala sie po zakrwawionej poscieli.
Po chwili wahania odszukalem pudelko ze sklepu, zgarnalem ja do niego i wlozylem do torby.
Nigdy wczesniej nie mialem wlasnego zwierzatka.
Wymyslilem, ze nazwe ja Henrietta.
„Zdarza sie, ze pajaki zjadaja siebie nawzajem i wlasnie z powodu tych kanibalistycznych sklonnosci nie nadaja sie do zycia w stadach”.
(B. J. Kaston, How to Know the Spiders, wydanie III, 1978)
Chciala natychmiast lapac za telefon i dzwonic do Maca. To automatyczna reakcja wynikla ze strachu i tego, co przed chwila przezyla. Ale Mac byl teraz na akcji, wykonujac prace, ktora kocha, niedostepny dla Kimberly tak jak czesto ona bywala niedostepna dla niego.
Siedziala wiec skulona na podlodze hotelowego pokoju i obejmowala brzuch. Czula krew na twarzy, ale wiedziala, ze nie moze jej zmyc, dopoki nie przyjada technicy i nie zrobia zdjec. Zdazyla juz sie skontaktowac z przelozonym, ktory z kolei obiecal postawic na nogi miejscowa policje. Szeryf Wyatt bedzie musial przerwac szkolenie. Wyciagna z lozka szeryfa Duffy'ego. A jesli oni sie zgodza, prawdopodobnie jej wlasna ekipa przyjedzie zabezpieczac slady.
Tyle zamieszania, uruchomiona cala machina policyjno-dochodzeniowa. Znala to. Rozumiala. To przeciez bylo jej zycie.
Zacisnela powieki. Byla tak wyczerpana, ze nie miala sily mowic.
– Wody? – Sal usiadl obok niej, ostroznie, zeby jej nie dotknac. Quincy i Rainie stali na korytarzu razem z przerazonym kierownikiem i rozmawiali o czyms przyciszonymi glosami, najwyrazniej nie chcac, by slyszala.
– Jak tam, w porzadku? – spytal Sal.
Kiwnela glowa.
– A dziecko?
Kiwnela jeszcze raz. Na nic wiecej nie miala sily. Ale nie czula zadnych mdlosci czy skurczow. Troche sie jeszcze trzesla od nadmiaru adrenaliny i piekly ja pokaleczone rece. Drobne ranki, plaster zalatwi sprawe. Tak, wszystko bylo w porzadku, absolutnie. Gdyby nie fakt, ze juz nigdy nic nie bedzie w porzadku.
Cialo chlopca ciagle lezalo na podlodze. Pobiezna proba wyczucia tetna potwierdzila, ze nie zyje. Nawet nie dzwonili po karetke, na tym etapie najwazniejsze staje sie zabezpieczenie miejsca zdarzenia i wszystkich sladow.