Przyjechal szeryf Duffy, zeby nadzorowac sprawe do czasu powrotu szeryfa Wyatta. Wiekszosc policjantow byla na gorze, zabezpieczajac miejsce zdarzenia do czasu przybycia ekipy sledczej. Quincy i Rainie siedzieli po obu stronach Kimberly. Sal usiadl za plecami Ginny.
Kimberly przyszlo do glowy, ze wygladaja jak bokserzy w naroznikach ringu, co Duffy'ego, ktory siedzial posrodku, czynilo arbitrem.
– Zacznijmy od podstawowych informacji, a potem wejdziemy w szczegoly, dobrze? – powiedzial swym niskim, mruczacym barytonem. – Wszyscy maja wode? Tylko prosze, bez zadnych awantur.
Zwrocil sie do Ginny i pokazal na lezacy przed nim dyktafon.
– Prosze podac imie, nazwisko i date urodzenia.
Ginny zmierzyla go wscieklym wzrokiem i Kimberly przez moment sie zastanawiala, czy nie podejsc i jej nie przylozyc, ale nagle dziewczyna opuscila ramiona i cala agresja z niej uszla.
– Ginny – szepnela. – Virginia Jones.
Nastepnie Duff spisal dane i numery odznak przedstawicieli organow scigania obecnych w pomieszczeniu oraz zaprotokolowal date i miejsce przesluchania. Potem odczytal Ginny przyslugujace jej prawa i dal do podpisania zgode na przesluchanie. Wreszcie przystapili do konkretow.
Tak, Virginia Jones przywiozla dzis wieczorem Aarona Johnsona do hotelu Smith House. Tak, wiedziala, ze jest uzbrojony i prawdopodobnie ma zamiar zastrzelic agentke federalna Kimberly Quincy.
Tyle ze on naprawde nie nazywal sie Aaron Johnson; to byl pseudonim, ktory wymyslil inny mezczyzna zwiazany z ta sprawa, zeby moc sie do niego zwracac publicznie. To wlasnie on, znany jako Dinchara, dostarczyl mu pistolet kalibru 9 mm i wskazal jako cel agentke FBI Kimberly Quincy. W zamian za jej zastrzelenie obiecal mu wolnosc. Nazywal to „egzaminem”. Johnsonowi zalezalo, zeby ten egzamin zdac, poniewaz to oznaczalo, ze Dinchara, ktory uprowadzil go ponad dziesiec lat wczesniej i od tego czasu wiezil, w koncu go wypusci.
– A jaka byla w tym pani rola? – spytal Duff.
Ginny wzruszyla ramionami.
– Przywiozlam go. – Polozyla reke na ledwo zaokraglonym brzuchu. – Jestem w ciazy z Aaronem, dlatego musial to zrobic. Zebysmy mogli byc razem.
Przerzucila wzrok na Kimberly.
– Co pani zrobila? To jeszcze dzieciak, nic nie rozumial. Jak pani mogla zastrzelic dziecko?
Kimberly zacisnela usta. Ginny jeszcze nie wiedziala, co zaszlo w pokoju hotelowym, a policja jakos sie nie spieszyla z poinformowaniem jej o tym.
– Wystawilas mnie – powiedziala. – Aaron musial znalezc ofiare, a ty wskazalas mu mnie. Dlaczego?
– Wcale nie…
– Powiedzial mi o wszystkim! Radze ci, zacznij mowic, bo twoje dziecko urodzi sie w wieziennym szpitalu i nawet go na oczy nie zobaczysz. Moge ci przyniesc cale artykuly o tym, jak to wyglada. Rodzisz z rekami i nogami przykutymi do lozka, wszyscy cie traktuja jak klacz zarodowa, a potem odbieraja ci dziecko. Chcesz wiedziec wiecej, posluchac, co cie czeka…?
– To Dinchara mnie do tego zmusil! Juz pani zapomniala? On tylko wtedy odczuwa satysfakcje, gdy ktos zabija ukochana osobe. Tylko ze Aaron juz nie mial zadnej rodziny. To kogo mial kochac? Kto bliski mu pozostal?
Przy tych ostatnich slowach Ginny uciekla wzrokiem w bok. Kimberly to dostrzegla i nagle zrozumiala. Zaskoczona, oparla sie na krzesle i poczula, ze opada z niej pierwsza zlosc.
– Ty… – szepnela. – Ty bylas logicznym celem. I oboje zdawaliscie sobie z tego sprawe, prawda? Wiedzieliscie, ze Dinchara kaze Aaronowi zabic ciebie. Chyba ze znajdzie kogos innego.
– Chcielismy, zeby to byl ktos wazny – powiedziala Ginny, nie patrzac juz na nikogo – ale tez w jakis sposob grozny dla Dinchary, tak zeby go zaintrygowal. Znalazlam artykul o pani i Eco-Killerze. Pokazalam mu i… – Wzruszyla ramionami. – Spodobala mu sie pani. Atrakcyjna kobieta, ktora potrafi skopac tylek. Uwazal, ze to calkiem zabawne. Wtedy juz wiedzialam, ze sie uda.
– Czemu nic nie mowilas? – westchnela Kimberly. – Przeciez bysmy wam pomogli, zorganizowalibysmy cala akcje. Wystarczylo powiedziec, co sie dzieje.
– Jak moja matka blagala o zycie? Albo Tommy? – Usta Ginny wykrzywily sie w usmiechu, gdy ujrzala zaskoczona mine Kimberly. – Wiem, co zrobil Aaron. Dinchara mi powiedzial. Nie odmowilby sobie tej przyjemnosci. Opowiadal, jak mu sie rece trzesly, kiedy unosil pistolet. Jak Tommy blagal o litosc, mowil do niego „prosze pana”, proponowal mu samochod, pieniadze, a nawet ze mu zrobi laske. Wyobrazilam sobie ten upiorny szept Dinchary za plecami: „No, strzelaj, cioto. Pociagnij za ten cholerny spust… Strzelaj, strzelaj, strzelaj… „.
I Aaron strzelil. Ciagle to slysze, najczesciej w nocy. Krzyki mamy, blagania Tommy'ego i rechot Dinchary. Wiec jak niby chcesz mi pomoc, laluniu z FBI? Nikt tu nie pomoze.
Przestala mowic. Przez caly czas trzymala rece na brzuchu, glaszczac go teraz w uspokajajacym gescie.
– To Aaron do mnie dzwonil, prawda? Dalas mu moj numer telefonu. Dzwonil, zeby zarzucic przynete.
– Dostaliscie informacje – odparowala Ginny. – Mieliscie tylko zlapac Dinchare, a wtedy to wszystko by sie nie wydarzylo.
– A te koperty z prawami jazdy wetkniete za wycieraczke samochodu agenta Martignettiego?
Ginny wzruszyla ramionami.
– Mnie nie pytajcie, jak tylko wykonywalam polecenia.
– Ty je podrzucilas? – zdziwil sie Sal. – Ale po co? Kto ci kazal?
Ginny dziwnie na niego spojrzala.
– Dinchara, a ktoz by inny? Przeciez to on wszystkim kreci.
Kimberly podzielala zdziwienie Sala.
– Dinchara chcial, zeby trafily w rece GBI?
– Chcial, zeby trafily w rece agenta Sala Martignettiego. Pokazal mi jego zdjecie i w ogole.
– Dlaczego?
– A dlaczego nie? Czy wy jestescie glusi? Dincharze nie zadaje sie zadnych pytan. Chyba ze komus zycie niemile. Dal mi dokladne instrukcje, wykonalam zadanie i tyle.
Kimberly zmarszczyla brwi. Nie spodobala jej sie ta ostatnia informacja. Duff odchrzaknal.
– Prosze pani, ten Dinchara… Czy on ma jakies nazwisko, adres zamieszkania? Takich informacji potrzebujemy.
– Nie wiem.
– Klamiesz – skwitowala Kimberly.
– Przeciez mowie, ze…
– Klamiesz! – Kimberly rzucila jej przed nos fotografie godzine wczesniej znaleziona w jej torebce. Czarno- biale, sfatygowane zdjecie przedstawialo Ginny i Aarona, ktorzy zetknieci czolami smieja z czegos, co tylko im jest wiadome. Dopiero teraz Sal i Kimberly przyjrzeli mu sie uwazniej.
– Wspolne popoludnia w centrum handlowym, publiczne okazywanie czulosci, zdjecia? Najwyrazniej tworzyliscie calkiem bliski zwiazek. A to moglo sie stac tylko, jezeli Dinchara was ze soba poznal.
– Przywiozl go raz ze soba do Sandy Springs.
– I co, hojnie ci zaplacil, zebys go przeleciala?
– Filmowal nas, kiedy sie kochalismy. On tym sie wlasnie zajmuje: kreci pornosy i sprzedaje je w Internecie. Znacie tych zbokow, co rozsylaja spam typu: „Chcesz zobaczyc zdjecia, jak trzynastolatka bzyka sie z kozlem?”. To wlasnie Dinchara.
– Czyli musi miec studio…
– Tylne siedzenie samochodu…
– Bzdura. To skomplikowane przedsiewziecie. Ma studio w jakims domu, do ktorego cie zawozil i tam spotykalas sie z Aaronem.
– Mialam zawiazane oczy! – zawolala dziewczyna. – Nie pozwalal mi patrzec. Wy nie wiecie, jaki on jest…
– Bzdura! Dobrze znamy takie typy. Moje biurko jest zawalone setkami podobnych spraw. Przestan wiec wreszcie utrudniac i mow wszystko, co wiesz.
Ale Ginny nie przyjmowala tego do wiadomosci. Z dzikim wzrokiem pochylila sie nad stolem i powiedziala: