– Pomozcie mi. One sie otwieraja. One sie… otwarly. Ostatnie slowo rozplynelo sie w niskim jeku czystej rozpaczy. Udreka Melanie dosiegla szczytu.
Stopniowo jej oddech uspokoil sie, uregulowal, powrocil do normy. Lkania ucichly.
Lezala spokojnie, w idealnym bezruchu, jakby gleboko uspiona. Lecz w ciemnosci pod lozkiem oczy miala wciaz szeroko otwarte, pelne grozy i bolu.
10
Laura wrocila do domu tuz przed switem i zaparzyla dzbanek mocnej kawy. Zaniosla kubek do goscinnej sypialni i popijala goracy napoj, kiedy scierala kurze, slala lozko i przygotowywala pokoj dla Melanie.
Czteroletnia cetkowana kocica Pieprzowka ustawicznie wlazila jej pod nogi, ocierala sie i zadala, zeby ja glaskano i drapano za uszami. Kotka jakby wyczuwala, ze wkrotce utraci swoja pozycje domowej faworyty.
Przez cztery lata Pieprzowka stanowila dla Laury namiastke dziecka. W pewnym sensie dom rowniez stanowil namiastke dziecka, pomagal wyladowac macierzynska energie, ktorej Laura nie mogla skierowac na wlasna corke.
Szesc lat wczesniej, po ucieczce Dylana, ktory wyczyscil ich konta bankowe i nie zostawil zadnej gotowki, Laura musiala zacisnac pasa, ciulac i kombinowac, zeby utrzymac dom. Nie byla to rezydencja, lecz przestronna parterowa willa w hiszpanskim stylu w Sherman Oaks, z czterema sypialniami, po „dobrej” stronie Bulwaru Ventura, na kretej uliczce, gdzie niektore domy mialy baseny, a jeszcze wiecej – sauny, gdzie dzieci zwykle posylano do prywatnych szkol, a domowe psy to nie byly kundle, tylko rasowe owczarki niemieckie, spaniele, golden retrievery, airedaleteriery, dalmatynczyki i pudle zarejestrowane w Amerykanskim Klubie Kynologicznym. Dom stal na duzej parceli, czesciowo zasloniety przez drzewa, krzewy lindery, bujne czerwone i purpurowe hibiskusy, czerwone azalie oraz plot obrosniety bugenwilla, za gestym zywoplotem niecierpkow we wszelkich mozliwych odcieniach wzdluz serpentynowej, wykladanej kafelkami sciezki, ktora prowadzila do drzwi frontowych.
Laura byla dumna ze swojego domu. Trzy lata wczesniej, kiedy wreszcie przestala oplacac prywatnych detektywow, zeby szukali Dylana i Melanie, zuzyla zaoszczedzone pieniadze na drobne remonty: ciemno bejcowane debowe listwy Podlogowe, listwy sufitowe i framugi drzwi; nowa, intensywnie ciemnoniebieska glazure w glownej lazience, z bialymi umywalkami – muszelkami w stylu Sherle Wagner i zlota armatura. Zrownala z ziemia orientalny ogrod Dylana na tylnym trawniku, poniewaz przypominal jej o mezu, i zastapila go dwudziestoma gatunkami roz.
W pewnym sensie dom zajal miejsce corki, ktora jej ukradziono; opiekowala sie nim, chuchala i dmuchala na niego, prowadzila ku dojrzalosci. Troska o dobry stan domu przypominala matczyna troske o zdrowie dziecka.
Teraz nie musiala juz dluzej sublimowac instynktu macierzynskiego. Jej corka wreszcie wracala do domu.
Pieprzowka miauknela.
Laura zgarnela kota z podlogi i trzymajac go, z dyndajacymi lapami, tuz przy twarzy, powiedziala:
– Zostanie jeszcze mnostwo milosci dla jednej biednej kici. Nie martw sie, myszolapko.
Zadzwonil telefon.
Laura postawila kota, przeszla przez hol do glownej sypialni i zdjela sluchawke z widelek.
– Halo?
Brak odpowiedzi. Dzwoniacy wahal sie przez chwile, po czym odlozyl sluchawke.
Laura niepewnie popatrzyla na telefon. Moze pomylka. Ale o tej martwej godzinie przed switem, w te niezwykla noc dzwoniacy telefon i cisza w sluchawce nabieraly zlowrogiego znaczenia.
Ponownie sprawdzila zamki na drzwiach. Marny srodek ostroznosci, ale nie potrafila nic wiecej wymyslic.
Wciaz niespokojna, probowala wyrzucic z mysli gluchy telefon i w koncu poszla do pustego pomieszczenia, niegdys pokoju dziecinnego.
Dwa lata wczesniej pozbyla sie dzieciecych mebelkow Melanie, kiedy wreszcie przyznala przed soba, ze jej zaginiona corka do tej pory na pewno ze wszystkiego wyrosla. Nie urzadzila pokoju od nowa, rzekomo dlatego, ze po powrocie Melanie bedzie dostatecznie duza, zeby samodzielnie wybrac nowe meble. Tak naprawde Laura zostawila pusty pokoj, poniewaz – chociaz nie potrafila przyznac sie do wlasnych lekow – w glebi duszy czula, ze Melanie nigdy nie wroci, ze coreczka zniknela na zawsze.
Zachowala jednak kilka zabawek. Teraz wyciagnela z szafy pudlo z nimi i przetrzasnela zawartosc. Trzylatka i dziewieciolatka niewiele maja ze soba wspolnego, ale Laura znalazla dwa przedmioty, ktore powinny wciaz przemawiac do Melanie: duza lalke z galgankow, troche usmolona, oraz mniejszego pluszowego misia z oklaplymi uszami.
Zaniosla lalke i misia do goscinnej sypialni i posadzila je na poduszce, oparte o wezglowie. Melanie zobaczy zabawki, gdy tylko wejdzie do pokoju.
Pieprzowka wskoczyla na lozko, podeszla do lalki i misia z zaciekawieniem, lecz zachowujac ostroznosc. Obwachala lalke, szturchnela nosem misia, po czym zwinela sie w klebek obok nich; widocznie zdecydowala, ze sa przyjazne.
Pierwsze smugi dziennego swiatla wpadaly przez oszklone drzwi. Subtelne fluktuacje odcieni blasku – od szarosci do zlota i z powrotem do szarosci – powiedzialy Laurze nawet bez patrzenia na niebo, ze deszcz ustal i chmury sie rozchodza.
Chociaz Laura w nocy przespala tylko trzy godziny i chociaz odbierala corke ze szpitala dopiero za szesc czy osiem godzin, nie chciala wracac do lozka. Czula sie ozywiona, pelna energii. Z tarasu przed frontowymi drzwiami przyniosla opakowana w plastik poranna gazete. W kuchni wycisnela dwie duze pomarancze i napelnila szklanke swiezym sokiem, postawila garnuszek wody na kuchence, zeby sie zagotowala, wyjela z kredensu pudelko platkow zbozowych z rodzynkami i wlozyla dwie kromki chleba do tostera. Nawet zaczela nucic – melodie „Daniel” Eltona Johna – kiedy siadala przy stole.
Jej corka wracala do domu.
Artykuly z pierwszej strony gazety – zamieszki na Bliskim Wschodzie, walki w srodkowej Afryce, intrygi politykow, napady, rabunki i bezsensowne zabojstwa – nie wprawily jej w zwykle przygnebienie. Nie podano informacji o morderstwie Dylana, Hoffritza i nieznanego mezczyzny. Ta historia wydarzyla sie zbyt pozno, zeby trafic do porannego wydania. Gdyby Laura przeczytala opis tej zbrodni w „Timesie”, pewnie stracilaby radosny nastroj. Ale nie znalazla zadnej wzmianki na ten temat, a po poludniu Melanie miala wyjsc ze szpitala, i biorac wszystko pod uwage, zdarzaly sie gorsze poranki.
Jej corka wracala do domu.
Laura dokonczyla sniadanie, odsunela gazete i siedziala, Patrzac przez okno na mokry ogrod rozany. Wilgotne kwiaty wydawaly sie zbyt jaskrawe w ukosnych promieniach slon – ca, nienaturalnie barwne, jak w zbyt wyrazistym snie.
Laura stracila rachube czasu, mogla tak siedziec przez dwie minuty albo nawet dziesiec, kiedy wyrwal ja z zamyslenia nagly huk i loskot gdzies w domu. Wyprostowala sie sztywno, czujna, przestraszona, oczyma duszy widzac sciany zbryzgane krwia i zimne, martwe ciala w nieprzezroczystych plastikowych workach.
Zlowieszcza wizja rozwiala sie, kiedy Pieprzowka wpadla z jadalni do kuchni, szczekajac pazurkami po plytkach podlogi. Skoczyla do kata i stanela tam ze zjezona sierscia na grzbiecie, polozywszy uszy, wpatrujac sie w drzwi, przez ktore weszla. Potem kotka nagle sie opamietala i z udawana, niemal komiczna nonszalancja zwinela sie w puszysty klebek, ziewnela i spojrzala na Laure sennymi oczami, jakby mowila: „Kto, ja? Stracilam swoja kocia godnosc? Ani na chwile! Nigdy! Przestraszona? Smieszne!”.
– Cos ty zrobila, kiciu? Przewrocilas cos i sie zleklas? Kotka znowu ziewnela.
– Lepiej, zebys nic nie stlukla – ostrzegla Laura – bo sprawie sobie nauszniki z kociego futerka.
Obeszla dom sprawdzajac, co zbroila Pieprzowka, i odkryla to w goscinnej sypialni. Pluszony mis i szmaciana lalka lezaly na podlodze. Na szczescie kot nie poszarpal ich pazurami. Budzik spadl z nocnej szafki. Laura podniosla go i zobaczyla, ze nadal tykal; nawet szklana tarcza nie pekla. Odstawila budzik na miejsce, posadzila lalke i misia z powrotem na lozku.
Dziwne. Pieprzowka wyrosla z etapu niezdarnego kociectwa trzy lata wczesniej. Teraz byla nieco zaokraglona,