sposob, ze nie mogla sie oprzec. Regina byla posluszna istota, dla ktorej jedyny cel, sens i radosc zycia stanowilo wypelnianie rozkazow. Eddie i jego przyjaciele lubili ja taka, mowila, chcieli ja taka, a przeciez nie mogla byc taka z nimi i calkiem inna z innymi. „Nie rozumiesz, Eddie? Nie rozumiesz?”. Moze i rozumial, ale jej wyjasnienia wcale nie zlagodzily jego furii. Spoliczkowal ja ponownie, i jeszcze raz, a jej bolesny, lecz odstreczajaco gorliwy okrzyk nie brzmial przekonujaco.

Dan odsunal sie od drzwi i przeszedl wzdluz fasady domu do pierwszego okna. Chcial spojrzec na tego Eddiego.

Przez szpare w zaslonach zobaczyl fragment salonu i mezczyzne w wieku okolo czterdziestu pieciu lat. Facet mial rude wlosy, wasy i ciastowate rysy twarzy. Nosil czarne spodnie, biala koszule, szara welniana kamizelke i muszke. Wygladal jak podstarzaly, zepsuty dzieciak. Chociaz wydawal sie zgrzybialy, poruszal sie nienaturalnie dziarskim krokiem karlowatego koguta, jakby uwazal, ze autorytet zawsze nalezy wzmocnic wypinaniem piersi, wymachiwaniem ramion i bunczuczna kogucia postawa. Pomimo tych pozorow sprawial wrazenie slabego i niedoleznego, niczym nauczyciel z liceum, ktory nie potrafi utrzymac dyscypliny wsrod uczniow. Bynajmniej nie nalezal do tego rodzaju mezczyzn, ktorzy bija kobiety; pewnie wcale nie uderzylby Reginy, gdyby byla inna kobieta, poniewaz inna kobieta moglaby mu oddac.

Eddie najbardziej przejal sie tym, ze Regina powiedziala Danowi o Przedsiebiorstwach Johna Wilkesa, ktore ja utrzymywaly, do ktorych nalezal jej dom i ktore przysylaly jej czek co miesiac. Regina kleczala przed nim z pochylona glowa, niczym wasal korzacy sie przed feudalem, a on gorowal nad nia, przestepowal z nogi na noge, gestykulowal z nerwowym ozywieniem i ciagle besztal ja za niepotrzebne mielenie ozorem.

Przedsiebiorstwa Johna Wilkesa.

Dan wiedzial, ze zdobyl klucz do nastepnego zamka w tej tajemnicy zamknietej na cztery spusty.

Odsunal sie od okna i wrocil na ulice, gdzie zaparkowal samochod. Otworzyl bagaznik i z kartonowego pudla wyjal jedna z siedmiu ksiazek Alberta Uhlandera, ktore wczesniej wyniosl z domu Neda Rinka. Regina powiedziala, ze mezczyzna imieniem Albert odwiedzil ja raz i w przeciwienstwie do innych, ktorzy ja wykorzystywali, nigdy nie przyszedl ponownie; mowila, ze mial koscista twarz i ostre jastrzebie rysy. Teraz, w upiornym blasku rteciowych latarni ulicznych i jeszcze bardziej niesamowitym swietle zarowki w bagazniku, Dan obejrzal fotografie autora na okladce. Uhlander mial dluga, waska, niemal trupia twarz, wydatne czolo, szczeki i kosci policzkowe; oczy spogladaly zimno i drapieznie, co w polaczeniu z zakrzywionym, haczykowatym nosem rzeczywiscie upodabnialo mezczyzne do jastrzebia czy innego okrutnego drapieznego ptaka.

Wiec to Uhlander odwiedzil Regine, ale tylko raz, powodowany nie przemozna i perwersyjna seksualna potrzeba jak inni, lecz raczej ciekawoscia, jakby musial zobaczyc na wlasne oczy, ze Regina istnieje i ze Hoffritz calkowicie ja zniewolil. Moze chcial osobiscie przekonac sie o geniuszu Hoffritza w tej dziedzinie, zanim przylaczyl sie do dziwacznego projektu Hoffritza i McCaffreya zwiazanego z Melanie.

Dan chcial z nim porozmawiac. Dopisal Uhlandera do pamieciowej listy osob, ktore zamierzal przesluchac, listy obejmujacej juz Mary O’Hare, zone Ernesta Andrew Coope – ra, zone Josepha Scaldonego (jesli takowa posiadal), zarzadcow i/lub wlascicieli Przedsiebiorstw Johna Wilkesa, srebrnowlosego dystyngowanego zboczenca, ktory regularnie odwiedzal Regine i ktorego znala tylko pod pseudonimem „Tatus”, oraz innych mezczyzn, ktorzy ja wykorzystywali – Eddiego, Shelby’ego i Howarda.

Wlozyl ksiazke z powrotem do pudla, zamknal bagaznik i wsiadl do samochodu, kiedy ciezkie krople deszczu zaczely rozpryskiwac sie na chodniku. Wciaz mial w kieszeni liste wysylkowa Scaldonego i wiedzial, ze wkrotce znajdzie nazwiska Eddiego, Shelby’ego i Howarda wsrod tych trzystu klientow Znaku Pentagramu. Ale swiatlo bylo marne, czul sie zmeczony, oczy go piekly i chcial porozmawiac z Laura McCaffrey, zanim zrobi sie pozno, wiec zostawil liste w kieszeni, uruchomil silnik i wyjechal ze wzgorz Hollywood.

Za pietnascie jedenasta, kiedy dotarl do domu Laury w Sherman Oaks, padal zimny deszcz. Chociaz w kilku pokojach palily sie swiatla, nikt nie otworzyl drzwi. Dan dzwonil, potem pukal, pozniej walil w drzwi – bez rezultatu.

Gdzie jest Earl Benton? Mial tu zostac do polnocy, zanim go zmieni nastepny agent z Paladyna.

Dan pomyslal o zmiazdzonych, porozrywanych trupach w Studio City poprzedniej nocy i o martwym zabojcy Nedzie Rinku. Coraz bardziej zaniepokojony, odszedl od drzwi, z mlaskaniem przebrnal przez rozmiekly trawnik, przecisnal sie pomiedzy dwoma ciezkimi od kwiatow krzakami hibiskusa i zajrzal w najblizsze okno. Nie zobaczyl nic niezwyklego, zadnych trupow, krwi ani zniszczen. Podszedl do nastepnego okna, ale tez nic nie dostrzegl, wiec pospieszyl do bocznej furtki, wszedl na podjazd i pobiegl na tyly domu. Serce mu walilo, ostry bol rozdzieral wnetrznosci.

Drzwi kuchenne nie byly zamkniete na klucz. Otworzyl je i wchodzac do srodka zauwazyl, ze framuga popekala, a zerwany lancuch zwisal z zaczepu. Potem zobaczyl balagan w kuchni: poszarpane, zwiedle kwiaty, zgniecione, podarte liscie, jakies roslinne szczatki, grudy wilgotnej ziemi. Brak krwi.

Na stole staly trzy talerze z niedojedzonym spaghetti, posypanym kurzem i brudem. Jedno przewrocone krzeslo.

Splatana masa niecierpkow wylewajaca sie z kuchennego zlewu.

Ale zadnej krwi. Bogu dzieki. Zadnej krwi. Na razie. Wyciagnal rewolwer.

Pelen obaw, z rozpacza myslac o zmasakrowanych trupach, ktore musza lezec gdzies w domu, wymknal sie z kuchni i ostroznie zagladal do wszystkich pokojow po kolei. Nikogo nie znalazl, sploszyl tylko wystraszonego kota.

Sprawdzil garaz i zobaczyl, ze zniknela blekitna honda Laury McCaffrey. Nie wiedzial, co o tym myslec.

Kiedy upewnil sie, ze nigdzie nie ma zadnych trupow, doznal tak wielkiej ulgi, jakby przedtem wedrowal po dnie oceanu, przygniatany milionami ton wody, i nagle zostal przeniesiony na suchy lad, gdzie dzwigal na ramionach tylko powietrze. Ulga byla tak gleboka, a towarzyszaca jej radosc tak silna, ze musial przyznac sie przed samym soba, iz traktowal te kobiete z chorym dzieckiem inaczej niz wszystkie inne ofiary, z jakimi mial do czynienia przez czternascie lat policyjnej roboty. Jego niezwykle zaangazowanie i empatia nie wynikaly z niejasnego podobienstwa tej sprawy do przypadku Fran i Cindy Lakey sprzed lat; Laura McCaffrey nie pociagala go wylacznie dlatego, ze ratujac ja i Melanie, mogl odkupic smierc Cindy Lakey, ktorej nie zdolal ocalic. Owszem, czesciowo zainteresowala go z tego powodu, ale pociagala go rowniez jako kobieta. Nigdy przedtem nie przezywal takiej fascynacji; Laura wywarla na nim wrazenie nie tylko swoja uroda, niezaprzeczalnie wyjatkowa, i nie tylko wybitna inteligencja, wazna dla niego, poniewaz nigdy nie podzielal sklonnosci ogolu mezczyzn do glupich blondynek czy pustoglowych brunetek, ale takze niezwykla sila i determinacja w obliczu straszliwego zagrozenia.

Lecz nawet jesli Laura i Melanie wyjda zywe z tej historii, pomyslal, nie mam zadnych szans na zwiazek z ta kobieta. Ona jest doktorem psychologii, na litosc boska. Ja jestem gliniarzem. Ona jest bardziej wyksztalcona ode mnie. Zarabia wiecej ode mnie. Daj sobie spokoj, Haldane. Nie dorastasz do jej klasy.

Niemniej, kiedy nie znalazl w domu zadnych cial, poczul ogromna ulge i serce wezbralo mu dziwna radoscia, jakiej nie doznalby, gdyby kto inny uniknal smierci zamiast tej kobiety i jej dziecka.

Wrocil do kuchni, zeby dokladniej obejrzec zniszczenia, i wtedy zorientowal sie, ze nie jest juz sam w domu. Michael Seames, agent FBI, ktorego poznal przed paroma godzinami w Znaku Pentagramu, stal przy stole z rekami w kieszeniach i wpatrywal sie w roslinne szczatki, ktore zasmiecaly pomieszczenie. Twarz Seamesa, dziwnie mloda pomiedzy siwymi wlosami a przygarbionymi ramionami, wyrazala zdumienie i zatroskanie.

– Dokad oni pojechali? – zapytal Dan.

– Mialem nadzieje, ze to pan mi powie – odparl Seames.

– Za moja rada zatrudnila calodobowa ochrone…

– Kalifornia Paladyn.

– Tak, zgadza sie. Ale o ile mi wiadomo, nie zamierzali proponowac, zeby sie ukryla czy cos w tym rodzaju. Mieli tutaj z nia zostac.

– Jeden z nich byl tutaj. Niejaki Earl Benton…

– Tak, znam go.

– Jeszcze godzine temu. Potem bez ostrzezenia wyniosl sie razem z Laura McCaffrey i dziewczynka. Zwiewali, jakby sie palilo. Mamy furgonetke inwigilacyjna po drugiej stronie ulicy.

– Och?

– Probowali scigac Bentona, ale za szybko jechal. – Seames zmarszczyl brwi. – Wlasciwie wygladalo na to, ze od nas tez chcial uciec. Nie podejrzewa pan dlaczego?

– Bede strzelal w ciemno. Pewnie za slabo sie orientuje, zeby cos takiego sugerowac. Ale moze on wam nie

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату