– Kto oplaca twoj czynsz? – zapytal.

– Nie place czynszu.

– Do kogo nalezy ten dom?

– Do firmy.

– Jakiej firmy?

– Co moge dla ciebie zrobic?

– Do jakiej firmy?

– Pozwol, ze zrobie cos dla ciebie.

– Do jakiej firmy? – nalegal.

– Przedsiebiorstwa Johna Wilkesa.

– Kto to jest John Wilkes?

– Nie wiem.

– Nigdy nie mialas tutaj mezczyzny imieniem John? – Nie.

– Skad wiesz o tych Przedsiebiorstwach Johna Wilkesa?

– Dostaje od nich czek co miesiac. Bardzo przyzwoity czek. Dan chwiejnie wstal z kanapy.

Regina okazala wyrazne rozczarowanie. Dan rozejrzal sie, spojrzal na walizki przy drzwiach, ktore zauwazyl, wchodzac.

– Wyjezdzasz?

– Na pare dni.

– Dokad?

– Do Las Vegas.

– Uciekasz, Regino?

– Od czego mam uciekac?

– Ludzie gina z powodu tego, co sie stalo w szarym pokoju.

– Ale ja nie wiem, co sie stalo w szarym pokoju, i nie chce wiedziec – odparla. – Wiec jestem bezpieczna.

Patrzac na nia, Dan zrozumial, ze Regina Savannah Hoffritz miala wlasny szary pokoj. Zabierala go wszedzie ze soba, poniewaz w tym szarym pokoju znajdowala sie prawdziwa Regina, zamknieta, uwieziona, schwytana w pulapke.

– Regino – powiedzial – potrzebujesz pomocy.

– Potrzebuje, zebys mi rozkazywal.

– Nie. Potrzebujesz…

– Niczego mi nie brak.

– Potrzebujesz terapii.

– Jestem wolna. Willy nauczyl mnie wolnosci.

– Wolnosci od czego?

– Odpowiedzialnosci. Strachu. Nadziei. Wolnosci od wszystkiego.

– Willy cie nie uwolnil. On cie zniewolil.

– Pan nie rozumie.

– On byl sadysta.

– To nic zlego.

– Wtargnal do twojego umyslu, skrzywil cie. Nie mowimy o jakims niedowarzonym profesorku psychologii, Regino. Ten zboczeniec byl gruba szycha. Facet pracowal dla Pentagonu, zajmowal sie modyfikacja behawioralna, odkrywal nowe sposoby prania mozgu. Narkotyki tlumiace jazn, Regino. Podprogowe warunkowanie. Willy byl dla Wielkiego Brata tym, czym Merlin dla krola Artura. Tylko ze Willy rzucal zle czary, Regino. Przemienil cie w to… w masochistke, dla wlasnej rozrywki.

– I w ten sposob mnie uwolnil – oznajmila pogodnie. – Widzi pan, kiedy czlowiek juz nie boi sie bolu, kiedy uczy sie kochac bol, wtedy nie boi sie niczego. I dlatego jestem wolna.

Dan chcial nia potrzasnac, ale wiedzial, ze potrzasaniem niczego nie osiagnie. Wrecz przeciwnie. Regina bedzie tylko blagac o wiecej.

Chcial postawic ja przed wspolczujacym sedzia i bez jej zgody uzyskac nakaz leczenia psychiatrycznego. Ale nie byl jej krewnym, tylko praktycznie obcym czlowiekiem; zaden sedzia nie zechce go wysluchac, po prostu tak sie tego nie zalatwia. Chyba nie mogl dla niej nic zrobic.

– Wie pan, ciekawa sprawa – odezwala sie. – Mysle, ze Willy tak naprawde nie umarl.

– Och, na pewno umarl.

– Moze nie.

– Widzialem zwloki. Mamy pozytywna identyfikacje uzebienia i odciskow palcow.

– Moze – powtorzyla. – Ale… ciagle zdaje mi sie, ze on zyje. Czasami wyczuwam go gdzies daleko… czuje jego obecnosc. To dziwne. Nie potrafie tego wytlumaczyc. Ale wlasnie dlatego nie zalamalam sie do konca. Bo jakos nie calkiem wierze w jego smierc. On wciaz istnieje… gdzies tam.

Tak uzaleznila swoje samopoczucie i chec do zycia od Willy’ego Hoffritaa, tak bardzo potrzebowala jego pochwaly i aprobaty albo przynajmniej rozmowy z nim przez telefon co jakis czas, ze nigdy nie pogodzi sie z jego smiercia. Dan podejrzewal, ze moglby zabrac ja do kostnicy, pokazac zakrwawionego trupa, zmusic, zeby polozyla dlonie na zimnej martwej skorze, odslonic przed nia groteskowo zmasakrowana twarz, podsunac jej pod nos raport koronera – i wcale by jej nie przekonal, ze Hoffritz zostal zabity. Hoffritz wszedl do jej wnetrza, rozbil jej psychike i polaczyl odlamki we wzor bardziej mu odpowiadajacy, poslugujac sie wlasna osoba jako spoiwem. Gdyby Regina pogodzila sie z rzeczywistoscia jego smierci, stracilaby spojnosc wlasnej osobowosci i grozilby jej obled. Jedyna jej nadzieje – tak pewnie sama uwazala – stanowila wiara, ze Willy wciaz zyje.

– Tak, on gdzies tam jest – powtorzyla. – Czuje to. On jest gdzies daleko.

Z poczuciem calkowitej bezradnosci, gardzac wlasna niemoca, Dan ruszyl do drzwi.

Za jego plecami Regina szybko wstala z sofy.

– Prosze. Zaczekaj – powiedziala. Obejrzal sie na nia.

– Mozesz… mnie miec – zaproponowala.

– Nie, Regino.

– Zrob ze mna, co chcesz. – Nie.

– Bede twoim zwierzatkiem. Zrobil krok w strone drzwi.

– Twoim malym zwierzatkiem. Powsciagnal chec ucieczki.

Podeszla do niego, kiedy otwieral drzwi. Jej perfumy pachnialy subtelnie, lecz efektownie. Polozyla dlon na jego ramieniu.

– Podobasz mi sie – oznajmila.

– Gdzie mieszkaja twoi rodzice, Regino?

– Dzialasz na mnie.

– Twoja matka i ojciec? Gdzie mieszkaja?

Dotknela jego ust smuklymi, cieplymi palcami. Obrysowala zarys warg.

Odepchnal jej reke.

– Naprawde mi sie podobasz.

– Moze rodzice wyciagna cie z tego.

– Podobasz mi sie.

– Regino…

– Zrob mi krzywde. Bardzo wielka krzywde. Odsunal ja od siebie takim gestem, jakim wspolczujacy hipochondryk odpycha natretnego tredowatego: stanowczo, z niesmakiem, obawiajac sie zarazenia, lecz uwzgledniajac jego ciezki stan.

– Kiedy Willy poslal mnie do szpitala, odwiedzal mnie codziennie. Zalatwil mi separatke i kiedy przychodzil, zawsze zamykal drzwi, zebysmy byli sami. Gdy zostawalismy sami, calowal moje since. Codziennie przychodzil i calowal moje since. Nie wyobraza pan sobie, poruczniku, jak cudownie jego usta piescily moje since. Jeden pocalunek i kazde obolale miejsce, kazda mala, wrazliwa ranka ulegala przemianie. Zamiast bolu, kazdy siniak wypelniala rozkosz. Zupelnie jakby… jakby lechtaczka wyrastala na miejscu kazdego sinca, i kiedy mnie calowal, szczytowalam raz po raz.

Dan wyszedl i zatrzasnal za soba drzwi.

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату