Ponadto chyba obawial sie, ze nie zdola bezpiecznie wyprowadzic Laury i Melanie z domu, jesli podsluchujacy dowiedza sie o planowanej ucieczce. To mialo sens. Ktokolwiek finansowal Dylana i Hoffritza, na pewno przez caly czas chcial znac aktualne miejsce pobytu Melanie, zeby w odpowiedniej chwili porwac ja albo zabic. A FBI tez chcialo znac miejsce jej pobytu, zeby w odpowiedniej chwili zlapac ludzi, ktorzy chcieli zlapac Melanie. Chyba ze samo FBI chcialo ja porwac.

Laura znowu poczula sie jak uwieziona w sennym koszmarze.

Moze nie wszyscy uwzieli sie na nich, ale z pewnoscia tak wygladalo. Co gorsza, czyhal na nich nie tylko ktos – ale cos.

Ukryc sie. Nic wiecej nie mogli teraz zrobic. Schowac sie tam, gdzie nikt ich nie znajdzie ani nie wytropi.

Laura chwycila olowek i napisala: „Dokad pojedziemy?”.

– Pozniej – powiedzial cicho Earl. – Teraz musimy sie pospieszyc.

TO nadchodzilo.

W sypialni pomogl Laurze spakowac dwie walizki, jedna dla niej i jedna dla Melanie.

TO nadchodzilo. I chociaz nie wiedziala, czym To jest – a nawet bylo jej troche glupio, ze wierzyla w jego istnienie – fakt ten bynajmniej nie zmniejszal jej strachu przed Tym.

Po spakowaniu walizek, kiedy wlozyli plaszcze, Laura kilkakrotnie zawolala Pieprzowke. Kotka nie odpowiadala, a pospieszne przejrzenie pokoi tez nic nie dalo. Pieprzowka chowala sie, byla nieposluszna, jak postapilby kazdy szanujacy sie kot w podobnych okolicznosciach.

– Zostawmy ja – szepnal Earl. – Jutro ktos wpadnie ja nakarmic.

Przeszli przez pralnie do garazu. Nie zgasili za soba swiatla, zeby nie zdradzic zamiarow. Earl wlozyl walizki do bagaznika blekitnej hondy Laury.

Nie musiala pytac, dlaczego biora jej samochod zamiast jego. Zaparkowal przed domem, przy krawezniku, a gdyby agenci FBI po drugiej stronie ulicy zobaczyli Laure i Melanie idace do samochodu, chcieliby wiedziec, dokad jada i po co; moze nawet chcieliby ich zatrzymac.

Oczywiscie ich pospieszna ucieczka mogla okazac sie bledem, jezeli FBI chcialo tylko pomoc. Albo i nie. W kazdym razie Laura ufala tylko Earlowi Bentonowi.

Posadzil Melanie na tylnym siedzeniu i zapial pas wokol jej talii.

Ze swojego miejsca Laura obejrzala sie i zdumiala wygladem corki. W zamknietym garazu, oswietlona tylko sufitowym swiatlem samochodowym, wymizerowana twarz dziewczynki wydawala sie bezcielesna; blada niby – ksiezycowa poswiata lagodzila ostre linie i wystajace kosci. Po raz pierwszy Laura spostrzegla, jaka sliczna bylaby jej coreczka, gdyby troche przybrala na wadze. Kilka dodatkowych kilogramow oraz spokoj ducha dokonalyby calkowitej i cudownej transformacji. Jedno i drugie przyjdzie z czasem. Laura nagle ujrzala potencjal pod szorstka glina, bliskosc pod obcoscia, piekno pod szaroscia. Czas, niczym pedzel malarza, nalozy inne przezycia i emocje na swieza teraz udreke Melanie, a kiedy farba dni, miesiecy i lat utworzy warstwe dostatecznie gruba, zeby zakryla koszmarne wspomnienia ojca, Melanie nie bedzie juz wychudzonym jak szkielet, dziwacznym stworem o trupiobladej skorze i cierpiacych oczach; bedzie calkiem ladna. Ta swiadomosc pozbawila tchu Laure i na nowo rozbudzila w niej nadzieje.

Co wazniejsze, miekkie swiatlo i pieszczotliwe cienie sprawily, ze Laura zobaczyla wiecej z siebie w corce, co wywarlo na nia jeszcze silniejszy wplyw. Intelektualnie wiedziala, ze Melanie jest do niej podobna – swiadectwo genow wyraznie zaznaczalo sie w nawiedzonej twarzy dziecka, chociaz tortury zmienily ja w maske udreki – lecz az do tej chwili nie odbierala tego podobienstwa na poziomie emocjonalnym. Widzac siebie w corce, uswiadomila sobie jeszcze bardziej, ze cierpienie dziecka to jej wlasne cierpienie, ze przyszlosc dziecka to jej wlasna przyszlosc, ze nie zazna szczescia, dopoki Melanie nie bedzie szczesliwa. Uroda dziewczynki ponownie obudzila w Laurze nadzieje, natomiast odkrycie podobienstwa miedzy nimi podsycilo determinacje, zeby dowiedziec sie prawdy i pokonac wrogow, nawet jesli caly cholerny swiat naprawde zwrocil sie przeciwko nim.

Earl usiadl za kierownica. Spojrzal na Laure i uprzedzil:

– Bedzie dosyc goraco przez najblizsze kilka minut.

– Juz jest goraco – odparla, zapinajac pas bezpieczenstwa.

– Skonczylem kurs samochodowy, na ktorym ucza, jak unikac terrorystow i kidnaperow, wiec nie jezdze tak brawurowo, jakby sie wydawalo.

– Brawura wcale mnie nie zmartwi – odparla Laura. – Nie po tym, jak ten wiatrostwor wpakowal mi sie do kuchni. Zreszta zawsze myslalam, ze fajnie byloby jezdzic jak James Bond.

Usmiechnal sie do niej.

– Twarda z pani sztuka.

Uruchomil silnik, a ona podniosla automatycznego pilota do drzwi garazu, ktory lezal na konsoli pomiedzy fotelami.

– Teraz – powiedzial Earl.

Laura nacisnela guzik i drzwi garazu zaczely sie przechylac. Zanim uniosly sie do konca, Earl wrzucil wsteczny bieg i ruszyl tylem ze sporym przyspieszeniem, chociaz mial ledwie pare cali luzu.

Laura spodziewala sie, ze uderza w drzwi, ale samochod gladko wysliznal sie z garazu i odjechal od domu na wstecznym biegu z duza szybkoscia. Zwolnil na styku podjazdu z ulica, ale niewiele. Earl skrecil kierownice mocno w prawo, zeby ustawic sie przodem do dlugiego zjazdu ze wzgorza.

FBI w swojej falszywej telefonicznej furgonetce jeszcze nie zareagowalo. Earl przydepnal hamulce, wrzucil przedni bieg i docisnal gaz. Opony zapiszczaly i samochod jakby przykleil sie do jezdni, ale zaraz skoczyl naprzod po ciemnej, spadzistej ulicy.

Dwie przecznice dalej Earl zerknal we wsteczne lusterko 1 oznajmil:

– Jada.

Laura spojrzala przez tylna szybe i zobaczyla, ze furgonetka wlasnie rusza od kraweznika.

Earl przydusil hamulce, obrocil kierownice ostro w prawo i honda z poslizgiem skrecila za rog. Na nastepnym skrzyzowaniu skrecil w lewo, potem znowu w prawo, kluczyl i lawirowal przez spokojna willowa dzielnice, wreszcie wyjechal z Sherman Oaks na krawedz doliny, przez gran do kanionu Benedict, po zalesionych zboczach, przez ciemnosc w strone odleglych swiatel Beverly Hills i Los Angeles.

– Zgubilismy ich – rzucil uszczesliwiony.

Laura nie doznala ulgi. Nie wierzyla, ze moga zgubic swojego nieludzkiego wroga – niewidzialne To – rownie latwo jak furgonetke FBI.

25

Dan uwaznie obserwowal Regine i probowal wymyslic, w jaki sposob zmusic ja do mowienia. Wydawala sie tak ulegla, ze z pewnoscia mogl ja nagiac do swoich celow, gdyby tylko wiedzial, gdzie i jak nacisnac.

Regina przestala juz obgryzac kostki dloni. Teraz wsadzila kciuk do ust i ssala go delikatnie. Przybrala poze tak prowokacyjna – niewinnosc oczekujaca sprofanowania – ze Dan mial pewnosc, iz nauczyl ja tego Hoffritz. Zaprogramowal ja do tego? Lecz ssanie kciuka wyraznie przynosilo jej ulge; rozdzierajaca duchowa udreka kazala jej szukac pociechy w najprostszych, najbardziej infantylnych rytualach uspokojenia.

Odkad wlozyla kciuk do ust, przestala siedziec wyprostowana jak dama. Teraz skulila sie w kacie sofy. Dekolt peniuaru rozchylil sie, ukazujac gleboki, gladki, ocieniony rowek miedzy piersiami.

Dan doskonale wiedzial, jak naklonic ja do mowienia, ale nie mial ochoty robic takich rzeczy.

Wyjela na chwile kciuk z ust i powiedziala:

– Nie moge panu pomoc. Naprawde nie moge. Pojdzie pan teraz? Prosze.

Nie odpowiedzial. Wstal z fotela, podszedl do stolika i stanal nad Regina, mierzac ja surowym wzrokiem. Nie podniosla glowy. Ostro, niemal szorstko rozkazal:

– Spojrz na mnie.

Spojrzala na niego. Drzacym glosem, jakby nie spodziewala sie spelnienia prosby, powtorzyla:

– Pojdzie pan teraz? Prosze. Pojdzie pan?

– Odpowiesz na moje pytania, Regino – oswiadczyl Dan z grozba w glosie. – Nie bedziesz klamac. Jesli nie odpowiesz albo jesli mnie oklamiesz…

– Uderzysz mnie? – zapytala.

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату