odslonil jedna idealnie ksztaltna lydke. Siniak wielkosci poldolarowki szpecil kremowa skore. Dwa mniejsze since widnialy na kostce.
– Niech mi pani opowie o Willym.
– Nie chce.
– Obawiam sie, ze to konieczne. Pokrecila glowa.
– Co on robil z Dylanem McCaffreyem w Studio City?
– Nigdy nie powiem zlego slowa o Willym. Niewazne, co mi zrobicie. Mozecie mnie wsadzic do wiezienia, prosze bardzo. Wszystko mi jedno, wszystko mi jedno. – Mowila cicho, lecz z plomiennym przekonaniem. – Za duzo zlego wygadywali o biednym Willym ludzie niegodni calowac jego stopy.
– Regino, spojrz na mnie.
Podniosla jedna reke do ust i lekko przygryzla kostki dloni.
– Regino? Spojrz na mnie, Regino.
Nerwowo ssac przygryziona dlon, uniosla glowe, lecz wciaz unikala jego wzroku. Zamiast spojrzec mu w oczy, patrzyla ponad jego ramieniem.
– Regino, on cie pobil. Nie odpowiedziala.
– Poslal cie do szpitala.
– Kochalam go – wymamrotala spoza przygryzionej dloni, ktorej poswiecala coraz wiecej uwagi.
– On zrobil ci wyrafinowane pranie mozgu, Regino. Jakims sposobem dostal sie do twojego umyslu i zmienil cie, skrzywil cie, a tak nie postepuje mily i cudowny czlowiek.
Lzy trysnely jej z oczu i poplynely po policzkach, twarz sciagnela sie z zalu.
– Tak bardzo go kochalam.
Rekaw peniuaru zsunal sie z ramienia Reginy, kiedy podniosla dlon do ust. Dan zobaczyl maly siniak na umiesnionej czesci przedramienia – i slad na nadgarstku, przypominajacy otarcie od sznura.
Mowila, ze nie widziala Willy’ego Hoffritza od roku, ktos jednak niedawno bawil sie z nia w niewolnice.
Dan popatrzyl na ozdobnie oprawione fotografie na stoliku do kawy, na waski usmiech zmarlego psychologa. Atmosfera nagle zrobila sie gesta, lepka, brudna. Potrzeba swiezego powietrza niemal podniosla go z fotela i skierowala do drzwi.
Zostal na miejscu.
– Ale jak moglas kochac czlowieka, ktory cie krzywdzil?
– On mnie uwolnil.
– Nie, on cie zniewolil.
– Uwolnil mnie, zebym mogla… – Co?
– Robic to, do czego zostalam stworzona.
– A do czego zostalas stworzona?
– Zeby byc taka, jaka jestem.
– Czyli jaka?
– Taka, jaka mnie chca. Przestala plakac.
Usmiech mignal w kacikach jej ust, kiedy rozwazala wlasne slowa.
– Taka, jaka mnie chca.
I zadrzala, jakby sama mysl o zniewoleniu i ponizeniu budzila w niej rozkoszne dreszcze.
– Twierdzisz, ze zostalas stworzona tylko do tego, zeby spelniac wszystkie zachcianki Willy’ego Hoffritza, zeby robic tylko to, czego sobie zyczyl? – rzucil Dan z rosnaca frustracja i gniewem.
– Czego tylko sobie zyczyl – powtorzyla Regina i wreszcie spojrzala mu prosto w oczy.
Pozalowal, ze nie patrzyla juz w przestrzen ponad jego ramieniem, poniewaz zobaczyl – albo zdawalo mu sie, ze zobaczyl – nieznosna udreke, rozpacz i wstret tak silne, ze serce mu sie scisnelo. Ujrzal dusze podarta na strzepy, splamiona, zbrukana, zdeptana i chora. We wnetrzu tego dojrzalego, rozkwitlego, wspaniale zmyslowego kobiecego ciala, pod wierzchnia warstwa osobowosci uleglej kobiety – dziecka istniala inna Regina, lepsza Regina, uwieziona, pogrzebana zywcem, wegetujaca za silnymi psychicznymi blokadami wszczepionymi przez Hoffritza, niezdolna do ucieczki, niezdolna nawet wyobrazic sobie drogi ucieczki. W tej krotkiej chwili kontaktu Dan zobaczyl, ze prawdziwa Regina, z czasow przed poznaniem Hoffritza, przypominala zwiedla laleczke z trawy, wysuszona przez lata nieustannej udreki, zalosna, skurczona istote, ktora koszmarne tortury i upokorzenia zmienily w garsc slomy: tesknila za zapalka, za milosiernym unicestwieniem w ogniu.
Wstrzasniety, nie mogl odwrocic wzroku.
Ona pierwsza spuscila oczy.
Poczul ulge. I wstret.
Zaschlo mu w ustach, jezyk przywarl do podniebienia.
– Czy wiesz, jakie badania prowadzil Willy po wydaleniu z UCLA?
– Nie.
– Nad jakim projektem pracowali z Dylanem McCaffreyem?
– Nie wiem.
– Widzialas kiedys szary pokoj w Studio City? – Nie.
– Czy znasz Ernesta Andrew Coopera? – Nie.
– Josepha Scaldonego?
– Niech pan juz idzie.
– Neda Rinka?
– Nie. Zadnego nie znam.
– Co oni robili z Melanie McCaffrey? Czego od niej chcieli?
– Nie wiem.
– Kto finansowal ten projekt?
– Nie wiem.
Dan byl przekonany, ze klaniala. Wraz z pewnoscia siebie, godnoscia i niezaleznoscia utracila rowniez umiejetnosc zrecznego, przekonujacego falszowania prawdy.
Teraz, kiedy poznal Regine i zobaczyl potworne, niewiarygodne skutki tego, co jej zrobiono, stracil wszelki szacunek do Hoffritza jako czlowieka, lecz jeszcze bardziej przerazaly go umiejetnosci Hoffritza w manipulowaniu ludzmi, jego nieposkromione okrucienstwo i mroczny geniusz, i jeszcze mocniej uswiadomil sobie koniecznosc szybkiego rozwiazania tej sprawy. Jesli Hoffritz tak kompletnie odmienil Regine, co mogl osiagnac we wspolpracy z Dylanem McCaffreyem, majac do dyspozycji wiecej czasu i srodkow? Dan doznawal nowego uczucia, ze czas ucieka, ze trzeba sie spieszyc. Hoffritz uruchomil jakas straszliwa machine, ktora wkrotce zmiazdzy jeszcze wiecej ludzi, chyba ze zrozumieja zasady jej dzialania, zlokalizuja ja i zatrzymaja. Regina go oklamala; nie mogl na to pozwolic. Musial szybko poznac prawdziwe odpowiedzi, zanim bedzie za pozno, zeby pomoc Melanie.
24
Opuscili kuchnie zasmiecona ziemia i kwiatami, ale Laura nie poczula sie bezpieczniej. Dziwaczne zjawiska wystepowaly jedno za drugim, odkad po poludniu weszli do domu. Najpierw Melanie obudzila sie, wrzeszczac ze strachu, drapiac sie i bijac piesciami niczym nawiedzona fanatyczka religijna, ktora wypedza diabla z wlasnego ciala. Potem radio ozylo, a na koniec przez kuchenne drzwi wtargnela traba powietrzna. Gdyby ktos powiedzial Laurze, ze jej dom jest nawiedzony, wcale by go nie wysmiala.
Przeprowadzka z kuchni do salonu nie uspokoila rowniez Earla. Uciszyl Laure, kiedy zaczela cos mowic. Zaprowadzil ja i Melanie do gabinetu, znalazl na biurku dlugopis i plik papieru i pospiesznie nabazgral wiadomosc.
Zdumiona jego tajemniczym zachowaniem, Laura stanela za nim i przeczytala: „Wychodzimy z domu”.
Nie zamierzala sie sprzeciwiac. Wyraznie pamietala ostrzezenie przekazane przez radio: TO nadchodzilo. Pelen kwiatow wir powietrza wygladal na kolejne ostrzezenie o tej samej tresci. To nadchodzilo. To chcialo Melanie. I to wiedzialo, gdzie ich szukac.
Earl pisal dalej: „Prosze spakowac walizke dla siebie i druga dla Melanie”.
Widocznie mial powody podejrzewac, ze ktos zalozyl podsluch w domu.