Milczenie.
– To on, Ross? Smialo, nie boj sie mowic. Powiedziales juz za wiele. Nie upieram sie przy nazwisku, ale musze znac odpowiedz na to pytanie. Czy to on jest odpowiedzialny za Scaldonego i te zwloki w Studio City?
– Nie, nie. Wrecz przeciwnie. Boi sie, ze bedzie nastepnym celem.
– No to kogo sie boi?
– Nie wiem, czy on sie boi kogos. – Co?
– To wariactwo… ale ci ludzie gadaja w ten sposob i sa tacy przerazeni, jakby sam Drakula ich scigal. Z tego, co uslyszalem, wyciagnalem wniosek, ze to nie czlowiek im zagraza. To jakis stwor. Jakis stwor zabija wszystkich zwiazanych z szarym pokojem. Wiem, ze to brzmi kretynsko, ale takie odnioslem wrazenie. Wiec jak, do cholery, dobijamy targu? Wycofuje sie z tego, daje ci obie McCaffrey, a ty dajesz mi Wexlersha i Manuella. Umowa stoi?
Dan udawal, ze sie namysla.
– Okay.
– Umowa stoi? – Tak.
Mondale zasmial sie nerwowo. W jego smiechu zadzwieczala falszywa nuta.
– Rozumiesz, co to znaczy, Haldane?
– Co to znaczy?
– Zawierasz taka umowe, wycofujesz oskarzenia przeciwko facetom, ktorzy podobno zamierzali popelnic morderstwo… wiec jestes tak samo brudny jak inni.
– Nie taki brudny jak ty. Gdybym przez miesiac plywal w scieku i jadl wszystko, co tam znajde, nie bylbym nawet w polowie taki brudny jak ty, Ross.
Odwiesil sluchawke. Wyeliminowal jedno zagrozenie. Nikt nie wykorzysta policyjnej odznaki, zeby dobrac sie do Melanie. Nadal scigala ich armia wrogow, ale teraz zostala uszczuplona o jedna odmiane.
A co najpiekniejsze, nie musial nic oddac w zamian za rezygnacje Mondale’a, nie musial ani troche ubrudzic sobie rak, poniewaz nie zamierzal dotrzymac swojej czesci umowy. Nie poprosi Earla, zeby wycofal oskarzenie przeciwko Wexlershowi i Manuellowi. Przeciwnie, kiedy sprawa wreszcie sie wyjasni i Laura z Melanie beda mogly bezpiecznie pokazac sie publicznie, Dan nakloni je, zeby rowniez zeznawaly przeciwko dwom detektywom, i dolozy wlasne zeznanie. Manuello i Wexlersh byli skonczeni – a razem z nimi Ross Mondale.
30
Dwadziescia piec minut po polnocy Earla Bentona zwolniono ze szpitala.
Widok pobitego ochroniarza wstrzasnal Laura, nawet kiedy zmyto mu krew z twarzy. Z boku glowy lekarze wygolili mu fragment wielkosci polowy dloni i zalozyli siedem szwow na rane, teraz zakryta bandazem. Wargi mial sine i spuchniete. Usta znieksztalcone. Jedno oko podbite. Wygladal jak po bliskim spotkaniu z ciezarowka.
Jego wyglad zrobil wrazenie na Melanie. Oczy dziewczynki nabraly wyrazu. Widocznie wynurzyla sie z transu, zeby przyjrzec sie lepiej Earlowi, jak ryba podplywa pod powierzchnie jeziora, zeby obejrzec dziwne stworzenie stojace na brzegu.
– Aach – powiedziala smutno.
Wydawalo sie, ze chciala powiedziec Earlowi cos wiecej, wiec nachylil sie do niej.
Melanie dotknela jedna reka jego pokiereszowanej twarzy, powoli przeniosla wzrok z posiniaczonego podbrodka na podbite oko i bandaz na glowie. Nerwowo przygryzla dolna warge. Oczy jej zaszly lzami. Probowala mowic, ale nie wydala zadnego dzwieku.
– O co chodzi, Melanie? – zapytal Earl.
Laura pochylila sie nad corka i objela ja ramieniem.
– Co chcesz mu powiedziec, skarbie? Sprobuj po jednym slowie na raz. Mow powoli, bez pospiechu. Potrafisz to powiedziec. Dasz sobie rade, malenka.
Dan, lekarz, ktory opatrzyl Earla, i mloda latynoska pielegniarka patrzyli uwaznie, wyczekujaco.
Zamglone od lez spojrzenie dziecka wedrowalo po twarzy Earla, po ranach odniesionych w walce. Wreszcie Melanie wyjakala:
– Dla m – m – mnie.
– Tak – powiedziala Laura. – Masz racje, malenka. Earl walczyl dla ciebie. Narazal zycie dla ciebie.
– Dla mnie – powtorzyla Melanie ze zdumieniem, jakby sam pomysl, ze ktos ja kocha i troszczy sie o nia, stanowil dla niej calkowita nowosc.
Podekscytowana ta szczelina w autystycznej zbroi dziewczynki, w nadziei, ze poszerzy pekniecie albo nawet calkiem roztrzaska zbroje, Laura powiedziala:
– Wszyscy walczymy o ciebie, skarbie. Chcemy ci pomoc. Pomozemy ci, jesli nam pozwolisz.
– Dla mnie – powtorzyla ponownie Melanie, ale nie odezwala sie wiecej. Chociaz Laura i Earl dalej zachecali ja czulymi slowami, dziewczynka milczala. Lzy wyschly, rece odsunely sie od twarzy Earla, do oczu powrocil nieobecny wyraz. Znuzona, spuscila glowe.
Laura byla rozczarowana, ale nie zrozpaczona. Przeciez dziewczynka wyraznie chciala wyrwac sie ze swego mrocznego prywatnego swiata, a jesli pragnela tego dostatecznie mocno, predzej czy pozniej powroci do zdrowia.
Lekarz z izby przyjec zaproponowal, ze zatrzyma Earla na noc na obserwacji, lecz pomimo licznych obrazen Earl odmowil. Chcial wrocic do bezpiecznego domu i zlozyc zeznanie na policji, zeby wbic kilka gwozdzi do dwuosobowej trumny Wexlersha i Manuella.
Wszyscy przyjechali do szpitala samochodem Dana, ale teraz Dan nie chcial wracac do bezpiecznego domu. Wolal, zeby Laura i Melanie nie zblizaly sie do zadnych glin, wiec zadzwonil po taksowke dla Earla.
– Nie czekajcie ze mna – poprosil Earl. – Wy juz mozecie jechac.
– Rownie dobrze mozemy zaczekac – sprzeciwil sie Dan – bo i tak musimy obgadac pare spraw.
Bez zadnego uzgadniania skupili sie wokol Melanie, zeby ja oslonic. Stali tuz za frontowymi drzwiami centrum medycznego, skad widzieli ulewny deszcz i miejsce, gdzie miala podjechac taksowka. Polowa swietlowek w holu byla wygaszona, poniewaz dawno minela pora odwiedzin, a druga polowa rzucala rozmazane smugi zimnego, nieprzyjaznego swiatla na rozlegla posadzke. Powietrze pachnialo lekko rozanym srodkiem dezynfekujacym. Poza ich czworka pomieszczenie bylo puste.
– Chcesz, zeby Paladyn przyslal kogos tutaj, zeby mnie zastapil? – zapytal Earl.
– Nie – odparl Dan.
– Tak wlasnie myslalem.
– Paladyn jest cholernie dobry – oswiadczyl Dan – i nigdy nie mialem powodu watpic w ich uczciwosc, i nadal nie mam…
– Ale w tym konkretnym przypadku nie ufasz nikomu z Paladyna, tak samo jak nie ufasz nikomu z policji – dokonczyl Earl.
– Poza toba – wtracila Laura. – Wiemy, ze mozemy ci ufac, Earl. Gdyby nie ty, zginelybysmy obie.
– Nie rob ze mnie bohatera – zaprotestowal Earl. – Postapilem jak ostatni glupiec. Otworzylem drzwi Manuellowi.
– Ale przeciez nie mogles wiedziec…
– Ale otworzylem drzwi – powtorzyl z uporem Earl i nawet rozlegle slady pobicia nie zdolaly przeslonic wyrazu samopotepienia na jego twarzy.
Laura zrozumiala, dlaczego Dan i Earl byli przyjaciolmi. Obaj wykazywali zamilowanie do pracy, silne poczucie obowiazku oraz sklonnosc do nadmiernego samokrytycyzmu. Te cechy rzadko wystepowaly we wspolczesnym swiecie, gdzie stawiano raczej na cynizm, egoizm i wygodnictwo.
Dan zwrocil sie do Earla:
– Znajde jakis motel, wynajme pokoj i zaszyje sie tam z Laura i Melanie na reszte nocy. Myslalem, zeby je zabrac do mojego mieszkania, ale ktos mogl to przewidziec.
– A jutro? – zapytal Earl.
– Chce porozmawiac z paroma osobami…