weszla do lazienki i zamknela za soba drzwi.
Dan siedzial przy malym stoliku i zerkajac od czasu do czasu na Melanie, przegladal ksiazki autorstwa Alberta Uhlandera, ktore poprzedniego dnia wyniosl z domu Rinka. Wszystkie siedem tomow traktowalo o okultyzmie: „Nowoczesny duch”, „Nawiedzenia”, „Dwanascie zdumiewajacych przypadkow”, „Voodoo dzisiaj”, „Zycie mediow”, „Rurociag Nostradamusa”, „Eksterioryzacja”, „Przypadek projekcji astralnej” i „Dziwne sily w nas”. Jedna wydal Putnam, jedna Harper & Row, a pozostale piec ku zdziwieniu Dana ukazalo sie nakladem John Wilkes Press, niewatpliwie kontrolowanego przez Przedsiebiorstwa Johna Wilkesa, do ktorych nalezal rowniez dom, gdzie mieszkala obecnie Regina Savannah Hoffritz.
W pierwszej chwili uznal ksiazki w barwnych obwolutach za smiecie, pelne bzdur skierowanych do tych samych ludzi, ktorzy wiernie czytali wszystkie numery „Fate” i wierzyli w kazde wydrukowane tam slowo, ktorzy wstepowali do klubow ufologicznych i glosili, ze Bog jest astronauta albo niebieskim ludzikiem wzrostu dwoch stop o oczach jak spodki. Lecz przypomnial sobie, ze cos nieludzkiego scigalo osoby zwiazane z eksperymentami w szarym pokoju, cos pewnie bardziej zrozumialego dla regularnych czytelnikow „Fate”, nawet z zasmieconymi umyslami, niz dla ludzi podobnych do Dana, ktorzy zawsze traktowali wyznawcow okultyzmu z protekcjonalna wyzszoscia lub jawna pogarda. A teraz, kiedy zobaczyl sesje terapii regresji hipnotycznej z Melanie, stworzyl wlasna teorie, rownie fantastyczna jak rzeczy opisywane na lamach „Fate”. Czlowiek uczy sie cale zycie.
Znalazl adres wydawnictwa na stronie z copyrightem. Biura znajdowaly sie na Doheny Drive w Beverly Hills. Zanotowal to, zeby porownac z adresem centrali zarzadu Przedsiebiorstw Johna Wilkesa, jedna z rzeczy, ktore Earl Benton mial sprawdzic dzisiaj rano.
Nastepnie przewertowal wszystkie siedem tomow, przeczytal dedykacje i podziekowania w nadziei, ze natrafi na znajome nazwisko, ktore jeszcze blizej powiaze Uhlandera z konspiracja McCaffreya – Hoffritza albo zdradzi innych, jeszcze nieujawnionych konspiratorow, lecz nie znalazl nic wartosciowego.
Popatrzyl ponownie na ksiazki i wybral jedna do dokladniejszego przejrzenia. Na pierwszy rzut oka ten wlasnie tom mogl zawierac potwierdzenie okropnej teorii, ktora przyszla Danowi do glowy, kiedy obserwowal sesje terapii hipnozy regresyjnej z Melanie. Przeczytal trzydziesci stron, zanim Laura wziela prysznic, wykapala Melanie i oznajmila, ze gotowa jest rozpoczac dzien; rzeczywiscie na tych kartkach znalazl pozywke dla swoich najgorszych lekow.
Mgla rozplywala sie i odslaniala zarysy tajemnicy. Dan czul, ze stoi na krawedzi zrozumienia, ktore wytlumaczy wypadki z ostatnich dwoch dni: szary pokoj, ohydnie pokiereszowane zwloki, fakt, ze mezczyzni w Studio City nie mogli sie obronic, cudowna ucieczke Melanie z tej jatki, smierc Josepha Scaldonego w zamknietym pokoju i inne nadnaturalne zjawiska.
To bylo szalenstwo.
A jednak… mialo sens.
I przerazalo go jak diabli.
Chcial podzielic sie swoim pomyslem z Laura, zasiegnac jej opinii jako psychiatry. Lecz proponowane wyjasnienie bylo tak szokujace, straszne i beznadziejne, ze postanowil jeszcze to przemyslec. Musial sprawdzic kazde ogniwo w lancuchu rozumowania, zanim poruszy ten temat. Jesli jego podejrzenia okaza sie sluszne, Laura bedzie musiala zmobilizowac wszystkie fizyczne, psychiczne i emocjonalne sily, zeby wytrzymac ten cios.
Wyszli z motelu i wsiedli do samochodu. Laura usiadla z tylu obok Melanie, poniewaz chciala przez caly czas tulic, piescic i pocieszac dziecko, a terminal komputerowy z przodu zostawial miejsce tylko dla dwoch osob.
Dan zamierzal wpasc na krotko do swojego mieszkania, zeby sie przebrac. Koszule, spodnie i marynarke mial wygniecione i nieswieze, poniewaz spal w ubraniu. Teraz jednak, odkad uwierzyl, ze zbliza sie do przelomu w sledztwie, przestal sie przejmowac swoim niechlujnym wygladem. Wolal jak najszybciej odnalezc Howarda Renseveera, Sheldona Tolbecka i innych uczestnikow konspiracji. Pragnal przedstawic im pomysl, na ktory wpadl przed paroma godzinami, i obserwowac ich reakcje.
Zanim wyjechal z motelowego parkingu, obrocil sie i popatrzyl na Melanie.
Opierala sie bezwladnie o matke.
Oczy miala otwarte, lecz puste.
Czy mam racje, mala? – pomyslal. Czy To jest tym, o czym mysle?
Na wpol spodziewal sie, ze Melanie uslyszy niewypowiedziane pytanie i popatrzy na niego, ale nie popatrzyla.
Mam nadzieje, ze sie myle, pomyslal. Bo jesli wlasnie To zabija tych wszystkich ludzi i jesli przyjdzie po ciebie, kiedy wszyscy inni zgina, to nie ma dla ciebie ucieczki, prawda, kochanie? Nie przed czyms takim. Nie ukryjesz sie nigdzie na calym swiecie.
Zadrzal.
Uruchomil silnik i wyjechal z parkingu.
Mgla z poprzedniej nocy wciaz wisiala nad miastem. Znowu zaczal padac deszcz. Kazda zimna kropla uderzala twardo w przednia szybe, a kazdy lodowaty wstrzas przenikal przez szklo, przez ubranie Dana, przez cialo i kosci az do samego wnetrza duszy.
34
Dan i Laura prawie nic nie osiagneli tego ranka, chociaz nie brakowalo im dobrych checi. Przeszkodzila im kolejna ulewa, poniewaz spowolnila miejski ruch do slimaczego tempa. Pogoda nie dopisala, jednak prawdziwy klopot polegal na tym, ze wszystkie szczury, ktore mogly udzielic odpowiedzi, opuszczaly tonacy okret. Ani Renseveera, ani Tolbecka nie znalezli w domu i w pracy. Dan stracil mnostwo czasu na tropienie obu mezczyzn, zanim w koncu doszedl do wniosku, ze uciekli z miasta w nieznanym kierunku.
O pierwszej spotkali sie z Earlem Bentonem w kawiarni w Van Nuys, jak umowili sie poprzedniej nocy. Na szczescie rana glowy, ktora zadal mu Wexlersh, nie oslabila sprawnosci ochroniarza i jego poranek okazal sie bardziej owocny od poranka Dana i Laury. Cala czworka usiadla w boksie w glebi restauracji, jak najdalej od szafy grajacej muzyke country. Zajeli miejsce przy duzej panoramicznej szybie, po ktorej splywaly szare falujace strugi deszczu i zamazywaly swiat na zewnatrz. Restauracja przyjemnie pachniala swiezymi frytkami, skwierczacymi hamburgerami, zupa fasolowa, bekonem i kawa. Kelnerka byla pogodna i zreczna, a kiedy przyjela zamowienia i odeszla, Earl opowiedzial Danowi i Laurze o swoich odkryciach.
Z samego rana zadzwonil do Mary Katherine O’Hary, sekretarza organizacji Teraz Wolnosc, i umowil sie z nia na dziesiata. Mieszkala w schludnym malym bungalowie w Bur – bank, do polowy przeslonietym bugenwillami, tak typowym dla architektury lat trzydziestych i tak dobrze utrzymanym, ze Earl niemal spodziewal sie zobaczyc packarda zaparkowanego na podjezdzie.
– Pani O’Hara ma po szescdziesiatce – oznajmil – i jest prawie tak dobrze utrzymana jak jej dom. Bardzo przystojna kobieta, za mlodu musiala byc wystrzalowa dziewczyna.
Emerytowana posredniczka w handlu nieruchomosciami. Chociaz nie jest bogata, powiedzialbym, ze prowadzi wygodne zycie. Dom jest bardzo ladnie umeblowany, z kilkoma wspanialymi antykami art deco.
– Czy niechetnie rozmawiala o Teraz Wolnosc? – zapytal Dan.
– Przeciwnie. Palila sie do rozmowy. Widzisz, wasz policyjny plik o organizacji jest nieaktualny. Ona juz nie nalezy do zarzadu. Zrezygnowala ze wstretem kilka miesiecy temu.
– O?
– Ona jest gorliwa libertarianka, czlonkinia dziesieciu rozmaitych organizacji i kiedy Ernest Cooper zaprosil ja do odegrania glownej roli w libertarianskim komitecie politycznym, ktory utworzyl, z radoscia poswiecila swoj czas. Cooper jednak widocznie potrzebowal jej nazwiska, zeby zalegalizowac swoj komitet, i spodziewal sie nia manipulowac. Ale manipulowanie pania O’Hara jest rownie latwe jak gra w futbol zywym jezozwierzem bez skaleczenia.
Dan zdziwil sie i ucieszyl, slyszac smiech Laury. Przez ostatnie kilka dni tak malo sie smiala, ze juz zapomnial, jak silnie dziala na niego jej radosc.
– Twarda sztuka – zauwazyla Laura.
– I bystra – uzupelnil Earl. – Przypomina mi ciebie.
– Mnie? Ja mam byc twarda?
– Twardsza niz ci sie zdaje – zapewnil ja Dan z takim samym podziwem, jakim widocznie darzyl ja Earl.