– Czytalem o nim – rzekl Verdad. – Bezlitosny.

– No, moze byl… Mial trudny charakter. Nie zaprzeczam.

– Brak litosci rodzi u innych chec zemsty.

– Na tyle silna, by porwac zwloki?

– Moze… Prosze podac mi nazwiska wrogow pani meza, wszystkich, ktorzy mogliby miec motyw, chcieli wyrownac rachunki.

– Takie informacje moze pan uzyskac od ludzi, ktorzy pracuja w Geneplan – odparla.

– W przedsiebiorstwie pana Lebena? Ale przeciez pani byla jego zona.

– Nie mam rozeznania w jego sprawach zawodowych. Nie chcial, zebym je miala. Wyznawal okreslone poglady na temat… miejsca zony. A zreszta juz od roku zylismy w separacji.

Verdad udawal zaskoczonego, ale Rachael domyslala sie, ze policjant dobrze przestudiowal jej zyciorys i znal fakty, ktore mu teraz podawala.

– Rozwodzili sie panstwo? – spytal.

– Tak.

– W zgodzie?

– Z mojej strony tak.

– A wiec to wyjasnia…

– Co wyjasnia?

– Fakt, ze nie jest pani smutna.

Rachael zaczela podejrzewac, iz Verdad byl dwa razy bardziej niebezpieczny niz cichy, spokojny, wpatrzony w nia Hagerstrom. Po chwili byla juz o tym przekonana.

– Doktor Leben zle ja traktowal – wtracil Benny w obronie przyjaciolki.

– Rozumiem – odparl Verdad.

– Dlatego nie ma powodu, by sie smucic.

– Rozumiem.

– Tak sie pan zachowuje, jakby chodzilo tu o zabojstwo – powiedzial Benny.

– Doprawdy? – rzekl Verdad.

– Traktuje ja pan jak podejrzana.

– Tak pan sadzi? – spytal spokojnie Verdad.

– Doktor Leben zginal w naglym wypadku – oznajmil Benny – i jesli ktos ponosi za to wine, to tylko on sam.

– My tez tak uwazamy.

– Bylo wielu swiadkow.

– Czy jest pan adwokatem pani Leben? – zapytal Verdad.

– Nie. Mowilem panu…

– Ach, tak. Jest pan jej starym znajomym – rzekl Verdad z przekasem.

– Gdyby pan byl adwokatem, panie Shadway – odezwal sie Ronald Tescanet, poruszajac sie tak gwaltownie, az zatrzesly mu sie policzki – to zrozumialby pan, ze policja nie ma wyboru i nie moze odstapic od nieprzyjemnej procedury przesluchania. Niewykluczona jest przeciez i taka ewentualnosc, ze cialo zostalo skradzione, by nie dopuscic do przeprowadzenia sekcji. Dla ukrycia czegos przed nami.

– To brzmi bardzo melodramatycznie – powiedzial szyderczo Benny.

– Ale przekonywajaco. Co znaczy, ze okolicznosci smierci pana Lebena wcale nie sa takie jednoznaczne, jakby sie moglo wydawac – dodal Tescanet.

– Dokladnie tak – przytaknal Verdad.

– Nonsens – odrzekl Benny.

Rachael doceniala determinacje, z jaka przyjaciel bronil jej honoru. Nie zawiodla sie na nim. Byl bardzo pomocny, a przy tym taki slodki. Wolala jednak, by Verdad i Hagerstrom traktowali ja jak potencjalna morderczynie lub przynajmniej wspolsprawczynie zabojstwa. Wprawdzie nikogo nie potrafilaby zabic, a smierc Erica byla naprawde przypadkowa (co kiedys stanie sie oczywiste dla najbardziej nawet podejrzliwego detektywa), ale dopoki policjanci podazali tym tropem, nie zachodzila obawa, ze znajda inny, blizszy straszliwej prawdy slad. Sami wpuscili sie w te maliny i Rachael nie zamierzala wyprowadzac ich z bledu.

– Poruczniku Verdad – powiedziala – oczywiscie najprostszym wyjasnieniem byloby, ze cialo po prostu umieszczono w innym miejscu, mimo wszystkich zapewnien doktora Kordella. – Chudy jak bocian lekarz sadowy oraz Ronald Tescanet zaprotestowali. Rachael spokojnie, ale stanowczo ich uciszyla. – Albo to jakis makabryczny kawal grupy gowniarzy. Proba odwagi czy cos takiego. Nasza mlodziez jest zdolna nie do takich rzeczy.

– Mysle, ze znam juz odpowiedz na to pytanie – oznajmil Benny. – Ale czy jest w ogole mozliwe, ze Eric Leben nie byl martwy? Moze jego stan oceniono niewlasciwie? Czy jest mozliwe, ze – oszolomiony – sam stad wyszedl?

– Nie, nie, nie! – wykrzyknal Tescanet pobladlszy, a na czolo, mimo chlodu, wystapily mu kropelki potu.

– Nie, to niemozliwe – odrzekl w tej samej chwili Kordell. – Widzialem go. Powazne uszkodzenia czaszki. Zadnych oznak zycia.

Ale ta ad hoc wysunieta hipoteza chyba zaintrygowala Verdada.

– Czy nikt nie zbadal doktora Lebena zaraz po wypadku?

– Pogotowie ratunkowe – odpowiedzial Kordell.

– To fachowcy, ludzie, ktorym mozna zaufac – dodal Tescanet, wycierajac chusteczka pot z czola. Musial teraz, jako reprezentant wladz, szybko dokonac kalkulacji, ktore z oskarzen przeciwko miastu mialoby przed sadem powazniejsza wymowe i gorsze skutki – wpadka w kostnicy czy niekompetencja komunalnego pogotowia ratunkowego. Ta druga mozliwosc wydala mu sie bardziej niebezpieczna. – Niezaleznie od okolicznosci, nigdy nie pomyliliby zywego czlowieka z umarlym – zapewnil.

– Po pierwsze, nie bylo jakichkolwiek oznak pracy serca – powiedzial Kordell i zaczal na palcach wyliczac wszystkie dowody na to, ze Eric Leben jednak nie zyl. Palce mial tak dlugie i delikatne, ze powinien byc raczej pianista niz lekarzem sadowym. – Zapis EKG przedstawial linie prosta; pogotowie ma aparature w karetce i sprawdzaja to na miejscu. Po drugie, brak oddechu. Po trzecie, gwaltownie obnizajaca sie temperatura ciala.

– Bez watpienia oznaki smierci – mruknal Tescanet.

Porucznik Verdad zaczal sie teraz przygladac miejskiemu prawnikowi oraz szefowi kostnicy tak samo ostro i drapieznie, jak do tej pory patrzyl na Rachael. Zapewne nie podejrzewal, zeby Tescanet i Kordell – albo ktos z pogotowia – kryli wydanie mylnego orzeczenia lekarskiego albo zgola przestepstwo. Jednakze instynkt i doswiadczenie nakazywaly mu zachowac czujnosc wobec kazdego, kto moglby dac najmniejszy chocby powod do takich podejrzen, niezaleznie od czasu, miejsca i okolicznosci.

Everett Kordell spojrzal spode lba na Tescaneta, niezadowolony, ze ten mu przerwal, i po chwili kontynuowal:

– Po czwarte, zanikla elektryczna aktywnosc mozgu. W kostnicy mamy elektroencefalograf. Regularnie uzywamy go do ostatecznego potwierdzenia smierci ofiary wypadku. Wprowadzilem te procedure zabezpieczajaca, gdy tylko zaczalem kierowac tym zakladem. Zaraz po przywiezieniu do nas ciala doktora Lebena podlaczylismy je do aparatury. Nie zarejestrowalismy zadnych fal mozgowych. Bylem przy tym obecny. Widzialem wykres. Mozg denata nie pracowal. Jesli w ogole istnieje jakis powszechnie uznawany sposob stwierdzenia zgonu, polega on wlasnie na jednoczesnym orzeczeniu przez lekarza calkowitego zatrzymania akcji serca i braku oznak pracy mozgu. Ponadto zrenice doktora Lebena nie rozszerzaly sie w ostrym swietle. Z calym szacunkiem, pani Leben, musze stwierdzic, ze pani maz byl rownie martwy jak wszyscy zmarli, ktorych ogladalem. Za prawdziwosc tego orzeczenia jestem gotow reczyc swoja reputacja.

Rachael rowniez nie miala watpliwosci co do tego, ze Eric nie zyl. Gdy tak lezal na spryskanym krwia chodniku, az nazbyt dokladnie widziala jego wygasle oczy i gleboka wkleslosc biegnaca znad ucha do skroni – wskazujaca na to, ze doznal pekniecia czaszki, a odlamki kosci mogly sie dostac do mozgu. Jednakze wdzieczna byla Benowi, ze nieswiadomie zagmatwal sprawe i podsunal detektywom inny, falszywy trop.

– Jestem pewna, ze nie zyl – powiedziala. – Nie mam co do tego zadnych watpliwosci. Widzialam, jak wygladal tuz po wypadku, i wierze, ze orzeczenie lekarza pogotowia bylo prawdziwe.

Kordell i Tescanet odetchneli z ulga. Verdad wzruszyl ramionami i rzekl:

– A wiec wycofujemy te hipoteze.

Ale Rachael wiedziala, ze skoro podejrzenie co do nieprawdziwosci diagnozy raz pojawilo sie w umyslach obu

Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату