pustymi przyczepami na lodki. Jeden z pojazdow, wielki turystyczny pickup, czarno lakierowany, z czerwonymi i szarymi paskami oraz lsniacymi w sloncu metalowymi okuciami, podjechal do samej krawedzi jeziora. Wysiadlo z niego trzech mezczyzn, ktorzy zaczeli wodowac dwusilnikowa motorowke „Water King”. Nad woda staly drewniane stoly i lawki, przy ktorych siedzieli spozywajacy posilek ludzie. Pod jednym z takich stolow weszyl w poszukiwaniu odpadkow seter irlandzki. Nie opodal dwoch chlopcow odbijalo pilke, a nieco dalej czailo sie wzdluz brzegu ze swoimi kijami osmiu, moze dziesieciu, wedkarzy.

Wszyscy sprawiali wrazenie zadowolonych. Jesli nawet ktos sposrod nich podejrzewal, ze swiat otaczajacy ten raj na ziemi staje sie grozny i szalony, zachowywal obawy dla siebie.

Benny przejechal przez parking i zatrzymal forda tuz przy scianie lasu, z dala od reszty aut i ludzi. Wylaczyl silnik i odkrecil boczna szybe. Nastepnie odsunal do tylu siedzenie tak daleko, jak tylko sie dalo, by zapewnic sobie dosyc miejsca do pracy, rozlozyl na kolanach pudlo z bronia, wyjal jego zawartosc, a zbedne opakowanie odrzucil na tylne siedzenie.

– Pilnuj, zeby nikt nas nie zobaczyl – nakazal Rachael. – Jesli ktos bedzie szedl w te strone, daj mi znac. Wyjde z samochodu i zajme sie intruzem. Nie chce, zeby ktos spostrzegl, co mamy, i zaczal sie tym interesowac. W koncu jeszcze nie nadszedl sezon polowan.

– Benny, co zamierzasz zrobic?

– Tylko to, co zaplanowalismy – odpowiedzial, probujac kluczykiem od samochodu zerwac z karabinu foliowe opakowanie. – Musimy, zgodnie z tym, co doradzila ci Sarah Kiel, znalezc domek Erica i sprawdzic, czy on tam przebywa.

– Ale przeciez jest nakaz aresztowania nas… Ktos chce nas zabic… Czy nadal nasz poprzedni plan jest aktualny?

– Raczej tak. – Wydobyl wreszcie bron z foliowych woreczkow i zaczal ja lustrowac. Byla juz calkowicie zlozona. Dobra robota, pomyslal, a w moich rekach bedzie chodzic, jak trzeba. – Chociaz z poczatku zamierzalismy dopasc Erica i zabic go, zanim zupelnie wyzdrowieje i zechce zalatwic ciebie. Ale po tym komunikacie radiowym moze powinnismy tylko go pojmac, lecz nie likwidowac…

– Chcesz go wziac zywego?! – wykrzyknela przestraszona ta mysla Rachael.

– No… on chyba nie jest taki zupelnie zywy. Mysle, ze musimy go schwytac, niezaleznie od tego, w jakiej znajduje sie kondycji, skrepowac i wywiezc gdzies… Na przyklad tam, gdzie sie mieszcza biura „Los Angeles Times”. Wtedy na konferencji prasowej zaprezentujemy prawdziwa bombe.

– Nie, Benny, nie mozemy. – Rachael gwaltownie potrzasnela glowa. – To szalenstwo. Eric nie podda sie bez walki, bedzie okrutny, bezwzgledny. Pamietasz, co ci opowiadalam o myszach? Widziales krew w bagazniku samochodu, na milosc boska! Wszedzie, gdzie tylko sie pojawi, sieje zniszczenie. Przypomnij sobie noze wbite w sciane w domu w Palm Springs, przypomnij sobie, jak skatowal Sarah. Nie mozemy ryzykowac, probujac go schwytac. Jesli sadzisz, ze on przestraszy sie twojej broni, to sie mylisz. On nie boi sie niczego. Jesli podejdziesz do niego, by go skrepowac, wypruje ci flaki, nie zwazajac na karabin. Mozliwe, ze sam bedzie mial bron. Nie, nie, jesli go znajdziemy, musimy z nim skonczyc od razu – strzelic bez wahania, strzelac tak dlugo, tak dlugo go niszczyc, az nie bedzie juz zdolny ponownie wrocic do zycia.

W glosie Rachael pojawila sie nuta paniki. W miare jak probowala przekonac Bena do swych racji, mowila coraz szybciej. Pobladla, a jej usta zrobily sie sine. Trzesla sie na calym ciele.

Jej lek wydal sie Benowi przesadzony, nawet jesli wziac pod uwage wszystkie niebezpieczenstwa, na jakie byli narazeni. Zastanawialo go, na ile postawa Rachael wobec zmartwychwstania Erica wynikala z jej ultra religijnego wychowania. Mozliwe, ze nie rozumiejac do konca wlasnych uczuc, bala sie go nie tylko dlatego, ze byl zywym trupem, lecz takze dlatego, ze wazyl sie targnac na to, co boskie – siegnac po niesmiertelnosc. W ten sposob stal sie nie tylko zombie, lecz i potworem, ktory wrocil z krolestwa ciemnosci.

Na chwile zapomnial o karabinie i ujal w swe dlonie rece Rachael.

– Posluchaj, kochanie. Dam sobie z nim rade. Radzilem sobie z gorszymi, duzo gorszymi…

– Nie badz taki pewny siebie, bo on cie wtedy zalatwi!

– Zanim wyslali mnie na wojne, przeszedlem solidne przeszkolenie. Potrafie uwazac, zeby nikt mnie nie zalatwil!

– Prosze!

– Przez wszystkie te lata trzymalem jezyk za zebami, gdyz Wietnam nauczyl mnie, ze pewnego dnia swiat moze nagle stac sie zly i wrogi, a wtedy trzeba bedzie liczyc wylacznie na samego siebie i na najblizszych przyjaciol. To nieprzyjemna lekcja i dlugo nie chcialem sie z nia pogodzic. To wlasnie dlatego pograzylem sie w przeszlosci. Ale sam fakt, ze trzymalem jezyk za zebami i kontynuowalem cwiczenia sztuki walki, dowodzi, iz czegos sie jednak nauczylem. Ani slowa nikomu, Rachael. Poza tym mamy dobra bron, a zatem jestesmy bezpieczni. – Kobieta probowala protestowac, ale uciszyl ja stanowczym pstryknieciem. – Nie mamy wyboru, Rachael. Do tego wlasnie wszystko sie sprowadza. Nie ma zadnego wyboru. Jesli po prostu go zabijemy, wladujemy w niego dwadziescia albo trzydziesci magazynkow, zalatwimy tak, ze juz nigdy nie wstanie, to pozbawimy sie dowodu na to, co ze soba zrobil. Zostanie tylko zmasakrowane cialo. Kto sprawdzi, czy zmartwychwstalo ono wczesniej? Bedzie wygladalo na to, ze to my ukradlismy zwloki z kostnicy, nafaszerowalismy je olowiem, a cala historie z eksperymentami genetycznymi wymyslilismy zapewne dlatego, by ukryc wszystkie zbrodnie, o jakie oskarza nas rzad.

– Laboratoryjne testy struktury komorkowej potwierdzilyby nasze slowa – powiedziala Rachael. – Gdyby zbadali material genetyczny ciala Erica…

– To bedzie trwalo tygodniami. A tymczasem rzad pod byle pozorem przejmie zwloki, a nas usunie. Nastepnie znajdzie lekarzy, ktorzy oswiadcza, ze badanie nie wykazalo niczego niezwyklego.

Zaczela cos mowic, zawahala sie jednak i zawiesila glos, gdyz zaczynala rozumiec, ze Ben ma racje. W jego oczach wygladala tak zalosnie, jak jeszcze zadna kobieta.

– Jedyna nasza nadzieja na uwolnienie sie od przesladowcow jest znalezienie dowodow potwierdzajacych istnienie projektu „Wildcard” i przekazanie informacji prasie. Przeciez oni chca nas zlikwidowac z jednego tylko powodu: zeby zachowac wszystko w tajemnicy. Kiedy nie bedzie juz tajemnicy, bedziemy bezpieczni. A poniewaz nie zdazylismy wyjac akt „Wildcard” z sejfu w biurze twojego meza, Eric jest naszym jedynym dowodem. Musimy go miec zywego, zeby zobaczyli, jak oddycha, jak funkcjonuje mimo zgniecionej czaszki. Niech zobacza te straszna zmiane, jaka w nim zaszla i o ktorej mi mowilas – te ciagle napady nieuzasadnionej furii, te ponura ceche zywego trupa.

Westchnela ciezko i przytaknela ruchem glowy.

– W porzadku. Zgadzam sie. Ale tak sie boje.

– Potrafisz byc silna. Wiem, ze potrafisz.

– Tak. Ja tez wiem, ale…

Pochylil sie i pocalowal ja. Usta Rachael byly lodowate.

Eric jeknal i otworzyl oczy.

Najwyrazniej ponownie popadl w stan „zawieszonego ozywienia” – krotsza, lecz gleboka spiaczke, a teraz powoli – lezac na podlodze w salonie, wsrod rozrzuconych setek arkuszy papieru maszynowego – odzyskiwal swiadomosc. Rwacy bol glowy ustapil, ale cala twarz, od gornej czesci czaszki az do podbrodka, obejmowalo dziwne uczucie palenia. To samo odczuwal w miesniach i wszystkich czlonkach – ramionach, rekach, nogach. Trudno powiedziec, czy palenie to bylo przyjemne, czy nieprzyjemne. Po prostu Eric skonstatowal jego wystapienie i stwierdzil obojetnie, ze nie przypomina ono niczego, co znal z wlasnego doswiadczenia.

Jestem jak ludzik z czekolady, zostawiony przez dziecko na sloncu. Topie sie, topie, tylko ze… od srodka.

Przez chwile lezal tak, zastanawiajac sie, skad wziela sie ta dziwna mysl. Byl zdezorientowany i skolowany. Jego umysl przypominal bagno, bezladne mysli zas – cuchnace bable, pekajace na jego wodnistej powierzchni. Stopniowo woda nieco sie klarowala, a rozrzedzony osad opadal na dno.

Podniosl sie do pozycji siedzacej, spojrzal na rozrzucone wokol papiery i nie mogl sobie przypomniec, skad one sie tu wziely. Podniosl kilka z nich i probowal czytac. Rozmyte litery nie od razu ulozyly sie w sensowne wyrazy, podobnie jak wyrazy nie daly natychmiast logicznych zdan. Kiedy wreszcie mogl przeczytac kawalek tekstu, rozumial tylko jego czesc. Wystarczylo to jednak, by uzmyslowil sobie, ze papiery stanowia kopie dokumentacji projektu „Wildcard”.

Niezaleznie od danych, przechowywanych w komputerach firmy Geneplan, jedna kopia akt znajdowala sie w Riverside, druga w sejfie Erica w Newport Beach, a trzecia tutaj. Domek byl jego kryjowka, o ktorej nikomu nie powiedzial, i uwazal, ze postepuje bardzo roztropnie, wlasnie w nim trzymajac trzecia kopie pelnych akt projektu

Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату