Bardzo mozliwe, ze Eric siedzial tam nadal i patrzyl. Nadszedl czas, by zapolowac na niego. Benny opuscil sypialnie, przeszedl przez salon i znalazl sie w kuchni. Nastepnie otworzyl przyslaniajaca otwor drzwiowy rame z moskitiera, ale nie wyszedl na werande, katem oka bowiem dostrzegl oparta o lodowke siekiere. Siekiera?
Marszczac brwi, spojrzal zafrasowany na blyszczace ostrze. Moglby przysiac, ze kiedy przechodzili tedy z Rachael, nie stala tu zadna siekiera.
Zimny prad przebiegl mu po kregoslupie.
Zaczal analizowac mozliwosci przeoczenia przez nich siekiery. Kiedy po raz pierwszy obeszli dom, zatrzymali sie w garazu, by przedyskutowac swe nastepne kroki. Potem wrocili do domu i przez kuchnie poszli prosto do salonu, gdzie mieli pozbierac akta. Zrobiwszy to udali sie znow do garazu, wsiedli do mercedesa i Benny odwiozl Rachael do bramy. Ani razu nie przechodzili tak blisko lodowki, by mogl miec absolutna pewnosc, ze siekiera nie stala tam juz wczesniej.
Tymczasem lodowaty prad doplynal po kregoslupie do podstawy czaszki Bena.
Benny widzial dwa rozwiazania tej zagadki, tylko dwa. Pierwsze – podczas gdy dyskutowali w garazu swe nastepne posuniecia, za sciana, w kuchni, czyhal na nich Eric z siekiera w rece. Chcial zaatakowac ich z zaskoczenia. Byli od niego o krok, a nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Mogli zginac w okamgnieniu od uderzenia ostrym narzedziem, ale Eric uslyszal ich rozmowe i z jakichs, sobie tylko wiadomych, przyczyn zdecydowal sie na zmiane strategii. Zaniechal ataku i odstawil siekiere.
Albo…
Albo Erica nie bylo wtedy w domu, wszedl dopiero pozniej, gdy zobaczyl, jak odjezdzaja mercedesem. Odlozyl bron, sadzac, ze juz nie wroca, a potem uciekl, zapominajac o niej, gdy uslyszal nadjezdzajacego forda.
Albo-albo.
Ktora z hipotez byla prawdziwa? Potrzeba znalezienia odpowiedzi na to pytanie byla teraz dla Bena sprawa najwazniejsza i najpilniejsza. A wiec ktora?
Jesli Eric przebywal w domu juz wowczas, gdy on z Rachael naradzali sie w garazu, to dlaczego nie zaatakowal? Co sprawilo, ze sie rozmyslil?
Wokol panowala niemal absolutna cisza. Wsluchujac sie w nia, Benny zastanawial sie, czy jest to cisza zwiazana z tym, ze oprocz niego nie ma tu nikogo innego, czy tez z tym, ze ktos czai sie w milczeniu.
Po chwili przystal na te pierwsza mozliwosc. To byla martwa, pusta cisza, ktorej doswiadcza sie tylko w zupelnej samotnosci. Erica nie bylo w domu. Ben rzucil okiem przez moskitiere na zarosla w miejscu, gdzie konczyl sie wyschniety trawnik. Las zdawal sie nie mniej cichy niz dom i Ben mial nieodparte wrazenie, ze i tam nie ma Erica. Gdyby ruszyl teraz na low, bylby wsrod drzew rownie samotny jak w tych czterech scianach.
– Eric? – odezwal sie spokojnie, ale glosno. – Nie oczekiwal odpowiedzi, totez jej nie otrzymal. – Dokad poszedles, cholera jasna?
Opuscil strzelbe, nie troszczac sie juz, by trzymac ja prosto. Czul w kosciach, ze w tym gorskim ustroniu nie spotka doktora Lebena.
Cisza. Cisza. Gleboka, nieprzyjemna cisza.
Nagle poczul, ze balansuje na krawedzi straszliwego odkrycia. Popelnil blad. Smiertelny blad. Blad nie do naprawienia. Ale na czym on polegal? Co to za blad? Kiedy uczynil falszywy krok? Ben opuscil wzrok na porzucona siekiere, rozpaczliwie pragnac zrozumiec, o co tu chodzi.
Nagle serce podeszlo mu do gardla.
– O Boze – szepnal. – Rachael.
LAKE ARROWHEAD – 2 KILOMETRY.
Peake znalazl sie za jadacym powoli samochodem kempingowym, a obowiazywal akurat zakaz wyprzedzania. Zmniejszenie predkosci zdawalo sie jednak nie przeszkadzac Sharpowi, ktory zajety byl teraz przekonywaniem mlodego agenta, by ten przystal na zamordowanie Shadwaya i pani Leben.
– Oczywiscie, Jerry, jesli masz chocby najmniejsze watpliwosci, to zostaw sprawe mnie. Bedziesz musial mi tylko pomoc w ich obezwladnieniu – to nalezy w koncu do twoich obowiazkow sluzbowych – a gdy juz sie z tym uporamy, ja sam zalatwie wszystko do konca.
I tak bede wspolwinny zbrodni, pomyslal Peake.
– Dobrze, nie moglbym pana zostawic w potrzebie – powiedzial na glos.
– Bardzo mi milo, ze slysze to z twoich ust, Jerry. Bylbym rozczarowany, gdybys okazal sie mieczakiem. Ani przez chwile nie watpilem w twoja odwage ani w to, ze zgodzisz sie na udzial w akcji do samego konca. Dlatego cie wybralem. I wprost brak mi slow, by wyrazic, jak bardzo nasz kraj i agencja beda ci wdzieczne za twoje bezinteresowne oddanie.
Ty dewiancie, lzesz jak pies, pomyslal Peake. Ale na glos powiedzial:
– Nie chcialbym w zaden sposob dzialac wbrew interesom naszego kraju ani popsuc opinii o naszej agencji.
Sharp usmiechnal sie, odbierajac te slowa jako totalna kapitulacje swego podwladnego.
Ben poruszal sie wolno po kuchni, koncentrujac spojrzenie na podlodze, gdzie blyszczaly tluste plamy po rozlanej zupie oraz otwarte metalowe puszki. Kiedy wraz z Rachael przeszukiwali kuchnie, uwazali, by nie wdepnac w kaluze, i Benny nie spostrzegl w balaganie zadnych sladow Erica. A na pewno by je zauwazyl, gdyby istnialy, patrzyl bowiem bacznie pod nogi.
Za to teraz w zaschnietym na podlodze gestym sosie od gulaszu firmy Dinty Moore byla wyraznie odcisnieta prawie cala podeszwa, a w masle orzechowym – pieta. Duzy rozmiar buta wskazywal, ze jego wlascicielem jest mezczyzna. Kolejne dwa slady polyskiwaly matowo na kafelkach kolo lodowki, gdzie Eric znow wdepnal w sos i maslo orzechowe, szukajac zapewne ukrycia. Ukrycia, o Boze! Kiedy Ben i Rachael weszli do kuchni z garazu i skierowali sie do salonu, aby pozbierac rozrzucone akta „Wildcard”, Eric chowal sie skulony po drugiej stronie lodowki!
Serce zaczelo bic mu mocniej. Odwrocil sie i pobiegl do garazu.
LAKE ARROWHEAD.
Dojechali na miejsce.
Wlokacy sie przed nimi samochod kempingowy zjechal na parking przed sklepem z artykulami sportowymi i Peake przyspieszyl.
Sharp spojrzal na pozostawione mu przez Stone’a na swistku papieru wskazowki i powiedzial:
– Na razie jedziemy dobrze. Nie zbaczaj z tej drogi. Jedz na polnoc wzdluz jeziora. Za jakies szesc kilometrow szukaj odgalezienia w prawo. Ma tam stac dziesiec skrzynek na listy. Na jednej z nich bedzie wielki blaszany, pomalowany na bialo-czerwono kogut.
Peake jechal dalej, ale katem oka widzial, ze Sharp wzial na kolana czarna teczke i otworzyl ja. W srodku znajdowaly sie dwa pistolety kalibru 32. Jeden z nich polozyl na siedzeniu po swojej lewej stronie.
– Co to? – spytal Peake.
– Twoj pistolet. Na akcje.
– Mam sluzbowy rewolwer.
– Teraz nie jest sezon polowan. Nie mozemy, strzelajac, robic za duzo halasu, Jerry. To moze wzbudzic zainteresowanie okolicznych mieszkancow lub nawet zaalarmowac ludzi szeryfa, jesli akurat byliby w poblizu. – Sharp wyjal z teczki tlumik i zaczal nakrecac go na swoj pistolet. – Do rewolweru nie zamontujesz tlumika. A nie mozemy pozwolic, zeby nam ktos przeszkodzil, dopoki nie zalatwimy sprawy do konca. Potrzeba nam duzo czasu, by upozorowac probe ucieczki aresztantow.
Co ja mam, kurcze, zrobic? – zastanawial sie Peake, prowadzac samochod na polnoc, wzdluz jeziora, i wygladajac czerwono-bialego blaszanego koguta.
Rachael zostawila za soba jezioro Arrowhead, jadac inna trasa, droga stanowa numer sto trzydziesci osiem. Zblizala sie do jeziora Silverwood, gdzie sceneria wysokich gor San Bernardino jeszcze bardziej zapierala dech w piersiach. Tyle ze obecny stan umyslu nie pozwalal jej na podziwianie krajobrazu.
Za Silverwood droga opuszczala gory i niemal zupelnie prosto prowadzila na zachod, by wreszcie polaczyc sie z miedzystanowa autostrada numer pietnascie. Tam Rachael planowala postoj na zatankowanie benzyny. Potem chciala jechac dalej „pietnastka” na polnocny-wschod, przez pustynie do Las Vegas. Oznaczalo to ponad trzysta kilometrow jazdy po najbardziej wyludnionych i niegoscinnych na tym kontynencie, choc niezaprzeczalnie malowniczych, terenach. Nawet przy najkorzystniejszych warunkach atmosferycznych bedzie to bardzo samotna podroz.