Chwile z podjazdu obserwowal otoczenie. Kochal niegdys ten dom, czujac sie tu jak w palacu, ale nie mial juz w sobie tej milosci. Pamietal szczescie rodzinne, lecz nie
Wiodl radosne zycie w tym miejscu, ale radosc tez zniknela, a samo wspomnienie bylo zbyt slabe, by rozjasnic twarz. Ostatnio w ogole Loman z rzadka usmiechal sie, w dodatku sztucznie i wymuszenie, co wcale nie oznaczalo dobrego humoru.
Najdziwniejsze, ze smiech i radosc zycia opuscily go dopiero w ciagu kilku ostatnich miesiecy, po Zmianie. I wydawaly sie juz zamierzchla przeszloscia.
Zabawne.
Bzdura. Nie ma w tym nic zabawnego.
Na parterze bylo ciemno i cicho. Nieznaczny zapach stechlizny unosil sie w opuszczonych pokojach. Wspial sie na pierwsze pietro i ujrzal slaby blask przy dolnej krawedzi drzwi do sypialni Denny’ego. Wszedl do srodka i zastal chlopca przy komputerze, z duzym ekranem oswietlajacym nieco pokoj.
Denny nie oderwal oczu od terminalu.
Mial juz osiemnascie lat, wiec poddano go konwersji razem z matka, zaraz po Lomanie. Byl o dwa cale wyzszy od ojca i przystojniejszy. Zawsze dobrze uczyl sie, a w testach na inteligencje osiagal tak swietne wyniki, az Loman wrecz niepokoil sie, ze dzieciak jest
Nawet przed Zmiana Denny byl fanatykiem komputerow, jednym z tych chlopcow, dla ktorych komputer byl nie tylko maszyna, oznaczal nie tylko gry i przyjemnosci, ale rowniez sposob na zycie. Po konwersji jego inteligencje i znajomosc techniki wykorzystano w New Wave. Dostarczono mu nowoczesny terminal domowy i modem, dzieki ktoremu laczyl sie z superkomputerem w siedzibie firmy tajemniczo okreslanym Slonce, choc moze tak rzeczywiscie nazywal sie, gdyz wykorzystywano go do wszelkich prac badawczych w New Wave, a wiec wszystko obracalo sie wokol tej machiny. Gdy Loman stal obok syna, na ekranie przesuwaly sie setki znakow. Slowa, liczby, wykresy ukazywaly sie i znikaly z taka predkoscia, ze tylko ktos sposrod Nowych Ludzi, o wyostrzonych zmyslach i niezwyklej koncentracji, mogl je zrozumiec.
Loman niewiele pojmowal, poniewaz nie uczestniczyl w szkoleniu, jakie ukonczyl Denny w New Wave. Poza tym, nie mial ani czasu, ani potrzeby wykorzystywac w pelni swojej inteligencji.
Ale chlopak chlonal naplywajace w zawrotnym tempie dane, patrzac w ekran w bezruchu i bez cienia zmeczenia na twarzy. Od czasu konwersji przypominal robota polaczonego z komputerem swoista wiezia wykraczajaca poza relacje czlowieka i maszyny, kiedykolwiek znane Dawnym Ludziom.
Loman wiedzial, ze syn zapoznaje sie z Projektem Ksiezycowy Jastrzab, gdyz wlaczono go do specjalnego zespolu w New Wave, ktory ma stale udoskonalac program i sprzet komputerowy zwiazany z projektem, aby kazde nastepne pokolenie Nowych Ludzi bylo lepsze.
Nie konczaca sie rzeka danych plynela przez ekran.
Denny patrzyl bez zmruzenia powiek juz tak dlugo, ze przed Zmiana w jego oczach pojawilyby sie lzy.
Swiatlo rzucane przez migajace znaki tanczylo na scianie, tworzac cienie.
Loman polozyl dlon na ramieniu chlopca.
Ten ani drgnal. Poruszal wargami, ale z ust nie wydobywal sie zaden dzwiek. Mowil do siebie niepomny obecnosci ojca. Kiedys Thomas Shaddack niczym nawiedzony opowiadal o dniu, w ktorym wynajda ogniwo zespalajace komputer z chirurgicznie wszczepionym w podstawe kregoslupa gniazdkiem, a tym samym dokona sie scalenie ludzkiej i sztucznej inteligencji. Loman nie rozumial sensu takiego rozwiazania, wiec Shaddack wyjasnil: Nowi Ludzie sa mostem laczacym czlowieka z maszyna. Ale pewnego dnia osiagna
– Denny – powiedzial miekko ojciec.
Chlopiec nie odpowiedzial.
Loman wyszedl z pokoju.
Po drugiej stronie na koncu korytarza znajdowala sie sypialnia. Grace lezala w nieoswietlonym pokoju. Od czasu Zmiany niezle widziala rowniez w ciemnosci, poniewaz poprawil sie jej wzrok. Dostrzegala – podobnie jak Loman – ksztalt mebli i kolor obicia, choc nie widziala zbyt wielu szczegolow. Noc nie byla juz dla nich czarna, ale ciemnoszara. Usiadl na brzegu lozka.
– Czesc.
Nie odezwala sie. Poglaskal jej kasztanowe wlosy. Dotknawszy twarzy poczul, ze jest mokra od lez.
Plakala, co go poruszylo, poniewaz nigdy nie widzial nikogo placzacego wsrod Nowych Ludzi.
Serce zabilo mu zywiej z cudowna nadzieja.
Moze pozbawienie uczuc bylo stanem przejsciowym.
– O co chodzi – spytal. – Dlaczego placzesz?
– Boje sie.
Koniec zludzen. To strach i smutek doprowadzily ja do lez, a on juz wiedzial, ze te wlasnie uczucia nalezaly do nowego wspanialego swiata.
– Czego?
– Nie moge spac.
– Bo nie musisz.
– Nie?
– Nikt z nas nie musi spac.
Tylko zwykli ludzie potrzebowali snu, by zregenerowac swe niedoskonale cialo. Grace wiedziala o tym rownie dobrze, jak on.
– Tesknie za snem.
– To tylko przyzwyczajenie.
– Dzien ma teraz zbyt wiele godzin.
– Wypelnimy sobie czas. W nowym swiecie czlowiek bedzie bardzo zajety.
– Czym?
– Shaddack nam powie.
– A tymczasem…
– Cierpliwosci – powiedzial.
– Boje sie.
– Cierpliwosci.
– Odczuwam dotkliwy brak snu.
– Nie musimy spac – powtorzyl lagodnie.
– Ale pragniemy – powiedziala tajemniczo.
Milczeli chwile.
Ujela jego dlon i przysunela ja do piersi. Byla naga.
Probowal odsunac sie od niej, poniewaz bal sie tego, co moze sie stac, a co dzialo sie juz po Zmianie, gdy uprawiali milosc. Nie. Nie milosc. Uprawiali seks pozbawiony delikatnosci i ciepla. Uderzali o siebie rytmicznie i szybko, zblizali sie i oddalali, wygieci i spleceni na przemian, starajac sie osiagnac orgazm, ale kazde z nich myslalo tylko o sobie, o zaspokojeniu wlasnej zadzy. Teraz brak zycia emocjonalnego rekompensowali przyjemnosciami fizycznymi, glownie jedzeniem i seksem. Jednakze bez uczucia kazde doznanie bylo… puste, a te pustke probowali wypelnic nadmiarem. Prosty posilek stawal sie uczta, uczta zas przeksztalcala w obzarstwo. A seks zdegenerowal sie do postaci oszalalej zwierzecej kopulacji.
Grace wciagnela go do lozka.
Poddal sie jej woli. Nie
Podniecenie Lomana dorownalo jej zadzy, poteznialo… az rzuciwszy sie na nia wcisnal sie gleboko, tracac wszelkie poczucie czasu i miejsca. Istnial tylko po to, by podsycac ogien plonacy w jego ledzwiach, zmienic go w nieznosny zar, zar, tarcie i zar, wilgotny i palacy zar, podsycac do momentu, gdy cale cialo opanuja plomienie. Zmienial polozenie ciala, miazdzyl ja, wbijajac sie gleboko, gleboko, przyciagal ja do siebie tak mocno, ze na jej