Spytal Harry’ego: – Co to znaczy, ze cialo Armesa bylo w strasznym stanie?
– Pociete. Poszarpane.
– Nie utonal?
– Nie wygladal na topielca.
– Pociete… Co dokladnie masz na mysli? – dociekala Tessa.
Sam wiedzial, ze pyta o ludzi, ktorych krzyki slyszala w motelu, i o siostre.
Harry powiedzial z wahaniem:
– No coz, widzialem go na stole w krematorium tuz przed tym, jak wsadzili go do pieca. Mial… wnetrznosci na wierzchu. Oderwana glowe. Okropne. Byl…
Milczeli przytloczeni tym opisem. Tylko Moose wydawal sie nieporuszony. Powarkiwal cicho z zadowoleniem, gdy Tessa drapala go delikatnie za uchem.
Sam myslal, ze niezle byloby zyc jak stworzenie reagujace jedynie zmyslami, nie skazone skomplikowanym intelektem. Albo wrecz przeciwnie… jak robot czy komputer wyposazony w superinteligencje, ale pozbawiony uczuc i odczuc. Ten ogromny ciezar uczuc oraz wyzszej inteligencji przytlaczal jedynie rodzaj ludzki, czyniac zycie tak trudnym. Czlowiek zawsze analizowal swoje reakcje, zamiast dac sie poniesc chwili. Albo zawsze chcial czuc to, co
– Po artykule na temat znikniecia Armesa – odezwal sie Harry – oczekiwalem sprostowania, ale niczego nie wydrukowano i wowczas dotarlo do mnie, ze wszystkie te dziwne zdarzenia u Callana sa nie
– Paule Parkins podobno zagryzly dobermany – dodal Sam.
– Dobermany? – zdziwila sie Tessa.
Jeszcze w pralni Sam wyjasnil jej, ze smierc Janice byla jednym z wielu tajemniczych przypadkow samobojstw i zgonow, ale nie wdawal sie w szczegoly dotyczace innych. Teraz szybko opowiedzial o Parkins.
– To nie sprawka psow – zgodzila sie Tessa. – Kobiete rozszarpaly te same istoty, co Armesa i ludzi w Cove Lodge dzis w nocy.
Harry Talbot pierwszy raz uslyszal o morderstwie w motelu. Sam wyjasnil, co wydarzylo sie i jak spotkal sie Tesse w pralni. Na przedwczesnie postarzalej twarzy Harry’ego pojawil sie dziwny wyraz. Zwrocil sie do Tessy:
– uh… widzialas tych osobnikow w motelu choc przez moment?
– Tylko stope jednego z nich przez szpare pod drzwiami.
Harry otworzyl usta, by cos powiedziec, ale zrezygnowal.
Cos wie, pomyslal Sam. Wiecej niz my.
Z jakichs powodow Harry nie chcial jeszcze nic wyjasnic. Skupil sie na notatniku, ktory trzymal na kolanach, i powiedzial:
– Dwa dni po smierci Pauli Parkins do kostnicy przywieziono jedno cialo okolo dziewiatej trzydziesci wieczorem.
– To znaczy jedenastego wrzesnia? – uscislil Harry.
– Tak.
– Nie wydano zadnego swiadectwa zgonu tego dnia.
– W gazecie tez ani slowa.
– Dalej.
– Pietnastego wrzesnia… – wyliczal dalej Harry.
– Steve Heinz i Laura Dalcoe.
– Przypuszczalnie to on ja zabil, nastepnie odebral sobie zycie – skomentowal Sam. – Klotnia kochankow, musimy w to uwierzyc.
– Kolejna pospieszna kremacja – zauwazyl Harry. – A osiemnastego wrzesnia przywieziono dwa nastepne ciala po pierwszej w nocy, kiedy juz kladlem sie spac.
– Takze brak oficjalnego komunikatu – stwierdzil Sam.
– Znow podrozni zjechali z autostrady, zeby zwiedzic miasteczko albo zjesc obiad? – ironizowala Tessa.
– To mogl byc nawet ktos z miejscowych – powiedzial Harry. – Chodzi o to, ze zawsze jacys ludzie wynajmuja domy i niewiele ich laczy z miejscowa spolecznoscia, wiec latwo zatuszowac morderstwo, na przyklad wymyslajac historyjke o naglym wyjezdzie w poszukiwaniu pracy, czy cokolwiek innego, a sasiedzi kupia ja bez trudu.
Tym bardziej ze sa poddani konwersji i ukrywaja te zbrodnie, pomyslal Sam.
– Dwudziestego trzeciego wrzesnia przywieziono najprawdopodobniej cialo twojej siostry, Tessa – ciagnal Harry.
– Tak.
– Juz wtedy wiedzialem, ze musze poinformowac kogos z wladz. Ale kogo? Nie ufalem miejscowym, poniewaz niektore ciala przywozili policjanci, a w gazecie nie bylo zadnej wzmianki. Szeryfa okregu? Predzej uwierzylby Watkinsowi niz mnie, nieprawdaz? Cholera, kazdy mysli, ze kaleka to pomyleniec, stawiajac znak rownosci miedzy niesprawnoscia fizyczna i psychiczna. Wiec szeryf raczej potraktowalby mnie jak wariata. Bez watpienia to jest niesamowita historia, te zmasakrowane ciala, kremacje dokonywane w tajemnicy… – przerwal z pochmurna twarza. – Fakt, ze jestem weteranem z odznaczeniami, nie uczynilby mnie bardziej wiarygodnym, a moze nawet wykorzystaliby to przeciwko mnie. Powietnamski syndrom stresu, powiedzieliby. Stary, biedny Harry dostal swira po tej wojnie.
Caly czas mowil ot tak sobie, bez szczegolnych emocji. Ale te slowa ranily go jak zyletka, ukazujac glebie jego bolu, samotnosci, wyobcowania.
Glos zalamal mu sie kilka razy.
– I musze powiedziec, ze nie zwierzylem sie nikomu, gdyz… balem sie. Nie wiedzialem, co sie u licha dzieje. Jaka jest stawka w tej grze. Nie wiedzialem, czy nie wpakuja mnie do pieca ktorejs nocy. Pewnie sadzicie, ze takiemu jak ja juz na niczym nie zalezy, i nie obchodzi go, ze moze jeszcze cos stracic, a nawet umrzec. Ale to nie tak, wcale nie. Bardziej cenie sobie zycie niz wielu calych i zdrowych ludzi. To polamane cialo ogranicza mnie tak bardzo, ze ostatnie dwadziescia lat spedzilem z dala od huku, zgielku i obowiazkow, ktorymi zyje wiekszosc z was. Mialem czas
– Nie plec bzdur – gwaltownie zaprotestowala Tessa. – Gdybys postapil inaczej, teraz popiol z twego ciala pracownicy Callana wyrzucaliby do morza. Los mojej siostry byl przypieczetowany. Nie mogles tego zmienic.
Harry skinal glowa, po czym zgasil latarke, choc nie skonczyl jeszcze przegladu informacji z notatnika. Sam podejrzewal, ze slowa Tessy wzruszyly go do lez, ktore chcial ukryc.
– Dwudziestego piatego wrzesnia – kontynuowal bez sciagawki – o dziesiatej pietnascie przywieziono do kostnicy jedno cialo. To byl takze dziwny przypadek, poniewaz nie przywieziono go ani ambulansem, ani karawanem czy wozem policyjnym. Dostarczyl je Loman Watkins.
– Szef policji – wyjasnil Sam, spogladajac na Tesse.
– …Ale przyjechal swoim prywatnym samochodem, po cywilnemu – dodal Harry. – Wyjeli cialo z bagaznika zawiniete w koc. Tej nocy tez nie spuszczono zaluzji i moglem zajrzec do kostnicy przez teleskop. Nie rozpoznalem ciala, ale rowniez bylo w strasznym stanie.
– Zmasakrowane? – spytal Sam.
– Tak. Wtedy wlasnie do miasta
– Nasi ludzie byli wtedy w miescie – przypomnial Sam. – Nie stwierdzili, by w tym czasie wydano jakies swiadectwa zgonu. Twierdzisz, ze to wszystko dzialo sie pod ich nosem?
– Owszem. Nie musze sprawdzac w notatniku, pamietam dobrze. Ciala przywieziono w wozie kempingowym Reese Dorna, miejscowego policjanta, ale tamtej nocy byl po cywilnemu. Wciagneli sztywniakow do kostnicy i przeniesli do krematorium, wszyscy razem, jakby naprawde spieszylo sie im. Jeszcze wiecej zamieszania bylo