Takie jest zycie.

Poprzedniego wieczoru na progu O’Gradych pojawila sie pierwsza zapiekanka. Towarzyszyl jej liscik. „Najszczersze wyrazy zalu”. Bez podpisu. Dopiero wowczas Sandy uswiadomila sobie, jakie ciezkie czekaja ich dni. Sasiedzi najwidoczniej to rozumieli. Niektorzy nawet im wspolczuli. Ale w tych okolicznosciach nikt nie wiedzial, jak nalezy sie zachowac.

Kiedy Danny’ego przewozono do okregowego zakladu poprawczego, zalozono mu kuloodporna kamizelke.

Tamtego wieczoru dom O‘Gradych pelen byl policji. Ludzi, ktorych Sandy i Shep nigdy przedtem nie widzieli. Ponure twarze, granatowe kurtki z napisem CSU. Zajeli pokoj Danny’ego, wybebeszyli lozko i szafe, wlamali sie do biurka, rozmontowali meble i zapakowali w pudelka wszystko, co moglo zostac wlaczone do materialu dowodowego. Przewrocili sypialnie Danny’ego do gory nogami, zasypali bialym proszkiem i opuscili dom z takimi samymi posepnymi minami, z jakimi do niego weszli.

Becky schowala sie w garderobie.

Przyjechali rodzice Sandy. Usciskali corke i rozplakali sie. Wyciagneli Becky z garderoby i rozplakali sie znowu. Rzucali chlodne spojrzenia w strone Shepa, dajac mu do zrozumienia, ze cokolwiek sie stalo, to on jest winny. Potem matka Sandy zamknela sie w kuchni i zaczela piec. Ojciec wcisnal sie w kat kanapy i robil wszystko, zeby jakos sie trzymac.

Przyszedl proboszcz. Posiedzial z Sandy i Shepem. Przypomnial im, ze Bog nie zsyla ciezarow ponad ludzkie sily. Zapewnil, ze wiara pomaga przetrwac najtrudniejsze momenty. Mowiac o Dannym, uzywal czasu przeszlego, co wydawalo sie stosowne, ale jednoczesnie doprowadzalo Sandy do szalenstwa.

Danny nie umarl. Danny nie byl ciezarem. Byl zdezorientowanym, przerazonym dzieckiem, zamknietym w zimnej celi zakladu poprawczego z kratami w oknach. Jest w szoku, poinformowal Sandy i Shepa lekarz, gdy probowali odwiedzic syna rano. Chlopiec lezal skulony, splatajac rece wokol kolan, jakby wyczerpany zyciem chcial wrocic do lona.

Nie, nie moga sie z nim jeszcze zobaczyc. Danny potrzebuje wiecej czasu i wiecej snu. Moze jutro.

Sandy nie chciala stamtad wyjezdzac. Nie chciala wracac do domu, gdzie w magiczny sposob pojawialy sie zapiekanki, jedna po drugiej. Nie chciala widziec matki, ktora szalala w kuchni przy kolejnym ciescie, jakby to mialo byc kluczem do udanego zycia. Nie chciala spedzic ani jednej minuty wiecej z ksiedzem, ktory niegdys dal slub jej i Shepowi, a teraz spogladal na nich z pelnym wyzszosci wspolczuciem, zarezerwowanym zwykle dla tredowatych. Nie chciala patrzec na drzwi garazu, gdzie rano ktos wypisal czerwona farba: „Dzieciobojca”.

Danny nie byl morderca. Byl dzieckiem. Jej dzieckiem. Ona, Sandy, musi odzyskac rodzine. Musi byc dzielnym wojownikiem, pogromca smokow.

Ale nikt nie umial jej powiedziec, gdzie sa te smoki, ktorym ma stawic czolo. Nikt nie umial wyjasnic, co wydarzylo sie wczoraj po poludniu i zamienilo jej osmioletnia corke w milczaca zjawe, a trzynastoletniego syna w masowego morderce.

Prawnik, Avery Johnson, rozmawial z Sandy i Shepem w kuchni ich domu. Wrocili wlasnie z sadu dla nieletnich, ze wstepnego przesluchania, ktore zaszokowalo Sandy swoim nieformalnym charakterem. Sala o zwyklych bialych scianach i pokrytej linoleum podlodze nie roznila sie zbytnio od szkolnej klasy. Widok dwoch prawnikow w eleganckich garniturach najwyrazniej zaskoczyl odzianego w czarna toge sedziego.

– Nieczesto tu panowie bywaja, prawda? – powital ich uprzejmie.

W tym bardzo prosto urzadzonym wnetrzu, przy zastosowaniu bardzo prostej procedury, prokurator okregowy Charles Rodriguez – Shep wspolpracowal z nim przez wiele lat, a Sandy wielokrotnie zapraszala na kolacje – powolujac sie na „ohydny charakter zbrodni popelnionej przez Daniela O’Grady’ego, zlozyl oficjalny wniosek o przekazanie sprawy sadowi dla doroslych.

Wniosl przeciw ich synowi piec oskarzen o morderstwo: jedno za pierwsza ofiare i po dwa za dwie nastepne, zgodnie z paragrafem o zbrodni masowej. Uznany za winnego przez sad dla doroslych, Danny mogl dostac piec wyrokow po trzydziesci lat wiezienia kazdy. Wczoraj wieczorem przejela nad nim piecze policja okregowa. Mogl juz nigdy nie wrocic do domu.

Sandy nie opuszczalo uczucie, ze jej syn nie zyje.

– Szczesliwie mamy sie czego uchwycic – tlumaczyl Avery Johnson. – Danny ma dopiero trzynascie lat. Przemawia za nim statystyka.

– Statystyka? – powtorzyla slabo Sandy.

Dziubala widelcem kawalek swiezo upieczonej szarlotki, ktora dziesiec minut temu matka podala jej wraz z gigantyczna porcja lodow waniliowych. Sandy patrzyla, jak lody rozlewaja sie na talerzu lepkimi strumyczkami i budowala tamy z kawalkow pieczonych jablek. W koncu Shep nie wytrzymal i siegnal po ciasto zony. W chwilach kryzysu budzil sie w nim wilczy apetyt. Ona reagowala odwrotnie.

– Podczas najblizszej narady – mowil Avery – musimy ustalic, co lezy w najlepszym interesie zarowno dziecka, jak i miasta. W gruncie rzeczy skoncentrujemy sie na dwoch aspektach sprawy. Po pierwsze, czy Danny rzeczywiscie stanowi az tak duze zagrozenie dla otoczenia, by jego zbrodni nie mogl rozpatrzyc sad dla nieletnich, a po drugie, czy chlopak jest zdolny do poprawy. Prokurator naturalnie bedzie twierdzil, ze masowy morderca to szczegolnie niebezpieczny typ przestepcy, ktory nie rokuje nadziei na resocjalizacje, a zatem nie moze podlegac jurysdykcji dla mlodocianych. Danny powinien zostac przekazany w rece sadu dla doroslych, bo popelnil zbrodnie o najwyzszej szkodliwosci spolecznej.

– Moim zadaniem natomiast – ciagnal Johnson – jest udowodnic, ze prokurator nie ma racji, i cieszyc nas moze fakt, iz statystyki swiadcza na nasza korzysc. Wiekszosc dzieci, ktore dopuscily sie tak powaznych aktow przemocy, nie powtarza ich po osiagnieciu doroslosci. Poza tym – i nalezy to podkreslic – z badan wynika, ze jest wieksze prawdopodobienstwo recydywy w przypadku dziecka odsiadujacego wyrok z doroslymi niz u wieznia zakladu dla nieletnich. Zatrzymanie Danny’ego w poprawczaku lezy wiec w najlepszym interesie tego stanu. Chlopiec moze zostac zresocjalizowany i w wieku dwudziestu pieciu lat rozpoczac zycie od nowa jako wartosciowy czlonek spoleczenstwa.

– Zaklada pan, ze Danny jest winny – powiedziala oschle Sandy. – Dlaczego pan zaklada, ze moj syn jest winny?

Avery Johnson, starszy mezczyzna w cienkich drucianych okularach i drogim garniturze, poslal jej slaby usmiech. Zjadl swoja porcje szarlotki w kilka minut, po czym starannie wytarl gorna warge papierowa serwetka. Sandy wcale nie byla pewna, czy go lubi. Wydawal sie zbyt sztywny, zbyt bogaty i zadowolony z siebie jak na jej gust. Ale Shep przekonal sie do niego od razu. Poznali sie juz jakis czas temu na uroczystosci, podczas ktorej prawnik wyglosil bardzo udane przemowienie. Shep nazywal go nawet „przyjacielem”, choc Sandy wiedziala, ze o zadnej przyjazni nie ma nawet mowy. Avery Johnson obracal sie w kregach zupelnie innych niz panstwo O’Grady. Mieszkal we wspanialej rezydencji w Lake Oswego i podjal sie sprawy ich syna bynajmniej nie z dobroci serca. Sandy podejrzewala, ze facet bierze piecset dolarow za godzine, a stan jego konta powieksza sie nawet wtedy, kiedy ten elegant wsuwa ich szarlotke.

Nie wiedziala, jakim cudem mu zaplaca. Nie miala pojecia, co o ich sytuacji finansowej naopowiadal Shep, zeby go tu zwabic. Wiedziala tylko, ze maz wierzyl w Avery’ego Johnsona. Johnson nie mial sobie rownych, a Shep uwazal, ze jego dzieci musza dostawac wszystko najlepszej jakosci. Takie bylo wyobrazenie szeryfa O’Grady’ego o roli ojca, co z jednej strony wsciekalo Sandy, a z drugiej lamalo jej serce.

– Moze pani byc spokojna. Nie pozwole, by lawa przysieglych choc przez chwile pomyslala, ze panstwa syn jest winny. – Avery znowu usmiechnal sie krzepiaco. – Ale nie wystepujemy jeszcze przed lawa przysieglych. Za szesc miesiecy bede pertraktowal w sprawie przyszlosci Danny’ego z Charlesem Rodriguezem i sedzia Matthewsem, ktory, mowiac szczerze, jest beznadziejnym starym prykiem i gdyby mogl, wprowadzilby z powrotem do szkol kary cielesne. On z pewnoscia nie watpi w wine waszego syna i uwaza, ze chlopak powinien za to wisiec. Na szczescie prywatne opinie Matthewsa nie maja na tym etapie wiekszego znaczenia. Zastanowimy sie tylko, ktory sad przejmie sprawe. Musze wiec udowodnic, ze bez wzgledu na to, czy Danny jest winny, czy nie, bedzie lepiej i dla samego podejrzanego, i dla calej spolecznosci, jesli proces odbedzie sie w sadzie dla nieletnich.

– Bo nawet jesli Danny jest masowym morderca, z czasem zostanie w cudowny sposob uleczony?

– Wlasnie. I nie ma w tym zadnego cudu. Przez cala noc czytalem artykuly o przestepczosci nieletnich. Eksperci czesto powoluja sie na „zjawisko zaniechania”. U chlopcow w wieku od dwunastu do osiemnastu lat obserwuje sie zwiekszona sklonnosc do dzialalnosci przestepczej, bo na tym etapie rozwoju nastolatek nie zawsze potrafi sobie poradzic z burza hormonow. Potem dorosleje, zaczyna pracowac, tworzy trwalsze zwiazki, zaklada

Вы читаете Trzecia Ofiara
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату