wniosku, ze jest morderca?

– Wlasnie to probuje wam wytlumaczyc. W tym procesie nie chodzi o to, czy Danny zabil, ale czy zabije znowu. Sad dla nieletnich wyznaczy psychologa, ktory zbada chlopca, jego osobowosc, przeszlosc, sklonnosci do brutalnych zachowan i przeanalizuje wszystkie te dane, a to zajmie troche czasu. Kiedy juz skonczy, spisze raport. W tym przypadku z racji rodzaju zbrodni, o ktora Danny jest oskarzony, psycholog zapewne zlozy dwa oswiadczenia. W jednym, zakladajac wine Danny’ego, oszacuje prawdopodobienstwo popelnienia przez niego kolejnego przestepstwa. W drugim, wychodzac z zalozenia, ze chlopiec nie popelnil tych morderstw, przedstawi jego procent szans na prowadzenie zycia zgodnego z normami spolecznymi.

– Nie rozumiem. Jesli Danny jest niewinny, powinien miec sto procent szans na normalne, zdrowe zycie. Wiec po co to drugie oswiadczenie?

– Psycholog siega w przeszlosc dalej niz tylko do okolicznosci towarzyszacych czynowi, za ktory oskarzony moze jest, a moze nie jest odpowiedzialny.

– Danny zawsze byl dobrym chlopcem – odparla automatycznie Sandy.

Avery Johnson spojrzal na nia ze wspolczuciem.

– Danny miewa gwaltowne napady zlosci. Jest obeznany z bronia. Ma opinie odludka. To wszystko na pewno wyjdzie na jaw. Psycholog sadowy bedzie ocenial roznego rodzaju czynniki, napiecia w waszej rodzinie i inne zrodla stresu.

Shep spuscil glowe. Sandy wiedziala, o czym mysli. O ich rozpadajacym sie malzenstwie. O swoim popedliwym charakterze. Niezbyt dobry wzorzec dla dorastajacego chlopca, choc Shep, dzieki Bogu, nigdy nie podniosl reki ani na nia, ani na dzieci. Za to meble nosily na sobie slady jego atakow furii.

W koncu sie odezwal.

– A jesli nie zaakceptujemy opinii tego psychologa? Mozemy sprowadzic wlasnego?

– Jak najbardziej. Jutro z samego rana zloze w sadzie dla nieletnich wniosek o dopuszczenie naszego specjalisty. Wprawdzie zostanie zaprzysiezony, ale bedzie pracowal dla nas.

– Ile to kosztuje? – zapytala niepewnie Sandy. – To znaczy…

Zerknela na Shepa; byl zly, ze poruszyla kwestie pieniedzy, ale nie mogla sie powstrzymac. Szeryf zarabial tylko dwadziescia piec tysiecy rocznie, a ona z ledwoscia wyciagala dziewiec dolarow za godzine. Miala nadzieje na wiecej, miala nadzieje, ze dostanie stala pensje po sfinalizowaniu transakcji z firma Wal-Mart, ale teraz te sprawy wydawaly jej sie odlegla przeszloscia. Wybiegla z pracy bez slowa wyjasnienia. Wieczorem Mitchell zostawil jej uprzejmie sformulowana wiadomosc. Proponowal, zeby Sandy wziela wolne na tak dlugo, jak bedzie trzeba, ale ona wyczuwala, ze jest rozczarowany. Potrzebowal jej pomocy wlasnie teraz. Nie bedzie mial wyjscia i zatrudni kogos nowego. Biznes to biznes.

– Specjalistom placi sad. Z funduszow sadowych.

– Wiec to nie bedzie nas nic kosztowalo? – upewnila sie Sandy.

Maz poslal jej wsciekle spojrzenie, a Avery Johnson cierpliwie powtorzyl, ze nie. Po raz pierwszy dostrzegla w jego oczach prawdziwe wspolczucie. Pewnie wiedzial o ich sytuacji finansowej duzo wiecej, niz sie O’Gradym zdawalo.

– Zatrudniajac wlasnego eksperta, mamy te przewage, ze moze on odmowic zeznan, powolujac sie na tajemnice lekarska. Danny powinien byc z nim calkowicie szczery. Jesli uznamy, ze wyniki badan sa zbyt obciazajace, nasz specjalista po prostu nie zostanie wezwany na swiadka. Nikt niczego sie nie dowie.

– Oprocz nas.

– Majac prawdziwe informacje, mozecie zapewnic Danny’emu pomoc – powiedzial spokojnie Avery.

– Jesli uda sie nie dopuscic do procesu w sadzie dla doroslych – odparowala.

– To dla mnie prawdziwe wyzwanie – zgodzil sie adwokat. – Trzynastolatkowi sprawa w sadzie dla doroslych nie wrozy nic dobrego.

Przez chwile wszyscy milczeli, rozmyslajac o drodze, ktora ich czeka i o niepewnym losie Danny’ego. Sandy pocierala obolale skronie.

– Danny tego nie zrobil – odezwal sie wreszcie Shep. – Udowodnie to.

Zadzwonil telefon. Shep machinalnie odebral i powiedzial „halo”. Po chwili jego twarz stezala. Szybkim ruchem odlozyl sluchawke.

– Pomylka – wymamrotal, ale wiedzieli, ze klamie. Telefon dzwonil od rana. Anonimowe glosy wykrzykiwaly: „Mamy nadzieje, ze dobrze tam drania zerzna. Mamy nadzieje, ze w pudle rozniosa go na kawalki. Dzieciobojca, dzieciobojca, dzieciobojca. „

Sandy mieszkala w tym miescie od urodzenia. Kochala je calym sercem. Teraz idac za tokiem swoich mysli, zwrocila sie do Johnsona.

– Jakie mamy szanse? Prosze powiedziec szczerze. Co sie stalo z innymi chlopcami oskarzonymi o masowe morderstwa?

– Prawie wszyscy dostali dozywocie. Ale wiekszosc z nich miala ukonczone szesnascie lat, wiec automatycznie podlegali sadowi dla doroslych.

– Prawie wszyscy? Sa jakies wyjatki?

– Jonesboro. Ci dwaj chlopcy byli zbyt mlodzi, a w Arkansas nie ma mozliwosci przekazania nieletnich sadowi dla doroslych.

– Odbywaja kare w zakladzie poprawczym?

– Zdaje sie, ze maja tam przebywac do dwudziestego pierwszego roku zycia.

Sandy po raz pierwszy sie ozywila.

– I to sie sprawdzilo? – spytala z nadzieja w glosie. – Sa teraz uczciwymi, normalnymi ludzmi?

– Tego jeszcze nikt nie wie, moja droga. Nikt nie wie.

12

Sroda, 16 maja, 17.57

Jego ulubionym serwisem byl AOL. Podobal mu sie sposob, w jaki grupowano tam najwazniejsze wiadomosci, by ulatwiac przeskakiwanie z jednego tematu na drugi. Podwojne klikniecie w skrot informacji dnia. Syn szeryfa podejrzany o rzez w miasteczku. Dwa akapity dalej znowu podwojne klikniecie i juz mial przed soba szczegolowy raport. Caly swiat przesyla wyrazy wspolczucia. Trzy rodziny pograzone w rozpaczy. Prezydent domaga sie ograniczenia dostepu do broni. Bla, bla, bla. Ramka z boku proponowala dodatkowe opcje. Mogl porozmawiac na ten temat z osobami zainteresowanymi. Obejrzec wykaz chronologiczny wszystkich szkolnych strzelanin w ostatnim czasie. Przeczytac wywiad z tymi, ktorzy przezyli masakre w innych szkolach i dowiedziec sie, jak bardzo kazdy kolejny incydent otwieral stare rany. Przejrzal ten artykul. Otwarte rany, krwawiace serca. Boze, uwielbial to wspolczesne dziennikarstwo. Dlatego trzymal pod szklem egzemplarz „Time’u” z dwudziestego grudnia 1999 roku. Wszystko dla natchnienia.

Dwie godziny wczesniej sciagnal dwa najnowsze artykuly o Bakersville. Oczekiwal wiekszego zainteresowania prasy. Tylko trzy ofiary, w tym caly problem. Wiadomosci z pierwszych stron gazet staly sie znacznie powazniejsza konkurencja niz w okresie, kiedy dopiero zaczynal. Bedzie musial to sobie zapamietac.

Osiemnasta. Oderwal sie od laptopa. Cholera, trzeba cos zjesc.

Motel nie mial pod tym wzgledem wiele do zaoferowania. Poczatkowo chcial zatrzymac sie w wiekszym hotelu nalezacym do ktorejs z eleganckich sieci. Ale w okolicach Bakersville nie bylo na to szans. Musial mu wystarczyc tani prywatny motel. Wlascicielka wykazywala nadmierne zainteresowanie goscmi, ale z drugiej strony personel nie byl na tyle liczny, zeby zauwazyc, czym zajmuja sie oni po nocach. Troche plusow, troche minusow.

Znowu zaburczalo mu w brzuchu. Postanowil wyprobowac miejscowy bar.

Pietnascie minut pozniej wszedl w plaszczu i kapeluszu do slabo oswietlonej sali. Trzej zebrani wokol telewizora miejscowi podniesli z zaciekawieniem wzrok. Lysiejacy barman skinal mu lekko na powitanie. Nieznajomy zajal miejsce przed trzema srebrnymi dzwigniami do nalewania piwa i zamowil kufelek.

– Cos ciekawego w wiadomosciach? – zagadnal.

– Senat chce wprowadzic ustawe o broni. Zeby rodzice odpowiadali za szkody wyrzadzone przez ich dzieciaki.

Вы читаете Trzecia Ofiara
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату