Bugsa”. „New York Times” drukowal o tym kiedys artykuly.
– Nie wierzylbym we wszystko, co pisza gazety – powiedzial Quincy.
– Dlaczego? Czytalem to na poczatku lat dziewiecdziesiatych, a ile mielismy od tamtej pory strzelanin w szkolach?
– Na pewno kilka – zgodzil sie poslusznie Quincy – ale za to rok 1998 nalezal do najspokojniejszych.
Sanders rzucil Quincy’emu pelne powatpiewania spojrzenie. Agent FBI nie przejal sie tym zupelnie.
– W roku szkolnym 1992/93 – ciagnal – o czym pewnie wspominal „New York Times”, mielismy piecdziesiat piec ofiar smiertelnych. Ale jak zaznaczyles, to bylo przed plaga rzezi w szkolach. W roku 1997/98 doszlo do trzech strzelanin, podczas ktorych zginelo czterdziesci osob. Niemal trzydziestoprocentowy spadek. Prawda jest taka, ze tragedie w szkolach przypominaja troche katastrofy lotnicze. Szokuja i dostaja sie na pierwsze strony gazet, ale trudno je uznac za reprezentatywne dla okreslonej sfery zycia. Dzieci sa wciaz bezpieczniejsze w szkole czy w samolocie niz w prowadzonym przez rodzicow samochodzie.
– Ale przeciez te incydenty ciagle sie powtarzaja – zaoponowala Rainie i ukradla kolejna grzanke z salatki Quincy’ego. – Na poczatku mozna bylo utrzymywac, ze to tylko tragiczne epizody, ale ten koszmar trwa juz cale lata. Jedna strzelanina budzi zal. Siedem po prostu przeraza.
– Mamy do czynienia z niepokojacymi zjawiskami – przyznal Quincy – ale nie mozemy tracic szerszej perspektywy. Generalnie rzecz biorac, skala przestepczosci wsrod nieletnich zmalala w ciagu ostatnich pieciu lat. A poniewaz walczymy z narkotykami i gangami, szkoly staja sie coraz bardziej bezpieczne. To dobra wiadomosc.
– Z drugiej strony – dodal, widzac sceptycyzm swoich sluchaczy – niektorzy uczniowie postepuja szokujaco brutalnie i bez skrupulow. Niestety media znieksztalcaja fakty. Normalny chlopiec zabija dziesiec osob. Kochajaca rodzina ginie z rak czternastoletniego syna. Przeciez to kompletny absurd. Jesli sie nie opamietamy, bedziemy zyc w strachu przed wlasnymi dziecmi. A tymczasem naprawde przytlaczajaca wiekszosc mlodocianych zbrodniarzy nie jest wcale normalna. U czesci rozpoznano powazne zaburzenia psychiczne. To ludzie chorzy. Powinni przyjmowac leki. Nawet ci, w przypadku ktorych nie stwierdzono wczesniejszych zaklocen, prawdopodobnie cierpieli na silne zaburzenia wiezi, co umozliwilo im decyzje o morderstwie.
– Co to sa zaburzenia wiezi? – zapytal Sanders.
– Brak zdolnosci nawiazywania wiezi – odpowiedziala blyskawicznie Rainie. Wzruszyla ramionami i poczestowala sie znowu salatka Quincy’ego. – Studiowalam psychologie. Pamietam jeszcze co nieco.
– Bardzo dobrze – pochwalil ja Quincy, ale zaraz zmarszczyl brwi i przysunal talerz blizej siebie. Rainie ukradla mu kolejna grzanke. Dal za wygrana.
– Kazdy odczuwa potrzebe zwiazku z innymi ludzmi – wyjasnil Sandersowi. – Juz jako niemowleta nawiazujemy wiez z rodzicami. Kiedy maluch placze, rodzice reaguja na to, karmia, przytulaja. Dziecko podswiadomie uznaje, ze sa dobrzy i kochaja je – tworzy sie wiez. W miare dorastania ta wiez rzutuje na relacje z calym otaczajacym swiatem. Dzieki niej jestesmy dobrymi przyjaciolmi, sasiadami, mezami i tak dalej. Niestety, nie u wszystkich wytwarzaja sie takie wiezi. Dziecko placze i jest bite. W tym przypadku, zamiast nauczyc sie zaufania i troski o innych, staje sie egocentryczne, notorycznie klamie, manipuluje otoczeniem, nie jest zdolne do empatii. Najczesciej obserwujemy to zjawisko u dzieci maltretowanych lub porzuconych. Ale moze ono wystapic rowniez w tak zwanych normalnych rodzinach. Tyle ze nie jest to tak powszechne.
– Dobrzy rodzice miewaja zle dzieci? – zapytal Sanders i przewrocil oczami, dajac do zrozumienia, co o tym mysli.
Quincy nie zrazil sie jednak.
– Wlasnie tak. Matka cierpi na silna depresje poporodowa i nie potrafi zaspokoic potrzeb niemowlecia. Albo niemowle cierpi na bolesna chorobe i matka nie jest w stanie sprostac jego wymaganiom. Albo nowo narodzone dziecko po prostu nie ma sklonnosci do nawiazywania wiezi. Bez wzgledu na to, jak bardzo matka sie stara, maluch odsuwa sie od niej. Rzadki przypadek, ale zdarza sie. Wiec owszem, dobrzy rodzice moga miec jedno dziecko bardzo udane, a drugie bardzo slabo przystosowane do zycia w spoleczenstwie.
Sanders znowu spojrzal na Quincy’ego z powatpiewaniem.
– Nie kupuje tego – wyznal otwarcie. – Mowisz, ze te dzieciaki sa psychopatami od urodzenia. W takim razie dlaczego nikt tego wczesniej nie zauwazyl? Dlaczego we wszystkich naglowkach czytamy: Normalny chlopak zabija dziesieciu kolegow?
– A przypomnij sobie sprawe Teda Bundy – wtracila sie Rainie. – Wszyscy uwazali go za przystojnego, czarujacego faceta. Jedyny problem w tym, ze, jak sie okazalo, lubil gwalcic i mordowac mlode dziewczyny.
– No wlasnie – podchwycil Quincy i z aprobata skinal glowa.
Rainie uswiadomila sobie, ze odwzajemnia jego usmiech. Agent specjalny mial niebieskie oczy, ktore kiedy sie usmiechal, nabieraly blasku i ciepla – urzekajace oczy Paula Newmana.
– Nadal brzmi to dla mnie jak psychologiczny belkot – upieral sie Sanders. – Te dzieciaki sa mordercami. Koniec, kropka. Najlepiej zamknac je i wyrzucic klucz.
– Bez wzgledu na wiek? – zapytal lagodnie Quincy.
Wciaz patrzyl na Rainie. Po chwili oboje zmieszani wlepili wzrok w salatke.
– Pewnie – powiedzial Sanders. – Jesli kogos stac na taki czyn, powinno go byc tez stac na poniesienie kary.
Quincy wzruszyl ramionami. Najwyrazniej mial na ten temat inne zdanie. Nadzial na widelec nastepny kes i zaskoczyl Rainie i Sandersa swoja odpowiedzia.
– Moze. Bog jeden wie, ze niemalo juz widzialem. – Zamyslil sie na chwile. – Niektore dzieci sa niebezpieczne – powiedzial w koncu z wiekszym przekonaniem. – Niektorym prawdopodobnie nie mozna pomoc, nie mowiac juz o zrozumieniu ich. Ale nie wszyscy sa tacy. A nasz system prawny opiera sie na zasadzie, ze lepiej puscic wolno setke winnych niz ukarac jednego niewinnego. Jest wiec dla mnie jasne, ze powinnismy probowac rozpoznac tych, dla ktorych istnieje szansa resocjalizacji. A nie wrzucic wszystkich do tego samego worka i po prostu pozbyc sie problemu.
– Czy naprawde mozna pomoc dziecku, ktore popelnilo morderstwo? – ozywila sie Rainie.
– Czasami. Im dziecko jest mlodsze, tym szanse wieksze. Poza tym zaburzenie wiezi moze miec rozne nasilenie. Niektore przesluchiwane przeze mnie dzieci reprezentowaly przypadki ekstremalne. Byly, jak mowi Sanders, psychopatami. I tu sie z nim zgodze: bezpieczniej jest zamknac je i wyrzucic klucz. – Quincy usmiechnal sie gorzko. Znizyl glos. Spowaznial. – Ale nie dotyczy to wszystkich mlodocianych przestepcow. Jak juz wspominalismy wczesniej, policjantko Conner, masowi mordercy nie stanowia jednolitej grupy. Niektorzy ze sprawcow szkolnych strzelanin byli wykonawcami, ale nie pomyslodawcami. Mieli problemy emocjonalne, odznaczali sie brakiem odpornosci. Dawali soba manipulowac i uciekali sie do przemocy, bo cierpieli, odczuwali niepokoj i nie wiedzieli, jak sobie z nim poradzic. Zrobili to, co zrobili, ale potem dreczyly ich wyrzuty sumienia. Mysle, ze te dzieci mozna jeszcze uratowac. I biorac pod uwage ich wiek, uwazam, ze nalezy probowac.
– A jesli pomylimy sie i taki dzieciak znowu zabije? – nie ustepowal Sanders. – Bedziesz odwiedzal osieroconych krewnych i tlumaczyl, ze na skutek nieudanego eksperymentu naukowego zginela ich zona, siostra, matka? Bedziesz probowal wyjasniac w telewizji, dlaczego mordercy umozliwiono kolejna zbrodnie?
Quincy poslal mu slaby usmiech.
– To sie zdarza. Niektorzy z seryjnych mordercow – na przyklad Kempner – wyszli z zakladow poprawczych. Zabili jako nieletni. Poddano ich resocjalizacji. Dorosli. I zabili znowu.
– Czasami ciesze sie, ze nie mam dzieci – powiedzial Sanders.
Quincy westchnal. Odlozyl widelec i wydawalo sie, ze nie zdola juz przelknac ani kesa.
– Sytuacja robi sie coraz trudniejsza – wymamrotal. – Wiecie, ze wprowadzamy do szkol techniki identyfikacji zespolu cech typowych dla seryjnych mordercow?
Rainie uniosla brwi. Sanders wyrazil swoje zdziwienie bardziej dosadnie:
– Zalewasz.
– Nie zalewam. Po ostatnich wypadkach w kilku okregach wprowadzono program selekcji psychologicznej. Dyrektorzy szkol dysponuja lista podejrzanych zachowan, za pomoca ktorej rozpatruja osobowosc kazdego ucznia jako potencjalnego przestepcy. Okrucienstwo wobec zwierzat, ordynarny jezyk, rysunki przedstawiajace akty przemocy, agresja. Kilku naszych agentow prowadzi obecnie kursy dla nauczycieli z zakresu badania zachowan i selekcji psychologicznej.
– Co sie dzieje, jesli jakis uczen zostanie uznany za potencjalnie niebezpiecznego? – zapytala Rainie, marszczac brwi. – Dyrektor szkoly dzwoni po policje, rewiduje podejrzanego i konfiskuje mu gry komputerowe?