Przypuszczam, ze tez nie daja pani spokoju, inaczej nie doszloby do naszej dzisiejszej rozmowy.
– Nie wiadomo, czy Danny nie zabil Sally i Alice – dorzucila bez ogrodek Rainie.
– Ale ten mezczyzna, czlowiek w czerni…
– Technicy orzekli, ze pociski, od ktorych zginely dziewczynki, pochodza z rewolweru kaliber 38. Wiemy, ze Danny przyniosl go do szkoly. Mamy tez odciski chlopca na innych luskach z trzydziestki osemki, znalezionych na miejscu przestepstwa.
– To tylko znaczy, ze naladowal bron – odparla Sandy. – Shep mi wszystko wyjasnil. Odciski niczego nie dowodza.
– Odciski Danny’ego sa na ponad piecdziesieciu luskach. A to znaczy, ze ladowal bron w trakcie strzelaniny.
– Shep powiedzial, ze uzyto ladownikow. Wiec Danny przygotowal bron i amunicje. A ta druga osoba strzelala.
Rainie odsunela sie w koncu od okna. Pokrecila niecierpliwie glowa.
– Zastanow sie nad tym, co mowisz! Danny przyniosl do szkoly rewolwer i pistolet samopowtarzalny. Naladowal oba i przygotowal zapasowa amunicje. Wedlug ciebie tak zachowuje sie niewinny swiadek.
– Ma dopiero trzynascie…
– Nie trzeba byc pelnoletnim, zeby pociagnac za spust.
– Jest zdezorientowany…
– Przyznal sie wiele razy!
– Boi sie! Jest wsciekly, nie rozumie…
– Powiedzial Charliemu Kenyonowi, ze chcialby pociac Shepa na kawalki i przepuscic je przez mieszarke! Jezu, Sandy, tu nie chodzi o zwykly brak posluszenstwa. Nie zlapalas Danny’ego na paleniu papierosow, czy na wagarach. On jest zamieszany w potrojne morderstwo. W najlepszym razie dostarczyl narzedzia zbrodni. W najgorszym – zabil z zimna krwia dwie osmioletnie dziewczynki. Na milosc boska, kobieto, oprzytomniej!
– Moj syn nie jest morderca!
– A moze jest! I co mamy z tym fantem, do cholery, zrobic?
Rainie przerwala, zadyszana. Sandy tez z trudem lapala powietrze. Patrzyla na Lorraine Conner i wydawalo jej sie, ze jeszcze nigdy nikogo tak nie nienawidzila. Jak ona smiala mowic o Dannym w ten sposob. Po tych wszystkich kolacjach u O’Gradych. Po tym, jak Danny tyle razy prosil, zeby usiadla obok niego. Byl taki slodki i zapatrzony w te zimna, nieczula…
I nagle zdala sobie sprawe, ze oczy Rainie dziwnie blyszcza. Ze policjantka zacisnela usta, zeby sie nie rozplakac.
Z gardla Sandy wydarl sie szloch. W spojrzeniu Rainie dostrzegla wszystkie prawdy, ktorym mozolnie probowala zaprzeczyc, a teraz stanela wobec nich bezbronna.
Danny byl samotnikiem. Ulegal atakom zlosci. Nie dogadywal sie z Shepem i kolegami w szkole. I, dobry Boze, swietnie znal sie na broni. Nauczyl sie wszystkiego od ojca.
Swiat zaczal wirowac. Sandy chwycila krzeslo i trzymala sie go mocno.
– Pani O’Grady? – zaniepokoil sie Quincy.
– Dajcie mi chwile.
Wbila wzrok w podloge, usilujac skoncentrowac sie na poszczegolnych klepkach. Mijaly minuty. Sandy nie wiedziala ile. Czas zwolnil. Przenikliwe zimno wkradlo sie w jej cialo, przyprawiajac o dreszcze.
– Nie wiem, co robic – wyszeptala wreszcie. – Nie… nie wiem juz, w co mam wierzyc.
Quincy odezwal sie pierwszy.
– Przypuszczam, ze wasz adwokat postaral sie, zeby Danny’ego zbadal psycholog sadowy?
– Tak. A sad wyznaczyl drugiego. Jeszcze nie zaczeli. Johnson twierdzi, ze zanim spisza pelny raport, mina miesiace, moze nawet pol roku.
– Danny jest pani synem, pani O’Grady. Jak pani sadzi, co on zrobil i czego potrzebuje teraz?
– Nie moge panu powiedziec. – Sandy parsknela histerycznym smiechem. – Widzicie, taka jest prawda. Zarowno adwokat, jak i moj maz zabronili mi z panem mowic, bo jako ekspert w tych sprawach moze pan zeznawac na procesie. Danny’emu tez nie wolno z nikim rozmawiac. Wszystko, co powie, moze byc wykorzystane przeciw niemu, wiec lepiej milczec. O moj Boze. Co ja mam teraz robic?
Quincy nie odpowiedzial. Oczy Sandy wypelnily sie lzami.
– Nie miesci mi sie w glowie, ze zezwalaja na cos takiego – powiedziala przez lzy. – Zabrali mi syna. Zamkneli go za morderstwo, ale zanim skoncza sie wstepne przesluchania i przygotowania do procesu, mina lata. A tymczasem Danny musi siedziec w poprawczaku, gdzie nie moze z nikim rozmawiac, w towarzystwie innych mlodocianych przestepcow. Nawet jesli po roku lub dwoch okaze sie, ze nie popelnil zbrodni, w jakim wyjdzie stanie? Martwie sie, bo jesli jest niewinny, zmarnuja mi chlopaka. Z drugiej strony, boje sie, ze moze to oni maja racje. O moj Boze, Rainie, a jesli on to zrobil? Co wtedy?
Quincy przykucnal przed nia. Jego gleboko osadzone, ze zmarszczkami w kacikach, oczy sprawialy wrazenie, jakby widzialy juz niejedno. Sandy nie spodziewala sie, ze polubi tego czlowieka. Shep mowil o nim jak o wrogu, ktorego trzeba za wszelka cene unikac. Ale Sandy odkryla, ze obecnosc agenta uspokaja ja. Wydawalo sie, ze Quincy kontroluje siebie i sytuacje. Sama miala wrazenie, jakby caly swiat stal na ruchomych piaskach, a ona zapadala sie coraz glebiej.
Quincy ujal jej reke w obie dlonie. Byly cieple i szorstkie.
– Sprawa nie jest beznadziejna – powiedzial.
– Jak to? Nasz adwokat twierdzi, ze jesli Danny zostanie uznany za winnego przez sad dla doroslych, zamkna go na zawsze. Nikogo nie obchodzi, ze ma dopiero trzynascie lat.
– Ale skoro ma trzynascie lat, nie podlega automatycznie sadowi dla doroslych. Jego przypadek bedzie inaczej rozpatrywany. I dzieki Bogu, bo zawiera elementy warte zastanowienia.
Sandy wbila w Quincy’ego pelne nadziei spojrzenie, a on zaczal wyliczac na palcach.
– Po pierwsze, mamy dowody, ze ktos jeszcze byl zamieszany w zbrodnie. Jesli wskazemy te osobe, moze uda sie udowodnic, ze Danny padl ofiara manipulacji lub grozb.
Sandy pokiwala lekko glowa.
– Po drugie, musimy przyjrzec sie chlopcu. Fakt, ze drecza go mysli samobojcze, moze okazac sie korzystny. Jesli Danny ma wyrzuty sumienia, to znaczy, ze jest dzieckiem z problemami emocjonalnymi, a nie mlodocianym psychopata.
– To tez moze znaczyc, ze przezyl wstrzas – powiedziala po chwili Sandy mocniejszym glosem. – Ktos jeszcze tam byl. Wszyscy sie z tym zgadzacie. Wiec moze Danny przyniosl bron, bo mu kazano. Moze nie wiedzial, co sie stanie, a kiedy bylo po wszystkim, nie mogl juz nic zrobic.
– Tylko sie przyznac – dodala oschle Rainie.
– To optymistyczna wersja, pani O’Grady – powiedzial opanowanym glosem Quincy. – A teraz musi sie pani zmierzyc z pozostalymi faktami.
Sandy zawahala sie. Zagryzla dolna warge. Wiedziala, do czego agent zmierza, i wolala, zeby zamilkl. W glebi serca jednak przyznawala mu racje. Danny czul sie nieszczesliwy i jako matka powinna byla wczesniej cos z tym zrobic. Kiedy dziecko popelnia przestepstwo, wszyscy pytaja: a gdzie byli wtedy rodzice?
Przykro mi. Bylam w pracy.
– Danny czesto wpada w hustawke nastrojow, prawda? – ciagnal rzeczowo Quincy. – Najpierw dusi w sobie zlosc, a potem nagle wybucha.
– Ma pan na mysli te historie z szafkami?
– Duzo czasu spedza samotnie.
– Na naszej ulicy nie ma chlopcow w jego wieku.
– Nie znalazl zbyt wielu kolegow w szkole.
– Pasjonuje sie komputerami.
– Pani O’Grady, Danny nie radzi sobie ze swoimi problemami. Za mocno tlumi zlosc, o czym chyba pani wie. Brak mu tez solidnego wsparcia, a zwazywszy na wasze problemy malzenskie, zyje w duzym stresie. Do tego dochodza jego stosunki z ojcem. Danny jest wsciekly na Shepa, ale tez czuje sie przez niego zastraszony. Zwraca wszystkie negatywne emocje przeciw komus innemu, przeciw komus, kogo sie nie boi.
– Mysli pan o tych dwoch dziewczynkach?
– To moze byc kot lub pies.