– Moj syn nigdy nie robil krzywdy zwierzetom – zaoponowala natychmiast Sandy. – Zreszta Becky by mu na to nie pozwolila, a on jest bardzo opiekunczy wobec siostry.

– To dobrze, ze Danny nie posuwa sie do takich skrajnosci. Ale i tak przejawia pewne cechy, typowe u dzieci sklonnych do przemocy. Dla jego dobra musimy sie tym zajac.

Sandy zawahala sie.

– Ale jak?

– Zacznijmy od tlumionej zlosci. Danny musi sie nauczyc rozladowywac ja stopniowo i konstruktywnie, nie pozwalac, zeby gromadzila sie w nim na niebezpieczna skale. Wiekszosc ekspertow polecalaby na poczatek codzienne cwiczenia fizyczne.

– Nie jest wysportowany.

– Wiec moze rodzinne spacery, pani O’Grady? Albo cos ze sztuki walki? Niektorzy to lubia.

– Moglabym… sprobowac.

Agent pokiwal glowa zachecajaco.

– Dla chlopca takiego jak Danny nie poleca sie ksiazek, gier i filmow, w ktorych pelno jest przemocy. To tylko podsyca zlosc.

– Danny nigdy nie lubil takich filmow. Ale jesli mam byc szczera, nie wiem, co wynajduje w Internecie.

– Pani syn ma problemy emocjonalne. Musi pani kontrolowac, co czyta i oglada w Internecie. To moze byc wazne.

Sandy zwiesila glowe.

– Sprawa relacji miedzy chlopcem a ojcem jest bardziej zawila – ciagnal cicho Quincy. – Zarowno on, jak i Shep potrzebuja psychologa rodzinnego, a Danny’emu przydalby sie tez osobny terapeuta. Moze pani syn powinien nawiazac blizsze stosunki z dziadkami, ciotka lub wujkiem. W takim przypadku, jesli sytuacja w domu pogarsza sie, dziecko ma szanse znalezc pocieche i wsparcie u innych doroslych.

– Nigdy o tym nie pomyslalam – wyznala szczerze Sandy. – Nasza rodzina nie jest zbyt liczna. Rodzice Shepa zmarli kilka lat temu. A moi… wiem, ze kochaja wnuki, ale nie naleza do ludzi najbardziej wylewnych. Tacy juz sa. – Przerwala. – Myslicie… myslicie, ze problemy Danny’ego spowodowal moj powrot do pracy?

Quincy usmiechnal sie do niej serdecznie.

– Nie, pani O’Grady. To, ze pani pracuje zawodowo, nie znaczy, ze jest pani zla matka. Kobiety, ktore decyduja sie zostac w domu, tez maja klopoty z dziecmi.

Sandy skinela glowa. Nigdy glosno nie przyznalaby sie do tego, ale ulzylo jej. Po chwili wahania zapytala:

– Moj syn juz wczesniej mial problemy emocjonalne. A teraz, w najlepszym przypadku, byl swiadkiem trzech brutalnych morderstw. Jak to na niego wplynie?

– Musi wyrzucic wszystko z siebie. Tlamszenie emocji tylko pogorszy sprawe. – Wzrok Quincy’ego przeslizgnal sie na Rainie.

– A jesli… jesli zrobil cos zlego?

Quincy nie odzywal sie przez chwile.

– Bedzie potrzebowal intensywnej pomocy – powiedzial w koncu. – Niewykluczone, ze dreczy go poczucie winy i nienawisc do samego siebie. Ktos musi mu pomoc pogodzic sie z tym, co sie stalo. W przeciwnym razie istnieje niebezpieczenstwo, ze po prostu zignoruje wyrzuty sumienia. Zacznie uwazac sie za bezlitosnego zabojce i stanie sie nim.

Rozleglo sie pukanie. Luke Hayes wetknal glowe do pokoju. Jego wzrok padl na Sandy.

– Juz czas.

– Juz?

Zerknela na zegarek. Odczytanie godziny zajelo dluzsza chwile, bo reka wciaz jej sie trzesla. Dziewiata. Pogrzeb Alice i Sally mial sie rozpoczac dopiero o pierwszej, ale do udzialu w nim szykowalo sie cale miasto. Ludzie chcieli zajac dobre miejsca.

Sandy nie miala wyjscia. Musiala wracac. Tego dnia na jej rodzine nalozono praktycznie areszt domowy. Wladze Bakersville uznaly, ze widok kogokolwiek z O’Gradych tylko prowokowalby mieszkancow i to bolalo chyba bardziej od anonimowych telefonow z pogrozkami, napisow i wszystkich innych szykan.

Powoli wstala i wziela torebke. Dzis rano miala nadzieje uzyskac pare latwych odpowiedzi. Ale ostatnio byly one prawdziwa rzadkoscia. Za to pojawilo sie wiecej pytan. I watpliwosci, ktore beda ja nekaly przez nastepne dlugie dni.

Tak rozpaczliwie kochala Danny’ego. Mozna zastanawiac sie, czy syn jest morderca i nadal go kochac? Mozna oplakiwac Alice Bensen i Sally Walker, a jednoczesnie chciec szczescia dla wlasnych dzieci?

Nagle poczula sie tak wykonczona, ze nie wiedziala, jak zdola zejsc po schodach.

Odwrocila sie do Rainie po raz ostatni.

– Wiecie juz, kim jest ten mezczyzna? Macie jakies poszlaki?

Rainie jakby sie wahala.

– Czy Danny wspominal ci kiedys o kims, kto posluguje sie pseudonimem No Lava?

Sandy przyjrzala jej sie z zainteresowaniem.

– Oczywiscie. NoLava@aol. com. To adres jego nauczycielki. No Lava znaczy Avalon, jesli czytac wspak.

23

Piatek, 18 maja, 10.05

Pare minut po dziesiatej Rainie i Quincy wsiedli do wozu patrolowego. Luke i Chuckie zajmowali miejsca z przodu, wiec Chuckie od razu poczul sie nieswojo, majac za plecami nie tylko szefowa, ale i agenta federalnego. Co chwila ogladal sie nerwowo przez ramie, jakby myslal, ze ktos go zaraz uszczypnie. Quincy nie mogl sie powstrzymac. Przycisnal nos do szyby oddzielajacej siedzenia. Zoltodziob znow sie odwrocil i az sie wzdrygnal na widok rozplaszczonej na szkle twarzy.

Luke westchnal ciezko. Rainie pokrecila glowa. A agent federalny opadl na oparcie fotela, wyraznie usatysfakcjonowany.

– Denerwujesz mojego partnera – poskarzyl sie Hayes. Siedzial pochylony nad kierownica, omiatajac pozornie leniwym spojrzeniem okolice domu O’Gradych. Czapke rzucil na siedzenie, bo daszek ograniczal widok. Czubek glowy ledwo wystawal mu ponad tablice rozdzielcza; niski punkt obserwacyjny rozszerzal pole widzenia. Luke Hayes wypatrywal na osiedlowej ulicy podejrzanych pojazdow, ale od czasu do czasu zerkal tez spod zmruzonych powiek na dachy okolicznych domow. Nie na darmo byl strzelcem wyborowym.

– Cos sie dzieje? – zapytala Rainie.

– Spokojnie niczym w kosciele.

– Jak sie czujesz? – zwrocila sie do Chuckiego.

Zoltodziob trzymal na kolanach gumowa palke i glaskal ja, jakby byla ulubionym zwierzatkiem.

– W porzadku – wymamrotal.

Nawet na nia nie spojrzal. Szeroka twarz mial zmizerowana, wlosy niechlujnie potargane. Przez ostatnie trzy dni Rainie calkiem zapomniala o jego istnieniu. Teraz obrzucila go bacznym spojrzeniem.

– Cunningham – przybrala ostrzejszy ton.

Chuckie niechetnie podniosl wzrok. Najwyrazniej nie byl w dobrej formie. Mial cienie pod oczami, a reka podrygiwala mu nerwowo. Udzial w prawdziwej akcji to nie to samo co zgrywanie bohatera przed miejscowymi dziewczynami. Powinna byla pomyslec o nim wczesniej.

– Dobrze sie sprawiles we wtorek – rzucila lakonicznie.

– Wywazylem te pieprzone drzwi – baknal Cunningham. – Wszedzie zostawilem slady. Technicy z policji stanowej wrzeszczeli na mnie. A ten caly Sanders powiedzial, ze jestem beznadziejny.

– Sanders to dupek. Kierowales sie sercem, Chuckie. Reszty nauczysz sie z czasem.

Chuckie wbil wzrok w swoje kolana. Wciaz wydawal sie bardzo zmartwiony. Zglaszajac sie do sluzby, pewnie wyobrazal sobie, ze bedzie ratowal ludziom zycie i chronil ich przed zlem. Nie przewidzial frustrujacego

Вы читаете Trzecia Ofiara
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату