– Obdarzyc ja dobrodziejstwem watpliwosci?
– Nie bylo watpliwosci – powiedzial stanowczo Jackman. – Probowala mnie zabic i jej sie nie udalo. Fakt, ze bylem tego pewien, stanowil moja gwarancje.
Ktos zapukal i otworzyl drzwi. Diamond obrocil sie na krzesle, gotow ryknac. Nie znosil, kiedy przerywano przesluchanie. Ale intruzem byl lekarz policyjny. Towarzyszyl mu posterunkowy, ktory niosl stalowa miseczke w ksztalcie nerki, strzykawke i inne przedmioty.
– Ach – powiedzial udobruchany Diamond. Odwrocil sie i odezwal do Jackmana, ktorego twarz wyrazala studium niedowierzania i przerazenia. – Prosilem doktora, zeby tu wpadl. Chcielibysmy pobrac panu probke krwi dla laboratorium kryminalistycznego. To rutynowa procedura. Rozumiem, ze mozemy liczyc na panska wspolprace?
– Tylko probke krwi?
Diamond usmiechnal sie nieuprzejmie.
– A pan myslal, ze co to jest? Serum prawdy?
Rozdzial 2
Obaj detektywi wyszli za drzwi.
– Co dalej? – zapytal Wigfull, ale zwierzchnik nie byl w nastroju do rozmowy.
– To – powiedzial Diamond, podniosl jakas ksiazeczke na wysokosc ramienia, jakby mial skladac przysiege w sadzie, tyle ze ksiazeczka miala laminowana okladke w rozowe slonie. – Notatnik z adresami, wlasnosc Geraldine.
– Chce pan sprawdzic wszystkie nazwiska? Diamond przytaknal z usmiechem.
– Z pomoca naszego przyjaciela, tego za drzwiami, oczywiscie. Rzucmy mu jakas line ratunkowa, John.
– Zeby sie na niej powiesil?
– Jestes niedzisiejszy.
Wigfull pokiwal glowa. Poglady Diamonda na kare smierci byly powszechnie znane. Twierdzil stanowczo, ze upadek imperium brytyjskiego zaczal sie w 1964 roku, kiedy wprowadzono abolicje. To nie byl moment, zeby pozwolic mu wsiasc na ulubionego konika.
– W jaki sposob sie ujawni?
– Wskazujac palcem na kogos innego.
– Pokaze nam falszywy trop, tak?
– Zeby nam pomoc – powiedzial Diamond, robiac zbolala mine. – Nie chcemy przeciez przyjmowac zadnych przedwczesnych zalozen na temat naszego profesora, prawda? Wspolpracuje najlepiej jak moze. Przebiegly z ciebie dran.
– A z pana sarkastyczny – odcial sie Wigfull. Diamond sie rozpromienil.
Kiedy wrocili do pokoju przesluchan, Jackman zapinal mankiet. Wygladal na mniej pewnego siebie niz poprzednio.
– Po co wam moja krew? – zapytal szybko.
– Mowi pan tak, ze czuje sie jak wampir – odparl Diamond. – Powiedzialem panu, to obecnie standardowa procedura. Slyszal pan o genetycznych odciskach palcow?
– Tak, ale co to ma ze mna wspolnego?
– Na koldrze z lozka panskiej zony byly slady krwi.
– Nie zauwazylem niczego.
– Nie rzucaly sie w oczy. Po chwili, w ktorej mozna bylo dokonac kilku przemyslen, Jackman zapytal.
– Zaatakowano ja w lozku?
– Na razie nie da sie tego stwierdzic. Nie wiemy nawet, czy to byla jej krew. Moze sie znalezc calkiem niewinne wytlumaczenie, przypadkiem sie zadrapala, to sie zdarza wszystkim od czasu do czasu. A moze to ma jakies znaczenie. W kazdym razie nie bedziemy niczego wiedziec jeszcze przez tydzien. Kryminalistyka nie polega na szybkim dzialaniu. A jesli to panska krew, jestem pewien, ze ma to jakies wytlumaczenie. Mozemy o tym porozmawiac teraz, jesli pan chce.
Jackman pokrecil glowa.
– Strata czasu.
– Jak pan sobie zyczy. – Diamond rzucil notatnik z adresami na stol i zaczeli sprawdzac po kolei wszystkie nazwiska. Mozna sie spierac, czy ksiazka adresowa jest swiadectwem charakteru jej wlasciciela. W wypadku Geraldine Jackman byl to calkowity chaos. Obok kilku nazwisk z imionami i adresami wpisanymi pod odpowiednia litera, znajdowaly sie tam liczne wpisy ograniczone do samych imion, czesto bez adresu, tylko z numerem telefonu. Niektore byly otoczone obwodka, inne mocno podkreslone, wiele zostalo wykreslonych. Na stronach znajdowaly sie dodatkowe zapiski, odjazdy pociagow, spotkania, stany konta w banku i geste bazgroly na wpisach, ktore wygladaly jak ilustracje z podrecznika o pajeczynach. Detektyw typu Sherlocka Holmesa z pewnoscia wydedukowalby wystarczajaco wiele z tych zawilych linijek, by wskazac morderce i stwierdzic z cala pewnoscia, jak i kiedy dokonano zabojstwa. Bardziej pospolita metoda Diamonda polegala na obserwowaniu zachowania Jackmana i wysluchiwaniu jego komentarzy, kiedy wszyscy trzej probowali ustalic liste przyjaciol Geraldine.
Zadanie ukonczyli po poltoragodzinnej mrowczej pracy, a przynajmniej prawie ukonczyli, jak to zwykle bywa. Skupiajac sie na miejscowych adresach i numerach telefonow, Jackman zidentyfikowal ponad trzydziescioro przyjaciol zony z ostatnich dwoch lat. Garstka imion pozostala tajemnica, ale jego gotowosc do wspolpracy nie podlegala watpliwosci. Przegladal metodycznie notatnik, interpretujac wpisy. Mozna bylo mu zarzucic tylko jedno. Nie chcial wskazac chocby jednego podejrzanego.
Niezadowolony z rezultatu Diamond przeszedl do mniej subtelnych metod.
– Wspomnial pan z imienia Rogera, posrednika handlu nieruchomosciami, czlowieka, ktory tanczyl z panska zona podczas przyjecia w ogrodzie.
– Tak, jest tu gdzies, Roger Plato. – Jackman zaczal kartkowac notatnik. – Pod „R”, dwa numery telefonow, domowy i do pracy.
Diamond siegnal po notatnik i popatrzyl na wpis, jakby go wczesniej nie zauwazyl.
– Nie ma tu nic o jego zonie.
– Chyba nie nalezy do towarzystwa z Bristolu.
– Powiedzial pan, ze przyszla na barbecue.
– Tak. Do tamtego wieczoru nie wiedzialem ojej istnieniu.
– Panska zona prawdopodobnie wiedziala. Jackman wzruszyl ramionami. Diamond zatrzasnal notatnik.
– Czy Plato sypial z panska zona? – odezwal sie niespodziewanie agresywnym tonem.
Proba uzyskania efektu byla w zbyt oczywisty sposob teatralna. Jackman dal do zrozumienia, ze go to nie bierze.
– Na ten temat trzeba porozmawiac raczej z Rogerem, a nie ze mna, prawda?
Diamond gladko wrocil do uprzejmych manier.
– Pozwoli pan, ze ujme to inaczej. Czy podejrzewal pan, ze on z nia sypia?
Paradoksalnie to wywolalo odruch zdenerwowania.
– Nie, nie podejrzewalem. Nie obnosilaby sie z tym. Afiszowala sie z Rogerem jak z nowym kapeluszem.
– Byl jakis inny mezczyzna?
– Nie jestem w stanie tego stwierdzic. Po prostu nie wiem.
– Interesowalo to pana? Jackman sie zawahal.
– Tak.
– Zatem otwartosc w waszych stosunkach, o ktorej pan wspominal, nie rozciagala sie na kochankow?
Na tym etapie przesluchania profesor sprobowal przejac inicjatywe.
– Czy te pytania sa konieczne, panie nadkomisarzu?
– Tak, bo zazdrosc moze byc motywem, ktorego szukam – odparl szczerze Diamond.
– Zazdrosc? Czyja zazdrosc?
Diamond, nieprzyzwyczajony, by to jemu zadawac podchwytliwe pytania, wzniosl oczy do gory.
– Moze zdradzanej zony.