Jackman zacisnal piesci i huknal nimi w stol.
– Ludzie, czy nic do was nie dociera? Nie podejmowalem walki. To ona byla napastliwa. Powody byly banalne. Przyklad. Zginelo lusterko z toaletki i oskarzyla mnie, ze je zabralem. Po co mi bylo lusterko z raczka z kosci sloniowej? Powiedzialem, ze musialo sie spodobac ktorejs z kobiet uczestniczacych w przyjeciu, ale Gerry nie chciala przyjac do wiadomosci faktu, ze jedna z jej przyjaciolek ma lepkie rece. Irytowaly ja wlasnie takie blahostki. W koncu, zeby sie zamknela, zaproponowalem jej moje lustro do golenia. Nie bylo jej potrzebne. Miala trzy ruchome lustra przymocowane do toaletki, jeszcze jedno w lazience i mnostwo luster sciennych w calym domu. Ale powiedziala, ze juz byla w lazience i wziela to lusterko do golenia. Nie wchodzilem w to, dlaczego lusterko reczne jest niezbedne. Gdy byla w takim nastroju, zadne argumenty do niej nie trafialy.
– Twierdzi pan, ze to kolejny objaw choroby, o ktorej pan wspominal?
– Niczego nie twierdze. Mowie o tym, co bylo. Nie mam ani doswiadczenia, ani sily, zeby zajmowac sie jej problemami umyslowymi. Dlugo jeszcze macie mnie zamiar tutaj trzymac?
Diamond pominal to pytanie.
– Chce szczegolowo przyjrzec sie kilku ostatnim dniom zycia panskiej zony. Przyszedl czas na przerwe, niech pan tymczasem to przemysli. Pozwole sobie zaproponowac cos do zjedzenia. Wysle kogos po kanapki, prosze powiedziec, co by pan chcial. Moze cos goracego do picia albo piwo?
– Myslalem, ze takim jak ja podajecie chleb i wode.
Rozdzial 3
Peter Diamond zdjal marynarke i zarzucil ja na szafke z aktami, wlozyl dlonie pod szelki, dotykajac palcami plamy potu na gorsie koszuli. Przesluchanie nie rozwinelo sie tak obiecujaco, jak powinno. Profesor okazal sie silniejszym przeciwnikiem, niz sie z poczatku wydawal. Niektore odpowiedzi byly teraz mniej ostrozne, ale Jackman nadal intelektualnie prowadzil dobra obrone. Odmawiajac oskarzenia kogos innego, oparl sie przynecie, na ktora latwo zlapalaby sie wiekszosc winnych. Kazdy w jego sytuacji powinien chwycic sie szansy i zrzucic brzemie podejrzenia na ktoregos ze znajomych z notatnika z adresami.
Diamond nie byl zniechecony, rozkoszowal sie wyzwaniem. Na tym etapie nalezalo dokonac taktycznej zmiany, ktora pozwolilaby przetestowac zarowno profesora, jak i innego czlowieka. Nie podnoszac wzroku znad wieczornej gazety lezacej przed nim na biurku, odezwal sie do Wigfulla:
– Mysle, ze teraz powinnismy zabrac sie do niego we dwoch. Ty bedziesz go wypytywal o fakty, a ja wytrace go z rownowagi, kiedy dostrzege sposobnosc.
Az milo bylo patrzec, jak wstrzasnelo to Wigfullem, do tej pory skazanym na biernosc. Do tej chwili Diamond zawsze rozgrywal wlasny spektakl, nie zwazajac na to, ze Wigfull przeprowadzil co najmniej dwa sledztwa w sprawie zabojstwa, zanim wyznaczono mu marna role dublera. Stalo sie to nie dlatego, ze nie cieszyl sie dobra opiniajako inspektor, wrecz przeciwnie. Wedlug teczki osobowej Wigfull wstapil do policji w wieku dwudziestu czterech lat, zostal przeniesiony do wydzialu zabojstw w drugim roku sluzby i szybko awansowal. Byl zdolnym chlopcem, ktoremu kazdy wrozyl wysoka szarze, mial stopien naukowy z Open University. Spiewajaco przeszedl egzaminy promocyjne i w nieprzyzwoicie mlodym wieku osiagnal range inspektora. Potem bezczelnie wyjasnil dwa zabojstwa rodzinne w Bristolu. Nie mial szczescia, ze raport w sprawie Missendale’a oczyscil Diamonda z zarzutow, w przeciwnym wypadku teraz sam prowadzilby to sledztwo.
– Jak sie pan czuje? – z troska zapytal Diamond profesora, kiedy wrocili do pokoju przesluchan… a potem zepsul wszystko, nie wykazujac zainteresowania odpowiedzia. – Godziny przed smiercia zony: jest pan gotow? Pytania zadawac bedzie inspektor Wigfull. – Oparl lokiec na stole i podlozyl dlon pod brode, jak Neron w Koloseum, czekajacy na walke.
Wigfull zajal krzeslo naprzeciwko Jackmana. Podkrecony was i szeroko osadzone, brazowe oczy sprawialy, ze nie wygladal rownie dostojnie jak Diamond. Zaczal tonem tak lagodnym, ze prawie niesmialym. Skinal glowa, zanim zaczal mowic.
– Jesli sie nie myle, prosze pana, powiedzial pan, ze ostami raz widzial pan zone w poniedzialek, jedenastego wrzesnia?
– Tak.
– Czy pamieta pan cokolwiek z tego weekendu?
– Trudno, zebym zapomnial – odpowiedzial Jackman bez irytacji. – W tamta sobote wystawa „Jane Austen w Bath” zostala oficjalnie otwarta przez burmistrza. Biegalem jak opetany.
– Panika ostatnich minut.
– Ostatniej minuty Dojde do tego. Wszystko bylo na miejscu juz w czwartek wieczor. Nie sadze, zebyscie to ogladali, ale uwazam, ze to niezla wystawa. Nie moge tez powiedziec, zebysmy wypelnili sale zgromadzen, ale odpowiednie rozstawienie gablot i aparatura wideo pomogly nam uzyskac ciekawe efekty przestrzenne. Bylo troche cieplych komentarzy w prasie ogolnokrajowej i programy w lokalnej telewizji. Ale nie bedziecie chcieli sluchac o wystawie.
– Chyba ze jest w niej cos, co wiazaloby sie z tym, co sie stalo… – powiedzial Wigfull.
Diamond glosno nabral powietrza i ostentacyjnie zaczal sie wiercic na krzesle. Widzial, ze przesluchanie schodzi na boczny tor.
– Nie moge sobie nawet wyobrazic, zeby to mialo jakiekolwiek znaczenie – przyznal Jackman, nie spuszczajac wzroku z Wigfulla – ale smierc Gerry i tak jest dla mnie niewytlumaczalna. Czy moge opowiedziec o weekendzie, tak jak pan prosil? W tamten piatek wieksza czesc dnia spedzilem na Heathrow, witajac weekendowego goscia.
Wigfull szeroko otworzyl oczy.
– Goscil pan kogos w domu, w tamten weekend?
– To doktora Louisa Junkersa, amerykanskiego naukowca z uniwersytetu w Pittsburghu – odpowiedzial niedbale Jackman. – Specjalizuje sie w tworczosci Jane Austen, czego ja o sobie nie moge powiedziec. Junker opublikowal pewna liczbe artykulow na temat jej powiesci i robil kwerende do wiekszej biografii. Dowiedzial sie o wystawie i zaaranzowal swoje wakacje tak, zeby moc na nia przyjechac. Korespondowalismy przez cale lato i zaprosilem go do nas na tydzien, w ktorym wystawa bedzie otwierana. Niestety, jego samolot opoznil sie o szesc godzin. Zamiast przyleciec w czwartek o dziesiatej rano, przylecial o czwartej po poludniu. Dobrze, ze cala wystawa byla gotowa juz poprzedniego dnia.
– Czy wczesniej spotykal sie pan z doktorem Junkerem?
– Nie, tylko korespondowalismy. Niejest niczym nadzwyczajnym w srodowisku akademickim zaproponowanie koledze, zeby przenocowal w domu gospodarza. Mnie samego goszczono tak, kiedy bylem w Ameryce.
– Byl z panem przez caly weekend?
– Do niedzieli. Wzial udzial w otwarciu i zostal cale popoludnie. Powiedzial mnostwo wielkodusznych slow. Ledwie trzymalem sie na nogach tamtego dnia po tych wszystkich wywiadach i oprowadzaniu grubych ryb, wiec musialem zostawic go samego z jego zabawkami. A wlasciwie niezupelnie. Towarzystwa dotrzymywala mu Gerry. Sama zaproponowala, ku memu wielkiemu zaskoczeniu, gdyz zwykle nie wykazuje zainteresowania sprawami uniwersyteckimi. Chyba polubila Junkera. Nie wiem, o czym mogli rozmawiac. W zyciu nie wziela do reki powaznej powiesci.
– Czy zachowywala sie normalnie?
– Zalezy, co pan rozumie pod pojeciem „normalnie”. Kiedy obcowala z innymi ludzmi, potrafila uzyc swego uroku. Jej szalone wybuchy byly zazwyczaj skierowane pod moim adresem. – Jackmanowi wyrwalo sie westchnienie, jakby besztal sie za to, co przed chwila powiedzial. – Tak czy inaczej, w sobote wieczor wszyscy bylismy skonani. Wystawe zamknieto o szostej, we trojke zjedlismy cos w pubie, a potem wrocilismy do domu. Niedzielny poranek spedzilismy spokojnie nad papierami, a potem poszlismy do pubu na duze piwo i kanapke.
– Pan z doktorem Junkerem?
– Tak. Gerry jak zwykle wylegiwala sie w lozku. Wstala dopiero, zeby pozegnac naszego goscia. Zawiozlem go na stacje mniej wiecej kwadrans przed czwarta.
– Mowil pan o panice. Profesor skinal glowa.
– To sie stalo pozniej, tego samego wieczoru.
– W niedziele?