– Nazywam sie Molly Abershaw. Wczoraj rano rozmawialismy przez telefon. Jestem z „Evening Telegraph”.

Zacisnal szczeki.

– Wydawalo mi sie, ze ustalilismy, prosze pani, iz nie mam prasie nic wiecej do powiedzenia.

Czolg zatrzymal sie doslownie, ale w przenosni brnal dalej.

– Spokojnie, panie profesorze. Nie prosze o wypowiedz. Chce tylko panu kogos przedstawic. To raczej spotkanie starych znajomych niz przedstawianie obcych ludzi. Pamieta pan malego Matthew? – Polozyla reke na ramieniu Mata, jakby mogly byc jakies trudnosci z rozpoznaniem go.

– Mat, powiedz to, co masz do powiedzenia.

Zanim Matthew zdazyl otworzyc usta, profesor Jackman rzucil lakonicznie.

– Nie ma potrzeby.

– To jego matka, pani Didrikson – wtracila Molly Abershaw. – Przyszli tu specjalnie, zeby sie z panem spotkac.

– Co jest, Greg, nie chcesz, zeby cie rozpoznano? – odezwal sie lysy z muszka.

Molly Abershaw mocniej chwycila Matthew za ramie i popchnela go blizej profesora.

– Prosze sie odsunac – rzucila do mnie.

– Panie profesorze, zechce pan spojrzec w te strone? – dal sie slyszec jakis glos.

Blysnal flesz.

Nikt sie tego nie spodziewal, poza oczywiscie fotoreporterem i Molly Abershaw. Az do tego momentu nie zauwazylam nikogo z aparatem. Bylam wsciekla. Cala sprawa wygladala na zastawiona pulapke, ja z Matem bylismy przyneta.

– Co tu sie, do diabla, dzieje? – zapytal profesor Jackman.

– Niech pan sie nie rusza. Jeszcze jedno – powiedzial fotoreporter, wysoki, brodaty mlodzieniec w rozowej koszuli.

Profesor dzialal szybko. Zrobil krok do przodu, siegnal nad polka z ksiazkami, za ktora stal fotoreporter, i chwycil go za nadgarstek. Powiedzial, zeby otworzyl aparat i wyjal film.

– Nie moge tego zrobic.

– Aleja moge. – Jackman wykrecil mu do gory reke z aparatem.

– Uszkodzi pan to! – powiedzial fotoreporter.

– To niech pan sam to zrobi.

– Hej, nie ma pan prawa… – krzyknela Molly Abershaw.

– Blad. – Profesor nie zwolnil chwytu. – To wy nie macie prawa. Jestescie bezczelni. To jest spotkanie na czesc pana Hughesa, a nie mecz pilkarski.

Ludzie odwracali glowy, rozmowy wokol nas sie urwaly.

– W porzadku, niech mnie pan pusci – powiedzial fotoreporter. Profesor Jackman zwolnil chwyt.

Fotoreporter nacisnal guzik i otworzyl aparat.

– Niech pan wyjmie film i odda mi go – rozkazal profesor. – Tak. Chce dostac film. – Wlozyl go do kieszeni i popatrzyl na ludzi. – Sprawa zamknieta – powiedzial, po czym wrocil do swoich rozmowcow.

Stal do nas plecami. Ani ja, ani Matthew nic moglismy juz z nim porozmawiac. Bylam zazenowana i zla bardziej ze wzgledu na Mata niz na siebie. Ta szczera proba wyrazenia wdziecznosci zakonczyla sie koszmarnie, a winna temu byla Molly Abershaw. Nie profesor. Jego reakcja byla zrozumiala. Wykorzystano nas wszystkich cynicznie.

Spojrzalam gniewnie na Molly Abershaw rozmawiajaca z fotoreporterem.

– Daj spokoj, mamo – powiedzial Mat.

Mial racje. Nie bylo sensu robic kolejnej sceny. Wyszlismy.

Czesc V Bol glowy

Rozdzial 1

Na komisariacie przy Manvers Street Diamond podal Danie Didrikson kubek kawy i powiedzial, ze wlasnie przyszla informacja na temat syna. Patrol policyjny odwiozl chlopca do internatu. Kiedy wychodzili, ogladal z kolegami Benny Hill Show.

– Teraz moze sie pani uspokoic – powiedzial z lekkim usmieszkiem, ktorym dawal do zrozumienia, jak absurdalna, chocby i uprzejma, jest ta uwaga.

Nie odpowiedziala, bladzila powoli wzrokiem po scianach pokoju przesluchan przypalonych petami, zaplamionych kawa, brylantyna i innymi nieokreslonymi substancjami. Przez godzine dala sie poznac jako swiadek gotow do wspolpracy. Wspominala pierwsze spotkania z Jackmanami i robila to szczerze, z godnoscia, jakby nie uciekala tego wieczoru i zawsze chciala porozmawiac z policja. Diamond, patrzac na jej dziecieco mala lewa dlon, spokojnie lezaca na drewnianym stole, najwyrazniej odprezona, pomyslal, ze Dana Didrikson nie ma sobie nic do zarzucenia. Czy nie obiecywal sobie zbyt wiele, sadzac, ze postanowila przyznac sie do morderstwa i zaraz z niezmaconym spokojem opowie, dlaczego i jak go dokonala?

– Mozemy kontynuowac? – zapytal, z niecierpliwoscia dazac do rozstrzygniecia.

Nalozono kolejna tasme i John Wigfull, ktory jak zwykle przestrzegal litery prawa, rytualnie opatrzyl ja numerem, godzina i data.

– Zacznijmy zatem od spotkania w Waterstone’s – podpowiedzial Diamond. – Byla pani najwyrazniej zaklopotana tym, co sie tam stalo.

– Zazenowana. – Pokrecila glowa na samo wspomnienie, a potem opowiedziala, jak jeszcze tego samego dnia zebrala sie na odwage i zadzwonila do Jackmana. Nie bylo go, odebrala Geraldine. Byla urocza i zaprosila ja wieczorem na barbecue. Wygladalo to na dobra okazje, zeby porozmawiac z profesorem i szybko wyjsc. A potem bylo jeszcze lepiej, bo po przyjezdzie sam Jackman wyszedl jej na spotkanie. Zaproponowal, zeby podrzucila go do pubu, gdzie nad paroma drinkami wyjasnili wszystkie nieporozumienia.

Wigfull pozwolil sobie na komentarz.

– Dobrze sie wam rozmawialo w cztery oczy?

Uchylila sie od odpowiedzi i nic dziwnego. W ocenie Diamonda slowa Wigfulla byly tu rownie na miejscu jak wiwaty na pogrzebie. To nie byl czas na zglebianie jej stosunkow z Jackmanem, tym bardziej ze znow wchodzila w koleiny swojej opowiesci.

Pani Didrikson na chwile zamilkla, zeby zapomniec o tej uwadze, i znow zaczela mowic.

– Powiedzial mi, ze organizuje wystawe ku czci Jane Austen i ze ma problem z zebraniem eksponatow. Rozmowa jakos zboczyla na ciotke Jane Austen, ktora zatrzymano w Bath pod zarzutem kradziezy sklepowej. Gregory opowiedzial mi o tym, a w mojej glowie odezwal sie dzwonek, ale wtedy to przemilczalam. Byl tak mily, ze chcial sie znowu spotkac z Matem. Zaproponowal, ze zabierze go na uniwersytecka plywalnie.

Tym razem przerwal jej Diamond, bezczelnie zrobil to samo, co sprawilo, ze wczesniej spojrzal spode lba na Wigfulla.

– Niech nam pani opowie o ciotce Jane Austen.

– O tej historii z kradzieza sklepowa?

– Nie. O tym, dlaczego odezwal sie w pani glowie dzwonek. Najpierw wypila lyk kawy, jej dlon w dalszym ciagu lezala zadziwiajaco spokojnie.

– Musicie wiedziec, ze nazywala sie Leigh Perrot. Mowilam wam o Matcie i jego pracy domowej z historii i o tym, jak zabralam go do biblio teki, zeby wyszukal slynnych mieszkancow Gay Street.

– Ciotka tam mieszkala? Pokrecila glowa z lekka irytacja.

– Opowiem wam o tym, ale dajcie mi szanse. Jak wspomnialam, zaczelismy od dzialu historii lokalnej, w piwnicy, w glownej czesci biblioteki. Jak mozna sie spodziewac, polki byly zapchane ksiazkami o Bath, Bristolu i okolicznych miasteczkach. Kiedy przegladalismy tytuly, zerknelam na tom, ktory wygladal, jakby zawieruszyl sie tu

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату