zapraszala mnie na swoje przyjecie i wydawala sie bardzo mila osoba. Nie bylam w stanie uwierzyc, ze to ta sama kobieta. Prawde mowiac, przez chwile nie wiedzialam, z kim mam do czynienia. Po prostu obrzucila mnie obelgami.
– Jakimi obelgami?
– Musze to powtarzac?
– Bardzo prosze, wszystko, co pani sobie przypomni.
Dana Didrikson znow zaczela bawic sie wlosami, spojrzala na kubek z kawa i powiedziala cicho.
– Zaczela od tego, ze zapytala, czy sadze, ze kogos nabiore, jezdzac sobie mercedesem, skoro i tak wiadomo, ze jestem miejska riksza.
– Kim? – zapytal Wigfull.
– John, na litosc boska – warknal Diamond. – Niech pani mowi dalej.
– Bylam bardziej zaskoczona niz obrazona. Zapytalam, kim jest, a ona, ze przypadkiem zona czlowieka, z ktorym sie aktualnie pieprze. To wszystko dzialo sie w obecnosci mojego dwunastoletniego syna. – Podniosla wzrok, twarz miala wykrzywiona bolem, jaki wywolalo to wspomnienie. – Wyobraza pan sobie? Poprosilam ja, zeby wyszla. Biedne dziecko, wygladal, jakby piorun go strzelil. Zanim przestapila prog, zaczela rzucac na mnie oskarzenia tak pokretne, ze zwatpilam, czy jest przy zdrowych zmyslach. Powiedziala, ze wykorzystalam Matthew jako przynete, zeby zlapac jej meza. Odkrylam, ze Greg nie ma dzieci, i zamachalam mu przed nosem Matthew – wlasnie takich slow uzyla – wiedzac, jak bardzo pragnie miec syna.
– Co pani na to powiedziala?
– Prawde. Ze opowiada cholerne bzdury i ze nigdy nie spalam z jej mezem. Potem, oczywiscie, starala sie jak mogla uzasadnic te szalone oskarzenia. Przypomniala, ze zaprosilam Grega na kawe, kiedy przywiozl Matthew z basenu. Pomyslalam, ze kawa i herbatnik w mojej kuchni to jeszcze nie powod do rozwodu, i tak jej powiedzialam. Ale w oczach Geraldine wszystko to bylo czescia utkanej przeze mnie pajeczyny: plywanie, wspolne wyjscia, drink, ktory kupilam Gregowi w Viaduct… oczywiscie, ktos nas widzial. Nie mozna bylo jej przekonac. W koncu przestalam protestowac i dalam sie jej wygadac z nadzieja, ze jak skonczy, to sobie pojdzie. I tak sie stalo. Nie przyszla, zeby mnie wysluchac. Chciala po prostu wypuscic nadmiar pary i zrobila to. Wreszcie wybiegla jak furia.
– Nie grozila pani, nie stawiala ultimatum?
– Nie, to byl po prostu stek obelg.
– Jak sie pani czula po tym wszystkim? Wyobrazam sobie, ze musiala pani byc wsciekla.
– Raczej oszolomiona. Krecilo mi sie w glowie. Natychmiast porozmawialam z Matem i powiedzialam mu, ze ta kobieta jest najwyrazniej niezrownowazona. Przeprosil za to, ze wpuscil ja do domu, ale byla bardzo mila, dopoki ja sie nie pojawilam. Tak to bywa z tego rodzaju szalenstwem. Dziewiecdziesiat piec procent czasu wydaja sie calkowicie przy zdrowych zmyslach.
Diamond pokiwal glowa.
– Na wypadek gdyby Matthew uwierzyl w ktorys z jej zwariowanych zarzutow, przysieglam uroczyscie, ze wszystkie sa nieprawdziwe. Zgodzilismy sie co do tego, ze Greg ma problemy z ta kobieta, przeciez razem zyja. Powiedzialam Matowi, ze po tym, co zostalo powiedziane, nie powinien juz chodzic z Gregiem na plywalnie.
W uchu Diamonda brzmialo to jak sztuczny patos, ale podszedl do tego z powaga.
– Jak to przyjal?
– Po mesku, jak na chlopca w jego wieku. Z poczatku nie widzial w tym sensu. W koncu Greg byl dla niego drugim ojcem przez caly lipiec i sierpien, wiec odczul bol rozstania. Musialam zwrocic mu uwage, ze i Greg bedzie musial zaprzestac wypraw na basen wobec tego, co powiedziala Geraldine.
– Zrozumial?
– Tak.
Cala sprawa natchnela Diamonda istotnymi przeczuciami. Ten incydent nie musial byc bezposrednim motywem morderstwa, ale najwyrazniej gleboko utkwil w psychice Dany Didrikson. Nie tylko zaatakowano jej moralnosc, ale takze uczciwosc jako matki, a to wystarczy, zeby niebezpiecznie rozjuszyc kazda kobiete. Mimo ze tyle czasu minelo od incydentu, w jej oczach i glosie czaila sie dzika wscieklosc, kiedy mowila o Geraldine Jackman.
Znow naprowadzil ja na glowna linie sledztwa.
– Miala pani kolejny problem na glowie: listy Jane Austen.
– Teraz pan rozumie, dlaczego nie przekazalam ich tamtego wieczoru?
– Ale w koncu zrobila to pani.
– Tak, po kilku bezsennych nocach. Pomyslalam sobie: dlaczego mam pozwolic, zeby ta glupio zazdrosna kobieta pozbawila Grega satysfakcji plynacej z posiadania cennych listow? Dla mnie nie mialy znaczenia, ale w jego rekach namieszalyby w literackim swiatku. Zagwarantowalyby sukces jego wystawie. Po ogromnym ryzyku, jakie wzial na siebie, ratujac mojego syna, musialabym byc kompletnym mieczakiem, gdybym bala sie powtornie narazic na polajanki Geraldine. W piatek wieczorem, na dzien przed otwarciem wystawy, zebralam sie w sobie i poszlam do niego do domu.
– Przeciez mogla pani wyslac listy poczta i uniknac spotkania z pania Jackman? – powiedzial Wigfull.
– Byly zbyt cenne, zeby powierzac je poczcie. Poza tym bylo za malo czasu.
Diamond odezwal sie z wiekszym zrozumieniem.
– Mysle, ze chciala pani zobaczyc jego reakcje, kiedy mu je pani pokaze.
Usmiechnela sie lekko, potwierdzajac, ze trafil w sedno.
– Szczerze mowiac, tak. Najpierw zadzwonilam, zeby sie upewnic, ze bedzie w domu. Powiedzialam tylko, ze mam cos, co chcialabym mu dac, i zapytalam, czy nie bede przeszkadzac, jesli zaraz przyjade. Skorzystalam ze sposobnosci i jeszcze raz podziekowalam mu telefonicznie za jego uprzejmosc wobec Mata i mnie, a potem jasno postawilam sprawe, ze spotkania na plywalni musza sie skonczyc.
– Powiedziala pani dlaczego?
– Mysle, ze wiedzial. Geraldine z pewnoscia powiedziala mu o swoich podejrzeniach. Nie wygladala na osobe skryta. W kazdym razie nie oponowal. Kiedy przyjechalam, ulzylo mi, ze to Greg powital mnie w drzwiach.
A kiedy pokazalam mu listy, coz to byla za wspaniala chwila! Tak sie cieszylam, ze jednak przyszlam. Ucieszyl sie. Kazal mi opowiedziec ze szczegolami, jak na nie natrafilam. A potem wszedl nieznany mi mezczyzna, Amerykanin.
– Doktor Junker.
– Tak sie nazywal. Chyba byl autorytetem w sprawach Jane Austen i kiedy zobaczyl listy, az zadrzal z podniecenia. Byl calkowicie pewien, ze wyszly spod reki Jane. Kiedy pare minut pozniej weszla Geraldine Jackman, nie sciagnela na siebie takiej uwagi, ktora wedlug niej nalezala sie jej z zalozenia. Wyglupiala sie jak rozkapryszone dziecko.
To bylo fascynujace, moc wysluchac opowiesci o znanym epizodzie z innego punktu widzenia, ale Diamond skupil sie raczej na faktach, a nie na wrazeniach. Relacja Dany Didrikson scisle odpowiadala temu, co powiedzieli Jackman i Junker. Zauwazyla razace umizgi Geraldine do Jackmana i powtorzyla zlosliwa propozycje zlozona przez pania domu, zeby Jackman okazal wdziecznosc, zabierajac ja, Dane Didrikson, na kolacje do restauracji.
– Tylko dla porzadku, nie umawiala sie pani na ponowna wizyte w tym domu?
– Czy nie wyrazilam sie jasno? – zapytala. – Konczylam znajomosc z Jackmanami.
– I skonczyla pani?
– Tak. – Odchylila sie do tylu. W jej brazowych oczach widac bylo zmeczenie. – To wszystko, nie mam wam nic wiecej do powiedzenia.
Diamond patrzyl na nia, nie wiedzac, czy powiedziala to zlosliwie, czy stawia opor. Nagle poczul sie rozbity, nieprzygotowany na zakonczenie przedstawienia w polowie seansu.
– Chce pani powiedziec, ze potrzebna jest pani przerwa.
– Nie – odparla. – Nie to chce powiedziec.
– Niechze pani da spokoj – powiedzial lagodnie. – Musi byc cos jeszcze. Wiemy, ze jest.
W oczach miala cos, co potwierdzalo jego przypuszczenia, ale nie chciala tego przyznac.
– Jestem zatrzymana, tak?
– Jeszcze nie.
– W takim razie chcialabym wyjsc.
– W takim razie – powiedzial Diamond – bede zmuszony zatrzymac pania.