Pajak wspial sie na tylne lapy. Dygotal. Jego glos zagrzmial w umysle Maurycego:
Maurycy poczul. To bylo jak fala palacego powietrza, jego glowe wypelnila goraca para. Rozpoznal to wrazenie. Czasami tak wlasnie czul sie przed Przemiana. Tak sie czul, zanim zostal Maurycym. Byl po prostu kotem. Inteligentnym, ale tylko kotem.
— Nigdy — odparl Niebezpieczny Groszek. — Ty jestes tylko cieniem.
Maurycy wiedzial dobrze, ze jest czyms wiecej niz tylko kotem. Wiedzial, ze swiat jest duzy i skomplikowany, i sklada sie na niego o wiele wiecej niz tylko mysl, co sie trafi na kolejny posilek — karaluch czy kurze udko. Swiat byl wielki, skomplikowany, pelen niezwyklych rzeczy i…
…glos, ktory stal sie czerwonym goracym plomieniem, zagotowal jego umysl. Wspomnienia umykaly w ciemnosc. Wszystkie inne glosiki, nie jakis straszny glos, ale glosy, ktore nalezaly do Maurycego, klocily sie, dyskutowaly miedzy soba, mowily mu, ze potrafi lepiej lub ze robi cos po prostu zle, stawaly sie coraz slabsze.
Ale Niebezpieczny Groszek stal nieporuszony, maly i slaby wpatrywal sie w ciemnosc.
— Tak — powiedzial. — Czuje bol.
Niebezpieczny Groszek zachybotal sie, a potem do uszu Maurycego doszedl jego glos:
— Nie. Nie jestem na tyle slepy, zeby nie zobaczyc ciemnosci.
Maurycy pociagnal nosem. Zdal sobie sprawe, ze Groszek zrobil pod siebie ze strachu. A jednak sie nie poruszyl.
— Jestem szczurem — wyszeptal Niebezpieczny Groszek. — Ale nie jestem szkodnikiem.
SZKODNIKIEM?
Wszystkie glowy Pajaka obracaly sie naokolo. W umysle Maurycego niewiele zostalo miejsca zdolnego do myslenia, ale dotarlo do niego, ze szczurzy krol usiluje wyciagnac wniosek.
Odpowiedz nadeszla w okrzyku:
WIEC BADZ NICZYM!
Keith zawahal sie. Trzymal dlon na zamknieciu klatki.
Szczury zamarly w bezruchu. Wszystkie w takiej samej pozie. Wszystkie wpatrzone w jego palce. Setki szczurow. Wygladaly na… glodne.
— Slyszales cos? — zapytala Malicia.
Keith bardzo powoli opuscil reke. Zrobil kilka krokow wstecz.
— Czuje sie tak… jakbym mial sen. Dlaczego chcemy je wypuscic?
— Nie wiem. To ty sie znasz na szczurach.
— Ale przeciez zgodzilismy sie, ze trzeba je wypuscic.
— Ja… ja… mialam wrazenie…
— Szczurzy krol potrafi mowic do ludzi, prawda? — zapytal Keith. — Czy do nas nie przemawial?
— Ale przeciez to jest prawdziwe zycie — zaprotestowala Malicia.
— A ja myslalem, ze to przygoda — odparl Keith.
— Do licha! Zapomnialam. Co sie z nimi dzieje?
Szczury juz nie byly spokojne, czujne, uwazne. Ogarniala je panika.
Nagle ze scian wylonily sie inne szczury, biegaly jak oszalale. Byly duzo wieksze od tych w klatkach. Jeden ugryzl chlopca w noge i odskoczyl.
— Postaraj sie je deptac, tylko nie strac rownowagi — polecil Keith. — Nie sa przyjazne!
— Mam je rozdeptywac?! — wykrzyknela Malicia. — Fuj!
— Nie znajdziesz w swej torbie nic, co by pomoglo w walce ze szczurami? Masz przeciez mnostwo rzeczy przeciw piratom, bandytom i zlodziejom!
— Tak, ale nigdy nie czytalam ksiazki, ktorej akcja rozgrywalaby sie w piwnicach urzadzonych przez szczurolapow! — odkrzyknela Malicia. — Oj! Jeden mi siedzi na karku! I jeszcze jeden. — Pochylila sie gwaltownie, by zrzucic szczury, ale natychmiast odskoczyla, bo kolejny rzucil sie na jej twarz.
Keith chwycil ja za reke.
— Tylko nie upadnij, bo cie zagryza! Probuj dostac sie do drzwi!
— Sa takie szybkie — jeknela Malicia. — Jeden zaplatal mi sie we wlosy…
— Nie ruszaj sie, glupia! — odezwal sie glos w jej uchu. — Stoj spokojnie, bo jak nie, to cie ugryze.
Poczula na sobie pazury, a potem zobaczyla, jak szczur zeskakuje na ziemie. Po chwili kolejny wykorzystal ja jako trampoline.
— W porzadku — odezwal sie glos za nia. — Teraz nie ruszaj sie, nie depcz po nikim i nie wchodz nam w droge!
— Co to jest? — wysyczala z odraza, czujac, ze szczur zsuwa sie po jej spodnicy.
— Przypuszczam, ze to Przecena — powiedzial Keith. — Oto nadchodzi klan.
W pomieszczeniu pojawialo sie coraz wiecej szczurow, ale te zachowywaly sie zupelnie inaczej. Nie rozbiegaly sie, rozciagnely w linie, ktora powoli sunela do przodu. Kiedy atakowal wrogi szczur, linia w jednej chwili zamykala sie wokol niego niczym piesc, a kiedy sie rozwierala, nieprzyjaciel juz nie zyl.