— Oczywiscie, ze nie.
Zaklinacz usmiechnal sie szeroko.
— Dobrze. Z pewnoscia masz zadatki na dobrego zaklinacza.
Rozsiadl sie za fontanna. Wyciagnal do Keitha fujarke. Byla zrobiona z brazu, miala wzorek w ksztalcie szczurow i cala az lsnila w sloncu.
— Jest twoja. A to naprawde dobra fujarka. No bierz, prosze. Chcialbym uslyszec, jak na niej grasz.
Keith przygladal sie niepewnie fletowi, ktory lsnil niczym promien slonca.
— To taka sztuczka, chlopcze — rzekl zaklinacz. — Widzisz tutaj te przesuwana plytke? Jesli sciagniesz ja w dol, fujarka zagra ton, ktorego ludzie nie slysza. Ale slysza szczury. Wariuja od tego dzwieku. Wychodza spod ziemi i mozesz je zaprowadzic do rzeki niby owczarek goniacy stado.
— I to cala tajemnica? — zapytal Keith.
— Oczekiwales czegos wiecej?
— No tak. Mowia, ze potrafisz przemienic czlowieka w borsuka i zaprowadzic dzieci do zaczarowanej jaskini, gdzie…
Zaklinacz pochylil sie ku chlopcu konspiracyjnie.
— Reklama zawsze sie oplaca, chlopcze. Miasteczka bywaja oporne, kiedy maja rozstac sie z kasa. Pamietaj, takie rzeczy jak przemiana czlowieka w borsuka czy temu podobne nigdy nie zdarzaja sie tutaj. Wiekszosc ludzi przez cale swoje zycie nie ruszy sie z miasta dalej niz na dziesiec mil. Uwierza we wszystko, jesli sie to przytrafilo o piecdziesiat mil stad. A opowiesc raz opowiedziana zaczyna zyc wlasnym zyciem i pracowac na ciebie. Polowy z tego, co ludzie o mnie opowiadaja, nawet sam nie wymyslilem.
— Powiedz mi, czy spotkales kiedys kogos o imieniu Maurycy? — zapytal Keith.
— Maurycy? Maurycy? Nie wydaje mi sie.
— Zadziwiajace — stwierdzil Keith. Wzial flet i wbil wzrok w zaklinacza. — A teraz wyprowadzisz szczury z miasta. I bedzie to najbardziej niezwykly z twoich wyczynow.
— Jak? Przeciez wygrales, chlopcze.
— Wyprowadzisz szczury, bo tak wlasnie powinno sie stac — powiedzial Keith, polerujac flet o rekaw koszuli. — Dlaczego tyle sobie liczysz?
— Poniewaz daje im przedstawienie. Niezwykly stroj, odgrywanie wazniaka… drogie bilety wstepu to czesc zabawy. Musisz zaoferowac im magie. Kiedy uznaja, ze jestes tylko czyms odrobine lepszym od szczurolapa, bedziesz mial szczescie, jesli zaproponuja ci ser na obiad i uscisna reke.
— Zrobimy to razem i szczury pojda za nami, naprawde pojda prosto do rzeki. Nie musisz sie nawet przejmowac ta swoja dziwna nuta, to bedzie jeszcze lepsze. To bedzie… to bedzie wielka… historia. I dostaniesz swoje honorarium. Ile to mialo byc? Trzysta dolarow, tak? Ale podzielimy sie na pol, bo ja ci pomoge.
— W co ty sie bawisz, chlopcze? Mowilem ci juz, ze wygrales.
— Wszyscy wygraja. Zaufaj mi. Wezwali cie. Powinni ci zaplacic. Poza tym… nie chce, by ludzie mysleli, ze grajkom sie nie placi.
— A ja cie mialem za glupka! — Zaklinacz pokiwal glowa. — Jaka umowe masz ze szczurami?
— Nie uwierzylbys. Nigdy bys w to nie uwierzyl.
Wsolance gnal tunelami, przedzieral sie przez bloto i slome, ktorymi zablokowali ostatnia piwnice, i wreszcie wpadl do pomieszczenia z klatkami. Szczury z klanu odetkaly na jego widok uszy.
— I co? Robi to? — zapytal Ciemnaopalenizna.
— Tak jest, sir! Wlasnie teraz.
Ciemnaopalenizna spojrzal na klatki. Kiikiisy po smierci szczurzego krola i po nakarmieniu byly spokojne. Ale czul, jak bardzo chca sie stad wydostac. A szczury ogarniete panika podaza za innymi szczurami…
— Dobra — powiedzial. — Goncy, przygotowac sie! Otworzyc klatki! Upewnijcie sie, ze biegna za wami! Juz, juz, juz!
I to jest prawie koniec tej historii.
Alez tlum wrzeszczal, kiedy szczury wylazily z kazdej dziury i kanalu! Jak wiwatowal, gdy obaj flecisci tanecznym krokiem opuscili miasto, a wszystkie szczury w plasach wyszly za nimi! Jak gwizdali, kiedy szczury zeskakiwaly z mostu!
Nikt nie zauwazyl, ze kilka z nich zostalo na moscie, poganiajac inne okrzykami: „Pamietaj, silne regularne uderzenia!” i „Niedaleko jest bardzo przyjemna plaza!”, i „Uderz w wode najpierw lapkami, to nie bedzie tak bardzo bolalo!”.
A jesli nawet ktos to zauwazyl, najprawdopodobniej nic nie powiedzial. Takie szczegoly nie pasuja do reszty historii.
Zaklinacz szczurow tanecznym krokiem poszedl dalej droga miedzy wzgorzami i juz nigdy nie wrocil.
Wszyscy wiwatowali. To bylo naprawde znakomite przedstawienie, kazdy sie zgodzil, chociaz trzeba przyznac, ze troche kosztowalo. Ale bylo to cos, co mozna bedzie opowiadac nastepnym pokoleniom.
Wygladajacy na glupka chlopiec, ktory pojedynkowal sie z zaklinaczem, wrocil na rynek. On tez otrzymal swoja porcje oklaskow. Dzien jednak okazal sie bardzo dobry. Ludzie zastanawiali sie, czy moga miec wiecej dzieci, zeby opowiadac im te historie.
A kiedy pojawily sie inne szczury, zdali sobie sprawe, ze maja dosc do opowiadania nawet dla wnukow.
Nagle byly wszedzie, wylewaly sie z rynien, kanalow i szczelin. Nie piszczaly i nie biegaly. Po prostu usiadly przed ludzmi.
— Hej, chlopcze! — zawolal burmistrz. — Zostawiles je.
— Nie, my nie jestesmy szczurami, ktore pojda za zaklinaczem — odezwal sie glos. — My jestesmy szczurami, z ktorymi musicie sobie poradzic.
Burmistrz spojrzal w dol. Przy jego bucie stal szczur i spogladal na niego. Najwyrazniej mial przytroczony do boku miecz.
— Ojcze — odezwala sie z tylu Malicia — wysluchaj tego szczura.
— Ale to jest szczur!
— On duzo wie, ojcze. Wie, jak odzyskac pieniadze i jedzenie, i jak znalezc ludzi, ktorzy nas okradali.
— Ale to jest szczur!
— Tak, ojcze. Ale jesli porozmawiasz z nim wlasciwie, moze nam pomoc.
Burmistrz wpatrywal sie w szeregi klanu.
— Mamy rozmawiac ze szczurami?
— To bylby bardzo dobry pomysl, ojcze.
— Ale to sa szczury! — Burmistrz najwyrazniej staral sie trzymac tej mysli, jakby to byla szalupa ratunkowa podczas szturmu na morzu, a on by utonal, gdyby ja puscil.
— Przepraszam, przepraszam — odezwal sie kolo niego glos. Burmistrz spojrzal w dol i zobaczyl usmiechajacego sie brudnego, nadpalonego kota.
— Czy ten kot cos wlasnie powiedzial? — zapytal burmistrz.
— Ktory kot? — zapytal Maurycy.
— Ty. Czy ty wlasnie cos mowiles?
— Czy poczujesz sie lepiej, jesli odpowiem: „nie”?
— Ale koty nie mowia!
— Coz, nie moge obiecac, ze potrafie wyglosic, no wiesz, cala porzadna mowe i w ogole mnie nie pros o dowcipne monologi — powiedzial Maurycy. — Nie potrafie tez dobrze wymawiac trudnych slow, takich jak „lumbago” czy „marmolada”. Calkowicie wystarcza mi umiejetnosc zlosliwych uwag i zwyklej rozmowy. Mowiac