jako kot, chcialbym sie dowiedziec, co szczur ma do powiedzenia.
Podszedl Keith, obracajac w dloni swoj nowy flet.
— Panie burmistrzu, nie sadzi pan, ze juz czas rozwiazac problem szczurow raz na zawsze?
— Rozwiazac? Ale…
— Jedyne, co powinien pan zrobic, to porozmawiac z nimi. Zebrac swoja rade i porozmawiac ze szczurami. Wszystko w pana rekach, burmistrzu. Oczywiscie moze tez pan zaczac krzyczec i wrzeszczec, zawolac psy, ludzie moga chwycic miotly i… jasne, szczury uciekna. Tyle ze niezbyt daleko. I wroca. — Nachylil sie do ucha oslupialego burmistrza i wyszeptal: — Beda zyc pod deskami panskiej podlogi, sir. A one wiedza, jak uzywac ognia. Wiedza tez wszystko na temat trucizn. O tak. Wiec… lepiej posluchac tego szczura.
— Czy on nas straszy? — zapytal burmistrz, spogladajac w dol na Ciemnaopalenizne.
— Nie, panie burmistrzu — powiedzial Ciemnaopalenizna. — Ja proponuje panu… — spojrzal na Maurycego, ktory przytaknal — … cudowna okazje.
— Ty naprawde mowisz! — stwierdzil burmistrz. — Czy potrafisz myslec?
Ciemnaopalenizna westchnal. To byla dluga noc. I nie chcialby jej zapamietac, nawet kawalka. A teraz czekal go jeszcze dluzszy i ciezszy dzien. Westchnal znowu.
— Mam propozycje — powiedzial. — Pan bedzie udawal, ze szczury potrafia myslec. A ja zrewanzuje sie tym samym w stosunku do ludzi.
Rozdzial 12
— Dobra robota, szczurze Szymonie! — wykrzyknely wszystkie zwierzeta z Omszalego Kranca.
W sali zgromadzen na ratuszu zebral sie tlum, chociaz wiekszosc ludzi i tak musiala pozostac na zewnatrz, starajac sie zerkac ponad glowami innych, by zobaczyc, co sie dzieje w srodku.
Rada miejska stloczyla sie u jednego konca dlugiego stolu, u drugiego skupilo sie kilkanascie szczurow.
A posrodku siedzial Maurycy. Znalazl sie tam calkiem nagle, wskoczyl z podlogi na stol.
Hopwick, zegarmistrz, wykrzyknal, starajac sie przekrzyczec zgielk:
— Mowimy do szczurow! Kiedy to sie rozniesie, staniemy sie posmiewiskiem. „Miasto, ktore rozmawialo ze swymi szczurami!”. Slyszycie juz to?
— Szczury nie sa po to, bysmy do nich mowili — zawtorowal mu Raufman, szewc, szturchajac burmistrza paluchem. — Burmistrz, ktory znalby sie na swojej robocie, poslalby po szczurolapow!
— Wiem od mojej corki, ze szczurolapy sa zamkniete w piwnicy — odparl burmistrz. Wpatrywal sie w wymierzony w siebie palec.
— Zamknely ich panskie gadajace szczury? — ironizowal Raufman.
— Zamknela ich moja corka — spokojnie odpowiedzial burmistrz. — I prosze zabrac swoj palec, panie Raufman. Malicia sprowadzila tam Straz Miejska. Postawila bardzo powazne oskarzenia, panie Raufman. Twierdzi, ze pod pomieszczeniem szczurolapow znajduja sie ogromne zapasy jedzenia. Przez caly czas okradali nas i sprzedawali zywnosc kupcom rzecznym. Czy glowny szczurolap nie jest panskim kuzynem, panie Raufman? Pamietam, ze bardzo panu zalezalo na tej nominacji.
Na zewnatrz zapanowalo poruszenie. Usmiechniety szeroko sierzant Doppelpunkt przepchnal sie przez tlum i polozyl na stole wielka kielbase.
— Za jedna kielbase trudno nazwac kogos zlodziejem — odparowal Raufman.
Tumult na dworze wzmogl sie, ludzie robili przejscie dla bardzo powoli idacego kaprala Knopfa. Dlaczego tak wolno szedl, wyjasnilo sie, gdy zlozyl na stole swoj ladunek: trzy worki ziarna, osiem pet kielbas, barylke burakow cwiklowych i pietnascie glow kapusty.
Sierzant Doppelpunkt elegancko zasalutowal przy wtorze stlumionych przeklenstw i odglosow spadajacych na podloge kapuscianych glow.
— Prosze o pozwolenie zebrania szesciu chlopa, by pomogli nam przyniesc reszte, sir! — wykrzyknal usmiechniety od ucha do ucha.
— Gdzie szczurolapy? — zapytal burmistrz.
— W glebokich… klopotach, sir — odparl sierzant. — Zapytalem, czy chca wyjsc, ale uznali, ze zostana tam jeszcze troche, choc dziekuja za propozycje, tylko bardzo prosza o wode i czyste spodnie.
— Czy to wszystko, co mieli do powiedzenia?
Sierzant Doppelpunkt zerknal do swego notatnika.
— Nie, sir. Mowili duzo wiecej. A wlasciwie plakali. Powiedzieli, ze przyznaja sie do wszystkiego za czyste spodnie. Poza tym, sir, znalezlismy to.
Sierzant cofnal sie i po chwili wrocil z ciezka skrzynka, ktora postawil na wypoliturowanym stole.
— Dzialajac na podstawie informacji otrzymanej od szczura, spojrzelismy pod wskazana deske w podlodze. Tu musi byc ponad dwiescie dolarow.
— Otrzymaliscie informacje od szczura?
Sierzant wyciagnal z kieszeni Sardynki. Szczur posilal sie krakersem, ale bardzo uprzejmie zdjal kapelusz.
— Czy to czasem nie jest… niehigienicznie? — zapytal burmistrz.
— Nie, szefie, on umyl rece — odparl Sardynki.
— Zwracam sie do sierzanta!
— Nie, sir. Bardzo mily szczur, sir. Czysciutki. Przypomina mi chomika, ktorego hodowalem w dziecinstwie, sir.
— No coz, w porzadku, sierzancie, dobra robota, prosze isc i…
— Mial na imie Horacy. — Sierzant byl pelen dobrej woli.
— Dziekuje, sierzancie, a teraz…
— Milo popatrzec na te male policzki wydymajace sie od jedzenia.
— Dziekuje, sierzancie!!!
Kiedy Doppelpunkt wyszedl, burmistrz odwrocil sie w strone pana Raufmana, ktory mial na tyle honoru, by wygladac na zaklopotanego.
— Ledwo go znam — powiedzial. — To jest po prostu ktos, za kogo wyszla moja siostra. Nawet rzadko go widywalem.
— W pelni to rozumiem — odparl burmistrz. — Nie mam zamiaru prosic sierzanta, by sprawdzil panska spizarnie. — Parsknal smiechem i dodal: — Na razie. O czym mowilismy?
— Mialem wam opowiedziec historie — odezwal sie Maurycy.
Rajcy gapili sie na kota oniemiali.
— A ty masz na imie…? — zapytal burmistrz, ktory nagle wpadl w bardzo dobry humor.
— Maurycy — odpowiedzial Maurycy. — Jestem negocjatorem z wolnej stopy. Widze, ze rozmowa ze szczurami sprawia wam klopot. Ale z kotami ludzie lubia rozmawiac, czyz nie?
— Jak w ksiazce Dicka Livingstone’a? — zapytal Hopwick.
— Tak, zgadza sie, jak u niego i… — zaczal Maurycy.
— Jak w kreskowkach? — zapytal kapral Knopf.
— Jak w ksiazkach. — Maurycy zmarszczyl brwi. — Chcialem powiedziec, ze koty rozmawiaja ze szczurami, prawda? A ja zamierzam opowiedziec wam historie. Ale najpierw chcialbym poinformowac tu zebranych, ze moi klienci, to znaczy szczury, opuszcza to miasto, jesli tego chcecie, i juz nigdy tu nie wroca. Nigdy.
Ludzie nadal gapili sie na niego. Szczury tez.
— Tak zrobimy? — zapytal Ciemnaopalenizna.
— Tak zrobia? — zapytal burmistrz.
— Tak — rzekl Maurycy. — A teraz opowiem wam historie szczesliwego miasta. Nie znam jeszcze jego