nazwy. Wyobrazmy sobie, ze moi klienci opuszcza Lsniacy Zdroj i rusza w dol rzeki, dobrze? Ide o zaklad, ze co rusz lezy tam jakies miasto. I gdzies istnieje takie, ktore — zalozmy — podpisze umowe ze szczurami. I to bedzie wlasnie bardzo szczesliwe miasto, poniewaz beda tam obowiazywac zasady, rozumiecie?

— Niezupelnie — odparl burmistrz.

— No coz, zalozmy, ze w tym szczesliwym miescie jakas pani przygotowuje blache ciasteczek. Wtedy wystarczy, ze podejdzie do najblizszej szczurzej dziury i krzyknie: „Dzien dobry, szczury! Jest tu dla was jedno ciasteczko, bylabym zobowiazana, gdybyscie nie ruszaly reszty”. Szczury odpowiedza: „Oczywiscie, droga pani, to zaden problem”. A potem…

— Chcesz nam powiedziec, ze mamy przekupywac szczury? — powiedzial z niedowierzaniem burmistrz.

— To wychodzi taniej niz zaklinacz. I niz kilku szczurolapow — rzekl Maurycy. — Poza tym to beda oplaty. Juz slysze krzyk, za co oplaty.

— Czy ja cos krzyknalem? — zapytal burmistrz.

— Nie, ale zaraz pan to zrobi. A ja zaraz wam powiem, ze te oplaty beda za… za… za ochrone przed szkodnikami.

— Co? Alez to przeciez szczury sa…

— Nie wypowiadaj tego slowa — powiedzial Ciemnaopalenizna.

— Takimi szkodnikami jak karaluchy — ciagnal Maurycy. — Widze, ze sporo ich tu macie.

— Czy one potrafia mowic? — zapytal burmistrz. To, co teraz malowalo sie na jego twarzy, bylo charakterystyczne dla kazdego, kto zbyt dlugo rozmawial z Maurycym. Widnialo na niej: „Ide tam, gdzie nie chcialem isc, ale nie umiem zmienic tej drogi”.

— Nie — odparl Maurycy. — Ani myszy, ani nornice, ani inne szczury. Dla tego szczesliwego miasta robactwo stanie sie calkowita przeszloscia, poniewaz nasze nowe szczury zadzialaja jak sily policyjne. Straznicy klanu beda pilnowali waszych spizarn… przepraszam, mam na mysli spizarnie tego szczesliwego miasta. Zaden szczurolap nie jest wiecej potrzebny. Pomyslcie o oszczednosciach. Ale to tylko poczatek. W tym szczesliwym miescie rzezbiarze stana sie bogaci.

— W jaki sposob? — zapytal natychmiast Hauptmann, rzezbiarz.

— Poniewaz szczury beda dla nich pracowac — odparl Maurycy. — Przeciez musza caly czas cos gryzc, zeby pilowac zeby, wiec rownie dobrze moga wycinac zegary z kukulka. Zegarmistrzom tez bedzie sie zylo dobrze.

— Dlaczego? — zapytal Hopwick, zegarmistrz.

— Male lapki bardzo dobrze sobie radza z malymi sprezynkami i takimi tam — odparl Maurycy. — A potem…

— Czy beda robily tylko zegary z kukulka, czy potrafia tez inne rzeczy? — chcial dowiedziec sie Hauptmann.

— …i trzeba wziac pod uwage aspekt turystyczny — kontynuowal swoja wizje Maurycy. — Na przyklad Szczurzy Zegar. Slyszeliscie o zegarze, jaki maja w Bonk na rynku? Male ludziki, ktore pokazuja sie co kwadrans i uderzaja w dzwonki. Bing, bong, bong! Bing, bong, bong! Bardzo znane, mozna to zobaczyc na kartach pocztowych. Wielka atrakcja. Ludzie przyjezdzaja z bardzo daleka tylko po to, zeby stac i czekac na takie wydarzenie. No coz, w szczesliwym miescie szczury beda uderzac w dzwonki!

— Chcesz wiec nam powiedziec — odezwal sie zegarmistrz — ze jesli my… to znaczy ci ludzie ze szczesliwego miasta beda mieli taki specjalny zegar ze szczurami, ludzie moga chciec go ogladac?

— I stac wokol, czekajac na wybicie kolejnego kwadransa? — dodal ktos.

Ludzie zaczeli sobie wyobrazac te scene.

— Kubki z wizerunkiem szczurow — powiedzial garncarz.

— Wygryzione pieknie drewniane miseczki i talerzyki — rozmarzyl sie Hauptmann.

— Pluszowe szczurki do zabawy.

— Szczury-ciagutki.

Ciemnaopalenizna wzial gleboki wdech. Maurycy dodal szybciutko:

— Swietny pomysl. Zrobione z toffi oczywiscie. — Spojrzal w strone Keitha. — Podejrzewam tez, ze miasto mogloby chciec zatrudnic wlasnego zaklinacza szczurow. No wiecie, na wszelkie uroczystosci. „Mozna sobie tu zrobic zdjecie z zaklinaczem i jego szczurami”… tego typu rzeczy.

— Jakas szansa na teatrzyk? — odezwal sie cichutki glosik.

Ciemnaopalenizna obrocil sie na piecie.

— Sardynki!

— Alez szefie, kazdy ma miec w tym jakis swoj udzial! — zaprotestowal Sardynki.

— Maurycy — odezwal sie Niebezpieczny Groszek, ciagnac kota za noge. — Musimy o tym porozmawiac.

— Przepraszam na moment. — Maurycy rzucil burmistrzowi szybki usmiech. — Musze sie skonsultowac z moimi klientami. Oczywiscie — dodal — rozmawiamy o szczesliwym miescie. Ktorym z pewnoscia nie bedzie Lsniacy Zdroj, poniewaz kiedy tylko wyniosa sie stad moi klienci, pojawia sie nowe szczury. Zawsze znajdzie sie wiecej szczurow. I one nie beda mowic, w zwiazku z tym nie bedzie zadnych zasad i znowu beda sie kapac w smietanie, a wy znowu bedziecie musieli znalezc nowych szczurolapow, ktorym bedziecie mogli zaufac, no a z pieniedzmi bedzie bieda, bo wszyscy turysci wyniosa sie do tamtego miasta. To tylko taka mysl.

Przedefilowal po stole, podchodzac do szczurow.

— Alez mi dobrze poszlo! — pochwalil sie. — Powinienem dostawac od was dziesiec procent. Wasze wizerunki na miseczkach! No, no!

— I o to walczylismy przez cala noc? — zapytal Ciemnaopalenizna. — Zeby zostac zwierzatkami domowymi?

— Maurycy, to nie w porzadku — powiedzial Niebezpieczny Groszek. — Z pewnoscia lepiej byloby zaapelowac do wspolnoty miedzy inteligentnymi gatunkami niz…

— Nic nie wiem o zadnym inteligentnym gatunku. Ukladamy sie z ludzmi — odparl Maurycy. — Wiecie cos na temat wojen? Bardzo popularne wsrod ludzi. Jedni ludzie walcza z innymi ludzmi. Wspolnota ludzka nie jest bardzo wspolna.

— Tak, ale my nie…

— Teraz posluchaj — rzekl Maurycy. — Dziesiec minut temu ci ludzie uwazali was za szkodnikow. Teraz mysla, ze mozecie byc… uzyteczne. Kto wie, co im wmowie za pol godziny?

— Chcesz, zebysmy dla nich pracowali? — zapytal Ciemnaopalenizna. — Zdobylismy sobie miejsce tutaj! Wywalczylismy!

— Bedziesz pracowal dla siebie — odparl Maurycy. — Zrozum, ci ludzie tutaj nie sa filozofami. Sa… zwyczajni. Nie znaja sie na tunelach. Chca handlowac. Musisz ich podejsc z odpowiedniej strony. Przeciez naprawde bedziecie trzymac z daleka inne szczury i nie bedziecie zanieczyszczac dzemow, wiec mozecie za to przyjac podziekowania. — Po chwili sprobowal jeszcze raz. — Czeka nas jeszcze sporo pokrzykiwan, zgoda. Ale wczesniej czy pozniej musicie zaczac rozmawiac. — Widzac wciaz w ich oczach niedowierzanie, westchnal w desperacji: — Sardynki, pomoz mi.

— On ma racje, szefie. Musisz zrobic dla nich przedstawienie — powiedzial Sardynki, wykonujac przy tym kilka nerwowych kroczkow.

— Beda sie z nas smiali! — gorzko stwierdzil Ciemnaopalenizna.

— Lepiej zeby sie smiali, niz krzyczeli, szefie. To na poczatek. Trzeba tanczyc, szefie. Mozesz myslec i mozesz walczyc, ale swiat ciagle idzie do przodu i jesli tez chcesz pozostac w przodzie, musisz tanczyc. — Zdjal kapelusz i zakrecil laseczka, na co siedzacy po drugiej stronie stolu ludzie zareagowali glosnym smiechem. — Widzicie? — powiedzial.

— Mialem nadzieje, ze istnieje jakas wyspa — powiedzial Niebezpieczny Groszek — gdzie szczury moga byc prawdziwie szczurami.

— I widzimy, gdzie nas to doprowadzilo — stwierdzil Ciemnaopalenizna. — Wiesz co, nie wydaje mi sie, by dla takich jak my istniala wyspa, do ktorej moglibysmy dotrzec. Nie dla takich jak my. — Westchnal. — Jesli gdzies istnieje miejsce, ktore moglibysmy nazwac cudowna wyspa, to wlasnie tutaj. Ale ja nie zamierzam tanczyc.

— To taka figura retoryczna, szefie, tylko figura retoryczna — rzekl Sardynki, przeskakujac z nogi na noge.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату