Byla wielka, naturalnie, ale spelniala tez inna role. Kiedy Zwierciadlo Jedynego Slonca spajal razem plemiona, panstwa i wysepki, postanowil zbudowac pomieszczenie mowiace wodzom i ambasadorom: to najwieksza sala, w jakiej byliscie; jest wspanialsza niz wszystko, co mogliscie sobie wyobrazic, i mamy tu wiecej takich.

Chcial, zeby byla imponujaca. Bardzo wyraznie zyczyl sobie, by olsnic prostych barbarzyncow, sklonic ich, by poddali sie od razu. Niech beda tu wielkie posagi, powiedzial. I szerokie, ozdobne kotary. Niech stoja kolumny i rzezby. Niech przybysz zaniemowi z podziwu. Niech wszystko to powie mu: „Oto cywilizacja, mozesz sie do niej przylaczyc albo zginac. A teraz padnij na kolana albo zostaniesz obnizony w inny sposob”.

Orda zainteresowala sie na tyle, by dokonac szczegolowej inspekcji.

— Calkiem niezly lokal, trzeba przyznac — stwierdzil w koncu Truckle. — Ale gdzie mu tam do chaty naszego wodza w Skundzie. Patrzcie, nie ma nawet ogniska na srodku.

— Moim zdaniem krzykliwy.

— Co?

— Typowo zagraniczny.

— Wywalilbym stad to wszystko, rozsypal troche porzadnego siana na podlodze i powiesil tarcze na scianach.

— Co?

— Ale pomysl, jakby sciagnac pare setek stolow, mozna by tu calkiem niezle pohulac.

Cohen ruszyl przez rozlegla przestrzen podlogi w strone tronu stojacego pod wielkim, ozdobnym baldachimem.

— Ustawili nad nim parasol, patrzcie.

— Pewno dach cieknie. Nie mozna wierzyc dachowkom. Porzadna strzecha daje ci czterdziesci lat suchego mieszkania.

Tron zrobiony byl z lakierowanego drewna, ale ozdobionego licznymi klejnotami. Cohen usiadl.

— To juz? — zapytal. — Dokonalismy tego, Ucz?

— Tak — potwierdzil Saveloy. — Oczywiscie teraz musisz jakos to utrzymac.

— Przepraszam — wtracil Szesc Dobroczynnych Wiatrow — ale coscie zrobili?

— Domysla sie pan juz, co chcielismy ukrasc?

— Nie.

— Imperium.

Twarz poborcy przez kilka sekund pozostawala nieruchoma, po czym rozciagnela sie w nieco przerazonym usmiechu.

— Mysle, ze zanim przejdziemy dalej, warto pomyslec o sniadaniu — stwierdzil Saveloy. — Panie Wiatry, moze zechce pan kogos przywolac?

Usmiech zastygl na twarzy poborcy.

— Ale… ale… nie mozecie przeciez w taki sposob zdobyc Imperium! — wykrztusil w koncu. — Musicie miec armie, jak nasza arystokracja. Samo wejscie tutaj… to wbrew regulom! I… i… i sa tysiace gwardzistow!

— Tak, ale wszyscy na zewnatrz — zauwazyl Saveloy.

— Pilnuja nas — dodal Cohen.

— Pilnuja prawdziwego cesarza!

— To wlasnie ja.

— Ach tak? — obruszyl sie Truckle. — A kto niby umarl i zrobil z ciebie cesarza?

— Nikt nie musi umierac — zapewnil Saveloy. — To sie nazywa uzurpacja.

— Wlasnie — zgodzil sie Cohen. — Mowisz tylko: Sluchaj no, kurduplu, nic tu po tobie. Splywaj na jakas wyspe i…

— Dzyngis — przerwal mu lagodnie Saveloy. — Czy potrafilbys sie powstrzymac od okreslania cudzoziemcow w ten niewatpliwie obrazliwy sposob? To niecywilizowane.

Cohen wzruszyl ramionami.

— Ale i tak bedziecie mieli wielki problem z gwardzistami i reszta — ostrzegl Szesc Dobroczynnych Wiatrow.

— Moze nie — sprzeciwil sie Cohen. — Powiedz im, Ucz.

— Panie Wiatry, czy kiedykolwiek widzial pan, eee… bylego cesarza? — zapytal Saveloy.

— Oczywiscie, ze nie. W ogole malo kto go… — Zamilkl.

— Teraz pan rozumie. Szybko sie pan orientuje, panie Wiatry. Tak jak wypada Glownemu Poborcy Imperium.

— To i tak sie nie uda, poniewaz… — Szesc Dobroczynnych Wiatrow znow umilkl. Slowa Saveloya dotarly do jego mozgu. — Glowny Poborca? Ja? Czarny kapelusz z czerwonym, rubinowym guzikiem?

— Tak.

— I jeszcze z piorkiem, jak chcesz — dodal wielkodusznie Cohen.

— Czyli… gdyby taki, powiedzmy, zwyczajny administrator dystryktu, niewiarygodnie okrutny wobec swoich urzednikow, zwlaszcza wobec ciezko pracujacego zastepcy, w pelni zaslugiwal na solidne, uczciwe lanie…

— To juz lezy calkowicie w panskich kompetencjach jako Glownego Poborcy Imperium.

Usmiech Szesciu Dobroczynnych Wiatrow grozil teraz, ze oderwie gorna czesc glowy wlasciciela.

— A w sprawie nowego opodatkowania… Czesto przychodzilo mi na mysl, ze swieze powietrze jest zbyt latwo dostepne i znacznie ponizej kosztow produkcji…

— Wysluchamy panskich opinii z najwyzszym zainteresowaniem — zapewnil Saveloy. — Tymczasem jednak niech pan zorganizuje sniadanie.

— I kaze przyslac — dodal Cohen — wszystkich tych kurdupli, ktorym sie wydaje, ze wiedza, jak wyglada cesarz.

* * *

Scigajacy byl coraz blizej.

Rincewind minal zakret i zobaczyl trzech blokujacych przejscie gwardzistow. Byli zywi i mieli miecze.

Ktos wpadl mu na plecy, pchnal go na ziemie i przeskoczyl do przodu.

Rincewind zacisnal powieki.

Uslyszal kilka uderzen, jek, a potem bardzo dziwny, metaliczny odglos.

To brzeczal helm krecacy sie w kolko na podlodze.

Ktos postawil Rincewinda na nogi.

— Masz zamiar lezec tak przez caly dzien? — spytala Motyl. — Chodzmy. Ci z tylu sa calkiem blisko.

Zerknal na powalonych gwardzistow i ruszyl za dziewczyna.

— Ilu ich tam jest? — wykrztusil.

— Teraz siedmiu. Ale dwoch utyka, a jeden ma klopoty z oddychaniem. No chodz!

— Pobilas ich?

— Czy zawsze w ten sposob marnujesz oddech?

— Jeszcze nie spotkalem kogos, kto by za mna nadazyl!

Skrecili na rogu i niemal zderzyli sie z nastepnym gwardzista.

Motyl nawet nie przystanela. Zrobila dystyngowany kroczek, wykonala piruet na jednej nodze i kopnela zolnierza w ucho tak mocno, ze okrecil sie wokol wlasnej osi i wyladowal na glowie.

Odetchnela i poprawila wlosy.

— Powinnismy sie rozdzielic — uznala.

— Nie! — zaprotestowal Rincewind. — To znaczy… musze cie przeciez chronic!

— Wroce do pozostalych. Ty odciagniesz gdzies gwardie…

— Wszyscy tak umiecie?

— Oczywiscie — potwierdzila kwasno Motyl. — Mowilam ci przeciez, ze walczylismy z gwardzistami. Jesli sie rozdzielimy, przynajmniej jedno z nas ucieknie. To mordercy! A na nas miala spasc wina!

— Probowalem ci to wytlumaczyc. Zaraz, przeciez chcieliscie, zeby zginal!

— Tak, ale my jestesmy rewolucjonistami. A oni to gwardia palacowa!

— Eee…

— Nie ma czasu. Spotkamy sie w Niebiosach.

Вы читаете Ciekawe czasy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату