Pan Szpila zapalil papierosa i dmuchnal dymem we wciaz wilgotne powietrze piwniczki na wino. — Mam wrazenie, ze nastapila tu jakas przeszkoda w komunikacji — powiedzial. — Przeciez nie prosimy, zebys nauczyl sie na pamiec jakiejs ksiazki albo cos takiego. Masz tylko patrzec na tego oto pana Tulipana. To takie trudne? Wielu ludzi to robi bez zadnego przeszkolenia.
— Ja… tak jakby… zgubilem flaszke — tlumaczyl sie Charlie. Pod jego stopami zabrzeczalo kilka pustych butelek.
— Pan Tulipan nie jest przeciez straszny — stwierdzil pan Szpila. Musial przyznac, ze w tej chwili jest to klamstwo wolajace o pomste do Dunmanifestin. Jego partner kupil porcje czegos, co — jak przysiegal handlarz — bylo diabelskim pylem, ale wedlug pana Szpili wygladalo calkiem jak sproszkowany siarczan miedzi. Najwyrazniej zareagowal z chemicznymi pozostalosciami slabu, ktory pan Tulipan konsumowal po poludniu, i zmienil jego zatoki w niewielki zasobnik elektrycznosci. Prawe oko pana Tulipana wirowalo powoli, a z wloskow w nozdrzach strzelaly iskry.
— No, czy on wyglada przerazajaco? — ciagnal pan Szpila. — Pamietaj, jestes lordem Vetinarim. Rozumiesz? Nie bedziesz niczego wysluchiwal od jakichs straznikow. Jesli zacznie ci odszczekiwac, tylko na niego popatrz.
— O tak — poradzil pan Tulipan. Polowa jego twarzy rozblyskiwala i gasla na przemian.
Charlie odskoczyl.
— No, moze niezupelnie tak — przyznal pan Szpila. — Ale blisko.
— Nie chce juz tego robic! — jeczal Charlie.
— Dziesiec tysiecy dolarow, Charlie. To duzo pieniedzy.
— Slyszalem o tym Vetinarim. Jesli cos pojdzie nie tak, kaze mnie wrzucic do jamy ze skorpionami!
Pan Szpila szeroko rozlozyl rece.
— No coz, jama ze skorpionami nie jest az tak zla, jak o niej mowia.
— To …ony piknik w porownaniu ze mna! — zahuczal pan Tulipan. Nos mu sie zaswiecil.
Oczy Charliego nerwowo szukaly drogi wyjscia. Niestety, w jednym z nich blysnela chytrosc. Pan Szpila nienawidzil obserwowac Charliego, ktory usiluje byc sprytny. Przypominal wtedy psa, ktory probuje grac na puzonie.
— Nie zrobie tego za dziesiec tysiecy dolarow — powiedzial. — Znaczy… Jestem wam potrzebny…
Pozwolil, by slowa te zawisly w powietrzu. Wlasnie tak pan Szpila mial ochote postapic z Charliem.
— Umowilismy sie, Charlie — przypomnial.
— Niby tak, ale teraz uwazam, ze gra sie toczy o duzo wieksze pieniadze.
— Co pan o tym mysli, panie Tulipanie?
Pan Tulipan otworzyl usta, by odpowiedziec, ale zamiast tego kichnal. Waska blyskawica uziemila sie na lancuchu Charliego.
— Moglibysmy sie zgodzic na pietnascie tysiecy — uznal pan Szpila. — Chociaz musimy wtedy dolozyc z wlasnego udzialu.
— No…
Charlie odsunal sie jak najdalej od pana Tulipana, ktoremu wlosy staly teraz sztorcem.
— Ale chcemy zobaczyc, ze naprawde sie starasz, jasne? Od tej chwili. Masz tylko powiedziec… No, co masz powiedziec?
— „Zwalniam cie ze stanowiska, dobry czlowieku. Mozesz odejsc”.
— Tylko ze nie tak powinno sie to mowic. Prawda, Charlie? To jest rozkaz. Jestes jego szefem. I musisz spogladac na niego z wyzszoscia. Jak ci to wyjasnic… Jestes sklepikarzem, prawda? Wyobraz sobie, ze poprosil o kredyt.
Byla szosta rano. Marznaca mgla trzymala miasto w duszacym uscisku.
Poprzez mgle przychodzili… kustykali do hali prasy za Kublem, a potem we mgle znikali na rozmaitych nogach, kulach i kolkach.
— Pus — Mrpikeerah!
Lord Vetinari uslyszal wolanie i znowu poslal do bramy nocnego sekretarza.
Zauwazyl tytul. Usmiechnal sie do motta. Przeczytal slowa:
TO NAJOSTRZEJSZA ZIMA W LUDZKIEJ PAMIECI
— I TO OFICJALNA WIADOMOSC
Dr Fettle Dodgast (132) z Niewidocznego Uniwersytetu powiedzial „Pulsowi”: „Nie pamietam, zeby bylo zimniej. Ale uwazam, ze nie mamy juz takich zim jak wtedy, kiedy bylem ? mlody”.
Sople dlugie jak meskie ramie byly widziane na rynnach w calym miescie i zamarzlo wiele pomp.
Dr Dodgast (132) stwierdzil, ze zima jest gorsza niz ta z 1902, kiedy wilki zaatakowaly misto. Dodal: „I zesmy sie ucieszyli, bo od dwoch tygodni nie widzielismy swiezego miesa”.
Pan Josia Wintler (45) z Mirtbury 12b posiada %Zabewne Warzywo, ktore okaze wszystkim chetnym po wniesieniu niewielkiej kwoty. Bardzo jest smieszne.
Pan Clarence Harry (39) prosi, by poinformowac czytelnikow, iz zgubil cenny zegarek, prawdopodobnie w okolicy Siostr Dolly. Nagroda dla znalazcy. Prosze sie zglosic do biura „Pulsu”.
Niniejsza publikacja zatrudni ikonografika z wlasynm sprzeptem. Chetni proszeni o vizyte w biurze „Pulsu”, pod znakiem Kubla.
Zloczynca ukradl srebro wartosci 200 $ od H. Hoglanda i Syna, jubilerow z ul. Zadnejtakiej wczoraj po