— Lojalnosc to wspaniala cecha.
— Tak? Do wyjscia tedy…
Angua wyprowadzila Williama az na ulice. Wrocila na gore, do gabinetu Vimesa, i cicho zamknela za soba drzwi.
— Czyli zauwazyl tylko gargulce? — odezwal sie Vimes, ktory obserwowal przez okno, jak William oddala sie ulica.
— Najwyrazniej. Ale ostrzegam przed niedocenianiem go, sir. Jest spostrzegawczy. Bezblednie trafil z ta bomba mietowa. A ilu funkcjonariuszy by zwrocilo uwage na to, jak gleboko strzala wbila sie w podloge?
— To niestety prawda.
— Zauwazyl tez drugi kciuk Igora. No i malo kto zwraca uwage na plywajace ziemniaki.
— Igor jeszcze sie ich nie pozbyl?
— Nie, sir. Wierzy, ze od blyskawicznej ryby z frytkami dzieli nas tylko jedno pokolenie.
Vimes westchnal.
— No dobrze, sierzancie. Dajmy spokoj ziemniakom. Jak stoja jego szanse?
— Sir?
— Wiem, co sie dzieje w pokoju sluzbowym. Nie byliby straznikami, gdyby nie robili zakladow.
— Co do pana de Worde?
— Tak.
— No wiec… dziesiec do szesciu, ze nie dozyje przyszlego poniedzialku, sir.
— Mozesz rozpuscic wiadomosc, ze nie podobaja mi sie takie zabawy?
— Tak jest, sir.
— Zbadaj, kto prowadzi liste, a kiedy juz odkryjesz, ze to Nobby, zabierz mu ja.
— Oczywiscie, sir. A pan de Worde?
Vimes wbil spojrzenie w sufit.
— Ilu funkcjonariuszy go pilnuje?
— Dwoch.
— Nobby zwykle trafnie ocenia szanse. Myslisz, ze to wystarczy?
— Nie.
— Ja tez nie. Ale brakuje nam ludzi. Bedzie musial sie nauczyc trudniejszym sposobem. Jednak problem z trudniejszym sposobem polega na tym, ze dostaje sie tylko jedna lekcje.
Pan Tulipan wylonil sie z zaulka, gdzie negocjowal kupno bardzo malej torebki czegos, co wkrotce mialo sie okazac trucizna na szczury zmieszana ze sproszkowanymi krysztalkami wybielacza.
Pan Szpila czytal duzy arkusz papieru.
— Co to takiego? — zainteresowal sie pan Tulipan.
— Klopoty, jak sadze. — Pan Szpila zlozyl papier i wsunal go do kieszeni.
— To miasto dziala mi na …one nerwy — stwierdzil pan Tulipan, kiedy ruszyli ulica dalej. — Dostalem … onego bolu glowy. I noga mnie rwie.
— I co? Mnie tez ugryzl. Popelnil pan wielki blad z tym psem, panie Tulipanie.
— Chce pan powiedziec, ze nie powinienem do niego strzelac, panie Szpilo?
— Nie. Chce powiedziec, ze nie powinien pan chybiac. Uciekl.
— To tylko pies — burknal pan Tulipan. — Czy pies to az taki problem? Przeciez nie jest …onym wiarygodnym swiadkiem. W ogole nas nie uprzedzili o tym …onym psie. — W kostce budzilo sie to gorace, mroczne wrazenie, ze ktos ostatnio nie myl zebow. — Sprobowalby pan niesc goscia, kiedy …ony pies gryzie pana po nogach! A wlasciwie czemu ten …ony zombi w ogole nas nie uprzedzil, ze ten …ony typ jest taki szybki? Gdyby nie zagapil sie na tego …onego cwoka, toby mnie dorwal!
Pan Szpila wzruszyl ramionami. Ale zanotowal w pamieci, ze pan Slant zapomnial poinformowac Nowa Firme o licznych faktach. A jednym z nich bylo to, ze Vetinari poruszal sie jak kobra.
To bedzie prawnika kosztowac duzo pieniedzy. Niewiele brakowalo, a pan Szpila zostalby zraniony.
Odczuwal jednak dume, ze poczestowal tego urzednika nozem i wypchnal Charliego na podest, zeby paplal cos do glupich sluzacych. Tego nie bylo w scenariuszu. Taka wlasnie obsluge zapewnia Nowa Firma. Pstryknal palcami. Tak! Potrafia reagowac, potrafia improwizowac, potrafia byc kreatywni…
— Przepraszam na chwilke, panowie…
Jakis typ wyskoczyl zza rogu, z nozami w obu rekach.
— Gildia Zlodziei — powiedzial. — Jesli mozna… To oficjalny rabunek.
Ku zaskoczeniu zlodzieja pan Szpila i pan Tulipan nie wydawali sie ani zaskoczeni, ani przestraszeni, mimo wielkosci obu nozy. Przypominali raczej pare lepidopterologow, ktorzy natrafili na motyla zupelnie nowego gatunku i zobaczyli, ze probuje wymachiwac malutka siatka.
— Oficjalny rabunek? — powtorzyl wolno pan Tulipan.
— Ach, panowie sa goscmi w naszym pieknym miescie? — ucieszyl sie zlodziej. — A zatem to szczesliwy dzien dla pana i… pana. Kradziez kwoty dwudziestu pieciu dolarow gwarantuje immunitet wobec jakichkolwiek napadow ulicznych przez okres szesciu miesiecy oraz… tylko w tym tygodniu… do wyboru ten wspanialy komplet krysztalowych kieliszkow do wina albo uzyteczny zestaw narzedzi grillowych, ktore wzbudza zazdrosc u wszystkich przyjaciol.
— Znaczy… jestes legalny? — zdziwil sie pan Szpila. — Jakich …onych przyjaciol? — zapytal pan Tulipan.
— Tak jest, drogi panie. Lord Vetinari uwaza, ze poniewaz w miescie zawsze wystepuje jakas przestepczosc, to lepiej, zeby byla zorganizowana.
Pan Tulipan i pan Szpila spojrzeli po sobie.
— No coz, Legalnosc to moje drugie imie — oswiadczyl pan Szpila i wzruszyl ramionami. — W panskie rece, panie Tulipanie.
— A skoro jestescie nowo przybylymi, moge wam zaproponowac promocyjna kradziez stu dolarow, ktora w efekcie da wam immunitet na pelne dwadziescia szesc miesiecy, plus te ksiazeczke talonow restauracyjnych, kuponow znizkowych przy wynajmie koni oraz voucherow rozrywkowych, warta cale dwadziescia piec dolarow wedlug dzisiejszych cen. Wasi sasiedzi beda podziwiali…
Reka pana Tulipana poruszyla sie blyskawicznie. Dlon niczym kisc bananow chwycila zlodzieja za szyje i walnela jego glowa o mur.
— Niestety, drugim imieniem pana Tulipana jest Dran.
Pan Szpila zapalil papierosa. Gluche odglosy nieustajacej wscieklosci pana Tulipana wciaz rozlegaly sie za nim, kiedy siegnal po kieliszki i przyjrzal im sie krytycznie.
— Phi… Tanie szklo, nie zaden krysztal — stwierdzil. — Nikomu dzisiaj nie mozna wierzyc. Rozpacz czlowieka ogarnia…
Cialo zlodzieja osunelo sie na ziemie.
— Mysle, ze wybiore raczej …ony zestaw do grilla. — Pan Tulipan przestapil nad bylym napastnikiem. — Widze, ze zawiera kilka bardzo uzytecznych szpikulcow i lopatek, ktore nadadza nowy …ony wymiar elegancji wszystkim posilkom al fresco na patio.
Rozerwal pudelko i wyciagnal niebiesko — bialy fartuch. Obejrzal go z zainteresowaniem.
— „Zabic kucharza!!!” — przeczytal i wsunal go przez glowe. — Powaznie, zestaw wysokiej klasy. Musze zdobyc jakichs …onych przyjaciol, zeby mogli mi zazdroscic, kiedy bedziemy sie posilac na tym …onym al fresco. Jak te …one talony?
— Nigdy nie ma w nich niczego sensownego — stwierdzil pan Szpila. — To tylko sposob na pozbycie sie towaru, ktorego nikt nie chce kupic. O, prosze popatrzec: „25% znizki w Kapuscianym Zamku Furby’ego”.
Odrzucil ksiazeczke.
— Ale i tak niezle — ocenil pan Tulipan. — Mial przy sobie dwadziescia dolarow, wiec ubilismy… ony dobry