przybudowki pelzna ku sobie, stykaja sie i lacza. Przestrzenie miedzy zewnetrznymi scianami zostaja zadaszone papa. Kawalki terenu o dziwacznych ksztaltach sa kolonizowane metoda przybicia kawalka sciany i wyciecia drzwi. Dawne otwory drzwiowe znikaja, zamaskowane stosami drewna albo nowymi polkami na narzedzia. Starzy ludzie, ktorzy wiedzieli, gdzie co jest, odchodza i umieraja, tak jak muchy znaczace punktami grube pajeczyny kurzu na brudnych szybach. Mlodzi z halasliwego swiata warczacych tokarek, warsztatow malarskich i zagraconych blatow roboczych nie maja czasu na badanie okolicy.
I tak powstaja miejsca podobne do tego — niewielki sklad z brudnym swietlikiem w dachu. Az czterech wlascicieli warsztatow bylo przekonanych, ze jest wlasnoscia ktoregos z pozostalej trojki. W rzeczywistosci kazdy z nich byl posiadaczem jednej sciany, a nikt nie pamietal, kto polozyl dach. Ze wszystkich czterech stron ludzie i krasnoludy gieli zelazo, cieli deski, splatali powrozy i dokrecali sruby. Tu jednak panowala cisza znana tylko szczurom.
Powietrze drgnelo po raz pierwszy od lat. Klebki kurzu potoczyly sie po podlodze. Jakies pylki blysnely, wirujac w swietle, ktore przeciskalo sie do wnetrza przez dach. W obszarze dookola, niewidocznie i subtelnie, poruszyla sie materia. Pochodzila z kanapek robotnikow, z brudu w sciekach, z golebich piorek — tu atom, tam molekula… Wszystkie sunely ku centrum pustej przestrzeni.
Tu zawirowaly. I w koncu powstala z nich — po przejsciu przez kilka dziwnych, pradawnych i strasznych form — lady LeJean.
Zachwiala sie, ale zdolala utrzymac rownowage.
Inni Audytorzy rowniez sie pojawili i wydawalo sie, ze tak naprawde nigdy nie byli tu nieobecni. Martwa szarosc swiatla po prostu nabierala ksztaltow; wynurzali sie jak statki z mgly. Czlowiek wpatruje sie w mgle i nagle jej czesc staje sie kadlubem, ktory byl tam przez caly czas, a teraz mozna juz tylko pedzic do szalup…
— Nie moge dalej tego robic — odezwala sie lady LeJean. — To zbyt bolesne.
Jeden powiedzial:
Jeden powiedzial:
Lady LeJean wzruszyla ramionami.
— Juz o tym mowilismy. To tylko kwestia wygladu. I zaskakujace, ze o wiele latwiej kontaktowac sie z ludzmi w takiej postaci.
Jeden powiedzial:
Cialo lady LeJean znalazlo stara skrzynke, podciagnelo ja i usiadlo. Prawie wcale nie musiala myslec o poruszeniach miesni.
Jeden powiedzial:
— Jak dotad nie.
Jeden powiedzial:
Jeden powiedzial:
— To przychodzi wraz z cialem — wyjasnila. — Nigdy nie zdawalismy sobie z tego sprawy, prawda? Wiekszosc czynnosci cialo wykonuje automatycznie. Stanie w pozycji pionowej nie wymaga zadnego wysilku. Wszystko to jest za kazdym razem latwiejsze.
Cialo zmienilo lekko pozycje i zalozylo noge na noge. Przedziwne, pomyslala. Zrobilo to, zeby mu bylo wygodniej. Wcale nie musialam o tym myslec. Nigdy sie nie domyslalismy…
Jeden powiedzial:
Audytorzy nienawidzili pytan. Nienawidzili ich prawie tak bardzo jak decyzji, decyzji zas prawie tak bardzo, jak nienawidzili idei indywidualnej osobowosci. Ale tym, czego nienawidzili najbardziej, byly przypadki.
— Mozecie mi wierzyc, wszystko bedzie dobrze — uspokoila ich lady LeJean. — Nie bedziemy lamac zadnych regul. Jedyne, co sie wydarzy, to ze zatrzyma sie czas. Potem wszystko juz bedzie poukladane. Zywe, ale nieruchome. Uporzadkowane.
Jeden powiedzial:
— Otoz to. A on chce to zrobic. To wlasnie jest najdziwniejsze. On wlasciwie nie mysli o konsekwencjach.
Jeden powiedzial:
Nastapila jedna z tych chwil milczenia, kiedy nikt nie jest jeszcze gotow do zabrania glosu. Az wreszcie…
Jeden powiedzial:
— Co jak jest?
Jeden powiedzial:
— Dziwne. Zdezorganizowane. Kilka poziomow myslenia odbywa sie jednoczesnie. Sa… rzeczy, na ktore nie mamy nazwy. Na przyklad idea jedzenia wydaje sie teraz dosc pociagajaca. Cialo mi o tym mowi.
Jeden powiedzial:
— No… tak. Jedzenie przyciaga.
Jeden powiedzial:
— Nawet w niewielkich ilosciach.
Jeden powiedzial:
— Trudno mi powiedziec.
Jeden powiedzial:
A jeden dodal: I
Jeden powiedzial:
— Czasem myslenie przypomina rozmowe z inna osoba, tylko ze ta inna osoba tez jestem ja.
Spostrzegla, ze zaniepokoilo to innych Audytorow.
— Nie chcialabym trwac w tej formie dluzej, niz to bedzie konieczne — oznajmila. I uswiadomila sobie, ze klamie.
Jeden powiedzial:
Lady LeJean kiwnela glowa.
Audytorzy potrafili zajrzec do ludzkich umyslow. Widzieli skwierczenie i brzeczenie mysli. Ale nie umieli ich odczytac. Widzieli przeplyw energii z wezla do wezla, widzieli mozg migoczacy jak strzezeniowiedzmowa dekoracja. Nie rozumieli tylko, co sie dzieje.
Dlatego zbudowali sobie czlowieka.
To bylo logiczne rozwiazanie. Juz kiedys uzywali ludzkich agentow, poniewaz bardzo wczesnie odkryli, ze sa ludzie, ktorzy za odpowiednia ilosc zlota zrobia wszystko. Nie rozumieli tego, poniewaz zloto — ich zdaniem — nie przedstawia szczegolnej wartosci dla ludzkiego ciala. Cialo potrzebuje zelaza, miedzi i cynku, ale jedynie minimalnych, sladowych ilosci zlota. Zatem, rozumowali, jest to kolejny dowod, ze ludzie pozadajacy zlota maja jakas usterke i wlasnie dlatego proby wykorzystania ich skazane sa na kleske. Ale dlaczego mieli usterke?
Zbudowanie istoty ludzkiej bylo latwe — Audytorzy doskonale wiedzieli, jak przemieszczac materie. Klopot polegal na tym, ze wynik tych dzialan nic nie robil; lezal tylko i po jakims czasie zaczynal sie rozkladac. Co bylo irytujace, poniewaz istoty ludzkie bez zadnego specjalnego treningu czy szkolenia potrafily z latwoscia tworzyc swe dzialajace repliki.
Pozniej odkryli, ze potrafia zbudowac dzialajace ludzkie cialo, jesli umieszcza w nim Audytora.
Oczywiscie wiazalo sie to z licznymi zagrozeniami. Jednym z nich byla smierc. Audytorzy unikali smierci. Nigdy nie posuwali sie tak daleko, by zyc. Starali sie byc tak nierozroznialni jak atomy wodoru, ale bez ich