wiec szklane wahadlo kolysalo sie, szklane wskazowki sie przesuwaly i wskazywaly zwyczajny, codzienny czas. Tykanie brzmialo delikatnym tonem dzwonow, jakby ktos tracal paznokciem krysztalowy kieliszek.
Igor spojrzal na swe odziedziczone dlonie. Zaczynaly go martwic… Teraz, kiedy szklany zegar rzeczywiscie wygladal jak zegar, zaczynaly drzec, gdy tylko sie do niego zblizal.
Nikt nie zauwazyl Susan w bibliotece Gildii Historykow, kiedy kartkowala stos ksiazek. Od czasu do czasu cos notowala.
Nie wiedziala, czy ten dar pochodzil od Smierci, ale zawsze powtarzala dzieciom, ze maja leniwe oko i pracowite oko. Istnialy dwa mozliwe spojrzenia na swiat. Leniwe oko widzialo wszystko powierzchownie. Pracowite oko zagladalo w rzeczywistosc ukryta pod spodem.
Przewrocila kartke.
Obserwowana pracowitym okiem historia okazywala sie naprawde dziwna. Blizny byly wyrazne. Na przyklad zagadkowa historia krainy Efebu — albo slawni tamtejsi filozofowie zyli bardzo dlugo, albo dziedziczyli swoje imiona, albo ktos powszywal w tamtejsza historie dodatkowe kawalki. Historia Omni to prawdziwy balagan — na oko sadzac, dwa stulecia zlozono tam w jedno, a moglo to ujsc niezauwazone tylko z powodu charakteru Omnian, ktorych religia i tak mieszala przeszlosc i przyszlosc z terazniejszoscia.
A co z Dolina Koom? Wszyscy wiedzieli, ze rozegrala sie tam slynna bitwa miedzy krasnoludami i trollami oraz najemnikami po obu stronach, ale ile tych bitew bylo naprawde? Historycy uwazali, ze dolina znajdowala sie akurat we wlasciwym miejscu spornego terytorium, wiec stala sie idealnym terenem wszelkich konfrontacji. Rownie latwo mozna by jednak uwierzyc — przynajmniej komus, kto mial dziadka Smierc — ze fragment, ktory akurat pasowal, zostal wmontowany w historie kilka razy. W efekcie rozne pokolenia w kolko powtarzaly te nieszczesna katastrofe, krzyczac przy tym „Pamietaj Doline Koom!”.[13]
Wszedzie wystepowaly anomalie.
I nikt niczego nie zauwazal.
Trzeba przyznac ludzkim istotom — dysponowaly jedna z najbardziej niezwyklych mocy we wszechswiecie. Zaden inny gatunek nigdzie nie wymyslil nudy. Moze to wlasnie nuda, nie inteligencja, pchnela ich po drabinie ewolucyjnej. Trolle i krasnoludy takze ja posiadaly — te przedziwna zdolnosc spojrzenia na swiat i pomyslenia: Och, taki sam jak wczoraj, jaki nudny… Ciekawe, co sie stanie, jesli walne tym kamieniem w tamta glowe.
A wraz z nia istniala stowarzyszona zdolnosc do przyzwyczajania sie. Swiat zmienial sie dramatycznie, a juz po kilku dniach ludzie uwazali to za normalne. Mieli te zadziwiajaca umiejetnosc eliminowania i zapominania wszystkiego, co nie pasowalo. Opowiadali sobie drobne historyjki wyjasniajace to, co niewyjasnione.
Szczegolnie historycy dobrze sobie z tym radzili. Jesli nagle wydawalo sie, ze prawie nic nie zaszlo w czternastym wieku, wyjasniali to, wysuwajac ze dwadziescia rozmaitych teorii. Ani jedna nie sugerowala, ze moze wiekszosc czasu zostala wycieta i wklejona do dziewietnastego wieku, gdzie katastrofa nie pozostawila dosc spojnego czasu na wszystko, co powinno sie zdarzyc, a przeciez do wynalezienia konskiego chomata wystarczy tydzien.
Mnisi historii dobrze wykonali swoja prace, ale ich najwiekszym sprzymierzencem byla ludzka zdolnosc do narracyjnego myslenia. A ludzie staneli na wysokosci zadania. Mowili tylko: Juz czwartek? Gdzie ten tydzien przelecial?”, „Mam wrazenie, ze ostatnio czas jakos szybciej plynie” albo „Wydaje sie, jakby to bylo wczoraj”.
Jednak pewne slady pozostaly.
Mnisi historii starannie wykasowali czas, kiedy uderzyl szklany zegar. Zostal chirurgicznie wyciety z historii. Prawie…
Susan znowu siegnela po „Takie srogie bajeczki”. Kiedy byla dzieckiem, rodzice nie kupowali jej takich ksiazek. Starali sie wychowywac ja normalnie; wiedzieli, ze to nie najlepszy pomysl, by ludzie zyli zbyt blisko Smierci. Nauczyli ja, ze fakty sa wazniejsze niz wymysly. A potem dorosla i odkryla, ze prawdziwe fantazje to nie Niesamowity Jezdziec, Wrozka Zebuszka czy strachy — wszystko to twarde fakty. Wielka fantazja jest wiara, ze swiat jest miejscem, w ktorym kromka chleba nie dba, czy spadnie posmarowana strona w dol, w ktorym logika jest rozsadna i gdzie mozna sprawic, by cos sie nie wydarzylo.
Cos takiego jak szklany zegar okazalo sie zbyt wielkie, by mozna to ukryc. Przesaczalo sie poprzez ciemne, sekretne labirynty ludzkich umyslow, az stalo sie ludowa basnia. Ludzie usilowali pokryc ja lukrem i magicznymi mieczami, ale jej prawdziwa natura wciaz czaila sie niczym grabie na zarosnietym trawniku, gotowe poderwac sie przy nacisku nieostroznej stopy.
I teraz ktos znow chcial na nie nadepnac. A najwazniejszym, kluczowym faktem bylo to, ze podbrodek, na ktorego spotkanie wyskakiwaly, nalezal do…
…do kogos takiego jak ona.
Przez chwile siedziala zapatrzona w pustke. Wokol niej historycy wspinali sie na biblioteczne drabiny, przenosili ksiegi na pulpity i ogolnie przerabiali obraz przeszlosci tak, by dostosowac go do dzisiejszego spojrzenia. Jeden z nich akurat szukal okularow.
Czas miala syna, myslala Susan. Kogos, kto wedruje po swiecie.
Byl pewien czlowiek, ktory tak calkowicie poswiecil sie badaniu czasu, ze dla niego czas stal sie realny. Poznal drogi czasu — i Czas go zauwazyla. Pojawilo sie cos zblizonego do milosci.
I Czas urodzila syna.
Jak? Susan miala umysl, ktory potrafi jednym takim pytaniem zepsuc cala opowiesc. Czas i czlowiek smiertelny. Jak oni mogli w ogole…? No, jak mogli?
A potem pomyslala: moim dziadkiem jest Smierc. Adoptowal moja matke. Moj ojciec byl przez jakis czas jego uczniem. Tylko tyle sie wydarzylo. Oboje byli ludzmi i ja przyszlam na swiat w zwykly sposob. Nie ma zadnych powodow, bym potrafila przenikac sciany, zyc poza czasem i byc troche niesmiertelna. Ale jestem, zatem nie jest to obszar, w ktorym logika oraz — powiedzmy szczerze — podstawowa biologia maja cokolwiek do powiedzenia.
Zreszta czas bezustannie tworzy przyszlosc. A przyszlosc zawiera fakty, ktore nie istnialy w przeszlosci. Male dziecko nie powinno byc trudne dla czegos… dla kogos, kto raz na mgnienie oka przebudowuje wszechswiat.
Susan westchnela. Nie wolno tez zapominac, ze Czas nie jest prawdopodobnie czasem, tak samo jak Smierc nie jest dokladnie smiercia, a Wojna to nie to samo co wojna. Poznala Wojne — wielkiego, grubego mezczyzne z rubasznym poczuciem humoru i sklonnoscia do gubienia watku. Z pewnoscia nie zjawial sie osobiscie przy kazdej drobnej potyczce. Nie lubila Zarazy, ktory dziwnie sie jej przygladal, a Glod byl zwyczajnie wychudzony i dziwaczny. Zaden z nich nie kierowal swoja… nazwijmy to dyscyplina. Uosabial ja.
Biorac pod uwage, ze poznala tez Wrozke Zebuszke, Duchociastna Kaczke i Stara Biede, i tak dziwila sie, ze wyrosla na osobe bedaca prawie czlowiekiem, niemal normalna.
Kiedy spogladala na swoje notatki, wlosy uwolnily sie z ciasnego koka i przyjely pozycje podstawowa, to znaczy wlosow kogos, kto wlasnie dotknal czegos mocno naelektryzowanego. Rozpostarly sie wokol jej glowy niczym chmura, z jednym czarnym pasemkiem prawie zwyklych wlosow.
Dziadek moze byc niszczycielem swiatow i ostateczna prawda wszechswiata, ale nie znaczy to przeciez, ze nie interesuje sie malymi ludkami. Moze Czas rowniez.
Usmiechnela sie.
Mowia, ze czas na nikogo nie czeka.
Moze jednak na kogos czekala, ten jeden raz.
Susan zdala sobie sprawe, ze ktos na nia patrzy. Obejrzala sie i zobaczyla Smierc Szczurow wygladajacego przez szkla okularow nieco roztargnionego mezczyzny, ktory szukal ich wlasnie po przeciwnej stronie sali. Na zakurzonym popiersiu dawnego historyka stroszyl piora kruk.
— Tak? — rzucila.
PIP.
— Tak powiedzial?
Drzwi biblioteki otworzyly sie pod delikatnym pchnieciem pyska i wszedl bialy kon. Koniarze maja paskudny zwyczaj nazywania bialych koni siwymi, jednak nawet ktos z tego krzywonogiego bractwa musialby przyznac, ze ten jeden kon w kazdym razie jest bialy. Moze nie tak bialy jak snieg, barwa martwej bieli, ale przynajmniej bialy jak mleko, ktore jest zywe. Mial czarna uprzaz i wodze, podobnie jak siodlo, ale nosil je wlasciwie tylko na pokaz.