Nie miala watpliwosci, ze kluczem jest dyscyplina. Audytorzy sa niesmiertelni. Jesli ktos nie potrafi rozkazac cialu, co ma robic, to nie zasluguje na to, by je posiadac. Cialo to glowna ludzka slabosc.

Zmysly rowniez. Audytorzy mieli setki zmyslow, jako ze kazdy mozliwy fenomen musial byc dostrzezony i zarejestrowany. Teraz potrafila odkryc jedynie piec. Ale za to byly bezposrednio podlaczone do reszty ciala. Nie tylko dostarczaly informacji, lecz stawialy zadania!

Wystarczylo, ze przeszla obok straganu sprzedajacego pieczone miesa, a natychmiast zaczynala sie slinic. Zmysl wechu bez konsultacji z mozgiem nakazywal cialu jesc! Ale to jeszcze nie bylo najgorsze. Sam mozg dokonywal wlasnego myslenia.

To okazalo sie najtrudniejsze. Ukryta za oczami bryla gabczastej tkanki funkcjonowala niezaleznie od swojego wlasciciela. Pobierala informacje od zmyslow, porownywala ja z pamiecia i przedstawiala mozliwosci. Niekiedy jakies ukryte czesci walczyly nawet o sterowanie ustami! Ludzie nie byli pojedynczymi osobnikami; kazdy z nich stanowil caly komitet.

Niektorzy z czlonkow tego komitetu byli mroczni, czerwoni i calkowicie niecywilizowani. Przylaczyli sie do mozgu, zanim jeszcze zaczela sie cywilizacja, czesc z nich jeszcze przed poczatkiem ludzkosci. A ta czesc, ktora odpowiadala za polaczone myslenie, musiala w ciemnosci jazni walczyc o decydujacy glos.

Po zaledwie paru tygodniach przezytych jako czlowiek jazn bedaca lady LeJean miala powazne klopoty.

Na przyklad jedzenie. Audytorzy nie jedli. Owszem, rozumieli, ze nedzne formy zycia musza konsumowac sie nawzajem, by uzyskac energie i materialy do budowy cial. Proces byl jednak szokujaco nieefektywny, wiec lady LeJean probowala pobierac substancje odzywcze wprost z powietrza. Dzialalo, ale wrazenie bylo… jak brzmialo to slowo? A tak, niesamowite.

Poza tym czesc mozgu nie wierzyla, ze cialo jest karmione, i upierala sie, ze jest glodne. To bezustanne dopominanie sie zaklocalo procesy myslowe, tak wiec mimo wszystko musiala sie zmierzyc z cala… hm, sprawa otworow cielesnych.

Audytorzy wiedzieli o nich od dawna. Cialo ludzkie posiadalo do osmiu takich otworow. Jeden byl chyba wylaczony, a pozostale, jak sie wydawalo, dzialaly wielozadaniowo, choc — co zaskakujace — istniala tylko jedna czynnosc, jaka wykonywaly uszy.

Wczoraj sprobowala suchego chleba.

Bylo to najgorsze doznanie jej egzystencji.

Bylo to najglebsze doznanie jej egzystencji.

Bylo takze czyms innym. O ile byla w stanie zrozumiec jezyk, bylo takze przyjemne.

Okazalo sie, ze ludzki zmysl smaku bardzo sie rozni od zmyslu wykorzystywanego przez Audytorow. Tamten byl precyzyjny, wymierzony, analityczny, ale ludzki zmysl smaku przypominal raczej uderzenie w usta przez caly swiat. Byl polgodzinnym ogladaniem fajerwerkow we wlasnej glowie, zanim przypomniala sobie, ze powinna przelknac.

Jak ludzie mogli to przezyc?

Fascynowaly ja galerie sztuki. Bylo jasne, ze niektorzy z ludzi potrafia prezentowac rzeczywistosc w sposob, ktory czynil ja jeszcze bardziej rzeczywista, przemawial do widza, rozpalal dusze… Ale co moglo przewazyc swiadomosc, ze genialny artysta musi wtykac sobie obce substancje do twarzy? Czy mozliwe, ze ludzie sie przyzwyczajaja? A to byl tylko poczatek…

Im szybciej powstanie ten zegar, tym lepiej. Gatunek tak oblakany jak ten nie powinien istniec. Ostatnio codziennie odwiedzala zegarmistrza i jego brzydkiego asystenta, udzielajac tyle pomocy, ile sie osmielala. Zawsze jednak jeden kluczowy krok dzielil ich od ukonczenia pracy…

Zadziwiajace! Potrafila oklamywac sama siebie! Poniewaz inny glos w jej glowie, glos nalezacy do tego mrocznego komitetu mowil: Wcale nie pomagasz, prawda? Wykradasz czesci, psujesz czesci… I wracasz tam codziennie dlatego, ze on tak na ciebie patrzy, prawda?

Elementy wewnetrznego komitetu tak stare, ze nie mialy nawet glosow, tylko bezposrednia kontrole nad cialem, probowaly sie w tym momencie wtracic. Na prozno usilowala wypchnac je z umyslu.

A teraz musiala sie spotkac z innymi Audytorami. Na pewno beda punktualni.

Opanowala sie. Ostatniej woda zaczynala cieknac jej z oczu bez zadnego powodu. Zrobila co mogla z wlosami i przeszla do duzej bawialni.

Szarosc wypelniala juz powietrze. W tej przestrzeni nie bylo miejsca dla zbyt wielu Audytorow, ale to nie mialo znaczenia. Jeden mogl mowic za wszystkich.

Lady LeJean zauwazyla, ze kaciki jej ust odruchowo uniosly sie w gore, kiedy pojawilo sie ich dziewieciu. Dziewiec to trzy trojki, a Audytorzy lubili trojki. W ten sposob dwoch pilnowalo trzeciego. Kazda dwojka uwazala na kazdego trzeciego. Nie maja do siebie zaufania, stwierdzil jeden z glosow w jej glowie. A inny glos wtracil: To my, my nie mamy do siebie zaufania. I pomyslala: No tak. To my, nie oni. Musze pamietac, ze jestem nami.

Audytor zapytal: Dlaczego nie ma dalszych postepow?

Kaciki ust znowu opadly w dol.

— Pojawily sie drobne klopoty z precyzja i regulacja — wyjasnila lady LeJean.

Zauwazyla, ze jej dlonie pocieraja wolno o siebie. Zastanowila sie dlaczego. Przeciez im nie kazala.

Audytorzy nigdy nie potrzebowali mowy ciala, a zatem jej nie rozumieli.

Jeden powiedzial: Jaka jest natura tych… ?

Ale przerwal mu inny: Dlaczego zamieszkujesz w tym budynku? W jego glosie brzmiala podejrzliwosc.

— Cialo wymaga od nosiciela pewnych czynnosci, ktorych nie mozna wykonac na ulicy — odparla lady LeJean. A poniewaz poznala juz troche Ankh-Morpork, dodala: — A w kazdym razie na wielu ulicach. Sadze rowniez, ze sluga zegarmistrza cos podejrzewa. Pozwolilam cialu, by poddawalo sie grawitacji, gdyz do tego wlasnie bylo zaprojektowane. Lepiej jest wywolywac wrazenie czlowieczenstwa.

Jeden, i to ten sam, powiedzial: A jaki jest sens tego?

Zauwazyl farby i sztalugi. Lady LeJean gwaltownie pozalowala, ze nie pamietala, by je usunac.

Ten jeden powiedzial: Produkujesz obrazy za pomoca pigmentow?

— Tak. Bardzo marne, niestety.

Jeden powiedzial: Z jakiego powodu ?

— Chcialam sie przekonac, jak to robia ludzie.

Jeden powiedzial: To proste: oko otrzymuje dane wejsciowe, reka aplikuje pigment.

— Tak tez myslalam, ale wydaje sie, ze to o wiele bardziej skomplikowane.

Jeden — ten, ktory pytal o malowanie — przeplynal do jednego z krzesel i powiedzial: A co to jest?

— To kot. Przyszedl. Nie wydaje sie, zeby chcial odejsc.

Dziki rudy kocur zastrzygl poszarpanym uchem i zwinal sie w ciasniejszy klebek. Cos, co zdolalo przetrwac na ulicach Ankh-Morpork z ich porzuconymi smokami bagiennymi, stadami psow i agentami kusnierzy, nie mialo zamiaru otwierac nawet jednego oka na grupe plywajacych w powietrzu nocnych koszul.

Ten jeden, ktory zaczynal juz dzialac lady LeJean na nerwy, powiedzial: A powod jego obecnosci?

— Zdaje sie tolerowac towarzystwo lu… pozornych ludzi, nie zadajac w zamian nic poza jedzeniem, woda i pieszczota — tlumaczyla lady LeJean. — To mnie interesuje. Naszym celem jest uczenie sie i tak oto zaczelam, jak widzicie.

Jeden powiedzial: Kiedy beda rozwiazane te problemy z zegarem, o ktorych byla mowa ?

— Och, niedlugo. Juz wkrotce. Tak.

Ten jeden, ktory zaczynal lady LeJean przerazac, powiedzial: Czy jest mozliwe, ze w jakis sposob spowalniasz prace?

Lady LeJean poczula laskotanie na czole. Dlaczego?

— Nie. Czemu mialabym spowalniac prace? To nie byloby logiczne!

Jeden powiedzial: Hm.

Audytor nie mowi „Hm” przypadkiem. „Hm” ma bardzo dokladnie okreslone znaczenie.

Mowil dalej: Wytwarzasz wilgoc na glowie.

— Tak. To dzialanie ciala.

Вы читаете Zlodziej czasu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату