sekunde to prawdopodobnie granica mozliwosci mechanizmow, wiec zapewne wasz wysilek koncentruje sie teraz na maksymalizacji zawartosci informacji na jeden takt przeslon. Tak, podejrzewalem, ze tym sie zajmujecie. Co do wysylania obrazkow, no coz, przeciez wszystko da sie zapisac liczbami. Oczywiscie, uzywacie obu kolumn po cztery pudla w kazdej do przesylania kodu szarosci, ale to pewnie bardzo powolna metoda. Zastanawialiscie sie nad algorytmem sciskajacym?

Przedstawiciele azety wymienili spojrzenia. — Jest pan pewien, ze z nikim pan o tym wczesniej nie rozmawial? — zapytal de Worde.

— Och, to przeciez elementarne. — Bluza usmiechnal sie radosnie. — Zastanawialem sie nad tym w kontekscie map wojskowych, ktore przeciez skladaja sie glownie z bialej powierzchni. No wiec pomyslalem, czy nie daloby sie wyznaczyc zadanego odcienia szarosci w jednej kolumnie, a po drugiej stronie wskazac, jak daleko w rzedzie ten odcien sie utrzymuje. A tak sie doskonale sklada, ze mapa jest po prostu czarna i biala, wiec mamy jeszcze bardziej…

— Nie widzial pan nigdy wnetrza sekarowej wiezy, prawda?

— Niestety, nie. To takie „glosne myslenie”, oparte na de facto istnieniu waszego obrazka. Dostrzegam chyba kilka drobnych matematycznych, hm… sztuczek, ktore moglyby jeszcze bardziej przyspieszyc przeplyw informacji, ale jestem pewien, ze juz na nie wpadliscie. Oczywiscie dosc prosta modyfikacja moze potencjalnie natychmiast podwoic ladunek informacyjny systemu. I to nawet bez uzywania noca kolorowych filtrow, ktore mimo dodatkowych obciazen mechanicznych z pewnoscia moglyby zwiekszyc przesyl… Przepraszam, powiedzialem cos niewlasciwego?

Azetowcy mieli zaszklone spojrzenia. De Worde otrzasnal sie pierwszy.

— Bardzo szybko odkryl pan zasady dzialania…

— Och, to bylo calkiem proste, kiedy juz zaczalem sie zastanawiac. Zupelnie tak samo jak wtedy, kiedy musialem opracowac nowy system ksiegowy dla naszego dzialu. Ludzie buduja cos, co dziala. Potem okolicznosci sie zmieniaja, wiec musza przy tym pomajstrowac, zeby nadal dzialalo. I tak sa zajeci majstrowaniem, ze nie widza, iz wiele lepszym rozwiazaniem bedzie zbudowanie calkiem nowego systemu, ktory by sobie radzil z nowa sytuacja. Ale dla kogos z zewnatrz idea jest oczywista.

— W polityce tak samo jak, no… w systemie ksiegowym i w sekarach? Tak pan sadzi?

Bluza zmarszczyl czolo.

— Przepraszam, ale chyba nie zrozumialem…

— Czy zgodzi sie pan, ze niekiedy system panstwa jest tak przestarzaly, ze jedynie przybysze z zewnatrz potrafia dostrzec koniecznosc calosciowej zmiany?

De Worde sie usmiechnal. Porucznik Bluza nie.

— Moze rozwazy pan kiedys ten maly problem — zaproponowal de Worde. — Hm… Poniewaz chcecie, by swiat dowiedzial sie o waszej walce, zgodzi sie pan, by moj kolega zrobil wam obrazek?

Bluza wzruszyl ramionami.

— Jesli sie na cos przyda… To Obrzydliwosc, naturalnie, ale w tych czasach trudno znalezc cos, co nia nie jest. Musi pan przekazac swiatu, panie de Worde, ze Borogravia nie ustapi. Nie poddamy sie. Bedziemy walczyc. Prosze to zapisac w tym swoim notesie. Poki mozemy ustac, bedziemy kopac.

— Dobrze, ale raz jeszcze chce prosic, by rozwazyl…

— Panie de Worde, na pewno zna pan powiedzenie, ze pioro jest potezniejsze od miecza?

De Worde napuszyl sie nieco.

— Oczywiscie, i ja…

— Chce pan je przetestowac? Niech pan robi te obrazki, a potem moi ludzie odprowadza pana na trakt.

Otto Chriek wstal i sklonil sie przed Bluza. Zdjal z szyi obrazkowe pudelko.

— To potrva tylko chvile — powiedzial.

To nigdy nie jest prawda. Polly patrzyla z chorobliwa fascynacja, jak Otto robi obrazek za obrazkiem porucznika Bluzy w rozmaitych pozach, ktore sam porucznik uznal za bohaterskie. Straszne jest, gdy czlowiek usiluje wysunac podbrodek, ktorego w rzeczywistosci nie ma.

— Imponujace — stwierdzil de Worde. — Mam tylko nadzieje, drogi panie, ze pozyje pan dosc dlugo, by zobaczyc to w mojej azecie.

— Bede tego oczekiwal z wyjatkowa niecierpliwoscia — zapewnil Bluza. — A teraz, Perks, idz z sierzantem i wyprowadz panow z powrotem na trakt.

Kiedy wracali do wozu, Otto podszedl do Polly.

— Musze vam poviedziec cos o vaszym vampirze — oswiadczyl.

— Tak?

— Jestes jego przyjacielem?

— Tak — potwierdzila Polly. — Cos sie stalo?

— Jest pevien problem…

— Zrobil sie nerwowy, bo braklo mu kawy?

— Gdyby to bylo takie proste… Niestety. — Otto byl wyraznie zaklopotany. — Musisz zrozumiec, ze kiedy vampir rezygnuje z… ze slova na K, nastepuje prozes zvany przeniesieniem. Zmuszamy zie, by pragnac czegos innego. Dla mnie to nie jest bolesne. Pozadam doskonalosci sviatla i cienia. Obrazki za moim zyciem. Ale tvoj przyjaciel vybral… kave. I teraz jej nie ma.

— Ach, rozumiem…

— Nie jestem pevny. Dla niego to chyba vydavalo zie calkiem rozsadne. To ludzkie pragnienie i nikomu nie przeszkadza, kiedy ktos mowi „Umre bez kubka kavy” albo „Moglbym zabic dla filizanki kavy”. Ale bez kavy, obawiam zie… nastapi navrot. Rozumiesz, bardzo trudno mi o tym movic… — Otto umilkl.

— Mowiac „nawrot”, masz na mysli…

— Najpierv pojaviaja zie lagodne omamy. Psychiczna podatnosc na vplyvy nie viadomo zkad, ale halucynacje vampirov sa tak potezne, ze byvaja vrecz zarazlive. I mysle, ze juz zie zaczelo. Bedzie… chaotyczny. To moze potrvac kilka dni. A potem jego varunkovanie zie zalamie i znovu stanie zie… pravdzivym vampirem. Koniec z panem Sympatycznym Kavoszem.

— Moge mu jakos pomoc?

Otto delikatnie ulozyl na wozie obrazkowe pudelko, po czym odwrocil sie do niej.

— Mozesz znalezc mu troche kavy albo… miec w gotovosci drevniany kolek i ostry miecz. Vysviadczysz mu przysluge, mozesz mi vierzyc.

— Nie moge tego zrobic!

Otto wzruszyl ramionami.

— Znajdz kogos, kto moze.

— Jest niesamowity! — stwierdzil de Worde, gdy woz toczyl sie znowu miedzy drzewami. — Wiem, ze sekary sa przeciwne waszej religii, a mimo to on w pelni zrozumial zasady dzialania.

— Jak mowilem, sir, on oszacowuje sytuacje — rozpromienil sie Jackrum. — Umysl jak brzytwa.

— Mowil o algorytmach sekarowych, ktore firmy dopiero badaja… Ten wydzial, o ktorym wspominal…

— Widze, ze panu nic nie umknie, sir. To bardzo tajny wydzial. Nie moge o tym mowic.

— Prawde mowiac, sierzancie, zawsze uwazalem Borogravie za dosyc… zacofana.

Usmiech Jackruma stezal nagle.

— Jesli sprawiamy wrazenie, ze jestesmy daleko z tylu, to tylko dlatego, sir, zebysmy mogli dobrze sie rozpedzic.

— Wiecie, sierzancie, naprawde przykro jest patrzec, jak marnuje sie taki umysl — westchnal de Worde, gdy woz podskoczyl na korzeniu. — To juz nie jest wiek bohaterow, obrony do konca i szarzy po smierc albo chwale. Zrobcie swoim ludziom przysluge i sprobujcie mu to powiedziec, dobrze?

— Nawet mi sie nie sni, sir. Jestesmy na waszej drodze, sir. Dokad teraz pojedziecie?

— Do doliny Kneck, sierzancie. To dobra historia. Dziekuje. Pozwolcie, ze uscisne wam dlon.

— Milo slyszec, ze tak pan uwaza, sir — odparl Jackrum.

Wyciagnal reke. Polly uslyszala brzek monet przechodzacych z jednej dloni do drugiej. Potem de Worde chwycil lejce.

— Ale musze uprzedzic, sierzancie, ze prawdopodobnie w ciagu godziny poslemy golebia z materialem.

Вы читаете Potworny regiment
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату