jaki pojawil sie w okolicy, odjezdzal z ponad polowa batalionu. Ludzie zegnali zolnierzy choragiewkami i muzyka… Teraz czasami powracaly mniejsze grupki. Tym, ktorzy mieli szczescie, brakowalo tylko jednej nogi czy reki. Nikt nie machal choragiewkami.

Rozlozyla inna kartke — to byla odezwa. Zatytulowana: „Od Matek Borogravianek!”. Matki Borogravianki bardzo stanowczo pragnely poslac swych synow na wojne ze Zlobenskim Najezdzca i uzywaly bardzo licznych wykrzyknikow, by o tym poinformowac. Co bylo dziwne, gdyz matki w Munzu wcale nie byly zachwycone mysla, ze ich synowie ida na wojne; zdarzalo sie, ze staraly sie zaciagnac ich z powrotem. Mimo to do kazdego domu trafilo po kilka egzemplarzy tej odezwy. Byla bardzo patriotyczna. To znaczy: mowila o zabijaniu cudzoziemcow.

Polly nauczyla sie w pewnym zakresie czytac i pisac, poniewaz gospoda byla duza, a w kazdym duzym przedsiewzieciu nalezy rejestrowac i liczyc rozne rzeczy. Matka nauczyla ja czytac, co bylo dopuszczone przez Nuggana, a ojciec przypilnowal, zeby umiala tez pisac, co dopuszczone nie bylo. Kobieta, ktora potrafi pisac, jest Obrzydliwoscia dla Nuggana, jak twierdzil ojciec Jupe; cokolwiek napisze, z definicji bedzie klamstwem.

Polly nauczyla sie mimo to, poniewaz Paul sie nie nauczyl, przynajmniej nie w zakresie niezbednym do prowadzenia gospody tak popularnej jak Pod Ksiezna. Paul potrafil czytac, jesli mogl powoli przesuwac palcem wzdluz linijek; litery stawial w slimaczym tempie, myslac przy tym i sapiac, jakby skladal jakies drobne ozdoby. Byl duzy, lagodny i powolny; mogl podnosic antalki z piwem, jakby to byly zabawki, ale nie czul sie panem domu, kiedy przychodzilo do papierow. Ojciec napomykal Polly — bardzo delikatnie, ale bardzo czesto — ze bedzie musiala go wspierac, gdy nadejdzie czas, by przejal Ksiezna. Jesli nikt mu nie powie, co robic, jej brat bedzie stal tylko i gapil sie na ptaki.

Na jego prosbe przeczytala mu cale „Od Matek Borogravianek!” lacznie z fragmentami o bohaterach i o tym, ze nie ma lepszego losu, niz zginac za swoj kraj. Teraz tego zalowala. Paul robil to, co mu sie powiedzialo. Niestety, takze wierzyl w to, co mu sie powiedzialo.

Schowala papier i znow zasnela, ale po pewnym czasie zbudzil ja pecherz. No trudno… Przynajmniej tak wczesnie rano nikt nie bedzie jej przeszkadzal.

Siegnela po swoj tobolek i jak najciszej wyszla na deszcz.

W tej chwili krople opadaly glownie z drzew, ktore giely sie i szumialy na wietrze, wiejacym przez doline. Chmury zaslonily ksiezyc, ale swiatla wystarczalo, by rozroznic budynki oberzy. Pewna szarosc sugerowala, ze to, co w Plun uchodzilo za swit, juz sie zbliza. Odnalazla meska wygodke, ktora w samej rzeczy cuchnela brakiem dokladnosci…

Wiele planowania i cwiczen zlozylo sie na ten moment. Sytuacje ulatwiala konstrukcja spodni, staromodnych i zaopatrzonych w obszerne klapy zapinane na guziki — a takze eksperymenty, ktorych Polly dokonywala zwykle wczesnie rano, przy okazji sprzatania. Krotko mowiac, odkryla, ze przy zachowaniu ostroznosci i dbalosci o szczegoly kobieta moze siusiac na stojaco. Z pewnoscia udawalo sie to w domu, w wygodce oberzy, zaprojektowanej i zbudowanej tak, by uwzgledniac pewien brak celnosci klientow.

Wiatr wstrzasal mokrym budynkiem. W ciemnosciach myslala o cioci Hattie, ktora okolo szescdziesiatych urodzin zrobila sie troche dziwna i uparcie oskarzala przechodzacych mezczyzn, ze zagladaja jej pod spodnice. Jeszcze gorsza stawala sie po kieliszku wina; opowiadala wtedy swoj jedyny dowcip: „Mezczyzna staje, zeby to zrobic, kobieta siada, a pies podnosi lape. Co to jest?”. A potem, kiedy wszyscy byli nazbyt zaklopotani, by odpowiedziec, krzyczala tryumfalnie „Podaja reke!” i zasypiala. Ciocia Hattie sama w sobie byla Obrzydliwoscia.

Polly z poczuciem euforii zapiela spodnie. Miala wrazenie, ze przekroczyla most — a radosc wzmacnialo dodatkowo odkrycie, ze zachowala suche nogi.

— Pst! — powiedzial ktos nagle.

Bardzo dobrze, ze zdazyla juz sie wysiusiac. Panika natychmiast zacisnela jej wszystkie miesnie. Gdzie oni sie schowali? Przeciez to tylko gnijaca stara szopa! Pewnie, jest tu kilka kabin, ale sam zapach sugeruje, ze las na zewnatrz jest duzo lepszym rozwiazaniem. Nawet w taka deszczowa noc jak dzisiaj. Nawet z dodatkowymi wilkami.

— Tak? — wyjakala, po czym odkaszlnela i zapytala grubszym glosem: — Tak?

— Przydadza ci sie — uslyszala szept.

W cuchnacym mroku dostrzegla cos wysuwajacego sie ponad scianka kabiny. Nerwowo wyciagnela reke i dotknela palcami miekkiego przedmiotu — bylo to welniane zawiniatko. Obmacala je szybko.

— Skarpety? — zdziwila sie.

— Tak. Nos je — rzekl szorstko ten ktos.

— Dziekuje, ale mam kilka par… — zaczela Polly.

Uslyszala ciche westchnienie.

— Nie, nie na nogach. Wcisnij je z przodu spodni.

— To znaczy jak?

— Sluchaj — tlumaczyl cierpliwie szeptacz. — Nie wybrzuszasz sie tam, gdzie nie nalezy. To dobrze. Ale tez nie wybrzuszasz sie tam, gdzie powinnas. Rozumiesz? Nizej.

— Och… Ale ja… No, myslalam, ze nikt nie zauwazy… — Poczula, ze twarz jej zaplonela.

Zostala wykryta. Ale nie nastapila wrzawa ani krzyki, ani tez zadne gniewne odwolania do Ksiegi Nuggana. Ktos jej pomagal. Ktos, kto ja widzial…

— To zabawne — stwierdzil szeptacz. — Ale to, czego brakuje, zauwazaja latwiej niz to, co jest. Ale tylko jedna para, pamietaj. Nie przesadzaj z ambicja.

Polly sie zawahala.

— Hm… Czy to takie oczywiste?

— Nie. Dlatego dostalas te skarpety.

— Chodzi o to, ze… ze nie jestem… ze ja…

— Wlasciwie nie — uspokoil ja glos w ciemnosci. — Dobrze sobie radzisz. Zachowujesz sie jak wystraszony chlopak, ktory udaje duzego i odwaznego. Ale moglabys troche czesciej dlubac w nosie. Taka sugestia… Malo co interesuje mlodego czlowieka bardziej niz zawartosc jego nozdrzy. A teraz za to wszystko musze cie prosic o przysluge.

Ja o zadna nie prosilam, pomyslala Polly rozgniewana, ze ktos uznal ja za wystraszonego chlopaka, choc sama byla pewna, ze zachowuje sie jak swobodny, bywaly w swiecie mlodzian. Spytala jednak spokojnie:

— O co chodzi?

— Masz jakis papier?

Polly bez slowa wyjela spod koszuli „Od Matek Borogravianek!” i wyciagnela do gory. Uslyszala zapalana zapalke i poczula zapach siarki, ktory tylko poprawil ogolna sytuacje.

— Cos podobnego! Widze przed soba tarcze herbowa jej laskawosci ksieznej… — oznajmil szeptacz. — No coz, nie pozostanie przede mna zbyt dlugo. Zmykaj… chlopcze.

Polly wybiegla w noc zaszokowana, oszolomiona, zmieszana i niemal uduszona. Dotarla do drzwi szopy. Ledwie jednak zdazyla zamknac je za soba i wciaz mrugala w mroku, kiedy znow otworzyly sie gwaltownie, wpuszczajac do wnetrza deszcz, wiatr i kaprala Strappiego.

— No juz, ruszac sie! Pusccie te… zreszta wy to nawet tego byscie nie znalezli… buce i wiazcie onuce! Hop, hop, hop, hej ho, hop, hop…

Wokol Polly zaroilo sie nagle od biegajacych i padajacych rekrutow. Ich miesnie musialy bezposrednio reagowac na rozkazy, poniewaz zaden mozg nie bylby zdolny tak szybko zbudzic sie do dzialania. Kapral Strappi, posluszny dzialaniu praw zachowania podoficerow, reagowal, czyniac chaos jeszcze bardziej chaotycznym.

— Wielkie nieba, banda staruszek radzilaby sobie lepiej od was! — krzyczal z satysfakcja, gdy rekruci miotali sie dookola, szukajac plaszczy i butow. — Myc sie! I golic! Kazdy w regimencie ma byc gladko ogolony! To rozkaz! Ubierajcie sie! Lazer, mam na ciebie oko! Ruszac sie, ruszac! Sniadanie za piec minut! Ostatni nie dostanie parowki! Rany, co za zbieranina!

Czterech mniej znanych jezdzcow — Panika, Dezorientacja, Ignorancja i Wrzask — przejelo wladze w szopie, ku obscenicznej uciesze kaprala Strappiego. Polly jednak wymknela sie na zewnatrz, wyciagnela z tobolka niewielki blaszany kubek, zanurzyla w kadzi z woda, ustawila na beczce pod sciana i zaczela sie golic.

To takze cwiczyla. Caly sekret tkwil w starej, bardzo starannie stepionej brzytwie. Potem niezbedny byl tylko pedzel i mydlo. Wystarczylo nalozyc sobie na twarz duzo piany, a potem sciagnac te piane brzytwa — i czlowiek byl ogolony. Na pewno porzadnie ogolony, sir, prosze sprawdzic, jaka gladka skora…

Byla juz w polowie tego golenia, kiedy rozlegl sie wrzask tuz kolo jej ucha.

Вы читаете Potworny regiment
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату