szkod.

I znowu niestrudzony pan Nutt odparl kilka atakow, podczas gdy zalosne resztki obrony chlopcow z Uniwersytetu wykazaly, ze sprawnosc w uzywaniu czarodziejskiej rozdzki nie na wiele sie przyda, jesli czlowiek nie potrafi uzywac nog.

W tym momencie mistrz czarnych sztuk, dr J. Hix, zostal usuniety z boiska, kiedy wielokrotnie powtarzany okrzyk widzow „Co to za lajdak w czarnym?!” zwrocil uwage sedziego na jego proby dokonania zamachu na F. Brisketa z cieszacych sie zla slawa Chlopcow Brisketow, przy uzyciu wysysajacego dusze sztyletu Zabojczej Wampirzej Krolowej Pajakow. Ktory, jak wyszlo na jaw, nie byl magiczny ani tez wykonany z zelaza; okazal sie jedna z licznych zabawek dostepnych w sklepie Boffo — najlepsze kostiumy i sztuczki, przy ulicy Dziesiatego Jajka. Wykrzykujac najwyrazniej przerazajace klatwy na temat statutu uczelni, dr Hix musial byc sila zwleczony z boiska przez czlonkow wlasnej druzyny, pozostawiajac naszych walecznych magow w jeszcze bardziej uszczuplonym stanie, prawdopodobnie zalujacych, ze nie maja czarodziejskiego dywanu, by ich stamtad zabral.

Tyrada doktora Hiksa i jego proby pociagniecia za soba murawy zyskaly im przynajmniej troche czasu. Glenda wbiegla na boisko i podeszla do rozczochranego, zalamanego Treva.

— Co sie stalo, Trev? — spytala. — Miales gola przed soba. Miales go juz w reku, no, w kazdym razie na bucie.

— Ona nie robi tego, czego od niej chce.

— Powinienes ja zmusic, zeby robila. To tylko pilka.

— No tak, probuje sie nauczyc, ale tyle sie dzieje…

— No, w kazdym razie prawie ci sie udalo. Jeszcze nie przegralismy. To dopiero pierwsza polowa.

Kiedy druzyny wrocily do gry, redaktor „Pulsu” napisal:

Gracze w szpiczastych kapeluszach odzyskali nieco ducha, a kapitan Nobbs poprowadzil skoordynowany atak, probujac po raz kolejny przeszkodzic Charliemu Bartonowi w spozywaniu obiadu. Jednak ku powszechnemu zdumieniu syn Dave’a Likelyego nadal wydawal sie tylko pobieznie zaznajomiony ze sztuka strzelania goli. Sprawial wrazenie, jakby jedyna szansa wprowadzenia pilki do bramki bylo dla niego zapakowanie jej i przeslanie poczta.

I wtedy, ku powszechnemu zaskoczeniu, zespol okultystyczny wykazal, ze lepiej gra w bilard niz w pilke. Kolejny z poteznych, ale niecelnych strzalow Likelyego raz jeszcze odbil sie od bramki i pilka trafila w glowe profesora Rincewinda, ktory w owej chwili biegl w przeciwnym kierunku.

Znalazla sie poza bramka, zanim ktokolwiek, nie wylaczajac Charliego, zdazyl sie zorientowac.

To zyskalo druzynie oklaski, ale tylko dlatego ze mecz — w naszej opinii — zaczal przypominac teatralna komedie. Niestety, nie bylo nic komicznego w fakcie, ze w roznych czesciach Hippo wybuchaly bojki miedzy rywalizujacymi grupami kibicow, bez watpienia zainspirowane niektorymi zenujacymi wystepami na boisku.

Kiedy obie druzyny przeszly lub pokustykaly na miejsca, sedzia wezwal do siebie kapitanow.

— Panowie, nie jestem pewien, co tu wlasciwie robimy, ale jestem absolutnie pewien, ze nie jest to prawdziwa pilka nozna i w pozniejszym terminie spodziewam sie dochodzenia. A tymczasem, zanim znow ktos zostanie zraniony, a w szczegolnosci zanim tlum zacznie demolowac stadion, informuje, ze najblizszy trafiony gol bedzie ostatnim, mimo ze nie zakonczyla sie jeszcze pierwsza polowa. — Spojrzal znaczaco na Hoggetta. — Mam szczera nadzieje, ze niektorzy gracze zajrza do swych sumien. Jesli wolno mi ukuc takie powiedzenie, panowie, tak czy siak, gramy do naglej smierci. Dam wam kilka minut, zebyscie przekazali to swoim zespolom.

— Bardzo pana przepraszam. — Hoggett rozejrzal sie po boisku. — Niektorzy z moich chlopcow nie sa tymi, ktorych bym wybral, jesli rozumie pan, co chce przez to powiedziec. Ale zaraz im nagadam.

— Moim zdaniem byloby to skuteczne jedynie wtedy, gdyby rownoczesnie tlukl ich pan mlotkiem, panie Hoggett. Przynosza wstyd druzynie. Czy pan rowniez mnie zrozumial, panie Nobbs?

— Mysle, ze chcielibysmy grac dalej. Nigdy nie mow umrzyj.

— Takze nie chce tu widziec nikogo umierajacego, ale jak podejrzewam, panska prosba o dodatkowy czas gry wynika z nadziei, ze pan Likely nauczy sie grac w pilke. Obawiam sie jednak, ze nie nastapi to nawet za miesiac samych niedziel.

— No tak, ale czy moglby pan… — zaczal Hoggett.

— Panie Hoggett, powiedzialem… Jestem sedzia, to znaczy, ze w tej chwili jestem tu kims najblizszym bogow.

„Jestem tu kims najblizszym bogow”… Slowa powrocily jak echo. Ciszej. Jasniej. Rozejrzal sie.

— Czy ktos cos mowil?

„Kims najblizszym bogow”. A potem zabrzmial dzwiek podobny do „gloing!”. Ale przeciez nadal trzymal pilke w dloniach, prawda? Przyjrzal sie jej uwaznie. Czy tylko jemu sie zdawalo, czy naprawde cos pojawilo sie w powietrzu? Cos… w powietrzu… jak srebrzystosc pieknych zimowych dni.

* * *

Trev wykonal krepujaco niezgrabny bieg w miejscu i czekal. Kiedy uniosl wzrok, zobaczyl przed soba Andy’ego Shanka.

— Twoj kochany tatus chyba w grobie sie przewraca — powiedzial wesolo Andy.

— Znam cie, Andy — odparl Trev ze znuzeniem. — Wiem, co robisz. Zapedzasz w kat jakiegos biedaka i draznisz go, az sie wkurzy, wiec potem sie okazuje, ze to on zaczal, tak? Ze mna ci to nie wyjdzie, Andy.

— Z toba jakos nikomu nic nie wychodzi, nie?

— Nie slucham cie, Andy — oswiadczyl Trev.

— Mysle, ze sluchasz.

Trev westchnal.

— Obserwowalem cie. Ty i twoi kumple jestescie piekielnymi mistrzami we wciskaniu buta, kiedy sedzia nie patrzy. A czego nie zobaczy, z tym nic nie moze zrobic.

Andy znizyl glos.

— Ale ja moge cos zrobic z toba, Trev. Nie wyjdziesz stad, przysiegam. Wyniosa cie.

Rozlegl sie gwizdek, a po nim niepowstrzymane:

— KAZDY CHLOPIEC, KTORY NIE PRZYNIOSL STROJU, BEDZIE GRAL W MAJTKACH!

— Nagla smierc! — zaklal byly dziekan.

Druzyny sie zwarly. Andy wynurzyl sie z pilka przy nodze i swoja gwardia niehonorowa po bokach.

Myslak Stibbons, na torze ich ruchu, wyliczyl bardzo szybko calkiem sporo rzeczy, takich jak predkosc, kierunek wiatru i prawdopodobienstwo fizycznego wdeptania w murawe. Mimo to podjal probe, ale po kolizji skonczyl, lezac na plecach. Jak to okreslil redaktor naczelny „Pulsu”: w tej scenie przerazenia, przygnebienia i pohanbienia tylko samotny obronca Nutt stanal Zjednoczonym na drodze do zwycieskiego gola…

I nagle tuz za jego plecami rozlegl sie ryk. Nutt nie odwazyl sie odwrocic glowy, ale ktos wyladowal na szczycie bramki, az sie zatrzesla, potem opadl na ziemie i wielkim, zrogowacialym kciukiem dal do zrozumienia, ze pomoc pana Nutta nie jest juz wymagana. Bibliotekarz mial na wargach zaschnieta zielona skorupe, ale nic nie moglo zdusic ogni w jego oczach.

W tym momencie, wedlug redaktora naczelnego „Pulsu”:

Pozornie wcale niezdziwiony powrotem slynnego uniwersyteckiego czlowieka puszczy, Shank podjal kolejna probe zdobycia zwycieskiego gola. Bibliotekarz powstrzymal ja jednakze jedna reka i bez wysilku cisnal pilke na polowe Zjednoczonych. W tej grze o wszystko wydawalo sie nam, ze kazdy gracz na boisku sciga pilke, jakby byli gromada chlopcow goniacych po ulicy za tradycyjna puszka. Jednakowoz pan Nobbs, ktorego — jak nas zapewniono — nie laczy zadne pokrewienstwo, zdolal uzyskac dosc miejsca, by pechowemu panu Likelyemu dac szanse podjecia kolejnej proby podazenia sladami ojca. Proba nie powiodla sie o szerokosc — w naszej ocenie — jednej czwartej cala, a pilke chwycil Duzy Chlopiec Barton, ktory natychmiast runal, krztuszac sie,

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату