Przystanal jeszcze przy drzwiach i obejrzal sie na Myslaka.
— Bedziemy prowadzic rozmowy na najwyzszym szczeblu, Stibbons. Nie popuszczaj im! Chlopcy pomoga. Dowiedzcie sie, jaka chce byc pilka nozna.
Starsi czlonkowie grona wykladowcow odetchneli z ulga, kiedy dwaj przywodcy znikneli. Wiekszosc pamietala jeszcze przynajmniej ostatnie dwa zazarte starcia pomiedzy frakcjami magow; to gorsze doprowadzil do rozstrzygniecia Rincewind, uzywajac polowki cegly w skarpecie…
Myslak spojrzal na Rincewinda, ktory w tej chwili podskakiwal niezgrabnie na jednej nodze, probujac wciagnac z powrotem skarpete. Uznal, ze lepiej powstrzymac sie od komentarzy. Prawdopodobnie byla to ta sama skarpeta.
Kierownik studiow nieokreslonych klepnal Myslaka w ramie.
— Dobrze sie spisales, moj chlopcze. Moglo dojsc do paskudnych incydentow.
— Dziekuje.
— Przykro mi, bo wychodzi na to, ze troche cie obciazylismy. Na pewno nie bylo to zaplanowane.
— Ja tez sadze, ze nie bylo. Bardzo niewiele tutaj sie planuje. — Myslak westchnal. — Obawiam sie, ze nieprzemyslana delegacja, prokrastynacja i prewarykacja sa tu standardowymi praktykami.
Spojrzal wyczekujaco na pozostalych czlonkow senatu uczelni. Chcial sie rozczarowac, ale wiedzial, ze nic z tego.
— Rzeczywiscie, bardzo niedobry stan rzeczy — uznal wykladowca run wspolczesnych.
Kierownik zrobil ponura mine.
— Hm…
No, dalej, mruknal bezglosnie Myslak. Powiedzcie to. Wiem, ze powiecie, zwyczajnie nie potraficie sie powstrzymac, naprawde nie…
— Uwazam, Stibbons, ze powinien pan to uporzadkowac w jakiejs wolnej chwili — rzekl kierownik.
— Bingo!
— Slucham, Stibbons?
— Nic takiego, drogi panie, naprawde drobiazg. Wlasnie myslalem, ze tak powiem, nad niezmienna natura wszechswiata.
— Ciesze sie, ze ktos sie tym zajmuje. Tak trzymac. — Wykladowca run wspolczesnych rozejrzal sie po sali. — Jakos sie wszystko uspokoilo. To curry brzmialo obiecujaco.
Nastapilo ogolne przesuniecie w kierunku drzwi ze strony magow mocno obciazonych przez lata, grawitacje albo jedno i drugie. Jednak zaimprowizowany mecz trwal nadal pomiedzy tymi slabiej magnetycznie przyciaganymi przez noze i widelce.
Myslak usiadl z notatnikiem na kolanach.
— Nie mam najmniejszego pojecia, co tutaj robie — oswiadczyl, zwracajac sie do otaczajacego go swiata.
— Moze ja bede mial jakas wartosc, prosze pana?
— Pan Nutt? To bardzo milo z panskiej strony, ale nie wydaje mi sie, zeby panskie talenty przy swiecach mogly…
— W grach tej natury nalezy rozwazyc trzy kategorie spraw. Pierwsza to reguly gry ze wszystkimi ich szczegolami; druga: odpowiednie umiejetnosci, dzialania i filozofie wymagane dla osiagniecia sukcesu; i trzecia, czyli zrozumienie prawdziwej natury gry. Moge kontynuowac?
— Yhy… — odpowiedzial Myslak w lekkim oszolomieniu, jakie ogarnialo kazdego, kto po raz pierwszy slyszal wyklad Nutta.
— Sprawna ma jadaczke, nie? — wtracil Trev. — Umie gadac takie dlugie slowa, ze tacy jak my bysmy musieli w polowie stanac i odpoczac. Tacy jak ja w kazdym razie — dodal.
— Ehm… Prosze mowic dalej, panie Nutt.
— Dziekuje panu. Jak rozumiem, celem gry jest trafienie przynajmniej jednego gola wiecej niz przeciwnicy. A oba nasze zespoly tylko biegaja dookola i wszyscy rownoczesnie usiluja kopnac pilke. Oczywiscie, zdarzaja sie trafienia goli, ale jedynie okazyjnie. Jak w szachach, trzeba zabezpieczyc wlasnego krola, czyli gola. Tak, powie pan zapewne, ze mamy straznika gola, lecz to tylko jeden czlowiek, metaforycznie mowiac. Kazda zlapana pilka zawstydza tych czlonkow druzyny, ktorzy pozwolili przeciwnikom przedostac sie tak blisko. Jednoczesnie grajacy musza maksymalizowac swoje szanse trafienia pilka w gola przeciwnikow. To problem, ktorym bede musial sie zajac. Wspomnialem tu o szachach, jednakze latwosc, z jaka pilka wzlatuje w powietrze, oznacza, ze akcja w ciagu kilku sekund moze sie przeniesc z jednego konca pola gry na drugi, tak jak pojedynczy pionek krasnoludow moze wprowadzic zamet na calej planszy do gry w lupsa.
Nutt sie usmiechnal, widzac ich miny.
— Wiecie, ta gra z pewnoscia nalezy do najprostszych — dodal. — Kazdy chlopiec wie, jak sie gra… a mimo to optymalne jej prowadzenie wymaga nadludzkich zdolnosci. — Zastanowil sie. — A moze podludzkich. Z pewnoscia swiadomej sublimacji ego, co prowadzi nas w dziedziny metafizyczne. Tak prosta, a przeciez tak zlozona… Wiecie, panowie, to cudowne. Jestem podekscytowany!
Otaczajaca go kregiem cisza nie byla niechetna, ale powietrze az dlawilo konsternacja. W koncu odezwal sie mag Rincewind.
— Ehm, panie Nutt… Mowil pan chyba, jak sie wydaje, ze musimy tylko wziac sprawe pilki miedzy szpiczaste kapelusze…
— Profesorze Rincewind, bardzo dobrze pan biega, ale w ogole pan z tego nie korzysta. Profesorze Macarona, probuje pan zdobyc punkt, gdy tylko przejmie pan pilke, niezaleznie od wszystkiego innego, co sie dzieje. Doktorze Hix, pan bez przerwy oszukuje i gra nieczysto…
— Przepraszam, ale mam pierscien z czaszka — obruszyl sie Hix. — To oznacza obowiazek lamania regul, zgodnie ze statutem uczelni.
— W akceptowalnych granicach — uzupelnil szybko Myslak.
— Pedlu Nobbs (zadnego pokrewienstwa), ma pan wsciekle potezne kopniecie — mowil dalej Nutt. — Ale wydaje sie, ze wcale pan nie dba, dokad leci pilka, byle doleciala. Wszyscy macie swoje mocne i slabe punkty. Moze uda sie wykorzystac jedne i drugie. To znaczy… o ile, panowie, chcecie wygrac. Na razie jednak dobrym cwiczeniem byloby zdobycie wiekszej liczby takich pilek i nauczenie sie panowania nad nimi. Bieg i kopanie pilki przed siebie oznacza tylko, ze odbierze ja wam przeciwnik. Musicie ja trzymac przy stopach. Wszyscy patrzyliscie pod nogi, zeby sprawdzic, czy macie pilke. Panowie, jesli musicie to sprawdzac, to albo jej nie macie, albo stracicie ja w nastepnym ulamku sekundy. A teraz musicie mi wybaczyc, ale pan Trev i ja bedziemy mieli powazne klopoty, jesli zaraz nie podciagniemy kandelabru.
Zaklecie zostalo przelamane.
— Co?! — zawolal Myslak. — Znaczy… co?! Prosze tu zostac, panie Nutt!
Nutt przygarbil sie natychmiast i zapatrzyl we wlasne stopy w niezgrabnych butach.
— Bardzo przepraszam, ze w jakikolwiek sposob przekroczylem normy. Szukalem jedynie wartosci.
— Wartosci? — powtorzyl Myslak i zerknal na Treva, spodziewajac sie jakiejs mapy po nieznanym terytorium.
— On tak mowi i tyle — wyjasnil Trev. — Nie zrobil nic zlego, wiec czemu pan na niego krzyczy? To byly wsciekle dobre pomysly! Nie mozna sie go czepiac tylko dlatego, ze jest maly i aligancko gada!
Jeszcze przed chwila Nutt wydawal sie znaczaco wyzszy, zauwazyl Myslak. Naprawde tylko sie zgarbil?
— Nie krzyczalem na niego — zapewnil. — Zastanawialem sie tylko, co on robi przy sciekaniu swiec! To znaczy nie! Wiem, co robi, ale dlaczego?
— Ach, bo przeciez sciekane swiece sa konieczne, prosze pana — odparl pedel Nobbs (zadnego pokrewienstwa). — A tak mi sie zdaje, ze ostatnio sciekanie jest wyjatkowo udane. Czesto, kiedy noca robie obchod, to sobie mysle…
— Na bogow, czlowieku, on przeciez jest erudyta! Promieniuje wiedza! Jest wszechstronny! — tlumaczyl Myslak.
— Chcesz pan powiedziec, ze za madry na sciekacza? — zapytal pedel z bojowym blyskiem w oku. — Wolalbys pan glupiego sciekacza, co? Tobys pan mial nedzne scieki w calym budynku!
— Chodzilo mi tylko o…
— … I plamy! — dokonczyl surowo pedel.
— Ale musi pan przyznac, ze to dziwne, bo…