— Panie Nutt, powierzam panu selekcje i trening naszej druzyny. Bedzie pan odpowiadal przede mna oczywiscie.
— Tak, prosze pana. Bardzo panu dziekuje. Bedzie mi potrzebne prawo, by w miare potrzeby zwalniac czlonkow druzyny z ich normalnych obowiazkow.
— Przypuszczam, ze musze sie na to zgodzic. Bardzo dobrze. Zatem zostawiam druzyne w panskich rekach — rzekl Myslak.
Ile workow starych ubran mowi w ten sposob? — zastanawial sie. I to calkiem jakby bylo to dla nich czyms zwyczajnym? Mimo wszystko Ridcully lubi tego malego goblina, jesli tym wlasnie jest, a ja sam nigdy nie widzialem sensu w grach zespolowych.
— Czy moge takze prosic o bardzo niewielki budzet?
— Po co?
— Z calym szacunkiem dla trudnej sytuacji uniwersyteckich finansow, uwazam, ze to konieczne.
— Do czego?
— Chcialbym zabrac druzyne do baletu.
— To smieszne — burknal Myslak.
— Nie, prosze pana. To niezwykle istotne.
Nastepnego dnia w „Pulsie” znalazl sie artykul o tajemniczym zniknieciu wspanialej Jewels, co wywolalo usmiech Glendy. Oni chyba nie czytali bajek, myslala, wychodzac z domu. Jesli chce sie znalezc pieknosc, trzeba jej szukac wsrod popiolu. A ze Glenda byla Glenda i Glenda miala nieodwracalnie pozostac do glebi, dodala tez: choc piece w nocnej kuchni sa przez caly czas utrzymywane w skrupulatnej czystosci, a wszelki popiol usuwany natychmiast.
Ku jej zaskoczeniu Juliet stanela w progu niemal w tej samej chwili i wygladala na prawie obudzona…
— Myslisz, ze pozwola mi pracowac przy bankiecie? — zapytala, gdy czekaly na omnibus.
Teoretycznie tak, pomyslala Glenda, ale prawdopodobnie nie, bo przeciez byla dziewczyna z nocnej kuchni. Chociaz to Juliet, jednak przez pania Whitlow jest naznaczona jako nocnokuchenna.
— Pojdziesz na bankiet, Juliet — oswiadczyla. — I ja tez.
— Ale pani Whitlow chyba sie to nie spodoba…
Cos nadal wrzalo wewnatrz Glendy. Zaczelo w Shwatcie, trwalo caly wczorajszy dzien, a troche pozostalo jeszcze dzisiaj.
— Nic mnie to nie obchodzi — stwierdzila.
Juliet zachichotala i rozejrzala sie, sprawdzajac, czy pani Whitlow nie ukrywa sie gdzies niedaleko przystanku.
I naprawde mnie nie obchodzi, myslala Glenda. Nie obchodzi mnie.
To bylo jak dobywanie miecza.
Gabinet Myslaka zawsze zadziwial Mustruma Ridcully’ego. Na milosc bogow, ten czlowiek uzywal szafek na dokumenty! Ridcully pracowal wedlug zasady, ze jesli czlowiek o czyms nie pamieta, to znaczy, ze nie bylo wazne; technike przechowywania dokumentow w stosach na podlodze rozwinal do poziomu sztuki.
Myslak uniosl glowe.
— Dzien dobry, nadrektorze.
— Wlasnie zajrzalem do holu.
— Tak, nadrektorze?
— Wszyscy nasi chlopcy cwicza balet.
— Tak, nadrektorze.
— I jest tam kilka dziewczat z Opery, w tych krotkich sukienkach.
— Tak, nadrektorze. Pomagaja druzynie.
Ridcully pochylil sie i oparl kostki poteznych piesci o dwa brzegi papieru, nad ktorym pracowal Myslak.
— Dlaczego?
— To pomysl pana Nutta, nadrektorze. Jak rozumiem, powinni sie nauczyc rownowagi, postawy i elegancji.
— Widziales kiedys, Stibbons, jak pedel Nobbs probuje stanac na jednej nodze? Mozesz mi wierzyc, to natychmiastowy lek na melancholie.
— Wyobrazam sobie — rzekl Myslak, nie podnoszac wzroku.
— Myslalem, ze maja sie nauczyc, jak trafiac pilka gole.
— O tak, ale pan Nutt ma filozofie.
— Ma?
— Tak, nadrektorze.
— Wiem tyle, ze biegaja wszedzie dookola…
— Tak. Pan Nutt i pan Likely przygotowuja cos specjalnego na bankiet. — Myslak wstal i otworzyl gorna szuflade szafki na dokumenty.
Widok otwieranych szafek na dokumenty zwykle przypominal Ridcully’emu, ze powinien byc gdzie indziej. Jednak tym razem manewr nie poskutkowal.
— Aha, zauwazylem tez, ze mamy pare nowych pilek.
— Pan Chrappison nie przepuszcza takich okazji.
— Czyli wszystko idzie dobrze? — upewnil sie Ridcully lekko zdziwionym tonem.
— Najwyrazniej tak, nadrektorze.
— W takim razie chyba lepiej nie bede sie wtracal. — Ridcully sie zawahal. Przez chwile czul sie niepotrzebny, ale szybko znalazl kolejny temat. — A jak idzie praca przy nowych zasadach, panie Stibbons?
— Och, calkiem dobrze, bardzo dziekuje, nadrektorze. Oczywiscie zachowuje niektore z gier ulicznych, zeby wszyscy byli zadowoleni. Bywaja dosc dziwaczne.
— Pan Nutt to calkiem porzadny gosc, jak sie okazuje.
— O tak, nadrektorze.
— Mial bardzo dobry pomysl, zeby zmienic budowe gola. Tak mi sie wydaje. W ten sposob jest lepsza zabawa.
— Nie ma pan zamiaru trenowac, nadrektorze? — zapytal Myslak, przysuwajac sobie kolejny dokument.
— Jestem kapitanem! Nie potrzebuje treningu. — Ridcully odwrocil sie, by wyjsc, ale przystanal jeszcze z reka na klamce. — Zeszlej nocy pogawedzilismy sobie dlugo z bylym dziekanem. Poczciwa dusza w glebi serca, naturalnie.
— Tak, slyszalem, ze atmosfera w sali klubowej byla bardzo serdeczna, nadrektorze — odparl Myslak.
I kosztowna, dodal w duchu.
— Wiesz, Stibbons, ze mlody Adrian Rzepiszcz jest profesorem?
— O tak, nadrektorze.
— Chcialbys tez byc?
— Wlasciwie nie, nadrektorze. Sadze, ze na uczelni powinno byc jedno czy dwa stanowiska, ktorych nie zajmuje.
— Tak, ale oni nazwali swoja machine PEX-em! Trudno to uznac za przelomowy pomysl, prawda?
— Och, istnieja pewne znaczace roznice. O ile wiem, uzywa kur, zeby wygenerowac diametryke blitu.
— Tak sie wydaje — przyznal Ridcully. — W kazdym razie cos w tym rodzaju.
— Hmm… — mruknal Myslak. A bylo to calkiem solidne „hmm”, do jakiego mozna by chyba zacumowac niewielka lodke.
— Cos sie nie zgadza? — spytal Ridcully.
— Nie, wlasciwie nie, nadrektorze. Czy byly dziekan wspominal cokolwiek o koniecznosci calkowitej przebudowy rezonatora morficznego, by uwzglednic zmiany interfejsu blitu/spamowodzi?