Prawdopodobnie wszyscy chca go zabic…
Myslak znieruchomial, kiedy otworzyla sie otchlan pamieci.
— To przeciez nie ma sensu. To nie moze byc prawda!
— Prosze pana?
Uswiadomil sobie, ze gracze patrza na niego wyczekujaco. Ridcully nic wiecej nie powiedzial, a w swym skolatanym umysle Myslak uznal, ze Nutt przed czyms ucieka. Takie wypadki nie nalezaly do rzadkosci. Od czasu do czasu jakis poczatkujacy mag, pracujacy w malym miasteczku, uwazal za stosowne przybyc spiesznie na szybka powtorke materialu w bezpiecznych i goscinnych murach uczelni, dopoki jego drobny blad nie zostanie naprawiony/ zapomniany/usuniety/zlapany i zakonserwowany. Zawsze byli tez jacys inni, ktorym z tajemniczych powodow udzielono schronienia. Problemy polityczne magii byly albo bardzo proste i rozwiazywane zaprzestaniem przez kogos oddychania, albo splatane jak klebek wloczki w pokoju z trzema jasnookimi kociakami.
Jakie przestepstwo mogl popelnic Nutt? Nalezalo tez uwzglednic czynnik, ze to Ridcully pozwolil mu tu przybyc i wlasciwie postawil Myslaka w takiej pozycji. Rozsadne w tej sytuacji byloby… no, byloby po prostu sie z nia pogodzic.
— Wydaje sie, ze pan Nutt ma kilka znakomitych pomyslow — powiedzial Myslak ostroznie. — I sadze, ze powinien kontynuowac. Bardzo prosze, panie Nutt.
Unoszacy glowe Nutt przypominal wschodzace slonce — ale slonce niepewne, czy lada moment bogowie nie straca go z powrotem w noc, i pragnace zapewnienia, ze tak sie nie stanie.
— Czy jestem wart?
— No, eee… — zaczal Myslak i zauwazyl, ze Trev goraczkowo kiwa glowa. — No, eee, tak, tak sie wydaje, panie Nutt. Jestem zaskoczony panskimi przemysleniami zaprezentowanymi w tak krotkim czasie.
— Mam talent rozpoznawania wzorcow w zmieniajacych sie sytuacjach.
— Naprawde? O, to dobrze. Prosze wiec mowic dalej.
— Przepraszam, ale mam pytanie, jesli pan pozwoli.
Wyglada jak worek uzywanej odziezy, a przemawia jak emerytowany teolog, pomyslal Myslak.
— Prosze pytac, panie Nutt.
— Czy moge dalej sie zajmowac sciekaniem?
— Co? A chce pan?
— Tak, bylbym bardzo wdzieczny. Lubie to, a nie zajmuje mi duzo czasu.
Myslak zerknal na Treva, ktory wzruszyl ramionami, skrzywil sie i kiwnal glowa.
— Mam jednak pewna prosbe — dodal Nutt.
— Spodziewalem sie, ze bedzie pan mial — odparl Myslak.
— Jednak z przykroscia musze powiadomic, ze srodki budzetowe w tym…
— Alez nie, nie chce pieniedzy — zapewnil Nutt. — Przeciez wlasciwie i tak nie mam ich gdzie wydawac. Chcialbym jednak miec w zespole pana Treva. Jest bardzo skromny, lecz musi pan wiedziec, ze ze swymi stopami to geniusz. Nie rozumiem, jak moglibyscie przegrac, majac go w druzynie.
— Och, nie! — Trev cofnal sie i zamachal rekami. — Nie, nie ja! Nie jestem pilkarzem! Ja tylko kopie sobie puszki!
— Myslalem, ze to bylo samym sercem i dusza kopanej pilki, prawda? — rzekl Myslak, ktoremu nigdy nie pozwalano grac na ulicy.
— A ja myslalem, ze to, kiedy ci dawni goscie kopali glowy zabitych wrogow — wtracil pedel Nobbs (zadnego pokrewienstwa).
Wszyscy uslyszeli chrzakniecie.
— Malo prawdopodobne, moim zdaniem — oswiadczyl Hix. — Chyba ze taka glowa bylaby w worku albo w jakiejs metalowej klamrze. Dochodzi tez problem ciezaru, bo ludzka glowa to jakies dziesiec funtow, co prowadzi do bolu stopy. Zagarnianie jej noga mogloby pomoc przez jakis czas, oczywiscie, ale trzeba pamietac, zeby zadrutowac szczeke, bo nikt nie lubi gryzienia w nogi. Mam kilka glow w lodzie, gdyby ktos chcial przeprowadzic doswiadczenie. Zadziwiajace, ale wciaz zdarzaja sie tacy, ktorzy swoje ciala zostawiaja dla nekromancji. Ludzie sa dziwni.
W tym miejscu szef katedry komunikacji post mortem uswiadomil sobie, ze sluchacze za nim nie nadazaja.
— Czego tak na mnie patrzycie? — burknal. — Pierscien z czaszka, zapomnieliscie? Musze wiedziec o takich rzeczach.
Myslak chrzaknal uprzejmie.
— Panie, hm… Likely, prawda? Panski kolega bardzo wysoko pana ocenia. Czy przylaczy sie pan do nas?
— Przykro mi, szefuniu, ale obiecalem mamie, ze nigdy nie zagram w pilke. To dobry sposob zarobienia dziury w glowie.
— Trev Likely?! — ryknal pedel Nobbs (zadnego pokrewienstwa). — Jestes chlopakiem Dave’a Likely’ego?! On…
— Trafil cztery gole, tak, tak, tak — przerwal mu Trev. — Potem umarl na ulicy, przykryty czyims smierdzacym plaszczem, a deszcz splukiwal jego krew do rynsztoka. Ksiaze pilki?
— Czy powinnismy chwile porozmawiac, panie Trev? — spytal Nutt z naciskiem.
— Nie, nie. Wszystko w porzadku. Jasne?
— To nie jest ten rodzaj pilki, Trev — powiedzial uspokajajacym tonem Nutt.
— Tak, wiem. Ale obiecalem mamie.
— No to przynajmniej prosze im pokazac ruchy, panie Trev — poprosil Nutt. Zwrocil sie do graczy: — Musicie to zobaczyc.
Trev westchnal, ale Nutt wyraznie potrafil go zachecic.
— No dobrze, jesli potem przestaniesz marudzic — burknal i wyjal z kieszeni puszke, co spowodowalo glosne smiechy.
— Widzisz? — poskarzyl sie Nuttowi. — Oni mysla, ze to jakis zart.
Nutt zalozyl rece na piersi.
— Pokaz im.
Trev upuscil puszke na stope, a potem praktycznie bez wysilku przerzucil ja na ramie, gdzie przetoczyla sie po karku na drugie ramie i po krociutkiej przerwie stanela prosto. Ruchem ramienia stracil ja na druga stope i kopnal w powietrze. Puszka opadla i z cichym brzeczeniem zakrecila sie na czubku buta.
Trev mrugnal do Myslaka.
— Nie ruszaj sie pan, szefuniu.
Puszka skoczyla z buta w powietrze, a kiedy spadala, trafil ja kopniakiem z polobrotu, posylajac w strone Myslaka. Ludzie za jego plecami odskoczyli z drogi, kiedy szumiac, przemknela mu przed twarza i weszla na orbite, przez chwile sprawiajac wrazenie srebrzystego naszyjnika; potem wyrwala sie z kregu i niczym losos rzucony na piasek opadla na wyciagnieta dlon Treva.
Nagle zapadla cisza. Myslak wyjal z kieszeni thaumometr.
— Naturalne tlo — stwierdzil spokojnie. — Nie uzywano magii. Jak pan to robi, panie Likely?
— Trzeba tylko miec dryg do tego, szefuniu. Sztuka polega na wyczuciu obrotow. Ale kiedy musze za duzo o tym myslec, to nie wychodzi.
— Moglby pan to powtorzyc z pilka?
— Nie wiem, nie sprawdzalem. Ale chyba nie. Nie mozna uzyc dlugiego obrotu i krotkiego obrotu, nie? Ale pewnie z pilki tez da sie cos wyciagnac.
— Ale jak to moze nam pomoc? — zapytal Hix.
— Opanowanie pilki jest kluczowe — wyjasnil Nutt. — Planowany przepis, jak sadze, pozwoli straznikowi gola na chwytanie pilki rekami. To bardzo wazne. Jednakze nie ma wyraznego zakazu uderzania pilki glowa ani kolanem, czy tez zatrzymywania pilki piersia, by spadla prosto na stope. Pamietajcie, panowie, ta pilka fruwa. Bedzie wiele czasu przebywac w powietrzu. Musicie nauczyc sie myslec nie tylko o miejscu tuz nad gruntem.
— Jestem prawie pewny, ze glowa bedzie uznana za nieprzepisowa — stwierdzil Myslak.
— Drogi panie, zaklada pan istnienie reguly tam, gdzie jej nie ma. Prosze sobie przypomniec, co mowilem o prawdziwej naturze gry.
Myslak zauwazyl lekki polusmieszek Nutta i zrezygnowal.