ewentualnosci, jaki mozna osiagnac. Wprawdzie sam proces w kazdym punkcie jest natychmiastowy, jednak odbudowanie wszechswiata zajmuje, jak sadzimy, okolo pieciu dni. Co ciekawe…

— Czy mozemy rozwazyc wiekszy skrot?

— Czyli nie chcesz sluchac o teorii uniwersalnej pamieci Housemana?

— Mowilam o skrotach.

— Dobrze. Wyobraz sobie cos takiego: obecnie uwazamy, ze dawny wszechswiat nie jest niszczony w momencie stworzenia nowego, ktory to proces, nawiasem mowiac, od poczatku naszej rozmowy wydarzyl sie juz nieprzeliczone miliardy razy…

— Tak, moge w to uwierzyc. Moze przejdziemy przez jakies podworko…

— Kopie wszechswiata sa zachowywane. Nie wiemy jak, nie wiemy gdzie i niech mnie demony porwa, jesli potrafie sobie wyobrazic, jak to wszystko dziala. Ale odkrylismy, ze czasami mozliwe jest… hm, odczytanie tej pamieci. W pewnych okolicznosciach. Jak sobie radze w kategoriach skrotu przez podworka?

— Macie jakies magiczne zwierciadlo? — spytala oschle Glenda.

— To bylby taki skrot, ze w ogole nie ruszasz z miejsca — westchnal Hix.

— Jesli nie ruszam z miejsca, skroty nie sa potrzebne — odrzekla z godnoscia. — Wiec mowi pan, ze wszystko, co sie zdarzylo, gdzies pozostaje zdarzone i mozna to obejrzec, jesli sie wie jak?

— To znakomite streszczenie sytuacji — przyznal Hix. — Jest wrecz wybitnie pomocne, a zarazem niescisle prawie w kazdy mozliwy sposob. Ale, jak to okreslilas, uzywamy… — tutaj drgnal lekko — … magicznego zwierciadla, jak je nazwalas. Ostatnio na prosbe nadrektora sprawdzalismy bitwe w Orkowym Jarze. To ostatnia znana bitwa, w ktorej zastosowano orki.

— Zastosowano? — powtorzyla Glenda.

— Uzyto — wyjasnil Hix.

— Uzyto? I potraficie znalezc cos takiego w calkowitej historii wszystkiego, co sie dzialo?

— Ehm… Jest latwiej, jesli mamy jakies zakotwiczenie. Cos, co bylo obecne. Otoz, mloda damo, na polu bitwy znaleziono odlamek czaszki, a ze to czaszka, odpowiedzialnosc za nia przejela moja katedra. — Obejrzal sie na bibliotekarza. — Mozemy jej pokazac, prawda? — zapytal. Bibliotekarz pokrecil glowa. — Dobrze. To znaczy, ze mozemy, zgodnie ze statutem uczelni. Wymaga sie ode mnie pewnego zakresu dyskretnego nieposluszenstwa. Musimy ustawic wszystko na omniskopie. Poniewaz moj kolega jest tak pewny, ze nie powinienem tego robic, nie bedzie mu przeszkadzalo, jesli zrobie. To tylko krotki przedzial czasu, ale zrobil wrazenie na nadrektorze. Dosc szczegolne wrazenie.

— Chcialabym tylko cos wyjasnic — wtracila Glenda. — Naprawde moze pan nie wykonac polecenia samego nadrektora?

— O tak — zapewnil Hix. — Mam takie instrukcje. Tego sie ode mnie oczekuje.

— Ale jak to mozliwe? Co sie stanie, jesli nadrektor wyda panu polecenie, ktorego nie chcialby, zeby pan nie wykonal?

— To dziala dzieki zdrowemu rozsadkowi i dobrej woli obu stron. Jesli na przyklad nadrektor wydaje mi polecenie, ktore absolutnie powinno byc wykonane, dodaje cos w rodzaju: „Hix, ty nedzny robaku (zgodnie ze statutem uczelni), jesli tego nie zrobisz, to naprawde oberwiesz”. Chociaz w rzeczywistosci wystarczy rozsadne slowo. Wszystko opiera sie na zaufaniu. Wszyscy wierza, ze nie mozna mi wierzyc. Nie wiem, co nadrektor by beze mnie zrobil.

— Tak, akurat — mruknal Charlie, szczerzac zeby.

Kilka minut pozniej Glenda znalazla sie w innym zaciemnionym pokoju. Stala przed okraglym, ciemnym zwierciadlem, wysokim co najmniej jak ona.

— Czy to cos w rodzaju ruchomych obrazkow? — spytala sarkastycznie.

— Zabawne porownanie — stwierdzil Hix. — Tyle ze po pierwsze, nie ma pukanej kukurydzy, a po drugie, nie mialabys ochoty jej jesc, nawet gdyby byla. To, co odpowiada kamerze, to oczy jednego z ludzkich wojownikow. Pokazemy ci ostatnia rzecz, jaka widzial.

— Chodzi o osobe, do ktorej nalezala ta czaszka?

— Brawo. Widze, ze sluchalas uwaznie.

Przez chwile panowalo milczenie.

— To bedzie przerazajace, tak?

— Tak — potwierdzil Hix. — Koszmary? Bardzo prawdopodobne. Nawet ja uwazam to za wybitnie niepokojace. Jestes gotow, Charlie?

— Gotow — odpowiedzial Charlie z ciemnosci. — Jestes pewna, panienko?

Glenda wcale nie byla pewna, ale wszystko byloby lepsze niz patrzenie na ten pelen wyzszosci usmieszek Hiksa.

— Tak — odparla spokojnie.

— Fragment, ktory potrafimy pokazac, trwa niecale trzy sekundy, ale watpie, czy zechcesz ogladac go jeszcze raz. Gotowi? Bardzo prosze, Charlie.

Krzeslo Glendy przewrocilo sie do tylu bardzo szybko, ale Hix, ktory stal obok, zdazyl ja zlapac.

— To jedyny znany wizerunek orka w bitwie — powiedzial, pomagajac jej sie wyprostowac. — Przy okazji, moje gratulacje. Nawet nadrektor zaklal glosno.

Glenda zamrugala, starajac sie wyciac z pamieci niecale trzy sekundy.

— I to bylo prawdziwe, tak?

Musialo byc prawdziwe. Cos w sposobie, w jaki wizja utrwalila sie w glebi mozgu, wyraznie swiadczylo ojej prawdziwosci.

— Chce to obejrzec jeszcze raz.

— Co takiego? — wykrzyknal Hix.

— Tam jest cos wiecej — stwierdzila Glenda. — To byla tylko czesc obrazu.

— Potrzebowalismy wielu godzin, zeby to odkryc — stwierdzil z powaga Hix. — Jak ci sie udalo zauwazyc za pierwszym razem?

— Bo wiedzialam, ze to musi tam byc.

— Zalatwila pana, szefie — stwierdzil Charlie.

— No dobrze. Pokaz znowu, ale tym razem powieksz prawy rog. Jest mocno nieostry — dodal, zwracajac sie do Glendy.

— Mozecie zatrzymac obraz? — spytala.

— O tak. Charlie to rozpracowal.

— Czyli wie pan, o ktory kawalek mi chodzi.

— O tak.

— W takim razie prosze mi pokazac jeszcze raz.

Charlie zniknal za kotara. Kilka razy blysnelo swiatlo i…

— Tutaj! — wskazala palcem. — To ludzie na koniach, prawda? I maja pejcze. Wiem, ze sa rozmazani, ale widac, ze trzymaja pejcze.

— No tak, oczywiscie — zgodzil sie Hix. — Trudno zmusic kogos, by biegl pod grad strzal, jesli nie da mu sie jakiejs zachety.

— Oni byli bronia. Zywe istoty uzywane jako bron. I z wygladu wcale sie tak bardzo nie roznia od ludzi.

— Wiele ciekawych rzeczy dzialo sie pod panowaniem Zlego Imperatora — powiedzial konwersacyjnym tonem Hix.

— Zlych rzeczy — odrzekla Glenda.

— O tak — zgodzil sie Hix. — O to przeciez chodzilo. Zly Imperator. Imperium Zla… Robil to, co mieli wypisane na zelaznej dziewicy.

— A co sie z nimi stalo?

— Coz, oficjalnie wszyscy nie zyja. Ale rozne kraza pogloski.

— I to ludzie pedzili ich do walki.

— Jesli wolisz tak to ujmowac, rzeczywiscie. Ale nie jestem pewien, czy to cokolwiek zmienia.

— Ja uwazam, ze zmienia wszystko — oswiadczyla Glenda. — Zmienia, skoro ludzie opowiadaja tylko o potworach, nie o pejczach. O istotach, ktore wygladaja podobnie do ludzi, no, tak jakby ludzi. A co mozna zrobic z ludzi, jesli ktos sie naprawde postara?

— Interesujaca teoria — przyznal Hix. — Ale nie sadze, zebys potrafila ja udowodnic.

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату