— Kiedy krolowie walcza z innymi krolami i wygrywaja, to scinaja glowe tego pokonanego krola. Prawda?

— Czasami.

— Chodzi mi o to, ze nie mozna winic broni za to, jak sie jej uzywa. Jest takie powiedzenie, ze ludzie nic nie poradza na to, jak zostali stworzeni. Mysle, ze orki byly stworzone.

Glenda zerknela na bibliotekarza, ktory patrzyl w sufit.

— Jestes u nas kucharka, tak? Moze chcialabys pracowac w naszym zakladzie?

— Wszyscy wiedza, ze kobiety nie moga byc magami — przypomniala Glenda.

— No tak, ale nekro… to znaczy komunikacja post mortem jest inna — odparl z duma Hix. I dodal: — Niebiosa swiadkami, ze potrzebujemy tu rozsadnych osob. No i bardzo by sie przydala kobieca reka. Ale nie mysl sobie, ze musialabys tylko przychodzic tu i odkurzac. Cenimy kurz w naszych pomieszczeniach, a twoje kucharskie talenty bylyby wrecz bezcenne. W koncu podstawy rzeznictwa naleza do naszego fachu. O ile wiem, sklep Boffo ma na wyprzedazy calkiem niezly kostium nekromantki. Dobrze pamietam, Charlie?

— Dziesiec dolarow, razem ze sznurowanym gorsetem. Prawdziwa okazja — odpowiedzial Charlie zza kotary. — Bardzo prowokacyjny.

Odpowiedzi przez chwile nie bylo, poniewaz usta Glendy stezaly w akcie otwierania. W koncu jednak wykrztusila uprzejme, ale stanowcze:

— Nie.

Kierownik katedry komunikacji post mortem westchnal lekko.

— Tak przypuszczalem. Ale pamietaj, jestesmy elementem porzadku swiata. Swiatlo i ciemnosc. Noc i dzien. Slodki i kwasny. Dobro i zlo (w granicach zakreslonych przez statut uczelni). Lepiej jest, jesli po obu stronach stoja ludzie rozsadni i rzetelni. Jednak ciesze sie, ze moglismy pomoc. Nie widujemy tu zbyt wielu ludzi. No, ludzi jako takich.

* * *

Glenda szla korytarzem.

Ork, myslala. Stwor, ktory wylacznie zabija.

Przy kazdym mrugnieciu w umysle znowu pojawial sie obraz. Zeby i szpony stwora w skoku, widzianego — o ile mogla to stwierdzic — przez tego, na kogo skakal. Wojownicy, ktorych nie mozna zatrzymac.

Nutt tez zostal zabity, zgodnie z tym, co mowil Trev, a potem tak jakby sie odzabil, zanim wrocil na uniwersytet i wyjadl wszystkie zapiekanki.

Byla w tym jakas ogromna luka, ale wypelniali ja ludzie z pejczami. Nie moze istniec ktos, kto tylko walczy, myslala. Musi robic cos jeszcze. A Nutt wcale nie jest bardziej dziwaczny od wiekszosci ludzi, jakich ostatnio sie widuje. Niewiele tego, zeby zaczac, ale z drugiej strony wszyscy wiedza, ze Zly Imperator byl czarnoksieznikiem. Wszyscy wiedza, ze nikt nic nie poradzi na to, jak zostal stworzony. Warto sprobowac. To odrobina niepewnosci…

Gdy tylko znowu stanela przed specjalnym miejscem Nutta, wyczula, ze jest puste. Pchnela drzwi i odkryla bardzo wyrazna nieobecnosc swiec oraz — co wazniejsze — rzucajaca sie w oczy nieobecnosc Nutta.

Przeciez kazalam mu isc i pomoc im w treningu. Na pewno tam wlasnie jest, poszedl trenowac, absolutnie, tlumaczyla sobie.

Nie ma powodu do zmartwienia.

Zdenerwowana, przeczuwajac, ze jednak dzieje sie cos niedobrego, zmusila sie, by wrocic do nocnej kuchni.

* * *

Byla juz prawie na miejscu, kiedy spotkala pana Ottomy’ego. Jego sterczaca grdyka byla czerwona i lsniaca jak kurze podroby.

— Czyli mamy na dole orka ludojada, co? — odezwal sie. — Ludzie nie beda na to patrzec spokojnie. Slyszalem, ze potrafily walczyc nawet z odrabana glowa.

— To ciekawe — stwierdzila Glenda. — A skad wiedzialy, w ktora strone isc?

— Aha! Potrafily wywachac sobie droge — wyjasnil pedel.

— A jak mogly to robic z odrabana glowa? Czy sugeruje pan, ze mialy nosy w tylkach?

Byla zaszokowana, ze powiedziala cos takiego. To byly brzydkie wyrazy, ale Ottomy stanowil ucielesnienie brzydkich wyrazow.

— Nie podoba mi sie to — oswiadczyl, ignorujac jej pytanie. — I wie panienka, co jeszcze slyszalem? Ze byly tak jakby stworzone. Kiedy Zly Imperator potrzebowal wojownikow, kazal paru Igorom zmienic gobliny w orki. To w ogole nie sa prawdziwi ludzie! Ide sie poskarzyc nadrektorowi.

— On juz wie — powiedziala Glenda. No, musi wiedziec, pomyslala. I Vetinari tez. — Nie ma pan chyba zamiaru sprawiac klopotow panu Nuttowi, prawda? — spytala. — Bo jesli tak, panie Ottomy… — pochylila sie — … to juz nigdy nikt pana nie zobaczy.

— Nie powinna panienka tak mi grozic.

— Ma pan racje, nie powinnam — przyznala. — Powinnam powiedziec: Nigdy juz nikt cie nie zobaczy, ty bezczelny, oslizly cwoku! Idz, poskarz sie nadrektorowi, jesli masz ochote, i zobaczymy, co ci z tego przyjdzie!

— Zjadaly ludzi zywcem! — Ottomy nie ustepowal.

— Tak samo jak trolle. Oczywiscie, wypluwaly ich potem, ale nie w takim stanie, zeby mogli cieszyc sie zyciem. Kiedys walczylismy z krasnoludami, a kiedy one odrabywaly czlowieka w kolanach, to nie zartowaly. Wiemy, panie Ottomy, ze lampart moze zmienic swoje cetki. — Pociagnela nosem. — I moze warto, zeby pan tez zmienil cos z ubrania. Na przyklad bielizne. I jesli uslysze o jakichs klopotach z pana strony, to pan uslyszy o mnie. Tam, na gorze, jest nadrektor. Tutaj, na dole, w ciemnosci… sa sztucce.

— Powtorze mu, co panienka mowila — zagrozil pechowy pedel, cofajac sie o krok.

— Bede bardzo wdzieczna — odparla Glenda. — A teraz wynocha.

Dlaczego w ogole mowimy, ze lampart moze zmienic swoje cetki? — zastanawiala sie, patrzac, jak pan Ottomy odchodzi pospiesznie. Czy ktos widzial, jak lampart zdejmuje cetki z futra? A gdyby nawet, jak by przyczepial nowe? Ale ciagle to powtarzamy, jakby to byla swieta prawda, podczas gdy w rzeczywistosci oznacza, ze skonczyly nam sie argumenty.

* * *

Miala jeszcze cos zrobic… ale co to bylo? A tak…

Raz jeszcze podeszla do kociolka, na ktorym wypisala kreda „Nie dotykac”, i uniosla pokrywke. Paciorkowate oczy spojrzaly na nia z wodnistej glebi; odeszla, wziela kilka skrawkow ryby i rzucila je na czekajace szczypce.

— Z toba przynajmniej wiem, co robic — powiedziala.

Dzialajaca sprawnie kuchnia zawiera bardzo wiele roznych przedmiotow, z ktorych wcale nie najmniejsza jest kolekcja narzedzi pozwalajacych na dokonanie krwawego mordu. Sa takze liczne sposoby usuniecia dowodow. Nie po raz pierwszy taka mysl przyszla jej do glowy. I Glenda byla z tego calkiem zadowolona. Na razie jednak wyjela z szuflady pare bardzo grubych rekawic, znowu wlozyla swoj stary plaszcz, siegnela do kociolka i chwycila kraba. Klapnal na nia szczypcami. Wiedziala, ze to zrobi. Nigdy, przenigdy nie mozna oczekiwac wdziecznosci od kogos, komu sie pomaga.

— Odplyw sie zbliza — powiedziala do skorupiaka. — Dlatego wybierzemy sie na spacer.

Wrzucila go do torby na zakupy i pomaszerowala przez uniwersyteckie trawniki.

Para studentow ostatniego roku pracowala na przystani. Jeden z nich uniosl glowe i zapytal:

— Czy powinna pani chodzic po murawie uniwersytetu?

— To absolutnie zakazane dla pracownikow kuchennych — odparla Glenda.

Studenci spojrzeli na siebie nawzajem.

— Aha. Dobrze — mruknal jeden z nich.

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату