kopania pilki, a bigoteria wymagala zbyt wielkiego wysilku. Trev na nic nie poswiecal wielkiego wysilku. Trev szedl przez zycie po platkach pierwiosnkow.
— Majster Smeems pana szukal — poinformowal Nutt. — Zalatwilem te sprawe.
— Aha — rzekl Trev. I to bylo wszystko. Zadnych pytan.
Lubil Treva.
— Wiesz co? — rzucil Trev. — Chodz na gore do nocnej kuchni, zdobedziemy jakies sniadanie, co?
— Och nie, panie Trev — wystraszyl sie Nutt i niemal upuscil swiece. — Nie wydaje mi sie, to znaczy se nie mysle, zeby to byl dobry pomysl.
— No chodz, kto sie dowie? Na gorze jest taka gruba dziewczyna, ktora swietnie gotuje. Najlepsze jedzenie, jakiego w zyciu probowales.
Nutt sie wahal. Zawsze sie zgadzaj, zawsze pomagaj, zawsze badz uprzejmy, nigdy nikogo nie przestrasz.
— Se mysle, ze z panem pojde — rzekl.
Wiele da sie powiedziec o szorowaniu patelni tak, zeby dalo sie w niej przejrzec, zwlaszcza jesli szorujacy marzy o delikatnym stuknieciu kogos rzeczona patelnia w glowe. Glenda nie miala dobrego nastroju, kiedy Trev wszedl po kamiennych stopniach, pocalowal ja w kark i rzucil wesolo:
— Czesc, skarbie, co mamy dzis goracego?
— Dla takich jak ty nic, Trevorze Likely — odparla, opedzajac sie patelnia. — I moze trzymaj rece przy sobie, bede wdzieczna.
— Nie masz nic cieplego dla swojego chlopca?
Glenda westchnela.
— W piekarniku jest zapiekanka z obiadu, ale nie pisnij slowka, gdyby ktos cie przylapal.
— W sam raz dla zmeczonego mezczyzny, ktory przez cala noc tyral jak niewolnik — stwierdzil Trev, poklepal ja z nadmierna zazyloscia i ruszyl do piecow.
— Byles na pilce! — burknela Glenda. — Zawsze chodzisz na pilke! I to niby ma byc ta praca?
Chlopak zasmial sie tylko, a ona spojrzala gniewnie na jego towarzysza, ktory cofnal sie nagle, jakby wystraszony tym przeciwpancernym wzrokiem.
— Poza tym, chlopcy, powinniscie sie myc, zanim tu przyjdziecie — dodala zadowolona z celu, ktory nie usmiechal sie i nie posylal jej calusow. — W koncu szykujemy tu jedzenie!
Nutt przelknal sline. To byla chyba najdluzsza rozmowa, jaka przeprowadzil z osoba plci zenskiej, nie liczac lady i pani Healstether, a przeciez nawet sie nie odezwal.
— Zapewniam, ze kapie sie regularnie — bronil sie.
— Przeciez jestes szary!
— No wiec niektorzy ludzie sa czarni, a niektorzy biali — odpowiedzial Nutt, niemal we lzach.
Och, czemuz nie zostal na dole, przy kadziach? Tam zycie bylo przyjemne i nieskomplikowane, a takze ciche, o ile tylko Beton nie bral tlenku zelaza.
— To tak nie dziala. Nie jestes chyba zombi, co? Wiem, ze sie staraja, a przeciez nie mozna nic poradzic na to, jak czlowiek umarl, ale nie chce znowu klopotow. Kazdemu sie zdarzy wlozyc palec do zupy, ale zeby turlal sie po dnie kotla? Tak nie mozna.
— Jestem zywy, panienko — zapewnil bezradnie Nutt.
— Tak, ale zywy kto, to chcialabym wiedziec.
— Goblin, panienko.
Zawahal sie chwile. To brzmialo jak klamstwo.
— Myslalam, ze gobliny maja rogi — zdziwila sie Glenda.
— Tylko te dorosle.
No, to przeciez prawda, przynajmniej dla niektorych goblinow.
— Ale chyba nie robicie niczego paskudnego, co? — upewnila sie Glenda, spogladajac na Nutta groznie.
On jednak rozpoznal juz grozbe rezydualna; wypowiedziala swoja kwestie, a teraz troche grala, zeby pokazac, kto tu jest szefem. A szefowie moga sobie pozwolic na wspanialomyslnosc, zwlaszcza jesli ktos wyglada na troche przestraszonego i przejawiajacego nalezny szacunek. To dzialalo.
— Trev — rzucila Glenda — przynies panu…?
— Nutt — przedstawil sie Nutt.
— Przynies panu Nuttowi troche zapiekanki, co? Wyglada na wyglodzonego.
— Mam bardzo szybki metabolizm — wyjasnil Nutt.
— Nie przeszkadza mi to, bylebys tylko nie pchal go ludziom przed oczy. Dosc juz mialam…
Przerwal jej trzask za plecami.
Trev upuscil tace z zapiekanka. A teraz stal jak skamienialy i wpatrywal sie w Juliet, ktora odpowiadala mu spojrzeniem pelnym glebokiego niesmaku. Wreszcie odezwala sie glosem czystym i perlistym:
— Nagapiles sie juz? Trzeba miec czelnosc, zeby tu przylazic w tej chustce na szyi! Wszyscy wiedza, ze Cmoki to siusiumajtki! Beasly nie potrafilby przeniesc pilki nawet w worku!
— Ach tak? Bo slyszalem, ze Lobbingowcy przeszli sie po was w zeszlym tygodniu! Haka Lobbingu! Wszyscy wiedza, ze to banda staruszkow!
— Jasne, tyle tylko wiesz! Dzien wczesniej wypuscili z Tant Skobla Upwrighta! Zobaczymy, jak sie wam, Cmokom, spodoba, kiedy wdepcze was w bruk.
— Stary Skobel? Ha! Moze sobie deptac, ale nie pobiegnie szybciej niz klusem! Bedziemy biegac w kolko dookola…
Patelnia Glendy brzeknela glosno o blache.
— Dosc tego, oboje! Musze sprzatnac przed dzienna zmiana i nie chce, zeby pilka nozna wszystko pobrudzila, jasne? Ty tu zaczekasz, dziewczyno, a ty, Trevor, wracaj do swojej piwnicy i mam nadzieje, ze jutro przed wieczorem ta taca wroci do mnie wyszorowana do czysta, bo bedziesz musial u kogo innego zebrac o jedzenie! I zabierz ze soba swojego malego kolege! Milo bylo pana poznac, panie Nutt, choc wolalabym, zeby obracal sie pan w lepszym towarzystwie.
Urwala. Nutt wydawal sie taki zagubiony i oszolomiony… Na bogow, pomyslala Glenda, znowu sie zmieniam w moja mame…
— Nie, zaczekajcie… — Schylila sie, otworzyla jeden z piekarnikow i wyjela nastepna spora tace. Powietrze wypelnil zapach pieczonych jablek. — To dla pana, panie Nutt, z najlepszymi zyczeniami. Musi pan nabrac ciala, bo wiatr pana zdmuchnie. I prosze sie nie dzielic z tym lobuzem, lakomy jest jak nie wiem. A teraz musze sprzatac, wiec jesli nie zamierzacie mi pomoc, chlopcy, to wynocha z mojej kuchni! Aha, i te tace tez chce jutro dostac czysta!
Trev chwycil Nutta za ramie.
— Chodzmy. Slyszales, co powiedziala.
— Ale ja chetnie pomoge…
— Idziemy!
— Bardzo dziekuje, panienko! — zawolal jeszcze Nutt, wleczony po schodach w dol.
Skladajac rowno sciereczke, Glenda patrzyla, jak odchodza.
— Goblin… — mruknela w zadumie. — Widzialas juz kiedy goblina, Jula?
— Co?
— Czy widzialas kiedys goblina?
— Nie wiem.
— Myslisz, ze on jest goblinem?
— Co?
— Pan Nutt. Jest goblinem? Jak myslisz? — powtorzyla Glenda tak cierpliwie, jak tylko potrafila.
— No to jest takim aliganckim. Znaczy, mowi, jakby czytal ksiazki i w ogole.
Ta uwaga dowodzila spostrzegawczosci laboratoryjnie precyzyjnej — jak na standardy Juliet. Glenda obejrzala sie i odkryla, ze Juliet cos czyta, a przynajmniej w skupieniu wpatruje sie w slowa.