Kilka minut pozniej tlum rozstapil sie wolno, gdy kapitan Marchewa podprowadzil swojego konia do zagrody. Gwar ucichl. Miecz na koniu zawsze budzi szacunek, a jezdziec zwykle jest tylko nieistotnym dodatkiem, jednak w tym przypadku bylo inaczej. Sluzba w strazy dala koncowa rzezbe i polysk miesniom Marchewy.

Byl tez ten lekki usmieszek. Nalezal do odmiany, przed ktora czlowiek sie cofa.

— Dzien dobry. Kto tu dowodzi? — zapytal.

Nastapil moment porownywania statusu, po czym jakis czlowiek ostroznie uniosl reke.

— Jestem wiceburmistrzem, wasza milosc — powiedzial.

— A co to za wydarzenie?

— Zaraz bedziemy szczuc wilka, wasza milosc.

— Naprawde? Sam jestem wlascicielem wilczarza o niezwyklej sile i wytrzymalosci. Moge wyprobowac go przeciw tej bestii?

Wsrod gapiow rozlegl sie lekki szum, jednak ogolnie wyrazana teza brzmiala „dlaczego by nie?”. Zreszta byl przeciez ten usmieszek…

— Prosze bardzo, wasza milosc — odparl wiceburmistrz.

Marchewa wsadzil do ust dwa palce i gwizdnal. Ludzie z miasteczka patrzyli zdumieni, jak Gaspode wyszedl spomiedzy lasu nog i usiadl. Po chwili wybuchly smiechy.

Zanikly wkrotce, poniewaz lekki usmieszek nie zanikl.

— Jakis problem? — spytal Marchewa.

— Powyrywa mu wszystkie lapy!

— I co? Tak wam zalezy na tym wilku?

Znowu wybuchl smiech. Wiceburmistrz mial uczucie, ze ktos tu z niego kpi.

— Panski pies — mruknal, wzruszajac ramionami.

Maly pies szczeknal.

— A zeby walka byla ciekawsza, postawie funt steku — dodal Marchewa.

Pies szczeknal znowu.

— Dwa funty steku — poprawil sie Marchewa.

— Mysle, ze i tak bedzie ciekawie, bez zadnych dodatkowych zakladow — odpowiedzial wiceburmistrz. Usmieszek zaczynal dzialac mu na nerwy. — No dobra, chlopcy, wprowadzcie wilka!

Sliniac sie i warczac, potwor zostal wciagniety w krag plotow.

— Nie, nie przywiazujcie go — zaprotestowal Marchewa, kiedy jeden z mezczyzn zaczal wiazac postronek do slupa.

— Ucieknie, jak go nie przywiazemy.

— Wierzcie mi, nie bedzie mial zadnej szansy.

Spojrzeli na ten usmieszek, sciagneli wilkowi kaganiec i odskoczyli w bezpieczne miejsca.

— Teraz, na wypadek gdybys sie rozmyslil w kwestii naszej umowy — zwrocil sie Gaspode do wilka — sugeruje, zebys sie przyjrzal twarzy tego goscia na koniu.

Wilk zerknal w gore. I zobaczyl usmiech rosomaka twarzy jezdzca.

Gaspode szczeknal. Wilk zaskowyczal i przewrocil sie na grzbiet.

Tlum czekal. Dopiero po chwili…

— To juz wszystko?

— Tak, zwykle tak wlasnie sie to odbywa — zapewnil Marchewa. — Widzicie, to bardzo szczegolne szczekniecie. Cala krew ofiary zastyga natychmiast z czystej zgrozy.

— Nawet nie poszarpal scierwa.

— A jaki mialoby to sens? — spytal Marchewa. Zsiadl z konia, przecisnal sie do kregu, podniosl cialo wilka i przerzucil je przez siodlo.

— On steknal! Slyszalem… — zaczal ktos.

— To prawdopodobnie powietrze wypychane z trupa — wyjasnil Marchewa.

Usmieszek wciaz nie znikal, a w tej chwili sugerowal bardzo subtelnie, ze jego wlasciciel slyszal ostatni dech setek trupow.

— Tak, ma racje — odezwal sie czyjs glos posrod gapiow. — Wszyscy o tym wiedza. A teraz moze kawal steku dla dzielnego pieska?

Ludzie rozejrzeli sie, szukajac tego, ktory to powiedzial. Nikt nie spojrzal w dol, bo przeciez psy nie umieja mowic.

— Mozemy zapomniec o steku — rzucil Marchewa, wskakujac na siodlo.

— Nie, riiemozemy… nie mozesz — odparl glos. — Umowa to umowa. Kto tu ryzykowal zycie, chcialfym spytac…

— Chodz, Gaspode.

Skomlac i burczac, maly pies wybiegl z tlumu i powlokl sie za koniem.

Dotarli juz do granicy rynku, kiedy ktos z ludzi zapytal:

— Co sie tu stalo, u demona?

Czar prysnal. Ale wtedy kon i pies biegli juz bardzo szybko.

* * *

Vimes nienawidzil i pogardzal przywilejami klasowymi. Trzeba jednak przyznac, ze dzieki nim mogl przynajmniej nienawidzic ich i pogardzac w komfortowych warunkach. Wilikins docieral do zajazdu godzine przed kareta Vimesa i z arogancja, jakiej sam Vimes nigdy nie osmielal sie okazywac, zaj-mowal kilka pokoi i wprowadzal do kuchni osobistego kucharza Vimesa. Vimes poskarzyl sie na to Inigowi.

— Bo przeciez wasza laskawosc podrozuje nie jako osoba, ale jako Ankh-Morpork. Kiedy ludzie patrza na ciebie, panie, widza miasto, mhm, mhm.

— Naprawde? To powinienem przestac sie myc?

— Bardzo dobry zart, mhm, mhm. Ale widzisz, panie, ty i miasto stanowicie jedno. Jesli ciebie ktos obrazi, Ankh-Morpork zostaje obrazone. Jesli sie zaprzyjaznisz, to Ankh-Morpork nawiazuje przyjazn.

— Naprawde? A co sie dzieje, kiedy ide do toalety?

— To juz twoja sprawa, panie. Mhm, mhm.

Nastepnego ranka przy sniadaniu Vimes scial czubek jajka na miekko, myslac: to Ankh-Morpork scina czubek jajka na miekko. Jesli powycinam z grzanki zolnierzykow, to pewnie znajdziemy sie w stanie wojny.

Kapral Tyleczek weszla, starannie zamknela za soba drzwi i zasalutowala.

— Przyszla odpowiedz na panska wiadomosc, sir — oznajmila, wreczajac Vimesowi kawalek papieru. — Od sierzanta Wrecemocnego. Odszyfrowalam ja. Ehm… Znaleziono Kajzerke z muzeum, sir.

— No to wyskoczyly nowe fakty — westchnal Vimes. — A juz sie martwilem.

— I jeszcze… funkcjonariusz Shoe jest zaniepokojony, sir. Troche trudno zrozumiec, o co mu dokladnie chodzi, ale chyba podejrzewa, ze ktos zrobil z niej kopie.

— Podrobka podrobki? Jaki to ma sens?

— Naprawde nie wiem, sir. Panska druga… hipoteza jest poprawna.

Vimes zerknal na papier.

— Aha… Dziekuje, Cudo. Za chwile schodzimy.

— Podspiewujesz, Sam — zauwazyla Sybil po chwili. — To znaczy, ze komus przydarzy sie cos okropnego.

— Wspaniala rzecz, ta technika. — Vimes posmarowal grzanke maslem. — Widze, ze ma swoje zastosowania.

— A kiedy usmiechasz sie tak jakby promiennie, to znaczy, ze ktos probuje pogrywac z toba w kulki i nie zauwazyl, ze zaliczyles trafienie.

— Naprawde nie wiem, o czym mowisz, moja droga. Po prostu gorskie powietrze bardzo mi odpowiada.

Lady Sybil odstawila filizanke.

— Sam…

— Tak, kochanie?

— Moze to nie jest najlepszy moment, zeby o tym wspominac, ale mowilam ci, ze odwiedzilam pania

Вы читаете Piaty elefant
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату