— Widzialem kandelabry. A jak czesto tu przychodzi?
— Przychodzil codziennie. — Juz nie?
— Nie pelni juz tej funkcji.
— Poniewaz jest glownym podejrzanym?
— Poniewaz jest martwy.
— A jak do tego doszlo? — zapytal Vimes powoli i z namyslem.
— On… odebral sobie zycie. Jestesmy tego pewni, poniewaz musielismy wylamac drzwi do jego jaskini. Byl Kapitanem Swiec od szescdziesieciu lat. Chyba nie mogl zniesc mysli o tym, ze padnie na niego podejrzenie.
— Jak dla mnie, jest calkiem prawdopodobnym podejrzanym…
— On nie ukradl Kajzerki. Tyle wiemy na pewno.
— Przeciez pod tymi kostiumami, jakie tu nosicie, mozna by ukryc praktycznie wszystko. Przeszukiwano go?
— Alez skad! Tylko ze… Moze zademonstruje.
Dee przeszedl waskim korytarzykiem o metalowej podlodze.
— Widzisz mnie, ekscelencjo?
— Naturalnie.
Podloga zagrzechotala, kiedy Dee wracal do jaskini.
— Tym razem sprobuje cos przeniesc. Panski helm, jesli wolno? Tylko dla celow pokazu.
Vimes podal mu helm. Kosztowacz Idei wszedl do korytarza. Byl w polowie drogi, kiedy zadzwieczal gong, a ze sklepienia opadly dwie zelazne kraty. Po kilku sekundach przy tej dalszej pojawili sie straznicy i podejrzliwie zajrzeli do wnetrza.
Dee rzucil im kilka slow. Twarze zniknely, a po chwili kraty uniosly sie powoli.
— Mechanizm jest skomplikowany i dosc stary, ale utrzymujemy go w dobrym stanie — wyjasnil Kosztowacz Idei, oddajac Vimesowi helm. — Jesli ktos wiecej wazy, wychodzac, niz kiedy wchodzil, straznicy zechca poznac przyczyne. Nie da sie go ominac, ma dokladnosc rzedu kilku uncji i nie narusza prywatnosci. Trzeba by nad nim przefrunac. Czy zlodzieje potrafia latac, ekscelencjo?
— Zalezy, jaki ich rodzaj — odparl z roztargnieniem Vimes. — Kto jeszcze tu wchodzi?
— Raz na szesc dni nastepuje inspekcja tej komory. Przychodze ja i dwoch straznikow. Ostatnia miala miejsce piec dni temu.
— Czy ktos poza tym?
Vimes zauwazyl, ze Cudo nabrala w dlon bialawego piasku tworzacego podloze Jaskini Kajzerki; przesypywala go miedzy palcami.
— Ostatnio nikt. Kiedy nowy krol zostanie ukoronowany, wtedy oczywiscie Kajzerka czesto bedzie pokazywana w celach ceremonialnych.
— Czy ten bialy piasek wystepuje tylko tutaj?
— Tak. To wazne?
Vimes dostrzegl, jak Cudo kiwa glowa.
— Nie jestem… pewien — odpowiedzial. — Niech mi pan powie, czy Kajzerka sama w sobie ma jakas wartosc?
— Sama w sobie? Jest bezcenna!
— Wiem, ze to wazny symbol. Ale czy ma jakas wartosc jako taka?
— Bezcenna!
— Probuje zrozumiec, czemu jakis zlodziej chcialby ja ukrasc — tlumaczyl Vimes tak cierpliwie, jak tylko potrafil.
Cudo uniosla plaski kamien i zajrzala pod spod. Vimes sciagnal wargi.
— Co… ona… robi? — zdziwil sie Dee. Zaimek ociekal wrecz niesmakiem.
— Kapral Tyleczek szuka sladow — odparl Vimes. — Sa to, jak je nazywamy, znaki, ktore moga pomoc. To trudna sztuka.
— Czy ten list przyspieszy panskie badania? — rzekl Dee. — Jest na nim pismo. Te, jak je nazywamy… znaki moga pomoc.
Vimes wzial list. Papier byl brazowy i dosc sztywny, pokryty runami.
— Nie umiem tego przeczytac.
— To trudna sztuka — zapewnil z powaga Dee.
— Ja umiem, sir — wtracila Tyleczek. — Mozna? — Wziela list i przeczytala. — Hm… To wyglada na zadanie okupu, sir. Od… synow Agiego Mlotokrada. Twierdza, ze maja Kajzerke, i… pisza, ze ja zniszcza, sir.
— A gdzie sa pieniadze? — spytal Vimes.
— Pisza, ze Rhys musi zrezygnowac z wszelkich pretensji do godnosci dolnego krola — wyjasnil Dee. — Nie ma zadnych innych warunkow. List znalazl sie na moim biurku. Ale ostatnio wszyscy zostawiaja jakies papiery na moim biurku.
— Kim sa ci Synowie Agiego Mlotokrada? — Vimes spojrzal badawczo na krasnoluda. — I czemu wczesniej mi pan o tym nie powiedzial?
— Nie wiemy. To taka napredce wymyslona nazwa. Jacys malkontenci, jak podejrzewamy. I poinformowano mnie, ze to pan bedzie zadawal pytania.
— Ale to juz nie jest prawdziwe przestepstwo — oswiadczyl Vimes. — To polityka. Czemu krol nie moze zrzec sie wszystkiego, odzyskac Kajzerke, a potem powiedziec, ze trzymal skrzyzowane palce? Jesli oswiadczenie bylo wymuszone…
— My tu bardzo powaznie traktujemy nasze ceremonie, wasza ekscelencjo. Jesli Rhys zrzeknie sie tronu, nie moze nastepnego dnia sie rozmyslic. Jesli Kajzerka zostanie zniszczona, monarchia straci swe prawne podstawy i…
— …beda klopoty — dokonczyl Vimes.
A siegna az do Ankh-Morpork, dodal w myslach. W tej chwili mamy tylko zamieszki uliczne…
— Kto zostanie krolem, jesli Rhys abdykuje?
— Albrecht Albrechtson, jak wszyscy wiedza.
— Ale wtedy tez beda klopoty. Wojna domowa, wnioskuje z tego, co slyszalem.
— Krol mowi — powiedzial cicho Dee — ze postanowil ustapic mimo wszystko. Lepszy jakikolwiek krol niz chaos. Krasnoludy nie lubia chaosu.
— Chaos nastapi tak czy inaczej.
— Mielismy juz rebelie przeciwko krolom. Krasnoludzkosc to znosi. Monarchia trwa. Zwyczaje obowiazuja. Kajzerka istnieje. Jest… jakas normalnosc, do ktorej mozna wracac.
O bogowie, pomyslal Vimes. Tysiace krasnoludow zgina, ale to nic nie szkodzi, byle przetrwal kawal skaly.
— Nie jestem tu policjantem. Co moge zrobic?
— To sie nie wydarzylo! — wrzasnal Dee, ktoremu nie wytrzymaly nerwy. — Ale wszyscy wiedza, ze cudzoziemcy z Ankh-Morpork wtykaja nos w cudze sprawy!
— Ach, rozumiem… Poniewaz nie chce pan, zeby ktos sie o tym dowiedzial… zle by wygladalo, gdyby byl pan zbyt podniecony, jednakze trudno miec do pana pretensje, skoro jakis glupi glina wtyka nos gdzie nie trzeba?
Dee zamachal rekami.
— To nie byl moj pomysl!
— Prosze posluchac. Zabezpieczenie tej groty przyniosloby wstyd dzieciecej swince skarbonce. Potrafie na miejscu wymyslic dwa albo trzy sposoby wydostania stad Kajzerki. Co z tajnym przejsciem do tej komory?
— Nic nie wiem o zadnym tajnym przejsciu do tej komory!
— To swietnie. Cos przynajmniej mozemy wykluczyc. Prosze teraz wyjsc i zaczekac przy lodce. Kapral Tyleczek i ja musimy chwile porozmawiac.
Dee wyszedl niechetnie. Vimes odczekal, az krasnolud pojawi sie w blasku swiec za pomostem wagowym.
— Ale balagan — powiedzial. — Zagadki zamknietego pokoju sa jeszcze gorsze, kiedy ktos zostawi pokoj otwarty.
— Sadzi pan, ze Spioch mogl wniesc pod ubraniem worki z piaskiem, prawda? — spytala Cudo.