I krol odszedl. Vimes zerknal na Sybil i wzruszyl ramionami. Podazyli za wladca, pozostawiajac za soba gwar glownej jaskini.

Po raz kolejny Vimes znalazl sie w pomieszczeniu, gdzie bylo za wiele polek i za malo swiec. Krol usiadl.

— Czy Kajzerka jest ciezka, wasza ekscelencjo?

— Tak!

— Ciazy na niej historia, rozumie pan. Prosze polozyc ja na stole, ale z najwyzsza ostroznoscia. I jeszcze… Dee?

— Ta… rzecz! — Dee wskazal kamien palcem. — Ta rzecz jest, oszustwem, kopia! Falszerstwem! Wykonanym w Ankh-Morpork! Elementem spisku, w ktory… jestem pewien, ze potrafimy tego dowiesc… zamieszany jest milord Vimes! To nie jest Kajzerka!

Krol przysunal swiatlo troche blizej i przyjrzal sie jej krytycznie ze wszystkich stron.

— Wiele razy ogladalem juz Kajzerke — powiedzial w koncu. — I musze przyznac, ze wydaje mi sie rzecza prawdziwa i cala rzecza.

— Sire, zadam… to znaczy, doradzam zazadanie dokladnego badania, sire!

— Tak? — odparl lagodnie krol. — No coz, nie jestem ekspertem, niestety. Ale mamy szczescie, prawda, ze Albrecht Albrechtson przybyl tutaj na koronacje. Caly stan krasnoludzi wie, jak sadze, ze to on jest najwyzszym autorytetem w sprawie Kajzerki i jej historii. Przywolajcie go. Podejrzewam, ze jest niedaleko. Wydaje mi sie wrecz, ze chyba wszyscy czekaja teraz po drugiej stronie tych drzwi.

— W samej rzeczy, sire. — Kiedy Dee mijal Vimesa, wyraz tryumfu na jego twarzy wydawal sie niemal obsceniczny.

— Obawiam sie, kochanie, ze bedzie potrzebna nastepna piesn, zeby nas stad wydostac — wymruczal Vimes.

— Niestety, pamietam tylko te jedna, Sam. Reszta byla glownie o zlocie.

Dee powrocil z Albrechtem i orszakiem starszych, dostojnych krasnoludow.

— Witaj, Albrechcie — rzekl krol. — Czy widzisz te rzecz na stole? Padla sugestia, ze nie jest to rzecz prawdziwa i cala rzecz. Chcielibysmy poznac twoja opinie, jesli mozna. — Krol skinal Vimesowi glowa. — Moj przyjaciel zna morporski, wasza ekscelencjo. Po prostu woli nie zanieczyszczac powietrza, uzywajac go. Taki ma styl.

Albrecht popatrzyl wrogo na Vimesa, po czym zblizyl sie do stolu. Przyjrzal sie Kajzerce z roznych katow. Przysunal swiece i pochylil sie, by z bliska zbadac skorke. Wyjal noz zza pasa, postukal w nia i w straszliwym skupieniu wysluchal uzyskanego dzwieku. Przewrocil Kajzerke dolem do gory. Powachal. Cofnal sie i wykrzywil ponuro twarz.

— H’gradz? — zapytal.

Krasnoludy poszeptaly miedzy soba, a potem kolejno skinely glowami.

Ku przerazeniu Vimesa Albrecht odlupal z Kajzerki malenki kawalek i wlozyl go do ust.

Gips, myslal Vimes. Swiezy gips z Ankh-Morpork. A Dee wylga sie ze wszystkiego…

Albrecht wyplul odlamek na dlon i przez chwile wpatrywal sie W sklepienie, przezuwajac…

Potem on i krol wymienili dlugie, pelne zadumy spojrzenia.

— P’agka — oswiadczyl w koncu Albrecht. — Ap’akaga ad… Znowu zabrzmialy szepty, a Vimes uslyszal, jak Cudo tlumaczy:

— To rzecz i cala…

— Tak, tak… — powiedzial.

I pomyslal: Na bogow, jestesmy dobrzy. Ankh-Morpork, jestem z ciebie dumny. Kiedy popelniamy falszerstwo, jest lepsze od oryginalu.

Chyba ze… chyba ze cos mi umknelo…

— Dziekuje wam, panowie — rzekl krol.

Skinal reka. Krasnoludy wyszly rzedem, niechetnie, raz po raz ogladajac sie na Vimesa.

— Dee, przynies z komnaty moj topor, dobrze? — polecil krol. — Osobiscie, jesli mozna. Nie chcialbym, zeby ktos inny go dotykal. Wasza ekscelencjo, pan i panska dama zostaniecie tutaj. Wasz… krasnolud musi jednak wyjsc. Przy drzwiach maja stanac straze. Dee?

Kosztowacz Idei trwal w bezruchu. — Dee!

— Co… Tak, sire?

— Rob, co ci polecilem.

— Sire, przodek tego czlowieka zabil kiedys krola!

— Osmiele sie zatem przypuszczac, ze pozbyli sie z systemu tych odruchow! A teraz rob, co mowie!

Krasnolud wyszedl czym predzej, tylko w progu jaskini raz jeszcze spojrzal gniewnie na Vimesa. Krol siadl wygodniej.

— Prosze usiasc, wasza dyzurnosc. Panska dama takze. — Oparl lokiec na poreczy krzesla i wsunal dlon pod brode. — A teraz, panie Vimes, niech mi pan powie prawde. Niech mi pan powie wszystko. Wyjawi te prawde, ktora jest cenniejsza niz niewielkie ilosci zlota.

— Nie jestem juz pewien, czyja znam.

— Aha. Dobry poczatek. Niech wiec pan opowie, co podejrzewa.

— Sire, moglbym przysiac, ze ten kamien jest falszywy jak cynowy dolar.

— Ach, doprawdy?

— Prawdziwa Kajzerka nie zostala skradziona. Zniszczono ja. Sadze, ze ktos ja rozbil, rozkruszyl i zmieszal z piaskiem w tamtej grocie. Rozumiesz, sire, kiedy ludzie zobacza, ze cos zniknelo, a potem ktos sie zjawi z czyms, co wyglada calkiem podobnie, pomysla: „To musi byc to, musi, bo nie ma tego tam, gdzie myslelismy, ze bedzie”. Ludzie juz tacy sa. Cos znika, cos podobnego zjawia sie gdzie indziej, wiec uwazaja, ze musialo jakos przeniesc sie z jednego miejsca do drugiego. — Vimes roztarl grzbiet nosa. — Przepraszam, niewiele spalem…

— Dobrze pan sobie radzi jak na lunatyka.

— Sadze, ze ten… zlodziej wspolpracowal z wilkolakami. To one kryly sie za sprawa „Synow Agiego Mlotokrada”. Chcieli szantazem zmusic wasza wysokosc do zrzeczenia sie tronu. No, ale to juz wiesz, sire. Zeby utrzymac Uberwald w ciemnosciach. Gdybys sie nie wycofal, wybuchlaby wojna. A gdybys sie wycofal, Albrecht dostalby falszywa Kajzerke.

— Co jeszcze wydaje sie panu, ze wie?

— No, kopie wykonano w Ankh-Morpork. Dobrze nam to wychodzi. Sadze, ze wykonawce ktos kazal zabic. Niczego sie nie dowiem, dopoki tam nie wroce. Ale sie dowiem.

— A zatem naprawde doskonale to wychodzi w waszym miescie, skoro zdolaliscie oszukac Abrechta. Jak to mozliwe, panskim zdaniem?

— Chce pan znac prawde, sire? — Jak najbardziej.

— Czy jest wykluczone, by Albrecht byl zamieszany? Trzeba odkryc, gdzie sa pieniadze, jak mawial moj dawny sierzant.

— Aha. Kto to powiedzial: „Gdzie sa policjanci, tam sie odkrywa przestepstwa”?

— No… ja, sire, ale…

— A wiec zbadajmy to. Dee powinien miec dosc czasu do namyslu. O…

Drzwi sie otworzyly. Wszedl Kosztowacz Idei, niosac krasnoludzi topor. Byl to topor gorniczy, z iglica po jednej stronie, by odlupywac probki skaly, i wlasciwym szerokim ostrzem po drugiej — gdyby ktokolwiek chcial w tym przeszkodzic.

— Wezwij straznikow, Dee — polecil krol. — I mlodego krasnoluda jego ekscelencji. Takie wydarzenia musza miec swiadkow.

A niech mnie, pomyslal Vimes, obserwujac twarz Dee, kiedy przybyli wezwani. Musi byc jakis podrecznik… Kazdy glina wie, jak to dziala. Dajesz im poznac, ze wiesz, ze zrobili cos zlego, ale nie mowisz, co to takiego, a juz na pewno nie mowisz, ile wiesz, nie pozwalasz sie im uspokoic, odzywasz sie tylko spokojnie i…

— Poloz rece na Kajzerce, Dee. Dee odwrocil sie nerwowo.

— Sire?

— Poloz rece na Kajzerce. Wykonaj rozkaz. Natychmiast. …pokazujesz im te grozbe, ale nigdy o niej nie wspominasz, o nie, bo nie mozesz im zrobic nic, czego juz im nie robi ich wyobraznia. I tak trzymasz, dopoki sie

Вы читаете Piaty elefant
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×